Pyskacz przepchnął się przez młodych i ponownie uwiesił
wzrok na morzu oraz zbliżających się statkach. Zmrużył oczy, żeby przyjrzeć się
herbowi na masztach. Jego warga zadrżała.
- To Berserkowie – wyszeptał, zataczając się lekko w tył.
Faro pomógł mu zachować pion, podtrzymując go za ramię. Spojrzał na Megarę,
która wydawała się jeszcze bardziej przestraszona. Nie miał się czemu dziwić.
Dopiero, co odnalazła rodzinną wyspę, a już istniało zagrożenie, że może ją
stracić.
- Ale dlaczego? – odezwała się Astrid, stając tuż obok
wodza. W głowie jej się to nie mieściło, gdyż Dagur obiecał Smoczemu Jeźdźcy,
że dotrzyma słowa i zostawi Berk w spokoju. Czy naprawdę pod przykrywką
dobrotliwego przywódcy kryła się postać bezwzględnego szaleńca?
Widok najeźdźców
przywołał blondynce jeszcze jedno, przykre stwierdzenie.
Czkawka naprawdę nie żyje.
Nie chciała tego pokazać, ale zabolało
ją to okropnie. Zacisnęła zęby, choć kilka łez spłynęło po jej policzku.
Naprawdę go nie ma. Nie mogła sobie tego wyobrazić. Czkawka, który nie żył. I
to wszystko? To, co chciał powiedzieć jej wszechświat, to to, że straciła na
wieczność możliwość bycia częścią jego życia i szansę na szczęście? To nie
mogła być prawda. Astrid za nic nie chciała w to uwierzyć.
Stojąca obok niej
Megara, zauważyła natychmiastową zmianę nastroju wojowniczki. Niepewnie
położyła jej dłoń na ramieniu.
- Będzie dobrze – szepnęła, a Hofferson uniosła na nią wzrok
– Wspólnie uratujemy Berk. Obiecuję.
Astrid przytaknęła
skinieniem głowy. Nie chciała jej mówić, że powodem jej łez nie była Berk, lecz
niedoszły przywódca Wandali, samotny Smoczy Jeździec, który zginął z jej winy.
Jak mogłaby powiedzieć to jego siostrze, która dopiero co dowiedziała się, że
ma brata, który jako jedyny z ich rodziny, żyje – oczywiście dla nich. Dla
Astrid Czkawka zginął wraz ze swoim smokiem, bo przyjął karę, która do niego
nie należała.
- Ma rację – powiedział Pyskacz i odwrócił się do dziewczyn
– Razem damy radę i wykurzymy ich z naszej wyspy!
Po tych słowach
pobiegł w głąb osady, żeby uświadomić wikingów o zbliżającej się bitwie. Faro
pobiegł tuż za nim, jak burza wpadając do kuźni, aby rozgrzać piec i
przygotować bitewne zaplecze Wandali.
Brunetka ponownie
spojrzała na Astrid.
- Wiem, że chodzi o coś innego, ale nie trać wiary –
poradziła, wyciągając miecz zza skórzanego paska, który miała zawiązany na
biodrach. Ruszyła do przodu, wlepiając granatowe spojrzenie w coraz bardziej
zbliżającą się armadę – Bo czasami ona jest jedynym narzędziem w walce, który
posiadamy bez względu na to, gdzie się znajdujemy i jak bardzo blisko jesteśmy
porażki.
Hofferson
otworzyła oczy szeroko. Nie spodziewała się takiej mądrości w tak młodej
osobie. Co prawda nie wiedziała ile ma lat, ale wyglądała na młodszą od niej
samej, choć As miała ledwo dziewiętnaście. Jednak to jak przemawiała, dało
odczuć wojowniczce, że jeśli zgodzi się zostać ich przywódczynią, będzie
naprawdę wspaniale rządzić Berk.
- Czkawka – wyrwało jej się, choć potrzebowała o tym komuś
powiedzieć. Haddock zatrzymała się w pół kroku.
- Co z nim? – zapytała, odwracając się, a blondynka
usłyszała w jej głosie lekkie drżenie. Od razu pożałowała swojej decyzji z
powiedzeniem tego akurat Megarze.
Westchnęła.
- Czkawka nie żyje – powiedziała szybko, oczekując na reakcję
siostry chłopaka. Brunetka spojrzała na nią, jakby wygadywała największe
głupoty – Oni. Nie wiem dlaczego tu płyną, ale ich wódz obiecał Czkawce, że w
zamian za jego śmierć, nie najadą Berk. Widocznie po prostu kłamał, a jego i
tak zabił – wytłumaczyła, choć dziewczyna wcale nie sprawiała wrażenia, jakby
cokolwiek zrozumiała.
- Nie wiem o czym mówisz – zaczęła, podchodząc w jej stronę
– ALE DLACZEGO, DO CHOLERY, MÓJ BRAT CHCIAŁ ZGINĄĆ, ŻEBY NIE WYWOŁYWAĆ WOJNY?!
– wrzasnęła, a kilkanaście osób, które uwijały się na placu, przelotnie
zawiesiły na dziewczynach zaciekawiony wzrok.
Hofferson
wiedziała, że to już ten moment, aby powiedzieć jej prawdę. Blondynka
wiedziała, że chociaż jego siostrze należy się prawda.
- On zginął, bo przyjął moją karę – odparła – Dagur oskarżył
mnie o zdradę i chciał mnie zabić, ale Czkawka przyjął to na siebie i mnie
uratował – Astrid nie wytrzymała natłoku wspomnień i rozpłakała się jak
dziecko. Chęć zemsty i mordu minęła tak szybko, jak się pojawiła, a Megarą
wstrząsnęło współczucie dla dziewczyny. Uśmiechnęła się mimowolnie.
- Taki już jest mój brat – wyszeptała łagodnym, spokojnym
tonem, na który wojowniczka zareagowała wzdrygnięciem. Brunetka pogłaskała ją
po złotym włosach, czując całkiem inne ciepło, gdy nazwała Czkawkę "swoim
własnym bratem". W tej chwili pragnęła go przytulić, lecz wiedziała, że
będzie jej to dane, dopiero w Valhalli – Chce uratować wszystkich wokoło, za
wyjątkiem siebie.
Jej drobną twarz
również pokryły łzy.
- Ale to nie jest twoja wina – dodała od razu, biorąc
roztrzęsioną As w ramiona – Jeśli Czkawka sam tak postanowił, to musimy to
przyjąć i zaakceptować, bez względu na to, że boli.
Hofferson oddała
uścisk, starając się głęboko uwierzyć w jej słowa i pragnienie Jeźdźca, który
chciał, by bezpiecznie mogła wrócić do domu i po prostu żyć pełnią życia.
Wandale zadawali
sobie tylko jedno pytanie.
Dlaczego to właśnie oni?
Na świecie były
setki klanów i setki tysięcy ludzi do nich podobnych. Czym się różnili, że
bogowie postanowili zsyłać im ciągle problemy, wojny i śmierć? Czym zawinili,
że tak po prostu stracili wsparcie i zaufanie boskich istot? W czym leżał
problem ich pięknej Berk?
Wszyscy uwijali
się, jak w ukropie, aby tylko zdążyć, choć czasu było i tak bardzo mało. Wrogów
od portu dzieliło, może co najwięcej, pół godziny drogi. Zbyt niewiele, żeby
solidnie przygotować się do kolejnej bitwy. Kolejna.
Wandale nigdy wcześniej nie spotkali się z podobną sytuacją. Bitwa, jedna po drugiej,
w odstępie może kilku dni. Nawet nie zdążyli dobrze pogodzić się z konsekwencjami
poprzedniego starcia, a już musieli szykować się na następne. Lecz tym
razem było o wiele gorzej. Po wojnie z
Drago stracili wodza, silnych wojowników, a ich największa nadzieja, która wtedy
cudownym zrządzeniem losu była na wyspie, Smoczy Jeździec, odleciała, żeby już
nigdy tutaj nie wrócić.
W obliczu
nadchodzącej bitwy tak mocno pragnęli, żeby to właśnie Czkawka był wśród nich.
Pyskacz co rusz
wydawał rozkazy, rzucając okiem na pracującego w pocie czoła Faro. Chłopak z
niezwykłą dokładnością, precyzją, ale też i szybkością, doszlifowywał miecze,
topory oraz włócznie, naprawiał tarcze, maczety, kolczugi, wyrabiał nowe
sztylety i strzały. Nigdy wcześniej nie widział osoby, która by tak sprawnie
poruszała się w jego naturalnym środowisku. Przez głowę przemknęła mu myśl, że
jeśli zwyciężą, a oni pozostaną na wyspie, przekaże mu swoją kuźnię na
własność.
Astrid natomiast
przedostała się do rodzinnej chaty, żeby odszukać ukochany topór. Nie sądziła,
że kiedykolwiek jeszcze będzie go potrzebować do walki. Odnalazła narzędzie,
schowane głęboko pod łóżkiem i zawinięte w skórę owcy, żeby nic mu się nie
stało. Nie spodziewała się, że matka tak bardzo zadba o śmiercionośną zabawkę
córki. Było jej nawet miło z tego powodu. To znaczyło, że jej rodzicielka
wierzyła, iż Astrid wróci kiedyś do domu.
Wytarła ostrą
krawędź topora, słysząc przeraźliwy głos rogu, zwiastującego przybycia wroga pod
bramy Berk. Wyjrzała przez okno na wielką armadę, po czym wzniosła oczy ku
niebu.
- Czkawka, jeśli jesteś w Valhalli, między bogami, udzielał
nam swojej siły i wsparcia, żebyśmy mogli dojrzeć jutra. Ty, jak nikt inny, ceniłeś
sobie życie drogich osób i nie pozwalałeś na krzywdę w świecie. Proszę, wstaw
się za nami u Odyna, żeby oszczędził nasz biedny lud i pozwolił uratować
ukochaną wyspę – powiedziała, a jej lazurowe spojrzenie zaszło mgłą, której
musiała się pozbyć, by móc wyjść i walczyć.
Wypadła z chaty,
mierząc morderczym wzrokiem statki i przysięgając w duchu, że zemści się na
Dagurze.
- To dla ciebie, Czkawka – szepnęła, biegnąc do pierwszej
linii obrony, która gotowa, kierowała się w dół portu, aby na przedzie z wodzem,
bronić domu.
W czasie biegu
dojrzała brązowe włosy Megary, która dzielnie kroczyła na samym czele. Blondynka
ze strachem stwierdziła, że Haddock ma założoną futrzaną kamizelkę na swojej granatowej
sukience, a jej talię zdobi pas z klamrą, na której była głowa smoka. Astrid była
pewna, że już gdzieś widziała taki herb.
Nagle ją olśniło.
Megara nosiła
pomniejszoną wersję pasu Stoika, a to znaczyło tylko jedno.
Młodsza siostra
Czkawki przejęła tytuł wodza Berk.
tak serio to jak teraz otworzyłam ten rozdział, żeby coś dopisać jeszcze, stwierdziłam, że skończyłam w idealnym punkcie końca rozdziału, więc dostajecie tylko 3 strony, ale następny postaram się napisać już standard, czyli 4 xD
taa, nie było miesiąca, wiem, jestem okropna, ok? a Wy cudowni, bo moje serduszko urosło jak zobaczyłam te komentarze <3 luv you <3
~ SuperHero *-*
~*~
tak serio to jak teraz otworzyłam ten rozdział, żeby coś dopisać jeszcze, stwierdziłam, że skończyłam w idealnym punkcie końca rozdziału, więc dostajecie tylko 3 strony, ale następny postaram się napisać już standard, czyli 4 xD
taa, nie było miesiąca, wiem, jestem okropna, ok? a Wy cudowni, bo moje serduszko urosło jak zobaczyłam te komentarze <3 luv you <3
~ SuperHero *-*
Hej.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak ja się cieszę, że dodałaś rozdział. Chociaż nie komentuje za każdym razem to musisz wiedzieć, iż zaglądam tu prawie codziennie.
Brak mi słów, aby opisać jak cudowne jest to opowiadanie <3
Weny życzę ;)