"Poczucie winy kłujące w sercu, nie
potrafisz się od niego uwolnić. I prawdopodobnie nigdy nie będziesz w stanie.
Ono strawi się od środka. Jedyny lek – przebaczenie"
Astrid długo siedziała nad klifami.
Musiała pomyśleć i
odpocząć. Do tej pory w ogóle nie widziała się z rodzicami, czy przyjaciółmi,
ale szczerze powiedziawszy mało ją to obchodziło. Najpierw musiała uporządkować
swoje własne myśli, uczucia i pędzące na oślep emocje, żeby móc zmierzyć się z
rzeczywistym powrotem na Berk.
Berk. Jak ta
piękna wyspa się zmieniła od czasu jej wyjazdu. Straciła swoją dawną potęgę,
wielkość, dumę. Teraz była tylko niewielkim zarysem tego, co stało tu niespełna
kilka dni temu. Ukochany dom Astrid utracił część swojej duszy, swojego serca,
w którym płonął ogień nadziei, siły i niezłomności. Okrutny wiatr w postaci
wojny zdmuchnął ten ogień i pozostawił po sobie jedynie popiół oraz żar, z
którego tylko z pomocą Wandali powstanie na nowo tlący się płomień.
Sumienie gryzło
blondynkę na samą myśl, że gdyby tylko tu była, wszystko potoczyłoby się
inaczej. Gdyby tylko powiedziała im
wcześniej… gdyby tylko.
Niestety nie mogła
gdybać, ani się obwiniać. Przeznaczenie wybrało inną drogę, Astrid musiała to
przyjąć, nawet jeśli zbyt bolało. Choć pragnęła zmienić przeszłość, wymazać ból
i cierpienie, nie mogła. Mogła jedynie w tej chwili znów popatrzeć na wyspę z
miłością, żeby pokazać wszystkim, że Berk jest ciągle tą samą Berk, co kiedyś.
Co prawda wiele
więcej się zmieniło, niż tylko wielkość wyspy. Wódz poległ. W głowie Hofferson
to prawie jakby cała klan Wandali poległ. Jednak nie była to prawda. Stoik
ocalił swojego syna, pokazując prawdziwe uczucia na polu walki. Czy Astrid
pragnęła takiego zakończenia? Oczywiście, że nie, ale wiedziała, że nie
potrafiłaby patrzeć w stronę jutra bez Czkawki.
Bez Czkawki. Gdy tylko o tym pomyślała,
łzy napłynęły jej do oczu, chociaż była to najszczersza prawda. Czkawka zginął.
Został zamordowany, bo przyjął jej karę. Winę, którą została obarczona, wziął
na swoje własne plecy i z godnością poniósł dalej. Astrid była za słaba,
wiedziała o tym. Gdyby tylko go nie zatrzymała, odleciałby wolny, a ona
zostałaby u Berserków. I choć mogłaby zginąć, on by przeżył i wciąż odbywałby
podniebne podróże z przyjacielem, snułby marzenia o dalekich wyprawach poza
krawędź widnokręgu, ratowałby ukochane smoki z opresji i zmieniałby świat na
lepsze.
Potrząsnęła głową.
Ponownie zastanawiała się nad innymi rozwiązaniami przeszłości. Jednak czuła,
że to i tak nie ma już sensu. To wszystko
należy do przeszłości, jak powiedział do niej Czkawka, kiedy rozmawiali po
raz ostatni. Wojowniczka starała się, żeby odszukać w sercu resztki sił, aby
móc pogodzić się z jego myślą i powiedzieć, że miał całkowitą rację. Bo ją
miał, lecz ona nie potrafiła tego przyjąć. Pragnęła pogodzić się z jego tokiem
myślenia, ale w jej duszy wciąż majaczyły te wszystkie uczucia, które żywiła do
chuderlawego Smoczego Jeźdźca. I nie mogła ich ot tak zostawić.
- Przepraszam Czkawka – łkała, chowając twarz w dłoniach.
Ciepłe słońce patrzyło na bezsilność wojowniczki, a wiatr delikatnie ocierał
jej łzy. Morze próbowało przyjąć choć część jej wielkiego smutku za straconym
uczuciem – Ja naprawdę nie wiedziałam. Nie chciałam, żebyś szedł za mnie na
śmierć. Pragnęłam tylko, żebyś był przy mnie. Żebym mogła dzielić z tobą
chociaż kawałek twojego życia i się uśmiechać, spoglądając w przyszłość… Ja
naprawdę nie potrafię z ciebie zrezygnować!
Płakała jak
jeszcze nigdy, a cała przyroda pochylała nad nią głowę, żeby odjąć jej
cierpienia i bólu, aby przygarnąć i otulić bezpiecznymi ramionami, by powiedzieć,
że ludzkie uczucia są zbyt skomplikowane, a Czkawka zrobił to, czego pragnął.
Gdy wypłakała
wszystkie łzy, wstała z chłodnej ziemi i objęła wzrokiem morze. Szumiało
delikatnie, błyszcząc się od promieni słonecznych. Tak bardzo chciała w nie wejść,
żeby tylko nie musieć mierzyć się z przytłaczającym poczuciem winy, nową
przyszłością oraz utraconymi marzeniami. Jednak podświadomie czuła, że byłby to
najprostszy sposób. Czkawka podarował jej życie, więc aby nie zmarnować jego
poświęcenia, musi wziąć te wszystkie uczucia i przeć w przód, starając się jak
najbardziej może.
Otarła twarz i skierowała
się w stronę osady. Wojowniczka nie poszła do rodzinnego domu, lecz do domu
wodza, żeby przeprosić go za ten wybuch i zabrać kufer z rzeczami. Dawniej nie
zastanawiałaby się nad przeproszeniem za swoje zachowanie. Natomiast teraz
bardzo się zmieniła, wiedząc jak wielką wagę mają słowa. Bądź co bądź, to
Czkawka ją tego nauczył. Przy nim trzeba było naprawdę uważać na słowa.
Lekki uśmiech
przemknął przez twarz Astrid. Tego powinna się trzymać – radosnych wspomnień z
Jeźdźcem, mimo, że było ich tak niewiele. Ten krótki czas, który ze sobą
wspólnie przeżyli, wypełniony był, oprócz kłótni i krzyków, śmiechem i
nieszkodliwym dokuczaniem sobie nawzajem. Mieli dobre, wspólne wspomnienia. To
takie powinny być powodem, dlaczego związali przez pewien czas swoje nici
przeznaczenia.
Kiedy doszła do
drzwi domu Stoika, Pyskacz akurat wychodził.
- Astrid…
- Przepraszam – przerwała mu szybko. Zaskoczony wódz
uśmiechnął się pokrzepiająco, dotykając jej ramienia.
- W porządku – powiedział – Przyszłaś po rzeczy?
Blondynka pokiwała
twierdząco głową.
- Chodź – pociągnął ją za sobą – Nie pytasz gdzie twoi
rodzice – zauważył, gdy przekroczyli próg chaty. Hofferson zaczerwieniła się
odrobinę. Nie zapytała o rodziców ani razu, odkąd przypłynęła. Czuła się w tej
chwili jak najgorsza córka na świecie. Pyskacz widząc jej reakcje, od razu
zareagował – W porządku, mała. Razem z bliźniakami, Sączysmarkiem, Śledzikiem,
Wiadrem i Sączyślinem popłynęli na
regaty na wyspę Bora Głowy. Nie będzie ich przez tydzień. Popłynęli wczoraj –
wyjaśnił.
- Ale dlaczego? – spytała dziewczyna, a kowal spojrzał na
nią dziwnie – Niedawno była tu wojna, wódz zginął, Berk praktycznie w ruinie, a
oni sobie płyną na regaty?! – powiedziała, niemalże krzycząc, gdyż była
zdenerwowana zachowaniem rodziców i przyjaciół. Wyspa po tak ciężkiej bitwie
potrzebowała wiele pracy, aby wrócić do dawnej świetności. Albo przynajmniej
chociaż aby spróbować.
Wąsaty wiking
zaśmiał się dobrodusznie.
- Spokojnie Astrid – Po raz kolejny położył jej wielką dłoń
na ramieniu – Mieli to zaplanowane od dawna, a dodatkowo wódz Bora Głowy,
Hedym, pragnął, żebyśmy odwiedzili go właśnie podczas regat. Ja niestety nie
mogłem, więc przy okazji wysłałem niewielką delegację z Berk, aby Hedym nie
poczuł się urażony. Upiekłem dwa jaki na jednym ogniu – wytłumaczył Pyskacz,
uśmiechając się od ucha do ucha.
Chcąc nie chcąc, Astrid musiała przyznać
Pyskaczowi rację, co do takowego planu – naprawdę był zaskakująco przebiegłym i
mądrym wodzem. Dziewczyna stwierdziła, że nie znała takiej strony starego
kowala.
Wzięła swój kufer i wyszła. Zanim przekroczyła
próg, podniosła wzrok na wioskę, a jej uwagę przykuła para, wychodząca z chaty,
przeznaczonej dla gości. Ogromnie się zdziwiła, bo dodatkowo ich nie poznawała.
- Kto to? – spytała, głową wskazując chłopaka i dziewczynę,
którzy powoli zaczęli kierować się w stronę domu wodza. Pyskacz zmarszczył
czoło.
- Ah tak – Jego twarz rozjaśniła się od szczerego uśmiechu –
Chodźcie tutaj! – krzyknął, wychodząc przed chatę, żeby pośpieszyć zakochanych.
Zwrócił wzrok na zdezorientowaną Astrid, uśmiechając się tajemniczo. W tym
czasie brunetka i szarowłosy przybiegli pod dom wodza – As, poznaj Megarę,
córkę Stoika i Valki, siostrę Czkawki oraz Faro, jej chłopaka. A wy, Megaro i
Faro, poznajcie Astrid Hofferson – wytłumaczył, a obie dziewczyny otworzyły
usta ze zdziwienia.
Pierwsza odezwała
się blondynka.
- CO?! – Niemal wrzasnęła, przenosząc spojrzenie z Megary na
Pyskacza i odwrotnie – Ale jak?
Gbur otworzył
usta, żeby wyjaśnić, ale uprzedziła go brunetka.
- Czyli ty jesteś TA Astrid – Bardziej stwierdziła niż
zapytała, co jeszcze bardziej zbiło Hofferson z tropu. Blondynka posłała jej
odrobinę zirytowane spojrzenie – Wybacz, po prostu Czkawka wiele mi o tobie
opowiadał i szczerze nie spodziewałam się, że cię poznam. Jestem Megara, miło
mi cię poznać – dodała, wyciągając rękę i uśmiechając się promiennie. Wojowniczka
w granatowym spojrzeniu dziewczyny zobaczyła błysk, jaki posiadał i Stoik, i
Czkawka. To stwierdzenie uspokoiło ją choć trochę odnośnie lekkiej niechęci do
nieznajomej.
- Mi również – powiedziała spokojnie – Ale po prostu nadal
nie dowierzam.
- Nie tylko ty – wtrącił Pyskacz – Ja też nie mogłem w ogóle
uwierzyć, ale to prawda. I co jeszcze lepsze, Megara jest prawowitą, zaraz po
Czkawce, następczynią tronu, więc jeśli będzie oczywiście chciała, przejmie
tytuł wodza i zostanie naszą przywódczynią – dopowiedział, a Astrid dosłownie nie
mogła znaleźć odpowiednich słów na to wszystko. Dopiero, co poznała dziewczynę,
która okazała się zaginioną córką wodza i już miała zostać jego następczynią –
dla blondynki wszystko było dość podejrzane.
Widząc brak
reakcji Hofferson, Faro zabrał głos.
- Meg ma list z pieczęcią, której autentyczność potwierdził
wódz Pyskacz – powiedział, a Gbur aż zarumienił się na zbyteczne tytułowanie
jego osoby.
- Wystarczy Pyskacz – dopowiedział, uśmiechając się. Chłopak
to odwzajemnił, ukazując swoje białe zęby.
Astrid odetchnęła.
- Po prostu to dla mnie dość dziwne, ale jeśli to prawda, to
przepraszam za swoje zachowanie. Chcę dla Berk jak najlepiej, więc mam
nadzieję, że rozumiecie, że staram się myśleć racjonalnie i trzeźwo – Kowal łypnął
na nią karcącym spojrzeniem – No nie miałam ciebie na myśli, Pyskacz. Przecież wiesz,
że ja wiem, że masz głowę na karku i mózg, którego używasz – usprawiedliwiła się
– Czasem.
Trójka młodych
wikingów zaśmiała się na uwagę blondynki, a Pyskacz udał, że uderza ją
szczotką, zamieszczoną na trzonku. Po chwili on również przyłączył się, a w
powietrzu czuli rozładowaną, radosną i przede wszystkim spokojną atmosferę.
Nie wiedzieli
jednak, że spokój w ogóle nie nadszedł, a życie Wandali wisi na włosku.
Eter przesiąkł od
głuchego ryku rogu. Wikingowie zamilkli natychmiastowo i powoli odwrócili się w
stronę morza, wytrzeszczając oczy.
Zamarli, widząc
nacierającą armadę wroga.
~*~
bum! jestem!
czyli wychodzi na to, że rozdział raz na miesiąc, ale myślę, że to i tak lepiej niż nic, prawda?
nie będę Was przepraszać, bo czuje, że nie mam już kogo - to w porządku, nie dodawałam rozdziałów, jak należy, więc mam za swoje ^^ to tylko i wyłącznie moja wina, więc nie musicie się przejmować ^^
ale mogę powiedzieć, jak w piosence BTS "I'm fine", że jest ze mną w porządku odnośnie tej sytuacji :)
wgl to dziwne, bo rozdział jest taki smutno-wesoły, ale pisałam ją przy piosence, która wyzwala we mnie wyłącznie pozytywne emocje, więc to dla mnie dziwne, ale naprawdę jej posłuchajcie, bo jest piękna + jeśli ktoś chce to polecam mocno z tłumaczeniem, a jeszcze lepiej to z tańcem, bo jest tak wspaniały, że ma się wrażenie, jakby się oglądało musical - coś wspaniałego!
naprawdę kończymy niedługo, do zobaczenia we wrześniu! <3
gotowi na szkołę? ja niezbyt, ale już ją chcę, bo mam dosyć pracy w domu + zrobiłam sobie słodkie, cute zeszyty, stoisko do pracy i tablicę, więc chce już tego poużywać xDD
powodzenia kochani!
~ SuperHero *-*