Pisałam to przy różnych soundtrack'ach i piosenkach, więc łapcie TO <3
"Czasami ciężko jest cokolwiek powiedzieć. Przychodzi chwila kiedy nie potrafisz niczego z siebie wydobyć, chociaż serce krzyczy całą swoją siłą. Nie skrzywdź nikogo przed sobą"
"Czasami ciężko jest cokolwiek powiedzieć. Przychodzi chwila kiedy nie potrafisz niczego z siebie wydobyć, chociaż serce krzyczy całą swoją siłą. Nie skrzywdź nikogo przed sobą"
Odrętwiałem na słowa Astrid, choć ona tego nie poczuła, gdyż
cały czas trzymałem ją w uścisku. Jednak przymknąwszy oczy z gniewem, odsunąłem
ją od siebie. Wydawała się maksymalnie zdziwiona moim zachowaniem, choć to ja
powinien być zdziwiony i zszokowany.
Odwróciłem się do
niej tyłem.
- Nie używaj słów, których znaczenia nie rozumiesz, Astrid –
warknąłem przez zaciśnięte zęby. Widocznie moje stwierdzenie spotęgowało jej
zdziwienie, ponieważ westchnęła, głośno wciągając powietrze z niedowierzania.
- A-a… ty… – plątała się w wypowiedzi, chcąc cokolwiek mi
przekazać. Chce mnie powyklinać do wszystkich bogów? Proszę bardzo – Ty… ty
rozumiesz te słowa?
Teraz jej głos przerodził się w krzyk.
- Astrid, nie utrudniaj tego wszystkiego, proszę cię – zacząłem,
ignorując jej pytanie – Chcę…
- Ja mam nie utrudniać?! – przerwała mi soczystym wrzaskiem,
natychmiastowo znajdując się przede mną. Mimo łez w oczach patrzyła na mnie z
gniewem i nienawiścią, która częściowo przykryta była przez smutek i zawód.
Niestety, przy mnie nie zaznała by niczego innego. Dlatego chcę jej tego
wszystkiego oszczędzić.
Położyłem dłonie
na jej barkach, ale szybko je strąciła. Złapałem ją w takim razie za ręce nad
łokciami i intensywnie spojrzałem jej w oczy. Gniew wojowniczki odrobinę
zelżał.
- Chcę, żebyś albo raczej nie chcę byś cierpiała – zacząłem,
ale widząc w ekspresji dziewczyny chęć do ponownego przerwania mojej
wypowiedzi, dodałem szybko – nie przerywaj mi, proszę… Astrid, nie możesz tego
zrobić. Nie możesz mnie kochać, rozumiesz? Tak nie może być. Mnie… mnie się nie
powinno kochać, albo raczej nie ma powodu, żeby pokochać kogoś takiego jak ja…
Masz przed sobą całe życie, więc nie powinnaś go zmarnować z kimś, kto przez
dotychczasowe lata swojego życia spędzał czas ze smokami. Ja nie potrafię
przebywać z ludźmi, dlatego chcę ci tego oszczędzić. Wiem, że znajdziesz kogoś
bardziej odpowiedniego niż ja. Kto będzie z tobą rozmawiał wieczorami,
spędzał dnie i noce, spacerował, wychowywał dzieci… Nie pozwolę ci zaprzepaścić
swojej szansy na lepsze i szczęśliwe życie – dokończyłem, puściłem jej ręce i
odszedłem w stronę Szczerbatka. Bolało mnie serce, chociaż nie tak bardzo, jak
wtedy kiedy usłyszałem cichy szept blondynki:
- A, co jeśli tylko przy tobie jestem szczęśliwa?
Zatrzymałem się, patrząc prosto w zieloną
trawę. Podniosłem wzrok i spojrzałem na Astrid. Stała spokojnie, jasnymi
włosami bawił się przyjemny wietrzyk, a jej delikatna twarz otoczona była przez
przeźroczyste łzy. Kapały nieustannie, gdy mrugała powiekami i przecierała
lazurowe spojrzenie. To coś, co non stop uderza wewnątrz mnie i pozwala mi żyć,
zostało roztrzaskane na ten widok. W moich oczodołach również zakręciły się
łzy. Nie myśląc o swoich poprzednich słowach oraz nakazach, pobiegłem zamknąć
to trzęsące się ciało w mocnym uścisku.
Prawdopodobnie
pierwszy i ostatni raz dałem upust emocjom i cisnącym się ciepłym łzom przy
Astrid. Czułem jak drży tuż przy mnie, ociera słoną ciecz z twarzy oraz mocniej
zaciska palce na moich plecach. Nie chciałem doprowadzić jej do tego stanu. Wolałem,
żeby nienawidziła mnie całą duszą i dała sobie szansę na spokojniejsze,
radośniejsze życie beze mnie. Miłość do mojej osoby to sytuacja, która nigdy
nie powinna się zdarzyć, albo która nigdy nie powinna mieć miejsca. Szczerbatek
jest małym wyjątkiem tylko ze względu na to, że kocham go jak najlepszego
przyjaciela, brata, jak rodzinę. W moim sercu nigdy nie zagościła miłość
romantyczna i nigdy tego nie chciałem. Nie chciałem również zniszczyć uczucie
innej, ponieważ, ponieważ to całkowicie nie w moim stylu.
Ale Astrid? Po niej
nigdy bym się nawet nie spodziewał, że zakocha się akurat we mnie, że będzie
chciała spędzić ze mną wszystkie lata, będzie chciała żyć, śmiać się, płakać i umierać ze mną.
To nie powinno się nigdy wydarzyć. Jej dobre, na nowo uleczone serce, nie może
darzyć uczuciem takiego potwora. Jestem potworem. Jestem obrońcą smoków. Od początku
zostałem skazany na samotne życie z przyjacielem u boku – jedyną istotą, która
będzie potrafiła mnie zrozumieć.
Więc dlaczego
Astrid przełamała wszystkie przeciwności i stoi tu przede mną, otwiera serce,
daje uczucie, chociaż wie, że ja nie mogę podarować jej tego samego?
- Czkawka, błagam cię, powiedz coś – usłyszałem jej zduszony
szept. Przejechałem dłonią po jej złocistych włosach, które pachniały oceanem i
głębią lasu. Zacisnąłem wargi, myśląc nad tym, co zrobić. Przecież powinna
zdawać sobie sprawę z tego, że nie zapewnię jej życia o jakim marzy.
- Astrid – zacząłem, przez co podniosła głowę do góry. Opuchnięte
od płaczu oczy wpatrywały się we mnie z nikłą gałązką nadziei, którą bez
problemu można było złamać i spalić. Pragnąłem tego w ogóle nie robić, ale czy
potrafię? – Nie mogę stanąć na twojej drodze do normalnego życia. Na tym to
skończymy. Wiem, że to będzie dla ciebie trudne, ale zapomnij. Proszę,
zapomnij, że w ogóle istniałem, że spędziliśmy razem tyle dobrych i złych
chwil. Wyrzuć z umysłu całą pamięć i wszystkie wspomnienia, które w jakimś
stopniu mówią ci o mnie. Jesteś silna. Jesteś Astrid Hofferson. Dasz radę to
zrobić – przejechałem ręką po jej delikatnym policzku, wycierając resztki łez z
tej jasnej skóry. Puściłem trzymane malutkie dłonie i odszedłem na krok –
Więcej razy się nie zobaczymy. Żegnaj, As.
Po moich policzkach
ponownie spłynęły łzy, gdy wypowiadałem ostatnie słowa w jej stronę. Nie wiedziałem,
że pożegnanie będzie, aż tak bolesne. Moje serce pękło definitywnie i nie zamierzało
się już nigdy uleczyć.
Nie zdążyłem
zrobić następnego kroku, gdy nagle w ziemię zaczęły wbijać się strzały. Spojrzałem
ze strachem na blondynkę, która w ostatniej chwili uniknęła śmierci od lecącej
broni. Szczerbatek w mig skoczył ku nam i ochronił nas swoim wielkim skrzydłem.
Kiedy tylko deszcz strzał się skończył, ujrzeliśmy całą armadę uzbrojonych
Berserków z ich przywódcą na czele. Sterczące, krótkie włosy, szrama na twarzy,
szalony błysk w oczach. Gdzieś go już widziałem… Ta twarz to twarz mojego
niedoszłego mordercy. Czyli to jest Dagur!
Astrid, jak na
zawołanie, schowała się za mną, a ja przybrałem stanowczy i przerażający wyraz
twarzy, pozbywając się resztek łez. Wyprostowałem się, uważnie oglądając ich
wszystkich, ale najbardziej swój wzrok skupiłem na Dagurze. Standardowy uśmieszek
zdobił mu twarz, aż nie zmienił się w grymas pełen gniewu i nienawiści. Kiwnął
ręką na jednego ze strażników, a on podszedł w naszą stronę i próbował złapać w
swoje spocone łapy Hofferson. Próbował, gdyż Mordka szczególnie mu to utrudnił.
- Nie, spokojnie Szczerbek – powiedziała do mojego smoka i z
własnej woli poszła w stronę żołnierza, który chwycił ją mocno za rękę i
poprowadził w stronę Dagura. Chciałem zaprotestować, choć w niebieskich oczach
ujrzałem zdecydowaną prośbę, bym jednak został.
- Tak lepiej – rzucił zgryźliwym tonem Berserk – A teraz! Astrid
Hofferson, co ty do cholery wyprawiasz? – wrzasnął na blondynkę i nie zważając
na to, że jest kobietą, uderzył ją silno w policzek, przez co upadła na twarz. Widząc
to natychmiast rzuciliśmy się na ratunek, jednak od razu w naszą stronę zostały
wycelowane miecze i topory.
- Nic mi nie jest – wyszeptała, podnosząc się i trzymając za
czerwoną lewą część twarzy. Wiedziałem, że tak nie jest, ale nie mogłem nic
zrobić. Dlaczego pozwoliłem nam tu
zostać? Dlaczego pozwoliłem jej tu zostać?
- Chyba nie chciałaś mnie zdradzić, prawda? – zapytał Dagur,
chwytając ją za włosy, żeby spojrzała mu w twarz. Jej oblicze oblała teraz fala
bólu, przez co moje serce znów mnie zabolało, ale ledwie pokiwała przecząco głową –
Dobrze – odparł i popchnął dziewczynę na ziemię – W takim razie, Astrid z rodziny
Hoffersonów, z klanu Wandali, z wyspy Berk, zostajesz skazana na śmierć za
umyślną próbę zdradzenia swojego przyszłego męża i złamania sojuszu pomiędzy
naszymi klanami. Wyrok odbędzie się jutro o zachodzie słońca.
Zacisnąłem pięści
ze wściekłości, gdy słyszałem jego słowa. Podły, okropny potwór! Astrid zaczęła
płakać jeszcze bardziej, gdy usłyszała swoje zarzuty. Jednak ja nie mogłem tak
tego zostawić. Nie pozwolę jej zabić!
- WYSTARCZY! – wrzasnąłem z całej siły, skupiając uwagę wszystkich
na mojej osobie – Dosyć tego! Nie zabijesz jej! – Na moje słowa usłyszałem
tylko śmiech Dagura.
- Naprawdę? A co zrobisz? – drwił ze mnie i dalej krztusił
się śmiechem – Nic nie możesz zrobić – dodał, gdy się uspokoił. Spojrzałem na
niego z wyzwaniem.
- Zajmę jej miejsce – odparłem, a wszyscy spojrzeli na mnie
z niedowierzaniem. Astrid zaczęła kręcić głową, żebym tego nie robił, ale ja
miałem swoje zdanie na ten temat. Ten jeden raz będę lepszym człowiekiem, ten
jeden raz pokażę, że znaczę coś więcej, ten jeden raz uchronię ją od
cierpienia, ponieważ nie pozwolę jej skrzywdzić po raz drugi.
- Zrobisz to? A kim ona dla ciebie jest skoro weźmiesz jej
karę? No kim? – drążył temat Dagur. Widocznie nie przeszkadzał mu ten pomysł. Dla
niego będzie ważne, że kogoś zabije. Kto będzie ofiarą już za bardzo go nie
obchodzi.
- Astrid jest... Hmm, bo Astrid – zacząłem i mój wzrok spoczął na blondynce,
która swym jasnym spojrzeniem, błagała bym tego nie robił. Dzięki temu
poczułem spokój w sercu, a mój ból częściowo zelżał – To moja Milady.
Na moje słowa
Hofferson przestała robić cokolwiek, a tylko słona ciecz jeszcze bardziej toczyła
się po zaczerwienionych policzkach. Lekko uśmiechnąłem się na ten widok. Nareszcie
będzie wolna, nareszcie będzie bezpieczna, nareszcie się ode mnie uwolni i od
tej miłości, która by ją zabiła.
- W takim razie nie mam zastrzeżeń – powiedział Dagur, czym
skupił moją uwagę – Wyrok o tej samej porze, pasuje…
- Poczekaj – przerwałem mu – Chcę, żeby Astrid mogła wrócić
bezpiecznie na Berk i żeby sojusz pomiędzy Berserkami, a Wandalami został
zachowany – czekałem na jego reakcje. Co prawda stawiałem dość mocne warunki,
ale kto by nie chciał legalnie zabić samego Smoczego Jeźdźca? Proszę was!
- Nie chcesz za wiele za swoja śmierć? – dopytał wódz.
- Każdy mój wróg wyśle ci złoto i listy z podziękowaniami za
to, że zabiłeś mnie, Smoczego Jeźdźca. Jeszcze nikomu się to nie udało, więc
dodatkowo twoja wyspa zdecydowanie zyska na znaczeniu na tle innych. Widzisz,
nawet Berk nie udało się mnie zabić, choć też tam miałem wyrok. To jak? Umowa stoi?
– wiedziałem, że moje słowa go przekonały, chociaż nie chciał tego po sobie
pokazać.
Bił się z myślami
jeszcze przez kilka sekund, aż w końcu podszedł do mnie i kiwając twierdząco
głową, uścisnął moją dłoń.
- Przygotujcie łódź dla Hofferson i list z wyjaśnieniami dla
Stoika, a Jeźdźca i Nocną Furię wtrąćcie do skalnego więzienia przy zachodnim
klifie – wydał rozkazy Dagur, a ja natychmiast zatrzymałem się myślami przy
swoim ojcu. Czyli nie wie, że Stoik nie
żyje, pomyślałem w duchu.
Pośród tego całego
zamieszania spojrzałem na Astrid, która wpatrywała się we mnie z
niedowierzaniem. Uśmiechnąłem się w jej stronie, przez co ona podeszła do mnie
bliżej. Dotknęła mojej ręki.
- Nie rób tego, nie możesz – wyszeptała łamiącym się głosem
- Cii, nie bój się – przykryłem jej dłoń, swoją – Warto było
to zrobić.
Zamilkła. Patrzyłem
jej w oczy dopóki trójka Berserków nie chciała nas związać. Pokazałem im ręką,
że sami pójdziemy. Ostatni raz spojrzałem w wypełnione łzami lazurowe oczy i
odszedłem wraz z Mordką za strażnikami do zachodnich więzień.
Nasze ostatnie
wymienione zdania – nie zapomnę ich do końca życia.
*Astrid*
Stałam tam i
patrzyłam na jego plecy, jak odchodził. Odchodził ode mnie. Przyjął moją karę i
był z tego zadowolony. Zostawił mnie, nie chciał bym umarła. Ocalił moje nędzne
życie. Pozwolił żyć, dał szansę na szczęście. Ale czemu tylko przy nim moje
szczęście nabierało kolorów i naprawdę nazywało się szczęściem?
Nie chcę żyć z tym
wszystkim. Z tą świadomością, że odbędzie moją karę. Moje życie zostało
oszczędzone z jego woli. Zwrócił mi wolność. Pragnął, bym zapomniała. Jednak czy
teraz, po tym co zrobił, będę potrafiła to zrobić? Błagam, obudź mnie. Zaczaruj
czas, ocal jego duszę. Nie potrafię porzucić tego uczucia. Uczucia, które mocno
skrywane, nareszcie doznało słońca. Chciał mnie o tego uwolnić. Od uczucia, które
by mnie zabiło.
Ja… nie potrafię z
ciebie zrezygnować.
~*~
Witajcie #DragonsRiders <3
Przybywam z rozdziałem i jestem z siebie mega zadowolona, że dałam radę tak szybko napisać nexta! Chyba po prostu wystarczy usiąść i go napisać. Cała filozofia, hihihhi ^^
Jejku 60! Kochani, wszystkiego najlepszego z okazji jubileuszowego rozdziału! Tak Wam mocno dziękuję, że jesteście ze mną, chociaż wiele z Was już nie komentuje. Ja czuję, że gdzieś tam, pomiędzy literkami, wciąż jesteście! Bardzo Wam dziękuję za wsparcie jakie otrzymuję, za miłość, za te wszystkie słowa. Jesteście naprawdę wspaniali <3 Cieszę się, że mogę Wam dzisiaj podarować ten rozdział. Kocham Was mocno <3
W ogóle 60 rozdział, a na liczniku ponad 59K wyświetleń :* Czym sobie zasłużyłam? Głupio prosić, ale dacie radę, by przeskoczyło na 60K? Albo zapomnijcie, i tak jesteście kochani <3
W ogóle 60 rozdział, a na liczniku ponad 59K wyświetleń :* Czym sobie zasłużyłam? Głupio prosić, ale dacie radę, by przeskoczyło na 60K? Albo zapomnijcie, i tak jesteście kochani <3
Rozdział 60. dedykuję swoim najlepszym i najwspanialszym czytelnikom pod słońcem. DZIĘKUJĘ <3
Miałam pisać info odnośnie mojego pomysłu, ale to niedługo, gdyż mam też inny pomysł i czekam na jego realizację, także wszystkiego dowiecie się na dniach. Postaram się jak najszybciej o tym Was powiadomić. Oglądajcie "Aktualizacje" ^^
Niedługo szkoła.. mehh, trzymajmy się!!!
~ SuperHero *-*