poniedziałek, 28 sierpnia 2017

60. Tęsknota zostanie karą.

Pisałam to przy różnych soundtrack'ach i piosenkach, więc łapcie TO <3 


    "Czasami ciężko jest cokolwiek powiedzieć. Przychodzi chwila kiedy nie potrafisz niczego z siebie wydobyć, chociaż serce krzyczy całą swoją siłą. Nie skrzywdź nikogo przed sobą"
Odrętwiałem na słowa Astrid, choć ona tego nie poczuła, gdyż cały czas trzymałem ją w uścisku. Jednak przymknąwszy oczy z gniewem, odsunąłem ją od siebie. Wydawała się maksymalnie zdziwiona moim zachowaniem, choć to ja powinien być zdziwiony i zszokowany.
    Odwróciłem się do niej tyłem.
- Nie używaj słów, których znaczenia nie rozumiesz, Astrid – warknąłem przez zaciśnięte zęby. Widocznie moje stwierdzenie spotęgowało jej zdziwienie, ponieważ westchnęła, głośno wciągając powietrze z niedowierzania.
- A-a… ty… – plątała się w wypowiedzi, chcąc cokolwiek mi przekazać. Chce mnie powyklinać do wszystkich bogów? Proszę bardzo – Ty… ty rozumiesz te słowa?
    Teraz jej głos przerodził się w krzyk.
- Astrid, nie utrudniaj tego wszystkiego, proszę cię – zacząłem, ignorując jej pytanie – Chcę…
- Ja mam nie utrudniać?! – przerwała mi soczystym wrzaskiem, natychmiastowo znajdując się przede mną. Mimo łez w oczach patrzyła na mnie z gniewem i nienawiścią, która częściowo przykryta była przez smutek i zawód. Niestety, przy mnie nie zaznała by niczego innego. Dlatego chcę jej tego wszystkiego oszczędzić.
    Położyłem dłonie na jej barkach, ale szybko je strąciła. Złapałem ją w takim razie za ręce nad łokciami i intensywnie spojrzałem jej w oczy. Gniew wojowniczki odrobinę zelżał.
- Chcę, żebyś albo raczej nie chcę byś cierpiała – zacząłem, ale widząc w ekspresji dziewczyny chęć do ponownego przerwania mojej wypowiedzi, dodałem szybko – nie przerywaj mi, proszę… Astrid, nie możesz tego zrobić. Nie możesz mnie kochać, rozumiesz? Tak nie może być. Mnie… mnie się nie powinno kochać, albo raczej nie ma powodu, żeby pokochać kogoś takiego jak ja… Masz przed sobą całe życie, więc nie powinnaś go zmarnować z kimś, kto przez dotychczasowe lata swojego życia spędzał czas ze smokami. Ja nie potrafię przebywać z ludźmi, dlatego chcę ci tego oszczędzić. Wiem, że znajdziesz kogoś bardziej odpowiedniego niż ja. Kto będzie z tobą rozmawiał wieczorami, spędzał dnie i noce, spacerował, wychowywał dzieci… Nie pozwolę ci zaprzepaścić swojej szansy na lepsze i szczęśliwe życie – dokończyłem, puściłem jej ręce i odszedłem w stronę Szczerbatka. Bolało mnie serce, chociaż nie tak bardzo, jak wtedy kiedy usłyszałem cichy szept blondynki:
- A, co jeśli tylko przy tobie jestem szczęśliwa?
    Zatrzymałem się, patrząc prosto w zieloną trawę. Podniosłem wzrok i spojrzałem na Astrid. Stała spokojnie, jasnymi włosami bawił się przyjemny wietrzyk, a jej delikatna twarz otoczona była przez przeźroczyste łzy. Kapały nieustannie, gdy mrugała powiekami i przecierała lazurowe spojrzenie. To coś, co non stop uderza wewnątrz mnie i pozwala mi żyć, zostało roztrzaskane na ten widok. W moich oczodołach również zakręciły się łzy. Nie myśląc o swoich poprzednich słowach oraz nakazach, pobiegłem zamknąć to trzęsące się ciało w mocnym uścisku.
    Prawdopodobnie pierwszy i ostatni raz dałem upust emocjom i cisnącym się ciepłym łzom przy Astrid. Czułem jak drży tuż przy mnie, ociera słoną ciecz z twarzy oraz mocniej zaciska palce na moich plecach. Nie chciałem doprowadzić jej do tego stanu. Wolałem, żeby nienawidziła mnie całą duszą i dała sobie szansę na spokojniejsze, radośniejsze życie beze mnie. Miłość do mojej osoby to sytuacja, która nigdy nie powinna się zdarzyć, albo która nigdy nie powinna mieć miejsca. Szczerbatek jest małym wyjątkiem tylko ze względu na to, że kocham go jak najlepszego przyjaciela, brata, jak rodzinę. W moim sercu nigdy nie zagościła miłość romantyczna i nigdy tego nie chciałem. Nie chciałem również zniszczyć uczucie innej, ponieważ, ponieważ to całkowicie nie w moim stylu.
    Ale Astrid? Po niej nigdy bym się nawet nie spodziewał, że zakocha się akurat we mnie, że będzie chciała spędzić ze mną wszystkie lata, będzie chciała żyć, śmiać się, płakać i umierać ze mną. To nie powinno się nigdy wydarzyć. Jej dobre, na nowo uleczone serce, nie może darzyć uczuciem takiego potwora. Jestem potworem. Jestem obrońcą smoków. Od początku zostałem skazany na samotne życie z przyjacielem u boku – jedyną istotą, która będzie potrafiła mnie zrozumieć.
    Więc dlaczego Astrid przełamała wszystkie przeciwności i stoi tu przede mną, otwiera serce, daje uczucie, chociaż wie, że ja nie mogę podarować jej tego samego?
- Czkawka, błagam cię, powiedz coś – usłyszałem jej zduszony szept. Przejechałem dłonią po jej złocistych włosach, które pachniały oceanem i głębią lasu. Zacisnąłem wargi, myśląc nad tym, co zrobić. Przecież powinna zdawać sobie sprawę z tego, że nie zapewnię jej życia o jakim marzy.
- Astrid – zacząłem, przez co podniosła głowę do góry. Opuchnięte od płaczu oczy wpatrywały się we mnie z nikłą gałązką nadziei, którą bez problemu można było złamać i spalić. Pragnąłem tego w ogóle nie robić, ale czy potrafię? – Nie mogę stanąć na twojej drodze do normalnego życia. Na tym to skończymy. Wiem, że to będzie dla ciebie trudne, ale zapomnij. Proszę, zapomnij, że w ogóle istniałem, że spędziliśmy razem tyle dobrych i złych chwil. Wyrzuć z umysłu całą pamięć i wszystkie wspomnienia, które w jakimś stopniu mówią ci o mnie. Jesteś silna. Jesteś Astrid Hofferson. Dasz radę to zrobić – przejechałem ręką po jej delikatnym policzku, wycierając resztki łez z tej jasnej skóry. Puściłem trzymane malutkie dłonie i odszedłem na krok – Więcej razy się nie zobaczymy. Żegnaj, As.
    Po moich policzkach ponownie spłynęły łzy, gdy wypowiadałem ostatnie słowa w jej stronę. Nie wiedziałem, że pożegnanie będzie, aż tak bolesne. Moje serce pękło definitywnie i nie zamierzało się już nigdy uleczyć.
    Nie zdążyłem zrobić następnego kroku, gdy nagle w ziemię zaczęły wbijać się strzały. Spojrzałem ze strachem na blondynkę, która w ostatniej chwili uniknęła śmierci od lecącej broni. Szczerbatek w mig skoczył ku nam i ochronił nas swoim wielkim skrzydłem. Kiedy tylko deszcz strzał się skończył, ujrzeliśmy całą armadę uzbrojonych Berserków z ich przywódcą na czele. Sterczące, krótkie włosy, szrama na twarzy, szalony błysk w oczach. Gdzieś go już widziałem… Ta twarz to twarz mojego niedoszłego mordercy. Czyli to jest Dagur!
    Astrid, jak na zawołanie, schowała się za mną, a ja przybrałem stanowczy i przerażający wyraz twarzy, pozbywając się resztek łez. Wyprostowałem się, uważnie oglądając ich wszystkich, ale najbardziej swój wzrok skupiłem na Dagurze. Standardowy uśmieszek zdobił mu twarz, aż nie zmienił się w grymas pełen gniewu i nienawiści. Kiwnął ręką na jednego ze strażników, a on podszedł w naszą stronę i próbował złapać w swoje spocone łapy Hofferson. Próbował, gdyż Mordka szczególnie mu to utrudnił.
- Nie, spokojnie Szczerbek – powiedziała do mojego smoka i z własnej woli poszła w stronę żołnierza, który chwycił ją mocno za rękę i poprowadził w stronę Dagura. Chciałem zaprotestować, choć w niebieskich oczach ujrzałem zdecydowaną prośbę, bym jednak został.
- Tak lepiej – rzucił zgryźliwym tonem Berserk – A teraz! Astrid Hofferson, co ty do cholery wyprawiasz? – wrzasnął na blondynkę i nie zważając na to, że jest kobietą, uderzył ją silno w policzek, przez co upadła na twarz. Widząc to natychmiast rzuciliśmy się na ratunek, jednak od razu w naszą stronę zostały wycelowane miecze i topory.
- Nic mi nie jest – wyszeptała, podnosząc się i trzymając za czerwoną lewą część twarzy. Wiedziałem, że tak nie jest, ale nie mogłem nic zrobić. Dlaczego pozwoliłem nam tu zostać? Dlaczego pozwoliłem jej tu zostać?
- Chyba nie chciałaś mnie zdradzić, prawda? – zapytał Dagur, chwytając ją za włosy, żeby spojrzała mu w twarz. Jej oblicze oblała teraz fala bólu, przez co moje serce znów mnie zabolało, ale ledwie pokiwała przecząco głową – Dobrze – odparł i popchnął dziewczynę na ziemię – W takim razie, Astrid z rodziny Hoffersonów, z klanu Wandali, z wyspy Berk, zostajesz skazana na śmierć za umyślną próbę zdradzenia swojego przyszłego męża i złamania sojuszu pomiędzy naszymi klanami. Wyrok odbędzie się jutro o zachodzie słońca.
    Zacisnąłem pięści ze wściekłości, gdy słyszałem jego słowa. Podły, okropny potwór! Astrid zaczęła płakać jeszcze bardziej, gdy usłyszała swoje zarzuty. Jednak ja nie mogłem tak tego zostawić. Nie pozwolę jej zabić!
- WYSTARCZY! – wrzasnąłem z całej siły, skupiając uwagę wszystkich na mojej osobie – Dosyć tego! Nie zabijesz jej! – Na moje słowa usłyszałem tylko śmiech Dagura.
- Naprawdę? A co zrobisz? – drwił ze mnie i dalej krztusił się śmiechem – Nic nie możesz zrobić – dodał, gdy się uspokoił. Spojrzałem na niego z wyzwaniem.
- Zajmę jej miejsce – odparłem, a wszyscy spojrzeli na mnie z niedowierzaniem. Astrid zaczęła kręcić głową, żebym tego nie robił, ale ja miałem swoje zdanie na ten temat. Ten jeden raz będę lepszym człowiekiem, ten jeden raz pokażę, że znaczę coś więcej, ten jeden raz uchronię ją od cierpienia, ponieważ nie pozwolę jej skrzywdzić po raz drugi.
- Zrobisz to? A kim ona dla ciebie jest skoro weźmiesz jej karę? No kim? – drążył temat Dagur. Widocznie nie przeszkadzał mu ten pomysł. Dla niego będzie ważne, że kogoś zabije. Kto będzie ofiarą już za bardzo go nie obchodzi.
- Astrid jest... Hmm, bo Astrid – zacząłem i mój wzrok spoczął na blondynce, która swym jasnym spojrzeniem, błagała bym tego nie robił. Dzięki temu poczułem spokój w sercu, a mój ból częściowo zelżał – To moja Milady.
    Na moje słowa Hofferson przestała robić cokolwiek, a tylko słona ciecz jeszcze bardziej toczyła się po zaczerwienionych policzkach. Lekko uśmiechnąłem się na ten widok. Nareszcie będzie wolna, nareszcie będzie bezpieczna, nareszcie się ode mnie uwolni i od tej miłości, która by ją zabiła.
- W takim razie nie mam zastrzeżeń – powiedział Dagur, czym skupił moją uwagę – Wyrok o tej samej porze, pasuje…
- Poczekaj – przerwałem mu – Chcę, żeby Astrid mogła wrócić bezpiecznie na Berk i żeby sojusz pomiędzy Berserkami, a Wandalami został zachowany – czekałem na jego reakcje. Co prawda stawiałem dość mocne warunki, ale kto by nie chciał legalnie zabić samego Smoczego Jeźdźca? Proszę was!
- Nie chcesz za wiele za swoja śmierć? – dopytał wódz.
- Każdy mój wróg wyśle ci złoto i listy z podziękowaniami za to, że zabiłeś mnie, Smoczego Jeźdźca. Jeszcze nikomu się to nie udało, więc dodatkowo twoja wyspa zdecydowanie zyska na znaczeniu na tle innych. Widzisz, nawet Berk nie udało się mnie zabić, choć też tam miałem wyrok. To jak? Umowa stoi? – wiedziałem, że moje słowa go przekonały, chociaż nie chciał tego po sobie pokazać.
    Bił się z myślami jeszcze przez kilka sekund, aż w końcu podszedł do mnie i kiwając twierdząco głową, uścisnął moją dłoń.
- Przygotujcie łódź dla Hofferson i list z wyjaśnieniami dla Stoika, a Jeźdźca i Nocną Furię wtrąćcie do skalnego więzienia przy zachodnim klifie – wydał rozkazy Dagur, a ja natychmiast zatrzymałem się myślami przy swoim ojcu. Czyli nie wie, że Stoik nie żyje, pomyślałem w duchu.
    Pośród tego całego zamieszania spojrzałem na Astrid, która wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem. Uśmiechnąłem się w jej stronie, przez co ona podeszła do mnie bliżej. Dotknęła mojej ręki.
- Nie rób tego, nie możesz – wyszeptała łamiącym się głosem
- Cii, nie bój się – przykryłem jej dłoń, swoją – Warto było to zrobić.
    Zamilkła. Patrzyłem jej w oczy dopóki trójka Berserków nie chciała nas związać. Pokazałem im ręką, że sami pójdziemy. Ostatni raz spojrzałem w wypełnione łzami lazurowe oczy i odszedłem wraz z Mordką za strażnikami do zachodnich więzień.
    Nasze ostatnie wymienione zdania – nie zapomnę ich do końca życia.


*Astrid*
    Stałam tam i patrzyłam na jego plecy, jak odchodził. Odchodził ode mnie. Przyjął moją karę i był z tego zadowolony. Zostawił mnie, nie chciał bym umarła. Ocalił moje nędzne życie. Pozwolił żyć, dał szansę na szczęście. Ale czemu tylko przy nim moje szczęście nabierało kolorów i naprawdę nazywało się szczęściem?
    Nie chcę żyć z tym wszystkim. Z tą świadomością, że odbędzie moją karę. Moje życie zostało oszczędzone z jego woli. Zwrócił mi wolność. Pragnął, bym zapomniała. Jednak czy teraz, po tym co zrobił, będę potrafiła to zrobić? Błagam, obudź mnie. Zaczaruj czas, ocal jego duszę. Nie potrafię porzucić tego uczucia. Uczucia, które mocno skrywane, nareszcie doznało słońca. Chciał mnie o tego uwolnić. Od uczucia, które by mnie zabiło.
    Ja… nie potrafię z ciebie zrezygnować.


~*~


Witajcie #DragonsRiders <3 
Przybywam z rozdziałem i jestem z siebie mega zadowolona, że dałam radę tak szybko napisać nexta! Chyba po prostu wystarczy usiąść i go napisać. Cała filozofia, hihihhi ^^ 

Jejku 60! Kochani, wszystkiego najlepszego z okazji jubileuszowego rozdziału! Tak Wam mocno dziękuję, że jesteście ze mną, chociaż wiele z Was już nie komentuje. Ja czuję, że gdzieś tam, pomiędzy literkami, wciąż jesteście! Bardzo Wam dziękuję za wsparcie jakie otrzymuję, za miłość, za te wszystkie słowa. Jesteście naprawdę wspaniali <3 Cieszę się, że mogę Wam dzisiaj podarować ten rozdział. Kocham Was mocno <3 
W ogóle 60 rozdział, a na liczniku ponad 59K wyświetleń :* Czym sobie zasłużyłam? Głupio prosić, ale dacie radę, by przeskoczyło na 60K? Albo zapomnijcie, i tak jesteście kochani <3 

Rozdział 60. dedykuję swoim najlepszym i najwspanialszym czytelnikom pod słońcem. DZIĘKUJĘ <3 

Miałam pisać info odnośnie mojego pomysłu, ale to niedługo, gdyż mam też inny pomysł i czekam na jego realizację, także wszystkiego dowiecie się na dniach. Postaram się jak najszybciej o tym Was powiadomić. Oglądajcie "Aktualizacje" ^^

Niedługo szkoła.. mehh, trzymajmy się!!!  

~ SuperHero *-*