niedziela, 28 października 2018

69. Krzyk ostatniej wojny.

SOUNDTRACK


    "Ciepły oddech na skórze. Jedno spojrzenie, dotyk dłoni. Przestań uciekać. Zmierz się z nadchodzącą przyszłością, spójrz śmierci w oczy i powiedz najokrutniejszą prawdę"
Blondwłosa wojowniczka pobiegła w stronę kuźni. Była zaskoczona tym, że Pyskacz w tak nieodpowiednim momencie przekazał władzę Meg. Ona była jeszcze dzieckiem! Dlaczego postąpił tak nieodpowiedzialnie? Czy bał się, czy miał jakiś plan? Co by to nie było, Astrid wiedziała, że nie może pozwolić, aby ostatnia z rodu Haddock'ów straciła życie w tak bezsensownej walce.
- Pyskacz! – wrzasnęła, żeby przekrzyczeć hałasujących wikingów, którzy uwijali się jak mrówki, aby zdążyć przygotować się na starcie. Przelotnie zawiesiła na nich swój lazurowy wzrok. Nie powinni byli szykować się do bitwy, powinni teraz siedzieć przy miodzie w Twierdzy i myśleć, jak skutecznie odbudować Berk – Gdzie jesteś?!
- Tutaj! – odkrzyknął wódz, wymachując zdrową ręką, by młoda Hofferson mogła go zauważyć – Co się dzieje? – zapytał, kiedy wreszcie udało jej się do niego przedostać. Za to pytanie Astrid miała ochotę go uderzyć z całej swojej siły.
- Serio?! – odparła, będąc na skraju wytrzymałości. Za moment zapomni, że Pyskacz jest starszy od niej i jest wodzem, i naprawdę go walnie – Widziałeś Megarę?
    Gbur wydawał się być zmieszany tym pytaniem.
- Nie – podrapał się po brzuchu – Ale chyba pobiegła po swoją broń.
    Astrid doskonale wiedziała, że brunetka trzymała miecz przy sobie.
- Widziałam ją na czele pierwszego oddziału! – krzyknęła, wyrzucając dłonie w powietrze. Wiking otworzył szerzej oczy, nie rozumiejąc ani słowa z wyjaśnień dziewczyny – Pyskacz! Ona miała pas wodza! Coś ty zrobił?
    Dopiero wtedy wszystko pojął. Rzucił się do biegu, zostawiając wojowniczkę.
- Jest taka jak Stoik! – warknął wódz w stronę As, gdyż dobrze wiedział, że za nim pobiegnie. Mimo wypowiedzianych słów i powagi sytuacji, uśmiechnął się lekko. Młoda Haddock nie tylko wyglądem przypominała swojego ojca i matkę, ale również zachowaniem, co Pyskacz wziął za dobrą kartę. Teraz doskonale wiedział, że nawet za cenę swojego życia, musi chronić młodszą siostrę Czkawki. Spojrzał w niebo. W imię swoich przyjaciół i ukochanego ucznia.
    Hofferson nie odpowiedziała, ale biegła z tymi samym uczuciami w sercu, co wojownik przed nią. Obydwoje będą bronić tej malutkiej, drobnej brunetki, która w przyszłości rzuci własną osobą nadzieję na zdruzgotanych Wandali i przywróci Berk dawną świetność.
    Ze szczytu pomostu zauważyli, że pierwszy oddział dotarł już na plażę Thora. Pyskacz pomyślał, że teraz Meg naprawdę przypomina Stoika, który jeszcze kilka dni temu również stał na tej samej ziemi z odwagą i odpowiedzialnością za wyspę i lud. Pierwszy statek powoli zbliżał się do brzegu. Serce kowala zadrżało. Wiedział, że musi się pośpieszyć.
    Słońce, jakby przeczuwając okrutną, bezlitosną oraz krwawą wojnę, schowało się za grubymi, ciemnymi chmurami, aby z bezpiecznej kryjówki oglądać przebieg wydarzeń. Wiatr delikatnie smagał żaglami i ubraniami wojowników. Cisza stąpiła na pole bitwy.
    Pyskacz i Astrid biegli jeszcze szybciej.
    Megara odetchnęła głęboko, aby powstrzymać paraliżujący strach. Ręce jej drżały, choć wiedziała, że ma za sobą wiernych wikingów, którzy bez mrugnięcia okiem, pójdą za nią prosto w ogień. Ta świadomość podnosiła ją na duchu. W jej granatowych oczach błysnęła wściekłość na wrogów, którzy odważyli się wstąpić na tereny jej domu. Tak, jej domu. Bo tu mieszkali niegdyś jej matka, ojciec i brat, i byli szczęśliwą rodziną, a ona czuła ich wszystkie emocje, które pozostawili na tej wyspie. W sercu trzymała ogromną potrzebę odpowiedzialności za dobroduszny lud, za jej nowy dom, którym kierował jej ojciec, więc bez względu na wszystko, nie zamierzała tak szybko go stracić.
    Ktoś z prawej stronie położył jej dłoń na ramieniu. Meg spojrzała na postawnego wikinga o rdzawym kolorze włosów i potężnych wąsiskach. Wojownik uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Jesteśmy z tobą – powiedział niskim głosem, swobodnie zagłuszając niepokój dziewczyny – Mimo wszystko.
    Meg kiwnęła głową, odwzajemniając gest.
- Tak, jak bronił was mój ojciec, tak i ja będę go naśladować za wszelką cenę.
    Główny statek nieprzyjaciela dobił do plaży. Średniego wzrostu mężczyzna zeskoczył z burty i stanął naprzeciw Wandalom. Jego okrutną twarz zdobił szyderczy uśmiech. W zielonym spojrzeniu można było dojrzeć żądze zemsty, gniew i przekonanie o przyszłym triumfie nad obywatelami Berk.
    Megara zacisnęła pięść na rękojeści miecza.
- Przygotować się! – wrzasnęła, a cała grupa odpowiedziała uderzeniem każdego rodzaju broni w swoje tarcze.
    Dagur był zaskoczony, widząc młodą dziewczynę z pasem wodza na czele Wandali, ale nie pokazał tego. Stwierdził, że zapewne Stoik się gdzieś schował, aby go czymś zaskoczyć. Z resztą, to nie było takie ważne. Dzisiaj nikt z Wandali nie pozostanie przy życiu, a punktem honoru każdego Berserka było dotrzymanie tej przysięgi.
    Kiwnął głową, a z pozostałych statków, które dopłynęły, wysypały się tysiące uzbrojonych wojowników, gotowych zrobić wszystko, co rozkaże im ich wódz. Szalony uśmiechnął się. Dzisiaj zwyciężę!
    Przywódczyni Wandali ze strachem spoglądała na wciąż pojawiających się wrogów. Ich liczba była ogromna, ale wiedziała, że wikingowie, stojący za nią, są najtwardsi na świecie. Nie pozwolą na doszczętne zniszczenie ich wyspy. Mimo, iż o tym wiedziała, niepokojące uczucie porażki ścisnęło jej serce.
- To nic, że się boisz – szepnął w jej stronę ten sam rudowłosy wiking z prawej – Każdy z nas się boi. Ale zwyciężymy. Ku czci Stoika.
- Ku czci Stoika – powtórzyła za nim Meg, również szepcząc.
    Zignorowała armadę Berserków, skupiając swój wzrok na wodzu. Obydwoje mierzyli się nienawistnymi spojrzeniami. Czas jakby przestał odliczać kolejne sekundy. Po kręgosłupach wikingów przebiegł dreszcz.
    To ten moment.
    Z donośnym okrzykiem bitewnym dwie grupy ruszyły na siebie. Wojownicy biegli naprzeciw siebie z silnym przeczuciem wypełnienia swojego zadania: zabicia i obrony. Jednak zanim pierwsze miecze się ze sobą skrzyżowały, w centralnej części plaży nastąpił wybuch.
    A powietrze przeciął znajomy ryk.
    Z chmury dymu, kurzu i piasku wyłoniła się znajoma postać Smoczego Jeźdźca i Nocnej Furii.
    Wszyscy znieruchomieli, a chłopak obejrzał się przez ramię, szczerząc białe zęby w uśmiechu.
- Cześć siostrzyczko!
    Megara nie była zdolna do wypowiedzenia choćby jednego, najkrótszego słowa. Jej wargi drżały, jakby chciały powiedzieć tak wiele. Łzy miłości spadły na złoty piasek.
- To znowu ja.
    Rzucił w stronę całej reszty, którzy patrzyli na niego jak na ducha. Szczerbatek zarechotał po swojemu na ten widok. Wikingowie dopiero po dłużej chwili również się roześmiali i z wielką ulgą odpowiadali młodemu Jeźdźcy.
- Dagur!
    Zwrócił się do wesołym tonem do przywódcy Berserków. Szalony był czerwony z wściekłości, jak zachodzące słońce. Zaciskał zęby, nie dowierzając, jak ten typ wymknął się z jego idealnej pułapki.
- C-czkawka?
    Haddock odwrócił się powtórnie w stronę Wandali, a oni rozstąpili się, aby Astrid i Pyskacz mogli swobodnie dostać się na sam przód. Brunet uśmiechnął się.
- Witaj, milady.
    Po jej policzkach popłynęły łzy.
- Ty jesteś Czkawka? – odezwał się Dagur, zwracając uwagę chłopaka na siebie. Wspomniany niechętnie odwrócił się w jego stronę, zaszczycając go swoim zielonym spojrzeniem – Syn Stoika?
- No, jak mniemam, Stoik miał tylko jednego syna – odparł, a Wikingowie wybuchli śmiechem. Jeździec zaśmiał się pod nosem. Przeginał i doskonale o tym wiedział, ale tak bardzo mu tego brakowało, że aż nie mógł się powstrzymać. Dla możliwości patrzenia na uśmiechnięte i wesołe twarze Wandali, mógł zrobić dosłownie wszystko. Nawet zginąć.
- Sądziłem, że twój ojciec już dawno cię zabił – warknął wojownik, uspokajając się. Wciąż miał przewagę, wciąż wierzył, że wygra, więc nawet jeśli pojawił się znienawidzony Jeździec, zabije go po raz drugi, jeśli zajdzie taka potrzeba. Czkawka wzruszył ramionami.
- Ha! Widzisz, a jednak żyję – poklepał się po klacie, opierając łokciem o głowę smoka. Przejechał palcami po twardych łuskach przyjaciela. Dziecinne przekomarzanki z Dagurem wprawiały go w błogi nastrój i chętnie by tak jeszcze z nim pogadał, ale wolał to zrobić po upewnieniu się, że Szalony wącha kwiatki od spodu.
- Zaskakujące – stwierdził, przekładając broń do lewej ręki. Niezauważenie dał znak prawą do ataku, co nie uszło doskonałej uwadze Smoczego Jeźdźcy.
- Wiem, że to za wiele, jak na twój mózg, ale no, zdarza się – uniósł ręce, kręcąc głową i dziwiąc się dlaczego Dagur jest tak bezmyślnym człowiekiem i naprawdę stara się zrobić coś, co Czkawka zdążył przewidzieć – Nic nie zrobisz.
- Żebyś się nie zdziwił – wyszeptał pod nosem, co też nie uszło jego znakomitemu słuchowi.
- Naprawdę? Aż się boję! – zawołał, wywołując kolejną salwę śmiechu wśród pobratymców. Zwrócił na nich wzrok, aż zatrzymał się na Astrid, którą wciąż płakała i wciąż nie dowierzała, że naprawdę tutaj jest, że przeżył, że teraz będą szczęśliwi, jeśli pozwoli jej na bycie choć maleńką cząstką jego życia. Czkawka popatrzył na nią inaczej, niż na całą resztę. Z wielkim spokojem i obowiązkiem chronienia jej życia. Przyłożył złożoną pięść do serca, aby udowodnić jej, że naprawdę tu jest.
    Że ciągle był.
- Dobra, a teraz tak na serio – przerwał wybuchy radości Wandali, pomieszane ze złowrogim pomrukiwaniem nieprzyjaciół. Z jego głosu zniknęła swoboda, a zastąpił ją stanowczy, gniewny ton. Ściągnął brwi, sięgając po Piekło, na co Szczerbatek zareagował natychmiastową postawą do walki, obnażając ostre zębiska. Wikingowie z Berk przygotowali się, jak ich obrońca, na możliwy atak – Wypad z mojej wyspy póki jestem jeszcze miły.
- Traktat obowiązujący nasze wyspy zakazuje ci wszczynania wojny.
    Megara pojawiła się tuż obok Czkawki, mierząc tym samym groźnym spojrzeniem przeciwników, co jej brat. Z oblicza brunetki zniknęły wszelkie łzy i pozostałości ze szczęścia, które czuła z powodu pojawienia się chłopaka. Wyprostowała się, dumnie unosząc głowę. Obydwoje, jako osoby noszące nazwisko Haddock, wiedzieli, że muszą wyeliminować zagrożenie. Wandale nie zasługiwali na śmierć, a ich zadaniem było zapewnienie tego stanu rzeczy.
- Traktat został zerwany, kiedy Hofferson mnie zdradziła – powiedział Dagur, a w Astrid się zagotowało.
- Wcale cię nie zdradziłam! – wrzasnęła blondynka, idąc do przodu.
- Cisza! – krzyknął Czkawka, piorunując wojowniczkę spojrzeniem. Zaskoczona dziewczyna posłusznie cofnęła się o krok. Jeździec odetchnął.
    To była jego kolej.
- Jako wódz Wandali rozkazuję ci zabierać się z mojej wyspy – zagrzmiał, a Astrid dostrzegła, że z pasa Meg zniknął charakterystyczny atrybut przywódcy. Jednak Czkawka nie potrzebował go zakładać. Swoją postawą wymazał wszelkie wątpliwości ludzi – W przeciwnym razie będziesz żarł piach!
    Szalony zaśmiał się doniosłym głosem.
- Przekonajmy się, co potrafisz.
    Ruszyli do walki.
    Wojna się rozpoczęła.


~*~


wróciłam! i powiem Wam, że naprawdę przyjemnie mi się pisało ten rozdział xD czasami śmiałam się z własnych zdań oraz z ciągłego używania słowa "przeczucie" i "obowiązek", mam dzisiaj jakoś zjechaną mózgownicę xD tak wgl to dwa rozdziały w jednym miesiącu? szaleję xDDD 
ostatnio był 2 trailer, ale ja nie oglądałam, bo chyba za bardzo się boję xD poczekam sobie chyba i przyjmę taktykę przyjaciółki :)
mocno polecam muzykę u góry <3
ogromnie Wam dziękuję za komentarze, za ciągłą obecność, za ponad 68K wyświetleń <3 jestem pod wrażeniem, kocham Was mocno <3333333

~ SuperHero *-*


pst
to jest ostatni rozdział
*ucieka jak najdalej*

piątek, 5 października 2018

68. Odpowiedzialność etapem ocalenia.

    "Spokój nigdy nie nadejdzie, gdy nie zmieni się przeznaczenie. Obrońcy, powstańcie. Brakuje sił do walki, nadzieja znika z każdą sekundą. Nie bójcie się. Ocalenie przybędzie"
Pyskacz przepchnął się przez młodych i ponownie uwiesił wzrok na morzu oraz zbliżających się statkach. Zmrużył oczy, żeby przyjrzeć się herbowi na masztach. Jego warga zadrżała.
- To Berserkowie – wyszeptał, zataczając się lekko w tył. Faro pomógł mu zachować pion, podtrzymując go za ramię. Spojrzał na Megarę, która wydawała się jeszcze bardziej przestraszona. Nie miał się czemu dziwić. Dopiero, co odnalazła rodzinną wyspę, a już istniało zagrożenie, że może ją stracić.
- Ale dlaczego? – odezwała się Astrid, stając tuż obok wodza. W głowie jej się to nie mieściło, gdyż Dagur obiecał Smoczemu Jeźdźcy, że dotrzyma słowa i zostawi Berk w spokoju. Czy naprawdę pod przykrywką dobrotliwego przywódcy kryła się postać bezwzględnego szaleńca?
    Widok najeźdźców przywołał blondynce jeszcze jedno, przykre stwierdzenie.
    Czkawka naprawdę nie żyje.
    Nie chciała tego pokazać, ale zabolało ją to okropnie. Zacisnęła zęby, choć kilka łez spłynęło po jej policzku. Naprawdę go nie ma. Nie mogła sobie tego wyobrazić. Czkawka, który nie żył. I to wszystko? To, co chciał powiedzieć jej wszechświat, to to, że straciła na wieczność możliwość bycia częścią jego życia i szansę na szczęście? To nie mogła być prawda. Astrid za nic nie chciała w to uwierzyć.
    Stojąca obok niej Megara, zauważyła natychmiastową zmianę nastroju wojowniczki. Niepewnie położyła jej dłoń na ramieniu.
- Będzie dobrze – szepnęła, a Hofferson uniosła na nią wzrok – Wspólnie uratujemy Berk. Obiecuję.
    Astrid przytaknęła skinieniem głowy. Nie chciała jej mówić, że powodem jej łez nie była Berk, lecz niedoszły przywódca Wandali, samotny Smoczy Jeździec, który zginął z jej winy. Jak mogłaby powiedzieć to jego siostrze, która dopiero co dowiedziała się, że ma brata, który jako jedyny z ich rodziny, żyje – oczywiście dla nich. Dla Astrid Czkawka zginął wraz ze swoim smokiem, bo przyjął karę, która do niego nie należała.
- Ma rację – powiedział Pyskacz i odwrócił się do dziewczyn – Razem damy radę i wykurzymy ich z naszej wyspy!
    Po tych słowach pobiegł w głąb osady, żeby uświadomić wikingów o zbliżającej się bitwie. Faro pobiegł tuż za nim, jak burza wpadając do kuźni, aby rozgrzać piec i przygotować bitewne zaplecze Wandali.
    Brunetka ponownie spojrzała na Astrid.
- Wiem, że chodzi o coś innego, ale nie trać wiary – poradziła, wyciągając miecz zza skórzanego paska, który miała zawiązany na biodrach. Ruszyła do przodu, wlepiając granatowe spojrzenie w coraz bardziej zbliżającą się armadę – Bo czasami ona jest jedynym narzędziem w walce, który posiadamy bez względu na to, gdzie się znajdujemy i jak bardzo blisko jesteśmy porażki.
    Hofferson otworzyła oczy szeroko. Nie spodziewała się takiej mądrości w tak młodej osobie. Co prawda nie wiedziała ile ma lat, ale wyglądała na młodszą od niej samej, choć As miała ledwo dziewiętnaście. Jednak to jak przemawiała, dało odczuć wojowniczce, że jeśli zgodzi się zostać ich przywódczynią, będzie naprawdę wspaniale rządzić Berk.
- Czkawka – wyrwało jej się, choć potrzebowała o tym komuś powiedzieć. Haddock zatrzymała się w pół kroku.
- Co z nim? – zapytała, odwracając się, a blondynka usłyszała w jej głosie lekkie drżenie. Od razu pożałowała swojej decyzji z powiedzeniem tego akurat Megarze.
    Westchnęła.
- Czkawka nie żyje – powiedziała szybko, oczekując na reakcję siostry chłopaka. Brunetka spojrzała na nią, jakby wygadywała największe głupoty – Oni. Nie wiem dlaczego tu płyną, ale ich wódz obiecał Czkawce, że w zamian za jego śmierć, nie najadą Berk. Widocznie po prostu kłamał, a jego i tak zabił – wytłumaczyła, choć dziewczyna wcale nie sprawiała wrażenia, jakby cokolwiek zrozumiała.
- Nie wiem o czym mówisz – zaczęła, podchodząc w jej stronę – ALE DLACZEGO, DO CHOLERY, MÓJ BRAT CHCIAŁ ZGINĄĆ, ŻEBY NIE WYWOŁYWAĆ WOJNY?! – wrzasnęła, a kilkanaście osób, które uwijały się na placu, przelotnie zawiesiły na dziewczynach zaciekawiony wzrok.
    Hofferson wiedziała, że to już ten moment, aby powiedzieć jej prawdę. Blondynka wiedziała, że chociaż jego siostrze należy się prawda.
- On zginął, bo przyjął moją karę – odparła – Dagur oskarżył mnie o zdradę i chciał mnie zabić, ale Czkawka przyjął to na siebie i mnie uratował – Astrid nie wytrzymała natłoku wspomnień i rozpłakała się jak dziecko. Chęć zemsty i mordu minęła tak szybko, jak się pojawiła, a Megarą wstrząsnęło współczucie dla dziewczyny. Uśmiechnęła się mimowolnie.
- Taki już jest mój brat – wyszeptała łagodnym, spokojnym tonem, na który wojowniczka zareagowała wzdrygnięciem. Brunetka pogłaskała ją po złotym włosach, czując całkiem inne ciepło, gdy nazwała Czkawkę "swoim własnym bratem". W tej chwili pragnęła go przytulić, lecz wiedziała, że będzie jej to dane, dopiero w Valhalli – Chce uratować wszystkich wokoło, za wyjątkiem siebie.
    Jej drobną twarz również pokryły łzy.
- Ale to nie jest twoja wina – dodała od razu, biorąc roztrzęsioną As w ramiona – Jeśli Czkawka sam tak postanowił, to musimy to przyjąć i zaakceptować, bez względu na to, że boli.
    Hofferson oddała uścisk, starając się głęboko uwierzyć w jej słowa i pragnienie Jeźdźca, który chciał, by bezpiecznie mogła wrócić do domu i po prostu żyć pełnią życia.

    Wandale zadawali sobie tylko jedno pytanie.
    Dlaczego to właśnie oni?
    Na świecie były setki klanów i setki tysięcy ludzi do nich podobnych. Czym się różnili, że bogowie postanowili zsyłać im ciągle problemy, wojny i śmierć? Czym zawinili, że tak po prostu stracili wsparcie i zaufanie boskich istot? W czym leżał problem ich pięknej Berk?
    Wszyscy uwijali się, jak w ukropie, aby tylko zdążyć, choć czasu było i tak bardzo mało. Wrogów od portu dzieliło, może co najwięcej, pół godziny drogi. Zbyt niewiele, żeby solidnie przygotować się do kolejnej bitwy. Kolejna. Wandale nigdy wcześniej nie spotkali się z podobną sytuacją. Bitwa, jedna po drugiej, w odstępie może kilku dni. Nawet nie zdążyli dobrze pogodzić się z konsekwencjami poprzedniego starcia, a już musieli szykować się na następne. Lecz tym razem  było o wiele gorzej. Po wojnie z Drago stracili wodza, silnych wojowników, a ich największa nadzieja, która wtedy cudownym zrządzeniem losu była na wyspie, Smoczy Jeździec, odleciała, żeby już nigdy tutaj nie wrócić.
    W obliczu nadchodzącej bitwy tak mocno pragnęli, żeby to właśnie Czkawka był wśród nich.

    Pyskacz co rusz wydawał rozkazy, rzucając okiem na pracującego w pocie czoła Faro. Chłopak z niezwykłą dokładnością, precyzją, ale też i szybkością, doszlifowywał miecze, topory oraz włócznie, naprawiał tarcze, maczety, kolczugi, wyrabiał nowe sztylety i strzały. Nigdy wcześniej nie widział osoby, która by tak sprawnie poruszała się w jego naturalnym środowisku. Przez głowę przemknęła mu myśl, że jeśli zwyciężą, a oni pozostaną na wyspie, przekaże mu swoją kuźnię na własność.
    Astrid natomiast przedostała się do rodzinnej chaty, żeby odszukać ukochany topór. Nie sądziła, że kiedykolwiek jeszcze będzie go potrzebować do walki. Odnalazła narzędzie, schowane głęboko pod łóżkiem i zawinięte w skórę owcy, żeby nic mu się nie stało. Nie spodziewała się, że matka tak bardzo zadba o śmiercionośną zabawkę córki. Było jej nawet miło z tego powodu. To znaczyło, że jej rodzicielka wierzyła, iż Astrid wróci kiedyś do domu.
    Wytarła ostrą krawędź topora, słysząc przeraźliwy głos rogu, zwiastującego przybycia wroga pod bramy Berk. Wyjrzała przez okno na wielką armadę, po czym wzniosła oczy ku niebu.
- Czkawka, jeśli jesteś w Valhalli, między bogami, udzielał nam swojej siły i wsparcia, żebyśmy mogli dojrzeć jutra. Ty, jak nikt inny, ceniłeś sobie życie drogich osób i nie pozwalałeś na krzywdę w świecie. Proszę, wstaw się za nami u Odyna, żeby oszczędził nasz biedny lud i pozwolił uratować ukochaną wyspę – powiedziała, a jej lazurowe spojrzenie zaszło mgłą, której musiała się pozbyć, by móc wyjść i walczyć.
    Wypadła z chaty, mierząc morderczym wzrokiem statki i przysięgając w duchu, że zemści się na Dagurze.
- To dla ciebie, Czkawka – szepnęła, biegnąc do pierwszej linii obrony, która gotowa, kierowała się w dół portu, aby na przedzie z wodzem, bronić domu.
    W czasie biegu dojrzała brązowe włosy Megary, która dzielnie kroczyła na samym czele. Blondynka ze strachem stwierdziła, że Haddock ma założoną futrzaną kamizelkę na swojej granatowej sukience, a jej talię zdobi pas z klamrą, na której była głowa smoka. Astrid była pewna, że już gdzieś widziała taki herb.
    Nagle ją olśniło.
    Megara nosiła pomniejszoną wersję pasu Stoika, a to znaczyło tylko jedno.
    Młodsza siostra Czkawki przejęła tytuł wodza Berk.


~*~


tak serio to jak teraz otworzyłam ten rozdział, żeby coś dopisać jeszcze, stwierdziłam, że skończyłam w idealnym punkcie końca rozdziału, więc dostajecie tylko 3 strony, ale następny postaram się napisać już standard, czyli 4 xD
taa, nie było miesiąca, wiem, jestem okropna, ok? a Wy cudowni, bo moje serduszko urosło jak zobaczyłam te komentarze <3 luv you <3 

~ SuperHero *-*