"Ciepły oddech na skórze. Jedno spojrzenie, dotyk dłoni. Przestań uciekać. Zmierz się z nadchodzącą przyszłością, spójrz śmierci w oczy i powiedz najokrutniejszą prawdę"
Blondwłosa wojowniczka pobiegła w stronę kuźni. Była
zaskoczona tym, że Pyskacz w tak nieodpowiednim momencie przekazał władzę Meg.
Ona była jeszcze dzieckiem! Dlaczego postąpił tak nieodpowiedzialnie? Czy bał
się, czy miał jakiś plan? Co by to nie było, Astrid wiedziała, że nie może
pozwolić, aby ostatnia z rodu Haddock'ów straciła życie w tak bezsensownej
walce.
- Pyskacz! – wrzasnęła, żeby przekrzyczeć hałasujących
wikingów, którzy uwijali się jak mrówki, aby zdążyć przygotować się na starcie.
Przelotnie zawiesiła na nich swój lazurowy wzrok. Nie powinni byli szykować się
do bitwy, powinni teraz siedzieć przy miodzie w Twierdzy i myśleć, jak
skutecznie odbudować Berk – Gdzie jesteś?!
- Tutaj! – odkrzyknął wódz, wymachując zdrową ręką, by młoda
Hofferson mogła go zauważyć – Co się dzieje? – zapytał, kiedy wreszcie udało
jej się do niego przedostać. Za to pytanie Astrid miała ochotę go uderzyć z
całej swojej siły.
- Serio?! – odparła, będąc na skraju wytrzymałości. Za
moment zapomni, że Pyskacz jest starszy od niej i jest wodzem, i naprawdę go
walnie – Widziałeś Megarę?
Gbur wydawał się być zmieszany tym pytaniem.
- Nie – podrapał się po brzuchu – Ale chyba pobiegła po
swoją broń.
Astrid doskonale wiedziała, że brunetka trzymała miecz przy
sobie.
- Widziałam ją na czele pierwszego oddziału! – krzyknęła,
wyrzucając dłonie w powietrze. Wiking otworzył szerzej oczy, nie rozumiejąc ani
słowa z wyjaśnień dziewczyny – Pyskacz! Ona miała pas wodza! Coś ty zrobił?
Dopiero wtedy wszystko pojął. Rzucił się do biegu,
zostawiając wojowniczkę.
- Jest taka jak Stoik! – warknął wódz w stronę As, gdyż
dobrze wiedział, że za nim pobiegnie. Mimo wypowiedzianych słów i powagi
sytuacji, uśmiechnął się lekko. Młoda Haddock nie tylko wyglądem przypominała
swojego ojca i matkę, ale również zachowaniem, co Pyskacz wziął za dobrą kartę.
Teraz doskonale wiedział, że nawet za cenę swojego życia, musi chronić młodszą
siostrę Czkawki. Spojrzał w niebo. W imię swoich przyjaciół i ukochanego
ucznia.
Hofferson nie odpowiedziała, ale biegła z tymi samym
uczuciami w sercu, co wojownik przed nią. Obydwoje będą bronić tej malutkiej,
drobnej brunetki, która w przyszłości rzuci własną osobą nadzieję na
zdruzgotanych Wandali i przywróci Berk dawną świetność.
Ze szczytu pomostu zauważyli, że pierwszy oddział dotarł już
na plażę Thora. Pyskacz pomyślał, że teraz Meg naprawdę przypomina Stoika,
który jeszcze kilka dni temu również stał na tej samej ziemi z odwagą i
odpowiedzialnością za wyspę i lud. Pierwszy statek powoli zbliżał się do brzegu.
Serce kowala zadrżało. Wiedział, że musi się pośpieszyć.
Słońce, jakby przeczuwając okrutną, bezlitosną oraz krwawą
wojnę, schowało się za grubymi, ciemnymi chmurami, aby z bezpiecznej kryjówki
oglądać przebieg wydarzeń. Wiatr delikatnie smagał żaglami i ubraniami
wojowników. Cisza stąpiła na pole bitwy.
Pyskacz i Astrid biegli jeszcze szybciej.
Megara odetchnęła głęboko, aby powstrzymać paraliżujący
strach. Ręce jej drżały, choć wiedziała, że ma za sobą wiernych wikingów,
którzy bez mrugnięcia okiem, pójdą za nią prosto w ogień. Ta świadomość
podnosiła ją na duchu. W jej granatowych oczach błysnęła wściekłość na wrogów,
którzy odważyli się wstąpić na tereny jej domu. Tak, jej domu. Bo tu mieszkali
niegdyś jej matka, ojciec i brat, i byli szczęśliwą rodziną, a ona czuła ich
wszystkie emocje, które pozostawili na tej wyspie. W sercu trzymała ogromną
potrzebę odpowiedzialności za dobroduszny lud, za jej nowy dom, którym kierował
jej ojciec, więc bez względu na wszystko, nie zamierzała tak szybko go stracić.
Ktoś z prawej stronie położył jej dłoń na ramieniu. Meg
spojrzała na postawnego wikinga o rdzawym kolorze włosów i potężnych wąsiskach.
Wojownik uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Jesteśmy z tobą – powiedział niskim głosem, swobodnie
zagłuszając niepokój dziewczyny – Mimo wszystko.
Meg kiwnęła głową, odwzajemniając gest.
- Tak, jak bronił was mój ojciec, tak i ja będę go
naśladować za wszelką cenę.
Główny statek nieprzyjaciela dobił do plaży. Średniego
wzrostu mężczyzna zeskoczył z burty i stanął naprzeciw Wandalom. Jego okrutną
twarz zdobił szyderczy uśmiech. W zielonym spojrzeniu można było dojrzeć żądze
zemsty, gniew i przekonanie o przyszłym triumfie nad obywatelami Berk.
Megara zacisnęła pięść na rękojeści miecza.
- Przygotować się! – wrzasnęła, a cała grupa odpowiedziała
uderzeniem każdego rodzaju broni w swoje tarcze.
Dagur był zaskoczony, widząc młodą dziewczynę z pasem wodza
na czele Wandali, ale nie pokazał tego. Stwierdził, że zapewne Stoik się gdzieś
schował, aby go czymś zaskoczyć. Z resztą, to nie było takie ważne. Dzisiaj nikt
z Wandali nie pozostanie przy życiu, a punktem honoru każdego Berserka było
dotrzymanie tej przysięgi.
Kiwnął głową, a z pozostałych statków, które dopłynęły,
wysypały się tysiące uzbrojonych wojowników, gotowych zrobić wszystko, co
rozkaże im ich wódz. Szalony uśmiechnął się. Dzisiaj zwyciężę!
Przywódczyni Wandali ze strachem spoglądała na wciąż
pojawiających się wrogów. Ich liczba była ogromna, ale wiedziała, że
wikingowie, stojący za nią, są najtwardsi na świecie. Nie pozwolą na doszczętne
zniszczenie ich wyspy. Mimo, iż o tym wiedziała, niepokojące uczucie porażki ścisnęło
jej serce.
- To nic, że się boisz – szepnął w jej stronę ten sam
rudowłosy wiking z prawej – Każdy z nas się boi. Ale zwyciężymy. Ku czci
Stoika.
- Ku czci Stoika – powtórzyła za nim Meg, również szepcząc.
Zignorowała armadę Berserków, skupiając swój wzrok na wodzu.
Obydwoje mierzyli się nienawistnymi spojrzeniami. Czas jakby przestał odliczać
kolejne sekundy. Po kręgosłupach wikingów przebiegł dreszcz.
To ten moment.
Z donośnym okrzykiem bitewnym dwie grupy ruszyły na siebie.
Wojownicy biegli naprzeciw siebie z silnym przeczuciem wypełnienia swojego
zadania: zabicia i obrony. Jednak zanim pierwsze miecze się ze sobą
skrzyżowały, w centralnej części plaży nastąpił wybuch.
A powietrze przeciął znajomy ryk.
Z chmury dymu, kurzu i piasku wyłoniła się znajoma postać
Smoczego Jeźdźca i Nocnej Furii.
Wszyscy znieruchomieli, a chłopak obejrzał się przez ramię,
szczerząc białe zęby w uśmiechu.
- Cześć siostrzyczko!
Megara nie była zdolna do wypowiedzenia choćby jednego,
najkrótszego słowa. Jej wargi drżały, jakby chciały powiedzieć tak wiele. Łzy
miłości spadły na złoty piasek.
- To znowu ja.
Rzucił w stronę całej reszty, którzy patrzyli na niego jak
na ducha. Szczerbatek zarechotał po swojemu na ten widok. Wikingowie dopiero po
dłużej chwili również się roześmiali i z wielką ulgą odpowiadali młodemu
Jeźdźcy.
- Dagur!
Zwrócił się do wesołym tonem do przywódcy Berserków. Szalony
był czerwony z wściekłości, jak zachodzące słońce. Zaciskał zęby, nie
dowierzając, jak ten typ wymknął się z jego idealnej pułapki.
- C-czkawka?
Haddock odwrócił się powtórnie w stronę Wandali, a oni
rozstąpili się, aby Astrid i Pyskacz mogli swobodnie dostać się na sam przód.
Brunet uśmiechnął się.
- Witaj, milady.
Po jej policzkach popłynęły łzy.
- Ty jesteś Czkawka? – odezwał się Dagur, zwracając uwagę
chłopaka na siebie. Wspomniany niechętnie odwrócił się w jego stronę,
zaszczycając go swoim zielonym spojrzeniem – Syn Stoika?
- No, jak mniemam, Stoik miał tylko jednego syna – odparł, a
Wikingowie wybuchli śmiechem. Jeździec zaśmiał się pod nosem. Przeginał i
doskonale o tym wiedział, ale tak bardzo mu tego brakowało, że aż nie mógł się
powstrzymać. Dla możliwości patrzenia na uśmiechnięte i wesołe twarze Wandali,
mógł zrobić dosłownie wszystko. Nawet zginąć.
- Sądziłem, że twój ojciec już dawno cię zabił – warknął
wojownik, uspokajając się. Wciąż miał przewagę, wciąż wierzył, że wygra, więc
nawet jeśli pojawił się znienawidzony Jeździec, zabije go po raz drugi, jeśli
zajdzie taka potrzeba. Czkawka wzruszył ramionami.
- Ha! Widzisz, a jednak żyję – poklepał się po klacie,
opierając łokciem o głowę smoka. Przejechał palcami po twardych łuskach
przyjaciela. Dziecinne przekomarzanki z Dagurem wprawiały go w błogi nastrój i
chętnie by tak jeszcze z nim pogadał, ale wolał to zrobić po upewnieniu się, że
Szalony wącha kwiatki od spodu.
- Zaskakujące – stwierdził, przekładając broń do lewej ręki.
Niezauważenie dał znak prawą do ataku, co nie uszło doskonałej uwadze Smoczego
Jeźdźcy.
- Wiem, że to za wiele, jak na twój mózg, ale no, zdarza się
– uniósł ręce, kręcąc głową i dziwiąc się dlaczego Dagur jest tak bezmyślnym
człowiekiem i naprawdę stara się zrobić coś, co Czkawka zdążył przewidzieć –
Nic nie zrobisz.
- Żebyś się nie zdziwił – wyszeptał pod nosem, co też nie
uszło jego znakomitemu słuchowi.
- Naprawdę? Aż się boję! – zawołał, wywołując kolejną salwę
śmiechu wśród pobratymców. Zwrócił na nich wzrok, aż zatrzymał się na Astrid,
którą wciąż płakała i wciąż nie dowierzała, że naprawdę tutaj jest, że przeżył,
że teraz będą szczęśliwi, jeśli pozwoli jej na bycie choć maleńką cząstką jego
życia. Czkawka popatrzył na nią inaczej, niż na całą resztę. Z wielkim spokojem
i obowiązkiem chronienia jej życia. Przyłożył złożoną pięść do serca, aby udowodnić
jej, że naprawdę tu jest.
Że ciągle był.
- Dobra, a teraz tak na serio – przerwał wybuchy radości
Wandali, pomieszane ze złowrogim pomrukiwaniem nieprzyjaciół. Z jego głosu
zniknęła swoboda, a zastąpił ją stanowczy, gniewny ton. Ściągnął brwi, sięgając
po Piekło, na co Szczerbatek zareagował natychmiastową postawą do walki,
obnażając ostre zębiska. Wikingowie z Berk przygotowali się, jak ich obrońca,
na możliwy atak – Wypad z mojej wyspy póki jestem jeszcze miły.
- Traktat obowiązujący nasze wyspy zakazuje ci wszczynania
wojny.
Megara pojawiła się tuż obok Czkawki, mierząc tym samym
groźnym spojrzeniem przeciwników, co jej brat. Z oblicza brunetki zniknęły wszelkie
łzy i pozostałości ze szczęścia, które czuła z powodu pojawienia się chłopaka. Wyprostowała
się, dumnie unosząc głowę. Obydwoje, jako osoby noszące nazwisko Haddock,
wiedzieli, że muszą wyeliminować zagrożenie. Wandale nie zasługiwali na śmierć,
a ich zadaniem było zapewnienie tego stanu rzeczy.
- Traktat został zerwany, kiedy Hofferson mnie zdradziła –
powiedział Dagur, a w Astrid się zagotowało.
- Wcale cię nie zdradziłam! – wrzasnęła blondynka, idąc do
przodu.
- Cisza! – krzyknął Czkawka, piorunując wojowniczkę
spojrzeniem. Zaskoczona dziewczyna posłusznie cofnęła się o krok. Jeździec
odetchnął.
To była jego kolej.
- Jako wódz Wandali rozkazuję ci zabierać się z mojej wyspy –
zagrzmiał, a Astrid dostrzegła, że z pasa Meg zniknął charakterystyczny atrybut
przywódcy. Jednak Czkawka nie potrzebował go zakładać. Swoją postawą wymazał
wszelkie wątpliwości ludzi – W przeciwnym razie będziesz żarł piach!
Szalony zaśmiał się doniosłym głosem.
- Przekonajmy się, co potrafisz.
Ruszyli do walki.
Wojna się rozpoczęła.
~*~
wróciłam! i powiem Wam, że naprawdę przyjemnie mi się pisało
ten rozdział xD czasami śmiałam się z własnych zdań oraz z ciągłego używania
słowa "przeczucie" i "obowiązek", mam dzisiaj jakoś
zjechaną mózgownicę xD tak wgl to dwa rozdziały w jednym miesiącu? szaleję xDDD
ostatnio był 2 trailer, ale ja
nie oglądałam, bo chyba za bardzo się boję xD poczekam sobie chyba i przyjmę
taktykę przyjaciółki :)
mocno polecam muzykę u góry <3
ogromnie Wam dziękuję za komentarze, za ciągłą obecność, za ponad 68K wyświetleń <3 jestem pod wrażeniem, kocham Was mocno <3333333
~ SuperHero *-*
pst
to jest ostatni rozdział
*ucieka jak najdalej*