Brakuje mi siły by pisać. Jakimś sposobem podnoszę węgielek i zaznaczam na papierze litery. Ból jaki mi towarzyszy przy każdym najmniejszym ruchu jest nie do zniesienia. Przeszywa całe moje ciało. Nawet oddychanie sprawia mi trudność. Czuje jakbym rozpadał się na miliony małych kawałeczków. W tym momencie brakuje mi Gothi, chociaż jest przy mnie Szczerbek. Leży i nie spuszcza ze mnie oka. Czuwa i po prostu jest. Podniosłem się do pozycji półleżącej i chciałem sprawdzić czy wszystko mam na swoim miejscu. A właśnie, bo wybuchu Mordka złapał mnie w swoje łapy i uratował. Przyszedł ze mną do jaskini i tak siedzimy. Smoki, które tu mieszkały odleciały. Tylko niewielkie stada zostały. Narazie nie zbliżają się do naszego domu więc jest dobrze. Z trudem ale jednak sprawdzałem czy nie mam jakiś obrażeń. Gdy doszedłem do lewej nogi przeżyłem niemały szok. Nie mam lewej nogi. Spokojnie, to jest tak jakoś połowa nogi jakby liczyć od stopy do kolana. Niewiele. Teraz przynajmniej wiem co mnie boli. Poszukałem jakiejś ścierki albo kawałka materiału. Poprosiłem smoka o to by przyniósł w wiaderku trochę wody. W końcu muszę się sobą zająć. Gdy przyniósł dobrze obmyłem nogę i parę innych ran. Lnianym materiałem obwiązałem mego kikuta i rzuciłem się na moje posłanie z liści. Mordka przyszła na pieszczoty dlatego trochę go podrapałem i zasnął. Sięgnąłem po notatnik, otworzyłem na pustej stronie. Wziąłem w rękę węgielek i zacząłem rysować Szczerbatka. Gdy skończyłem zmierzchało się. Zadowolony ze swojej pracy, odłożyłem rzeczy do torby. Z pustym żołądkiem ułożyłem się przy przyjacielu, starając się zasnąć.
- Może jutrzejsze słońce przyniesie lepszy dzień. - pomyślałem na głos i pogrążyłem się we śnie.
Obudził mnie Szczerbatek, domagający się porannego lotu. Pokazałem mu swoją nogę, a raczej jej brak i ze smutkiem stwierdziłem, że na najbliższy nieokreślony czas musimy po prostu przestać latać. Smutne ale prawdziwe. Z pomocą smoka wstałem z posłania i podczołgaliśmy się na plażę. Usiadłem na piasku, który w świetle porannego słońca wydawał się małymi, okruchami czystego złota. Patrzyłem w lekko poruszającą się taflę oceanu. Miała taki piękny kolor. Błękitny. Od razu przed oczami pojawiła się postać dziewczyny z takimi właśnie oczami. Miały w sobie taką głębię, tajemniczość i piękność. Kogoś mi przypominała, tylko, żebym jeszcze wiedział kogo. Postać zniknęła wypowiadając jeszcze słowa, które bardzo mnie zaciekawiły.
- Będę za tobą tęsknić tak, choćby nawet miał się zmienić świat.
Owe słowa dały mi do myślenia przez cały dzień. Tylko co one znaczą? Kim jest ta dziewczyna? Dlaczego tęskni? Czemu mi się ukazała? To moja wyobraźnia? Czy przepowiednia od bogów? Tyle pytań. A zero odpowiedzi. Szanse na rozwikłanie tej zagadki są nikłe dlatego lepiej będzie jeśli dam sobie czas. Może dostanę odpowiedź jeszcze szybciej niż myślę?
Szczerbek podczas gdy ja rozmyślałem o ślicznej dziewczynie, bawił się w najlepsze. Aż miło było patrzeć, jak próbuje podrapać się po ogonie. Postanowiłem przerwać jego harce. Zawołałem go, a on przyleciał powalający mnie na ziemię i bezlitośnie liżąc. Gdy wreszcie udało mi się go odepchnąć, pozbieraliśmy chrustu. A raczej on zbierał, ja szykowałem kijek na ryby. Złowiliśmy parę sztuk karpi i dwa śledzie. Tak zleciał nam czas do wieczora. Dzisiejszy dzień, był nad wyraz nudny dlatego zaraz po obfitej kolacji, ułożyliśmy się w jaskini przy ognisku. Wtuliłem się w smoka i zasnąłem.
Zbudziło mnie głośne wołanie. Rozejrzałem się, siedziałem na kamieniu, koło jeziorka. Było one nieduże, znajdowało się w kotlinie, między skałami. Zdziwiłem się bardzo, ale moje rozmyślania przerwał donośny głos.
- Czkawka. - usłyszałem swoje imię, lecz nikogo nie widziałem.
- Kto mówi? - zapytałem, przestraszony. Starałem się o silny, zdecydowany ton, ale no niestety w duchu trząsłem się jak galareta.
- Nieważne, ważne jest to co chcę ci przekazać. - odparł. No nic, pozostaje słuchać.
- Słucham. - odpowiedziałem już hardo.
- Bogowie widzą w tobie wielkie nadzieję. Zaprzyjaźniłeś się ze smokiem. Stanowicie jedność. Między wami jest nierozerwalna więź. Moglibyście oddać za siebie własne życie. - tak to szczera prawda. - Więc Wszech Ojciec już wybrał.
- Ale co wybrał, kogo? Nic nie rozumiem.
- Czkawka, w świecie jest wojna między smokami a wikingami. Bogowie chcąc jej za wszelką cenę uniknąć, postanowili znaleźć wśród ludzi, jednego człowieka, który pogodzi oba światy. Ostatni niestety zginął ponad 30 lat temu. Nie mieliśmy już nadziei na pokój. Do czasu, aż ujawniłeś się ty ze swoją wielką mocą i charakterem. W tobie pokładamy wszelakie nadzieję, na zjednoczenie tych światów. - wyjaśnił. Nie mogłem uwierzyć. Ja będę zjednaczać światy ludzi i smoków?
- Więc kim ja jestem, skoro jestem wybrany? - zapytałem.
- Jesteś Smoczym Jeźdźcem Czkawka. To tobie bogowie przekazują wielką misję pojednania tych światów.
- Jak mam jednać smoki z ludźmi skoro nie mam nogi? - wskazałem na nogę i tu doznałem szoku. - A z resztą nieważne. - machnąłem ręką.
- Czkawka będziesz nieustraszonym jeźdźcem. Niewinnym ludziom nie rób nic złego. Złym wytykaj błędy. Swoim charakterem będziesz nakłaniać wielkich wodzów do współpracy. Będziesz szanowany i każdy będzie się ciebie bał. A twoją największą bronią będzie uśmiech. - poinformował mnie. Byłem zaskoczony, ale skoro bogowie tak chcieli to tak będzie.
- Tak się stanie. - odparłem, wypinając pierś do przodu.
- Pamiętaj. Broń smoków za wszelką cenę bo grozi im zagłada. Śpiesz się Smoczy Jeźdźcu, zegar tyka. - ostrzegł mnie i zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, byłem z powrotem w jaskini.
Zauważyłem na mojej szyi naszyjnik z zawieszką. Obejrzałem ją dokładnie. Była z znakiem Nocnej Furii, a na odwrocie wyrzeźbione było: "Jeździec i smok - przyjaciele na zawsze" Z wielką czcią i szczęściem ścisnąłem prezent od bogów. Szczerbek też się obudził i spoglądał ciekawie na mnie.
- No Mordko - poklepałem go po głowie. - Mamy wielką misję.
Smok zawarczał radośnie. Było już nad ranem dlatego można by już wstać. Z pomocą Szczerbka wyszedłem przed nasz dom. Przyglądałem się wschodowi słońca i cudownemu morzu. Pomyślałem sobie, że warto zacząć biegać. Nabiorę kondycji i będę silniejszy. Bieganie czas zacząć. Chwyciłem się Mordki i powoli zaczęliśmy truchtać po piasku. Gdy skończyliśmy złowiliśmy swoje śniadanie. O własnych siłach poszedłem do lasku by pozbierać drewna. Miałem różne myśli, więc postanowiłem, że gdy tylko wrócę, opiszę wszystko w swoim pamiętniku. Po skończonym posiłku Szczerbatek udał się na drzemkę a ja ze swoim pamiętnikiem poszedłem na klify, które znajdowały się kawałek drogi od plaży. Był piękny zachód słońca. Usiadłem i wyjąłem węgielek.
Zacząłem pisać.
"Nie mam rodziny, znajomych, dachu nad głową, jedzenia, jakiejkolwiek stabilizacji, ale mam najlepszego przyjaciela. Wystarczy jedno jego spojrzenie bym był szczęśliwszy, jeden uśmiech bym się roześmiał, jedno liźnięcie po twarzy bym się rozchmurzył, jedno uratowanie życia bym utwierdził się w przekonaniu, że jestem dla niego najważniejszy. Nie potrzebuje innych ludzi, to mi wystarcza. I chodź nie mam gdzie wrócić nie czuję się osamotniony, wyobcowany. To, że przyjaźnię się ze smokiem jest dowodem na to, iż przyjaźni tak głębokiej nie trzeba szukać nie wiadomo gdzie. Wystarczy tylko się rozejrzeć. Ja miałem to szczęście bo się rozejrzałem i znalazłem swojego najlepszego przyjaciela. Nie mógłbym sobie wyobrazić lepszego. Zawsze będę przy nim i nie pozwolę by stała mu się krzywda. Wiem, że on również na to nie pozwoli"
Myśli o Mordce były takie miłe. Bardzo dobrze mi się o nim myśli. W końcu mam tylko jego.
*Astrid*
Leżałam w łóżku, patrząc w drewniany sufit i rozmyślając. Trzy dni temu była ta wielka uczta na cześć tego, iż "największa oferma wyspy" uciekła. Tak ją nazwali. Byłam tam tylko chwilkę. Ale Stoik niczego nie żałował. Dziwiło mnie to. Jak tak można nienawidzić swojego syna? W końcu to jego potomek. Dziecko. To coś znaczy, nie ważne jakie byłoby z wyglądu. A może miało inne talenty? Ja tego nie wiem, ale dowiedziałam się, że Czkawka jest, albo był bardzo mądry. W jego pokoju znalazłam kilka notatników, w których zapisywał swoje przemyślenia, sentencje, myśli. Wzięłam je do domu, potem oddam. Narazie przeczytałam tylko kilka kartek, ale we wszystkich wpisach jest tyle mądrości. Lecz opisuje normalne dni, co robił, o czym myślał. To jest cudowne. Na pewno nikt z dorosłych nie napisałbym takich pięknych słów. Muszę je zachować. Kiedyś może nasze wnuki będą o nim czytać. Eee chyba za bardzo wyjechałam w przyszłość. No nic. Wstałam z łóżka i zbiegłam po schodach do kuchni. Rodziców nie było, mama poszła do Gothi a tata na zebranie w Wielkiej Sali. Zostałam sama. Siedziałam tak wpatrując się w kawałek suchego pieczywa. Było strasznie cicho, jak na przedpołudnie. Poszłam z powrotem na górę. Usiadłam przy biurku i wzięłam jeden z jego zeszytów. Otwarłam na przypadkowej stronie. W prawym górnym rogu widziałam datę. Był to jakiś tydzień temu. Chyba jego ostatni wpis zanim uciekł. Zaczęłam czytać. Bardzo zaciekawił mnie pewien fragment.
"Po dzisiejszym dniu w kuźni wysiadam. Wszystko mnie boli. Wiem, że mam iść przeprosić Astrid ale już padam z wykończenia. Na pewno pójdę jutro. Może zbyt chamsko się zachowałem? Lecz w sumie oni zachowują się tak samo przez cały czas. Poniżają mnie i obrażają. Nie mogę się rozczulać nad sobą. Stało się, trudno. I tak biegu wydarzeń nie zmienię więc nie ma co sobie tym głowę zawracać (...) Jestem z siebie zadowolony, tylko zaskoczyła mnie ta reakcja Hofferson. Zwykle rzuciła by się na mnie i skopała. A tu coś takiego? Niespodziewane. Na sto z nią o tym jutro pogadam (...) Gdyby nie patrzeć to ona jest jedna taka normalniejsza od reszty. Może udałoby się mi z nią zaprzyjaźnić? Pleciesz głupoty Czkawka. Ona by mnie raczej zabija niż zgodziła się kolegować. No nic, trzeba iść nakarmić Mordkę. W końcu już świt"
Byłam w totalnym zaskoczeniu. Tak o myślał? Chciał mnie przeprosić? O Thorze czemu to życie jest takie skomplikowane? Gdybym nie zachowała się jak idiotka i nie odbiegła od niego, może inaczej by się to potoczyło? W końcu.. może.. ahh już sama nie wiem co mam o tym myśleć. Wszystko jest takie zagmatwane, brak w tym jakiekolwiek spójności. Chyba lepiej będzie jeśli może o nim zapomnę? Tyle czasu spędzam nad myśleniem o nim. A powinnam spędzać czas z przyjaciółmi. O bardzo dobra myśl. Jak zapomnę to wszystko wyjdzie mi na dobre. Byłam z siebie zadowolona, że tak pomyślałam. Więc czym prędzej rzucając w kąt notes wybiegłam z domu. Poszłam do bliźniaków, potem do Śledzika i Sączysmarka. Zapukałam w drzwi. Skrzypnęły i przede mną wychyliła się głowa Szpadki.
- Hej, co jest? - zapytała.
- Może byśmy przeszli się do lasu? - zaproponowałam. Kiwnęła głową z uśmiechem i zawołała brata. Mieczyk wyleciał z domu na wieść o wyprawie do lasu. Pobiegłam w te pędy to reszty. Po kilku minutach wszyscy byliśmy gotowi. Ruszyliśmy wolnym krokiem ku południowej stronie wyspy.
- Astrid po co idziemy na plażę Thora? - zawył Jorgenson. Odwróciłam się.
- Żebyś się głupi pytał. - odparłam. Bliźniaki się zaśmiały a Smark już o nic nie pytał. W spokoju doszliśmy do plaży.
- Ej, a może połowimy ryby? - zagadnął Thorson (Mieczyk). Wszyscy popatrzyliśmy na niego z niedowierzaniem.
- Czemu się tak na mnie patrzycie?
- Kto nam podmienił Mieczyka? - zapytał Śledzik. Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Dobry pomysł brat. - przybili sobie "piątki" głowami.
- Starczy - powiedziałam - Zasady są takie. Kto złowi najwięcej ryb wygrywa.
- Więc od razu możecie się poddać - szepnął Smark, całując swoje bicepsy. Uderzyłam się w czoło.
- Ale łowimy je bez pomocy rąk! - krzyknęłam, a oni jęczeli niezadowoleni.
Ruszyliśmy w kierunku oceanu. Bawiliśmy się, aż do późnego wieczora. Oczywiście było tak, że nie złowiliśmy nic, ale ja byłam najbardziej przemoczona. Trzęsąc się z zimna dotarłam do domu. Ale i tak to była najlepsza zabawa w życiu. Weszłam do budynku i nalałam sobie herbaty do kubka. Wzięłam naczynie i poszłam do pokoju. Przebrałam się w suche ubranie, przykryłam się dodatkowymi futrami i usiadłam przy oknie na parapecie. Spoglądałam w stronę nieba. Było takie gwieździste, rozświetlone, tajemnicze i piękne. Popatrzyłam w kąt pokoju, gdzie leżał notatnik Czkawki. Wzięłam go w ręce i na spokojnie zaczęłam czytać. Oczy kleiły mi się ze zmęczenia. Przed zaśnięciem zapamiętałam sobie chyba najpiękniejsze słowa, jakiekolwiek przeczytałam.
"Mam nadzieję, że gdy zamknę oczy swe, ktoś kogo kocham, zawsze stanie obok mnie"
~*~
Przepraszam, że tak późno.
~ SuperHero ❤
super... kiedy next??
OdpowiedzUsuńNie będę się rozpisywać. Bo nie umiem wyrazić tego jak bardzo mi się podoba ten rozdział! Nie umiem obrócić swoich myśli w słowa! Jedno słowo - Rewelacja ♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńDawaj szybko nowy bo ja się domagam dalszej części!
//Tami G.
Moja kochana :* Nareszcie jakiś rozdzialik :3
OdpowiedzUsuńI to nie byle jaki ^^
No wszystko pięknie, Czkawuś tak nagle zamarzył o Astrid xD
On jeszcze nie wie ale my wiemy, że to ona :D If you know what I mean xD
Astrid- nie wierze, że chcesz o nim zapomnieć :C Tak szybko :C
Nie wybaczę sobie tego, jeżeli ona go odrzuci :C
Rozdział taki piękny :*
Kochana czekam z niecierpliwością na next i mam nadzieję, ze ukaże się już niedługo ^^
A i dziękuję, że mnie poinformowałaś o nowym rozdziale ^^
♥♥♥ Kocham ♥♥♥
Genialny lasia!!!!
OdpowiedzUsuńKocham Czkawkę (oj jak to fajnie brzmi :D)
A te ostatnie słowa ujęły nie tylko Astrid, uwierz mi, bo mnie aż za serce złapały, mała <3<3 A ta ich zabawa ^^ też bym chętnie spędziła taki dzień :D
No i oczywiście fakt, że Czkawka został Smoczym Jeźdzcem :* - to mnie powaliło, rządzisz mała.
Po prostu Cię wielbię!!!!!
No to teraz ma misję mój ulubiony bohaterek :D
Nie mogę się już doczekać next'a, zauroczyłaś mnie tym rozdziałem :*
I jakby to James powiedział "Czekam na następny, dziewczynko"
heheeheheh musiałam :* Wielbię Ci e :*
Twoja Wielka Fanka - Vicky13
Tak jakoś dziwnie bez Czkawki i smutno na Berk. Ale widzę, że zaczyna być coraz ciekawiej ^^ Podoba mi się Twój pomysł na blog, ponieważ ukazuje zupełnie inną historię. Mam nadzieję, że będzie się działo!! Jakaś bitwa czy coś :) Co ja mogę Ci napisać? Mogę życzyć Ci czytelników i weny!! A, no i proszę o nn! :D Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńEJ! Weź ty ich spiknij razem bo ja już nie moge!! hahah rozdział cudowny! nie moge doczekac się następnego i wgl to ja nie wiem co ci tu napisac. Nie chce powtarzac poprzednich komentarzy wiec w tym momencie urwe swa wypowiedz xd.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny zycze!:*
P.S. nie mow mi, ze mam talent bo to nie prawda!;)
Gdybym tylko była w stanie się rozpisać... rozdział jest świetny, widać, że twój styl wyraźnie odbiega od pozostałych blogów, które zresztą też są genialne. Ehh, czy ty kiedyś napiszesz coś złego?
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Astrid przeczytała ten notatnik. To coś jak "Efekt Motyla" (czy jak to się tam nazywa). Stosunkowo mała rzecz może diametralnie zmienić przyszłość. Te zapiski zmieniają to, jak Hofferson postrzega świat, odkrywają przed nią rzeczy jakich nie znała.
Nie jestem w stanie napisać nic więcej, po dzisiejszym dniu w szkole jedyne na co mam ochotę to rzucić się na kanapę, przykryć się grubym kocem i spać... co zrobiłam (rozmyślając przy tym o odskoczniach.. to będą moje najlepsze historie), ale niestety przegoniono mnie. Nie chciej starszych sióstr.
To jest ściągnięte z innego bloga!! Sorka ale czytam wszystkie które znajdę ( twój mi się najbardziej podoba) a tak wogule to czkawka ma nogę czy nie? Proteze ma??
OdpowiedzUsuńCo masz na myśli mówiąc ściągnięte? Niczego nie ściągałam, kopiowałam. Wszystko napisałam sama, więc nie wiem czemu tak napisałaś/eś obrażając moją ciężką pracę.
UsuńMa protezę. W rozdziale pisze. Trzeba uważniej czytać.
Geniusz Geniusz i jeszcze raz Geniusz. To co wypływa z pod twej ręki jest cudowne. Rób to co robisz i nie przejmuj się innymi gdyż wiedz że to co robisz jest cudowne.
OdpowiedzUsuń