niedziela, 25 listopada 2018

PODZIĘKOWANIA


Ostatnia notka w tej książce.

zastanawiałam się co sobie włączyć, wypadło na to, więc włączać i czytać xD


Po tylu dniach ciężkich zmagań i pracy nareszcie nadszedł ten czas, aby Wam należycie podziękować. Chciałam wypisać tu Was wszystkich z nicków, ale wiem, że to niewykonalne, bo jest tu Was AŻ TAK WIELE za co szczerze i ogromnie dziękuję. Bez Was, waszych komentarzy i wsparcia nie dałabym rady. Nie mówię tu o samych początkach, bo to były czasy blogosfery, ale końcówkę tej książki pisałam na wattpada, jak i na bloga równocześnie, więc naprawdę przyczyniliście się w gigantycznym stopniu do tego, że zakończenie tej historii ujrzało światło dzienne.

Jestem tak pełna wdzięczności wobec Was, że nawet nie potrafię tego ująć w słowa. Moje serduszko skacze z radości, bo gdybym nie otrzymywała od Was masy uroczych i motywujących komentarzy, tej fali miłości i wsparcia dla przygód Smoczego Jeźdźca oraz tego poczucia, że tam gdzieś w internecie mam za sobą tak wielu wspaniałych ludzi, nie dałabym rady tego skończyć, ani w ogóle pisać. Jesteście moimi ukochanymi czytelnikami i naprawdę bardzo Wam dziękuję. Poświęciliście tyle czasu, aby czytać moje momentami nieudolne wypociny i jeszcze aby je skomentować! Jestem w pełnym podziwie dla Was! 

Teraz tak sobie myślę, że to nie ja, a WY jesteście MOIMI SUPERBOHATERAMI <3 Każdego dnia dodawaliście mi siły i chęci do dalszego pisania, nawet jeśli nawalałam z terminami, albo kiedy było kiepsko z weną. Zawsze byliście tutaj, gotowi, aby czekać miesiącami na rozdział. Jestem kompletnie wzruszona. 


Tak, chyba zacznę ryczeć.
ALE TO DLATEGO, ŻE TAK BARDZO WAS KOCHAM MOIMI CUDOWNI #DRAGONSRIDERS! 
Nigdy nie uda mi się dostatecznie wyrazić jak bardzo Wam dziękuję i jak cholernie jestem wdzięczna <3

KOCHAM WAS i naprawdę, naprawdę DZIĘKUJĘ WAM ZA WSZYSTKO! <3

~ SuperHero *-*

tak na pocieszenie



A teraz troszkę ogłoszeń, bo przy okazji mogę ^^

Wiele osób o to pytało (na wattpadzie), więc odpowiadam tu, żeby każdy widział

NIE BĘDZIE DRUGIEJ CZĘŚCI TEGO OPOWIADANIA

Dlaczego?
To chyba jest jasne, prawda? Czkawka zmarł (tak, to było zaplanowane od samego początku), Szczerbatek do niego dołączył (po upływie odpowiedniego czasu), wiadomo, wcześniej ochronili Berk, Meg została wodzem i naprawdę nie ma tu już czego dopowiadać. Historia od początku miała tylko "jeden tom" i w ogóle nie myślałam nad częściami. Szczerze powiem, że nie lubię pisać częściowych rzeczy xD 

Ale nie smućcie się, bo uwaga, uwaga, mam w planach kolejne dwa opka w świecie JWS, więc naprawdę nie będziecie narzekać na brak moich prac. Osobiście i oczywiście skromnie powiem, że owe historie będą jeszcze lepszej od tej, więc wyczekujcie! 

Jak długo?
Na razie chcę dopracować moje aktualne opka do końca jeszcze w tym roku (wczoraj napisałam ostatni rozdział na jedne vminy), w grudniu zająć się takim specjalnym projektem, więc tak wstępnie myślałam o styczniu 2019, ale to jeszcze NIC PEWNEGO. :) Oczywiście będę się śpieszyć, bo serio, te historie (a na pewno jedna, którą planuję od kilku lat) będą o niebo lepsze od tej, hihi ^^

mam zaciesz jak Szczerbo


I to chyba tyle. O nie, jeszcze nie.
To takie luźne, ale już od bardzo długiego czasu chodził mi po głowie pomysł, żeby napisać książkę z wyjaśnieniem całej tej historii. W niektórych rozdziałach były różne niedopowiedzenia, jakieś akcje między wierszami i dlatego tak sobie myślałam, żeby każdy rozdział zanalizować, dopowiedzieć co nie co i wyjaśnić. Oprócz tego mogłabym Wam opisać jak niektóre wątki miały wyglądać na początku, co się miało stać, albo jakieś jeszcze alternatywne zakończenia, well po prostu dajcie znać co myślicie, a ja sobie to będę jakby co powoli układać w głowie :)



Tak, teraz to już na sto pro koniec.
Naprawdę Wam dziękuję kochani <3


momentami trochę dziwny ten tekst, ale pisałam go przede wszystkim na wattpada, więc no xD

Blogosfero, to chyba pożegnanie. Zaczynałam stąd i idę dalej pełna wdzięczności.
DZIĘKUJĘ!

niedziela, 18 listopada 2018

Epilog. The Last.


"VALHALLA"


Odyn uśmiechnął się dobrodusznie, widząc nad brzegiem morza chłopaka i smoka.


    Czy ta historia wydarzyła się naprawdę? Czy legenda o Smoczym Jeźdźcu i Nocnej Furii była prawdziwa? Czy aby na pewno?
    To nie ma znaczenia.
    Albowiem każdy doskonale wie, że ta przyjaźń istniała.
    Chłopak i smok.
    Radosny śmiech i swego rodzaju smoczy rechot rozbrzmiały nad złotymi wodami Valhalli.
    Nierozłączni przyjaciele, którzy szybują razem pośród chmur.


~*~



to już naprawdę koniec
wow, ale jakoś tak dziwnie, serio
okay, wdech i wydech, i mogę to już napisać
SKOŃCZYŁAM TĘ KSIĄŻKĘ
wyczekujcie ostatniego postu z podziękowaniami gdzieś w tym tygodniu, bo chyba nie dam rady dzisiaj nic więcej powiedzieć, agh te emocje >//< chce mi się ryczeć :')

Epilog vol.5

"CZKAWKA"

Smok stał się moim najlepszym przyjacielem, a bogowie nadali mi imię "Smoczy Jeździec".


    Nareszcie czułem się wolny. Po tylu latach cierpień wreszcie zaznałem upragnionego spokoju.
    Niepewnym krokiem zbliżyłem się do leżącego czarnego smoka. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Szczerbatek – powiedziałem, mając łzy w oczach, a zaskoczony gad podniósł swój łepek – Tęskniłeś?
    Jego mordkę również ozdobił uśmiech.


~*~


tego miało nie być, ale skapnęłam się, że Czkawka po swojej śmierci nie odezwał się ani słowem, więc noo, taki trochę przypał xD
gif idealnie łączy przeszłość Szczerkawki i aktualny stan, bo żeby nie było, Czkawka nie zmartwychwstał (już nie) + to jest już po śmierci Szczerba, gdy spotkali się ponownie ^^
ten jeden jedyny raz wytłumaczę Wam sytuacje liryczną xD

Epilog vol.4

"SZCZERBATEK"

Mój najlepszy przyjaciel odstrzelił mi tylne skrzydło, więc ja odgryzłem mu nogę.


    Smok gładko wylądował na plaży. Był w domu. Słońce powoli wychylało się zza horyzontu, a on położył się na wilgotnym piasku i czekał.
    Czekał na spotkanie z przyjacielem.


~*~


śmieje się z tej wypowiedzi Szczerba w sumie xD
przedostatni

Epilog vol.3

"MEG"

Smoczy Jeździec okazał się być moim starszym bratem.


    Kilka tygodni później Megarę zbudził głośny trzask. Wyskoczyła z łóżka, rejestrując zniknięcie Szczerbatka. Wybiegła z domu, dostrzegając przemykającą wśród chat Nocną Furię. Znalazła go na klifie, patrząc w stronę horyzontu.
    Serce jej się łamało, ale wiedziała, że musi to zrobić.
- Mordko – zaczęła, a gad spojrzał na nią smutnymi oczami – Widzę, jak cierpisz, jak bardzo ci go brakuje, dlatego zwracam ci wolność – zaciągnęła małą dźwignię przy lotce, aby mogła działać automatycznie.
    Teraz Szczerbatek nie potrzebował już nikogo do lotu.
- Możesz lecieć i spotkać się z przyjacielem.
    Nocna Furia przyłożył mokry łeb do twarzy dziewczyny i obdarzając ją ostatnim, pełnym wdzięczności spojrzeniem, odfrunął w ciemną noc.
    Megara siedziała na klifie do samego świtu.


~*~


dokładnie 1308 dni pisania tej książki

Epilog vol.2

"BERK"

Wyspa, na której niegdyś urodził się Smoczy Jeździec.


    Na spokojnej wyspie Berk morze również zaroiło się od drewnianych łodzi i niewielkich ognisk. Polegli w walce wojownicy zasługiwali na godny pochówek.
    Megara stała na klifie, patrząc na swój dom. Bolało ją serce po stracie ukochanego brata, ojca, matki. Ale miała dom, klan i chłopaka. Wiatr przynosił nadzieję i zapowiedź nowego jutra.
    Płakała, ale nie czuła się samotna.
    Szczerbatek z gracją wylądował na skale. Astrid usiadła po prawej stronie Meg.
- Zostaniesz, prawda?
- To już moja rodzina – wskazała głową na chodzących po głównym placu wikingów, którzy kończyli sprzątanie i powoli rozchodzili się do domów, aby móc odpocząć – No i w końcu mu obiecałam.
- Cieszę się. Berk będzie w dobrych rękach.
    Przez następną chwilę nic nie mówiły.
- A ty nie?
- Kocham Berk, ale tutaj wszystko mi go przypomina. Chyba tak nie potrafię – wyznała, bawiąc się palcami – Muszę odejść.
    Brunetka kiwnęła głową.
- Rozumiem to. Nie będę cię zatrzymywać na siłę.
- Dziękuję Meg.
    Wojowniczki szczerze się do siebie przytuliły, roniąc kilka łez.
- Do zobaczenia Astrid.
    Blondynka podeszła do łuskowatego gada, który leżał tuż za nimi.
- Żegnaj, Mordko – pocałowała go w czoło i odeszła w stronę osady.
    Megara przybliżyła się do smoka, przytulając się do jego ciepłego ciała. Nic nie powiedziała. Razem spoglądali na księżyc, myśląc o tym samym.


~*~


naprawdę to koniec - nawet mi ciężko uwierzyć :')

Epilog

"ASTRID"

Pewnego dnia spotkałam Smoczego Jeźdźca, a on uratował mi życie.


    "Wygrałeś. Jesteś bohaterem. Do zobaczenia, Smoczy Jeźdźcu"
Łódź z jego ciałem płynęła wolno. Za wolno. Księżyc powoli wschodził na różowo-granatowy nieboskłon, pojawiały się pierwsze gwiazdy. Deszcz ustał.
    Blondynka stała na piasku wraz ze smokiem. Gad splunął plazmą, by podpalić strzałę. Języki ognia wolno lizały grot, błyszcząc w mroku. Dziewczyna przełknęła gorycz i narastający strach przed definitywną utratą osoby, jedynej przy której wiedziała czym jest szczęście.
- Niegdyś on nas żegnał, Szczerbatku – powiedziała, a smok jakby rozumiejąc, przytaknął głową – Teraz nasza kolej.
    Oboje ze łzami w oczach skierowali wzrok na oddalającą się łódź.
    Wojowniczka wystrzeliła strzałę, a Nocna Furia ponownie splunął plazmą.
    Światło ognia, które wskazywało drogę ku Valhalli, powoli nikło pośród nieba i oceanu.
- Kochałam cię – odezwała się, odrzucając łuk gdzieś pod stopy – I nadal będę.
    Trzęsąc się od płaczu, wsiadła na smoka i odleciała, bojąc się odwrócić głowę.


~*~


nie chciałam kończyć tego tak "normalnie" w jednym epilogu, dlatego za chwilę pojawi się reszta, a każdy z epilogów będzie oznaczony odpowiednim podtytułem

niedziela, 11 listopada 2018

70. Ostateczny dowód miłości.

SOUNDTRACK


    "To twoja ostatnia wojna. Przygotuj się na spotkanie z ostrzem, broń swoich, pamiętaj o możliwym braku powrotu"
Wszyscy walczyli zaciekle.
    Śmiercionośna broń przecinała powietrze, a niekiedy ludzkie ciała, jak zahipnotyzowana. Idealnie trafiała w wycelowany punkt, pozbawiając kogoś życia. Krew lała się wręcz wszędzie, a potężne trupy gęsto ścieliły mokry piasek. Jednak nikt nie przejmował się jeszcze zabitymi, na wszystko przyjdzie pora. Teraz najważniejszym było, aby przegnać raz na zawsze wrogów z ukochanej wyspy, lub wypełnić wolę wodza i wyrżnąć bogom ducha winny lud.
    Czkawka jako jedyny walczył z lekkim uśmiechem na ustach.
    Żył.
    Naprawdę czuł, że żyje, tak jak zawsze pragnął. Nie chodziło tylko o przeżycie pułapki Dagura samo w sobie. Chodziło o to, co właśnie robił. Po raz kolejny bronił swojego rodzinnego domu i czuł się z tym najlepiej na świecie. Niczego innego tak nie pragnął, jak obronić wikingów, których opowiedział się przywódcą. Oczywiście wiedział, że po walce nastąpi kolejne pożegnanie i już na pewno odleci z przyjacielem daleko poza krawędź świata – a przynajmniej do momentu, gdy Wandale znowu będą potrzebować jego pomocy. Bo skoro on, Smoczy Jeździec, obiecał być ostoją dla swojej rodzinnej wyspy, przyrzeczenia zamierzaj dotrzymać, tak długo jak tylko zdoła.
    Odparował kolejny cios, wbijając Piekło, aż po samą klingę w ciało jakiegoś Berserka. Ciemna ciecz chlapnęła na jego spodnie, co przyjął z udręczonym westchnieniem.
    - To były moje ulubione – jęknął po smoczemu do walczącego obok Szczerbatka. Smok tylko spojrzał na niego z dezaprobatą – No co? Będę je musiał znowu prać!
    - Astrid ci wypierze – zaśmiał się łuskowaty gad, a na jego mordce wykwitł szyderczy uśmieszek. Czkawka wlepił w niego spojrzenie pełne niedowierzania, ale jego umysł zajął się postacią blondynki.
    Płakała.
    Nie mógł za długo na nią patrzeć, bo by pękło mu serce. Ale rozumiał ją. Na pewno nie czuła się wspaniale, po tym jak uratował ją od śmierci, przyjął jej karę i pozwolił na to, czego tak bardzo pragnęła – na ucieczkę. W końcu miała jakieś uczucia. Przekonał się o tym chyba najbardziej ze wszystkich. To ona pierwsza otworzyła przed nim serce, pragnąc odwzajemnienia, którego Haddock nie mógł jej dać. Dlatego, również jak nikt inny wcześniej, rozumiał jej płacz i to, co chciała, aby się urzeczywistniło.
    Chciała, aby Czkawka po prostu żył.
    Niepewny zerknął za siebie w poszukiwaniu burzy blond włosów. Zobaczył ją z determinacją na twarzy, jak wbiła topór w ciało wroga. Przyjrzał się jej ulubionej broni, przypominając sobie, że pierwszy, ten najważniejszy topór Astrid był u niego na Smoczej Wyspie i został zabrany przez Drago. Cień smutku przemknął po jego twarzy. Chciał móc cofnąć czas, aby go odzyskać i ponownie podarować go Astrid. W końcu to on, kilkanaście lat temu, zrobił go na polecenie Pyskacza. Blondynka o tym nie wiedziała, gdyż brunet wtedy za bardzo bał się jej reakcji. Ale teraz był w stanie poruszyć niebo i ziemię, żeby go odzyskać i zwrócić go właścicielce.
    Przy Astrid dzielnie walczyła też Megara i chłopak zajął umysł osobą swojej młodszej siostry.
    Młodsza siostra.
    Czuł się z tym dziwnie. Że jego siostra to właśnie Megara. Spędzili ze sobą tyle czasu, traktując się jak przyjaciele, może czasami jak rodzeństwo, ale nie wiedzieli, że naprawdę mają prawo nazywać się bratem i siostrą. Los jak widać potrafił naprawdę zaskoczyć. Informacja, że to Meg, sprawiła iż Czkawka nie musiał już latać po całym Archipelagu i szukać dziewczyny z tym samym nazwiskiem. Nie miał za wiele wskazówek, ale jego doskonały umysł podpowiadał mu, gdzie powinien szukać odpowiedzi. Znalazł je w pamiętniku swojego dziadka. Odkąd tylko przeczytał kilka wersów, wbiły mu się do głowy na wieczność.
    "Valka urodziła drugie dziecko. Dziewczynka. Tak się cieszę, że Czkawka będzie miał siostrę, ale widzę również niepokój Valki. Tak samo i Stoika. Coś nadciąga. Boję się o nasz klan. Bogowie módlcie się za tą nowonarodzoną Wandalkę, Megare Haddock"
    Było dla niego jasne, że dziadek nie mógł kłamać. Tym samym potwierdził swoje przypuszczenia. W końcu to nie mógł być przypadek, że spotkali się jeszcze w czasach, kiedy byli dziećmi, później gdy stracił Szczerbatka i Astrid, aż do momentu, gdy rozstali się na Smoczej Wyspie, aby Meg mogła odnaleźć rodzinę, której cząstkę miała cały czas przy sobie.
    Znów się uśmiechnął. Pomimo straty ukochanej matki i ojca, który na końcu oddał za niego życie, miał niezastąpionego przyjaciela, siostrę, może i nawet przyjaciół oraz lud, któremu przewodził. Nigdy nie pomyślał, że zdobędzie, aż tyle na rodzinnej wyspie, gdyż był przekonany, że po wieczność będzie tylko pośród smoków z wiernym towarzyszem. Widocznie bogowie od samego początku mieli na niego inny plan.
    Odparował nadchodzący cios ponownie pozbawiając życia jakiegoś Berserka. To było nawet smutne. Dla chorych ambicji i rządzy zemsty wodza, niewinni wojownicy tracili życie oraz zdrowie. Wiedział, że musi to przerwać. Cenił życie smoków nad własne, ale o życiu ludzkim również nie zapomniał – też było dla niego ważne. Zamierzał bronić życia swoich ludzi, ale nie chciał zapominać o swoich przeciwnikach, którzy tylko wykonywali jakiś durny rozkaz.
    Swoim zielonym spojrzeniem wyszukał Dagura. Był pewny, że jeśli zabije przywódcę, walka zostanie wstrzymana, a on pozwoli Berserkom wybrać: albo złożą broń i odpłyną do domu, albo zginą z ręki Wandali. Nie pragnął zakładników czy niewolników. Potrzebował od nich aktu odwagi i chęci do życia, aby być pewnym, że może zapewnić Wandalom spokojne zakończenie wojny.
    Zabił jeszcze kolejnego mężczyznę, kiwając głową w stronę Szczerbatka, aby pokazać mu swój cel. Smok w mig zrozumiał i od razu rozpoczął torowanie przyjacielowi drogi do Szalonego. Czkawka odetchnął głęboko, mocniej zaciskając palce na Piekle.
    To koniec, Dagur.
    Ruszył szybkim krokiem, wiedząc, że nie musi przejmować się nacierającymi na niego nieprzyjaciółmi, gdyż Szczerbatek skutecznie go osłaniał. Znów byli jak jednoosobowa armia. Znów walczyli ramię w ramię w obronie Wandali. Znów mogli zmieniać świat.
    Był zaledwie kilka metrów od Dagura, kiedy powietrze przecięła ostra strzała, trafiając w jego prawy bark. Siła uderzenia powaliła go na kolana, a eksplozja bólu wybuchła w całym ramieniu Czkawki. Zagryzł zęby, czując obficie wypływającą krew. Na chwilę zignorował całą walkę, aby zebrać się na tyle, by móc wyjąć z siebie strzałę. Nie zauważył nadbiegającego Berserka, który dostrzegł jego chwilową przerwę w potyczce. Mężczyzna wyciągnął nad głowę swój topór, gotowy aby wbić go w ciało bruneta. Zamachnął się.
    Odgłos stali uderzającej o stal rozległ się tuż nad Haddockiem. Momentalnie podniósł wzrok na Astrid, która swoim toporem trzymała ten Berserka, powstrzymując go od zabicia chłopaka.
- Zmęczyłeś się? – zapytała ironicznie, wkładając jeszcze więcej siły w starcie z wrogiem. Jej mięśnie zadrżały, ale udało jej się odepchnąć przeciwnika. Szybko zerknęła na Czkawkę i strzałę – Nikomu nie pozwolę cię tknąć! – wrzasnęła, zagłębiając ostrze broni w Berserku, który wcześniej zaatakował bruneta. Wojownik padł na ziemię bez życia.
    Czkawka uśmiechnął się i błyskawicznym ruchem wyciągnął drewno z barku. Stanął przy Astrid, opierając się na niej ramieniem i obrzucając zielonym spojrzeniem toczącą się bitwę. Jego krew kapała na jej ubranie.
- Chciałabyś.
    Prychnęła, ale złośliwy uśmieszek zawitał na jej umorusaną brudem i szkarłatną cieczą twarz.
- Masz mi wiele do powiedzenia, mój drogi.
- Czyżby?
- No jasne – przywaliła jakiemuś młodemu chłopakowi w twarz, skutecznie go unieruchamiając – Myślałeś, że tak sobie bez niczego odlecisz po bitwie?
    Udał, że drapie się po karku, zastanawiając się nad opowiedzią.
- Tak?
- To było pytanie?!
- Zależy jak na to spojrzysz – wyszczerzył się, wymachując Piekłem tuż nad głową blondynki, aby zabić wojownika z wyciągniętą włócznią w kierunku Hofferson. Tym samym przysunął się do Astrid tak, że niemal stykali się nosami – Milady.
    Dała mu z pięści w brzuch, przez co się odsunął.
- Nie denerwuj mnie Haddock – warknęła, ale z szerokim uśmiechem złapała go za sprzączkę przy szyi. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, Czkawka nachylił się szybko, dając jej buziaka w usta.
    Z zawadiackim uśmiechem powrócił do pozycji pionowej. Astrid od razu się zarumieniła.
- Nie umieraj, As.
    I już pognał w stronę swojego poprzedniego celu. Krew w jego żyłach wrzała, bo teraz nic nie stało mu na przeszkodzie.
    Nie spodziewał się tylko jednego.
    Nim zdążył skrzyżować Piekło z walczącym Dagurem, rozległ się długi, przerażający krzyk oraz ryk. Czkawka znieruchomiał, gdyż doskonale znał ten głos. Zobaczył jak Szalony odwraca się ku niemu, aby z uśmiechem zwycięzcy zadać cios. Brunet go zablokował, ale nie musiał się bronić, gdyż rudowłosy opuścił miecz z zadowoleniem obserwując to, co się działo za plecami Czkawki. Haddock również ułożył Piekło wzdłuż ciała, a na polu bitwy natychmiast zaległa przejmująca cisza. Zacisnął pięści, bo tak cholernie nie chciał się odwrócić.
- Przegrałeś – wysyczał wódz Berserków, przechodząc na około chłopaka, aby ten również się odwrócił. Czkawka ze łzami w oczach obrócił się, aby zobaczyć, jak sługi Dagura trzymają związanego Szczerbatka i Astrid. Obydwoje szarpali się, lecz zaraz ku ich szyjom wystrzeliły miecze oraz topory, gotowe do uderzenia. Równocześnie popatrzyli na Czkawkę.
    Za jakie grzechy, Odynie?
    Wściekły do granic możliwości brunet wycelował Piekłem, którego ostrze otaczały tańczące płomienie, w uśmiechniętego wodza. W jego spojrzeniu, które natychmiast zrobiło się dwa razy ciemniejsze można było dostrzec jedynie chęć mordu na Berserkach. Na Dagurze.
- Puść ich, jeśli ci życie miłe – rzucił przez zęby, skupiając całą swoją uwagę na Szalonym.
    Wojownik roześmiał się.
- Zabawny jesteś – mruknął, gdy się uspokoił. Po chwili pstryknął palcami, a zza burty wszystkich łodzi wystrzeliły postacie z gotowymi do oddania strzału kuszami. Było ich tak wielu, że bez problemu zdjęli by wszystkich walczących Wandali za jednym zamachem. Czkawka poczuł ukłucie przerażenia.
    Naprawdę przegrał.
    Dagur wydawał się być z minuty na minutę coraz bardziej zadowolony z siebie.
- Oczywiście to się nie musi tak skończyć – zaczął, swobodnie chodząc po krwistej plaży – Możesz bez problemu ocalić wszystkich ukochanych mieszkańców, bo jak zapewne się spodziewasz, moja armia jest nie tylko tu na plaży, ale również w osadzie i tajemnych schronach pod Twierdzą, i głęboko w lesie, gdzie pod okiem ma przyszłe pokolenie Wandali i to, co już dawno powinno sczeznąć. Tak więc nie masz wyjścia.
    Jeździec był ciekawy tylko jednego. Jakim cudem Dagur wiedział o kryjówkach na Berk?
- Pewnie się zastanawiasz, skąd wiem – powiedział rudowłosy, jakby czytając Czkawce w myślach. Zaczynało go to już mocno wkurzać – To całkiem proste. Zdrajca. Mówi ci to coś?
    Brunet nie dowierzał. Kto byłby na tyle podły, aby zdradzić Berk? Aby zdradzić Stoika, bo patrząc na to, jak bardzo Szalony był przygotowany do tej bitwy, planował ją od dłuższego czasu, więc miał te informacje od dawna.
    I jakby na odpowiedzi myśli chłopaka do Dagura podszedł Pleśniak, ubrany w cichy podobne do tych Berserków.
- Witaj wodzu Berk – zaśmiał się gardłowo, na co Czkawka wzruszył ramionami.
- Ciebie to się akurat spodziewałem – mruknął, znudzonym tonem – Nawet wyglądasz tak paskudnie jak zdrajca.
    Byłemu Wandalowi na chwilę odjęło mowę.
- Tak, i nawet nie chcę słyszeć twojego powodu – machnął ręką, sprawiając, że sensacja z jego zdradzieckiego aktu opadła do zera – Możesz spadać. Z resztą, za chwilę i tak cię zabiję, więc co za różnica, po której stoisz stronie?
- Jesteś wyjątkowo pewny siebie, jak na osobę, która doskonale zdaje sobie sprawę z przegranej pozycji – odezwał się Szalony – Naprawdę myślisz, że wygrasz? Chłopaku, na jedno moje skinięcie i zginie cały twój lud. Jesteś, aż tak głupi?
- Nie tak jak ty – rzucił lekko od razu, choć wewnątrz Czkawka trząsł się ze strachu o życie wszystkich mieszkańców. Nie miał nawet zalążka planu jak wykaraskać się z tej beznadziejnej sytuacji, a co dopiero mówić o pokonaniu Dagura i jego licznej armady. Jednak postanowił się tym na chwilę nie przejmować. Wierzył, że bogowie im pomogą – Ale nieważne. Wracając, masz jakąś ofertę, prawda? Zamieniam się w słuch.
- Świetnie – powiedział pod nosem przywódca Berserków. Podszedł bliżej Szczerbatka i Astrid, i przyłożył miecz do szyi blondynki. Haddock ruszył do przodu z gniewem oraz niepokojem o życie tej dwójki, lecz zatrzymało go dwóch wojowników, łapiąc go za ramiona i przykładając mu miecze do pleców – Będą cię pilnować, abyś nie zrobił niczego głupiego. Wracając, możesz bez problemu uratować swój lud. Jedno z nich: dziewczyna albo smok, zginie, poświęcając się za całą resztę. Do ciebie należy wybór.
    Czkawka otworzył szerzej oczy z niedowierzania.
    To się nie działo naprawdę. Szczerbatek i Astrid. Jak mógł decydować o tym, które z nich zginie, żeby Wandalowie mogli przeżyć. Ten wybór był ponad jego siły. Obydwoje byli dla niego zbyt ważni, aby bez skrupułów skazać którekolwiek na śmierć. Jak okrutny i bezwzględny był Dagur? Dobrze wiedział ile znaczy dla niego Szczerbatek i Astrid. A teraz w ręku miał również cały klan, który wyrżnie jednym ruchem dłoni.
    Brunet spojrzał na przyjaciela i blondynkę. Wiedział, że nie potrafi dokonać wyboru.
    Wzrokiem wyszukał Megarę, która stała niedaleko Szczerbatka. Dziewczyna również miała łzy w oczach, bo czuła jego wielkie brzemię i trud wyboru. Chłopak w jednym spojrzeniu przekazał jej wszystko, co od zawsze pragnął powiedzieć. Poczuł, jak dwójka Berserków, końcem ostrzy kłuje go w kręgosłup, ponaglając do podjęcia decyzji.
    Kiedy spojrzał na niebo zasnute ciemnymi chmurami, wymyślił. Spuścił po chwili wzrok na swoje płomienne ostrze. W jego umyśle pojawiły się słowa, które otrzymał przed laty podczas swojej przepowiedni.
    "Los wystawi cię na najważniejszą próbę lojalności i odwagi"
    Czy to był ten moment?
    Zacisnął palce i podniósł pełne łez oczy na Megarę. Ona już wiedziała. Z bólem kiwnęła głową, zgadzając się na plan brata. Odwzajemniając jego spojrzenie, ostatecznie się z nim pożegnała.
    Potem spojrzał na Szczerbatka i Astrid. Uśmiechnął się ciepło, na co obydwojgu łzy potoczyły się po twarzach.
    Przepraszam.
    Wrócił spojrzeniem na Dagura, który ze zniecierpliwieniem oczekiwał jego reakcji. Lecz wtedy stało się coś czego nie przewidział.
    Czkawka ryknął głośno, niczym prawdziwy smok, na co odpowiedziało mu echo z głębi lasu. Szalony ruszył ku niemu, ale było za późno.
    - Teraz! – wrzasnął i zmieniając położenie ognistego miecza, wbił go w siebie po samą klingę. Słońce przedostało się przez gęste chmury, oblewając swym jasnym blaskiem scenę śmierci bohatera Berk, Smoczego Jeźdźca.
    - NIE! – Powietrze przeszył krzyk Astrid.
    Na znak Czkawki Megara z pomocą Płomyka, który znienacka stąpił na pole bitwy, doskoczyła do związanego Szczerbatka, przecinając jego liny. Smok gwałtownie wyrwał się, strzelając plazmą wokoło, aby odpędzić nieprzyjaciół od Wandali. Na końcu doskoczył do Dagura, przecinając mu skórę ostrymi pazurami.
    Jednak zostawił go, aby dostać się do swojego najlepszego przyjaciela, który leżał na ziemi z Piekłem w ciele.
    Wódz Berserków nie poruszył się nawet o centymetr, gdyż obok niego zjawiła Astrid. Blondynka ze łzami płynącymi po twarzy, bez mrugnięcia okiem, wbiła mu topór prosto w serce.
- To za Czkawkę, szmato!
    W następnej sekundzie już była przy chłopaku.
- Co ty sobie myślałeś, idioto? – warknęła, chcąc w jakikolwiek sposób zatamować krwawienie. Zerwała kawałek swojej koszuli, przykładając go do rany. Niestety materiał zbyt szybko przesiąkał krwią. Haddock tracił swój czas. Złapał ją za dłonie.
- Hej, jest dobrze – mruknął cicho, czując jak dziewczyna drży.
- Czkawka!
    Megara dopadła do jego prawego boku.
- Nie. Zostawiaj. Mnie!
- Będzie dobrze, sis – powtórzył. Kaszlnął, oddychając ciężko – Kieruj Berk mądrze, proszę.
    Brunetka złapała go za dłoń, całując ją.
- Masz moje słowo, braciszku.
- Szczerbo, lećmy do domu – zwrócił się do przyjaciela, na co blondynka od razu zareagowała.
- Nigdzie się nie wybierasz – szepnęła, wycierając twarz – Tu jest twój dom.
- Astrid – Megara złapała ją za ramiona – Daj mu odejść.
- Nie pozwolę!
- As, po prostu leć ze mną.
    Bez słowa położyli go na grzbiecie Szczerbatka. Berserkowie, którzy stracili wodza, przerwali walkę, a Wandalowie wpatrywali się w swoją jedyną nadzieję, która oddała za nich swoje życie.
    Wojna się skończyła.
    Astrid siedząc na smoku, położyła głowę Czkawki na swoim kolanie. Odwróciła się na moment, aby spojrzeć na klan. Wikingowie mieli łzy w oczach, więc spuścili głowy, aby godnie pożegnać swojego wodza. Hofferson złapała sidło, dając znak Szczerbatkowi do startu. Smok lekko odbił się silnymi łapami, po czym zniknął w powietrzu, szybując w stronę zachodzącego słońca.
    Wiatr ocierał łzy dziewczyny, a ona nieustannie trzymała w dłoni rękę Czkawki.


    Wylądowali na plaży, na Smoczej Wyspie. Z pomocą smoka Astrid ułożyła bruneta na ziemi. Usiadła obok niego, opierając się o Szczerbatka.
- Milady…
- Powiedz mi tylko jedną rzecz – przerwała mu płaczliwym, rozdzierającym tonem – Dlaczego?
- Nie mogłem pozwolić wam umrzeć.
    Szczerbatek przysunął łeb bliżej twarzy jeźdźca. Chłopak przytulił się do wielkiej mordki smoka.
- Zawsze będziesz moim najlepszym przyjacielem, Szczerbatku. Kocham cię.
- Ja ciebie też – odpowiedział mu, płacząc jeszcze bardziej.
    Brunet zwrócił wzrok na blondynkę.
    Astrid popatrzyła mu głęboko w oczy, po czym nachyliła się, by go pocałować. Wiedziała, że to pożegnanie. Oderwała się od niego dopiero po dłuższej chwili. Czkawka wyciągnął prawą dłoń, aby kciukiem wytrzeć jej łzy.
- Twoje oczy nie powinny płakać, As – szeptał cicho – Kocham cię.
    Po czym zamknął oczy, oddając swą duszę w ręce Valkirii.
    Słońcu skłoniło głowę Wielkiemu Smoczemu Jeźdźcy, a świat gorzko zapłakał.
    Deszcz padał bez ustanku.


~*~


wow, nie wierzę, że to koniec, ale to prawda! ostatni rozdział kochani! to takie emocjonujące, ahhh nie będę się rozwodzić, bo będzie specjalny post z podziękowaniami, więc teraz czekamy tylko na epilog i definitywny koniec <3

dobra, nie mogę się powstrzymać, 
DZIĘKUJĘ WAM! 

~ SuperHero *-*