Zapisawszy wszystko podszedłem do leżącej na posłaniu blondynki. Wyglądała jakby umarła. O jej życiu mówiła podnoszącą i równomiernie opadająca klatka piersiowa. Złociste włosy spięte w ciasnego warkocza dekorowały jej prawe ramię. Oczy twardo przymknięte, usta zaś lekko uchylone. Ręce i nogi bezwiednie ułożone wzdłuż chude ciała. Jest... prześliczna.
Sprawdziłem puls. Wciąż słaby i nierównomierny. Straciła strasznie dużo krwi. Ciekawi mnie tylko dlaczego chciała się zabić. Może to jej uzależnienie? Przecież nie umiera się po pierwszym cięciu. Spojrzałem na Mordkę, leżącego pod ścianą. Byłem tak zaabsorbowany Astrid, że nie zdążyłem mu podziękować. Przebaczył mi i uratował. Jest najlepszym przyjacielem. Podszedłem do niego. Położyłem rękę na jego mordce tak jak wtedy kiedy się poznaliśmy.
- Dziękuję.
Przytuliłem go mocno. Zaśmiał się i polizał. Wrócił mój Szczerbatek. Wstał i podbiegł do łóżka. Powąchał dziewczynę. Parsknął i uciekł na zewnątrz jaskini. Wziąłem swój notatnik i usiadłem przy łóżku. Zacząłem rysować dziewczynę. Naprawdę się zmieniła, oczywiście pewnie tylko z wyglądu. W środku jest tą samą nieustraszoną Astrid Hofferson. Ale ja jestem głupi, nawet nie przemyślałem tego, że ją zabrałem na Smoczą Wyspę. Jednak widok jej takiej bezbronnej, kruchej, na wpół przytomnej wstrząsnął mną doszczętnie. Mimo tego, dalej jej nienawidzę. Zraniła mnie. Wiele razy. I fizycznie i psychicznie.
Wstałem. Już miałem wychodzić z mojego domku a tu usłyszałem cichy jęk. Odwróciłem głowę ku Astrid. Nie chciałem, żeby mnie poznała dlatego pośpiesznie założyłem kask. Zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu, aż zatrzymała się na mnie. Ze strachem cofnęła się w tył.
- Nie bój się. - odparłem, stanowczym tonem.
- Kim jesteś? - zapytała. Ma śliczny głos, no proszę dużo się zmieniła.
- Nie znasz mnie? - zaśmiałem się. No bo jestem znany na całym wschodnim i północnym archipelagu Wysp Północy. Jednak w pobliżu Berk nigdy się nie zapuszczałem, więc możliwe, że nic o mnie nie wie. A Johann?
- Jestem Panem Smoków lub Władcą Smoków, bynajmniej tak mnie nazywają. A na serio to jestem Smoczym Jeźdźcem. Tak nazwali mnie Bogowie Asgardu. - nie wiem czemu ale jakoś nie krępowałem się przy tej rozmowie. Jakoś tak chciałem jej powiedzieć wszystko, jednak nie mogę za dużo.
- Smoczy Jeździec? Robi wrażenie. - odparła. - A masz imię?
- Mam.
- Jakie?
- Yyy.. tajemnica? - mam dość jej pytań.
- A... - zaczęła, ale w porę jej przerwałem.
- Możesz łaskawie się zamknąć? Nie powiem ci nic o sobie więc nie masz po co pytać. - warknąłem oschle. Zamilkła zawstydzona.
- Mógłbyś mi wskazać drogę do Berk? Ja tam...
- Wiem gdzie mieszkasz, Astrid. - znów je przerwałem. Zdumiała się na moją wiedzę. Ha, ja wiem więcej niż myśli.
- Skąd wiesz jak mam na imię... Smoczy Jeźdźcu? - przedrzeźniła ostatnie słowa. Wkurzyłem się. Wyciągnąłem Piekło i popychając ją na ścianę, przyłożyłem broń do jej szyi.
- Jeśli chcesz żyć lepiej się zamknij. Dobrze ci radzę. - wysyczałem i ją puściłem. Upadła na kolana.
- Wstawaj. Musisz dostać się z powrotem na swoją wyspę.
Patrzyła na mnie morderczym wzrokiem, a ja nic sobie z tego nie robiłem. Pociągnąłem ją i wypchnąłem z jaskini. Przywołałem Szczerbatka, a ona krzyknęła przestraszona. Usadowiłem się w siodle i czekałem, aż królewna Astrid wreszcie zechce wejść ma mojego smoka.
- Nie wsiądę na tę bestię. - kiwała przecząco głową. Uderzyłem się w twarz.
- Thorze dopomóż. - szepnąłem. - Chcesz zostać tu na wyspie pełnej smoków czy lecieć na Berk? - zapytałem już głośniej, z trudem wymawiając nazwę przeklętej wyspy. Ze strachem pomieszanym ze wstrętem usiadła za mną. Szczerbek warczał, ale go uspokoiłem.
- Radzę ci się mnie trzymać, możliwe, że będzie trząść. - rzuciłem w eter, a ona tylko parsknęła wywracając oczami. Zaśmiałem się z jej głupoty i razem z Mordką wystrzeliliśmy jak z procy. Hofferson darła mi się za uchem i powoli spadała w tył. Złapałem ją za pas przy spódnicy i przyciągnąłem do siebie.
- Przytul się to nie spadniesz! - krzyknąłem przez wiatr. Wykonała moje polecenie i szepnęła mi do ucha.
- Już cię nienawidzę.
*Dwie godziny później*
Wreszcie dotarliśmy na plażę Thora. Dalej się nie zapuszczam bo jeszcze by mnie zobaczyli i mieliby kłopoty. Szczerbatek był niezadowolony z lotu, ja natomiast dość miło go spędziłem. Astrid przez całą podróż wtulała się w moje plecy. Nie powiem, było miło, ale się skończyło. Zeskoczyłem z Mordki i jak na dżentelmena przystało podałem blondynce rękę. Odepchnęła ją mrucząc coś. Jak zwykle zawzięta, uparta samosia. Przewróciłem oczami i z powrotem usiadłem w siodle.
- Dlaczego, dlaczego to robisz? - cichy głosik Hofferson wybudził mnie z rozmyślań.
- Chodzi ci o smoki? - zapytałem. Kiwnęła głową. - To moje przeznaczenie, moja misja. Taką mam powinność i powinienem ją wykonać za wszelką cenę.
- Przeznaczenie? - wydawała się dość zdziwiona.
- Yhym. - mruknąłem. - A ty. Dlaczego to zrobiłaś? - wskazałem na bandaże wystające spod karwasza. Posmutniała i jedynie spuściła głowę.
- Dlatego, że już nie daję rady. Nie mam ochoty na życie. A tam w Valhalli byłoby mi dobrze. Na pewno. - starła małą łezkę z policzka. Uśmiechnąłem się. Nieustraszona Astrid Hofferson nie taka twarda. Jednak nie może tego robić. To zniszczy jej życie. Wiem, bo sam to przechodziłem. Podszedłem do niej i ująłem jej chude dłonie w swoje. Spojrzała na mnie oczami ze szkła.
- Astrid, obiecaj mi, że już więcej tego nie zrobisz. Proszę cię, obiecaj mi. - patrzyliśmy sobie w oczy. Były takie śliczne. Uśmiechnęła się i kiwnęła przecząco głową.
- Nie mogę.
- Bo?
- Bo kocham to robić. Czuje wtedy takie wyzwolenie, ukojenie, spokój. - opowiadała wszystkie uczucia jakie mi towarzyszyły.
- Posłuchaj mnie - potrząsnąłem nią. - Nawet nie wiesz w co się pakujesz. Proszę cię, zostaw to. - nakazałem. Puściła moje ręce i odeszła na krok. Po chwili wpadła mi w ramiona. Wtuliła się w moją szyję i poczułem na niej stróżki łez.
- Obiecuję.
Gdy ją przytulałem doznałem uczucia jakiego jeszcze nigdy wcześniej nie czułem. Tym uczuciem było szczęście, ale nie takie szczęście jak z Szczerbatkiem, bo on to jest inna sprawa. Poczułem szczęście dzięki drugiemu człowiekowi. Przy innych dziewczynach tego nie czułem. A tu po pięciu latach przytulam dziewczynę i czuje to wspaniałe uczucie. I to jeszcze jaką dziewczynę? Astrid Hofferson z mojej rodzimej wyspy. To straszne a jednocześnie niesamowite. Tak naprawdę nigdy nie okazywałem prawdziwych uczuć innym ludziom. Ten przywilej miał tylko Szczerbatek. A tu proszę. Szczerze tulę się z najstraszniejszą dziewczyną jaką znam. Jestem jakiś nienormalny.
- Fju, fju, fju. Ktoś tu się zakochał. - zaśmiał się Mordka. Spojrzałem na niego szybko. Nie odrywając się od Hofferson odpowiedziałem mu.
- Lepiej, żebyś to odszczekał. - warknąłem, normalnym językiem. Szczerbek kiwając na wszystkie strony łbem, odszedł na bok. Astrid chyba teraz zdała sobie sprawę z tego co robi. Oderwała się ode mnie szybko i jej policzki przybrały purpurowy odcień. Wzrok wlepiła w swoje kozaki. Kąciki moich ust powędrowały do góry. Zawsze tak działam na dziewczyny. Chrząknęła.
- Ty rozumiesz mowę smoków? Co on powiedział? - zapytała, miętoląc warkocz w rękach.
- Tak. On powiedział coś co na pewno odwoła. - spojrzałem wymownie na gada, a ten zakrył głowę skrzydłami i chichotał.
Klepnąłem go w łeb, by się opamiętał. Gdy wreszcie był zdatny do lotu, poprawiłem siodło i wskoczyłem na smoka. Astrid stała i mi się przyglądała.
- Mam brudny hełm, że się tak na mnie patrzysz? - moje pytanie zbiło ją z tropu. Otrząsnęła się.
- Nie, nie.. Tylko ja.. Ehh.. - plątała się we własnej wypowiedzi. - Dziękuję. - wyszeptała prawie niesłyszalnie. Nieśmiało spojrzała na mnie tymi błękitnymi niczym ocean oczami. Znów uśmiech wkradł się na moją twarz.
- Szczerbek, lecimy!
Kilkoma ruchami skrzydeł byliśmy na miejscu. Po takiej połowie dnia jestem zmęczony. Warto by lecieć na jakieś małe wakacje. Wyciągnąłem mapę z pod kombinezonu i rozłożyłem. Przyglądałem się całemu archipelagu, szukając odpowiedniego miejsca na odpoczynek. Po dokładnym sprawdzeniu wskazałem palcem miejsce gdzie mamy się udać.
- Skręćkarcze Bagna, Mordko.
*Astrid*
Stoję dalej na plaży w szoku. Spoglądam na niebo gdzie jeszcze przed chwilą był. A teraz? Cisza i spokój. Tylko na zewnątrz. W środku mnie szaleje prawdziwy sztorm, myśli i emocji. Uratował mnie. Ale dlaczego? Skąd wiedział jak mam na imię? I w ogóle jak on się tam znalazł? Tyle pytań, a zero odpowiedzi. Chyba oszaleję już do reszty. Muszę w końcu zebrać się w sobie. Idę do domu, ciekawe czy się martwią. Coś wymyślę. Ale muszę wrócić nad klif po topór. Ruszyłam raźnym krokiem, na chwilę odrzucając osobę wirującą w mojej głowie. Tajemniczego Smoczego Jeźdźca. Szłam ścieżką, omijając wioskę. Gdy tam dotarłam niestety nie znalazłam mojej broni. Przeszukałam każdy krzak, każdy kamień i każde drzewo. Ani śladu. Jakby wyparował. No nic. Trzeba wrócić do domu i zmierzyć się z konsekwencjami.
Smutna wróciłam do domu. Weszłam a moim oczom ukazał się wódz, Pyskacz, mama i tata, oraz moi kumple. Matka porwała mnie w ramiona.
- Gdzieś ty była? - potrząsała mną, dokładnie oglądając.
- Zasiedziałam się w lesie, a później zgubiłam. Noc spędziłam w jaskini a dopiero teraz znalazłam drogę powrotną. - wytłumaczyłam, mając nadzieję, iż uwierzą w moją historię. Popatrzyli chwilę a później wódz wstał, ubierając hełm.
- No to skoro Astrid nic nie jest, możemy iść do domów. Rozejść się!
Wszyscy pośpiesznie wykonali jego rozkazy i wyszli z chaty. Mama wydawała się jakby mi uwierzyła, a tata nie był do końca przekonany.
- Masz szlaban... na pół roku. - powiedział, siadając przy palenisku.
- Jak to na pół roku?! - zbulwersowałam się. Zła poszłam po schodach na górę i trzasnęłam drzwiami od pokoju. Jak on może?! To tylko jedna noc! Ale za to jaka noc. Od razu rozmarzyłam się od moim wybawcy. Jest taki stanowczy, władczy, twardy a jednocześnie słodki, tajemniczy i taki pociągający. Aa Odynie o czym ja myślę? Nie Astrid, nie może ci się podobać jakiś facet, którego znasz dopiero kilka godzin. Jesteś przeznaczona innemu. Masz swoje przeznaczenie. Zadanie, które powinnaś wykonać bo inaczej będzie wojna. Przeznaczenie? Ale czy takie jest naprawdę? A może jest zupełnie inne? Czy do końca życia mam być posłuszną żoną jakiegoś Dagura? On ma przeznaczenie. I to straszne przeznaczenie, jednakże jeśli on kocha smoki to może to jest najlepsza rzecz jaka go w życiu spotkała? Muszę się uspokoić, ale, że nie mogę wyjść nad klify pozostaje mi tylko noc, parapet, okno i pamiętnik Czkawki.
Wyjęłam notes spod łóżka. Otarłam wierzchnią okładkę zeszytu. Otworzyłam na miej więcej połowie pamiętnika. Rozpostarłam kartkę by ją wyrównać i zaczęłam czytać:
"Jak to jest? Nie masz rodziny, znajomych, praktycznie dachu nad głową, a jesteś najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Nie mam tego wszystkiego ale mam najlepszego przyjaciela. Szczerbatek. To mój nowy rozdział w życiu. Dzięki niemu moje życie choć trochę nabrało sensu i koloru. Nie budzę się co rano ze strachem, że mogę być poturbowany przez rówieśników. Budzę się z radością, że mam kogoś kto czeka na mnie, kocha, szanuje takim jakim jestem. Mimo, iż nienawidzę tej wioski to mam nadzieję, że gdy opuszczę tą wyspę ludzie tu mieszkający zapamiętają sobie raz na zawsze, że smoki to nie tylko bestie. Smoki to najlepsi przyjaciele"
~*~
Spóźniłam się tylko jeden dzień. Wybaczcie mi, ale już nie miałam wczoraj siły kończyć. Przepraszam.
Troszkę rozbawiły mnie wasze komentarze. Ale nie obraźcie się, proszę.
Rozdział dla: Chitooge i Any Howard, które jako jedyne wiedziały, że to nie koniec ❤
~ SuperHero ❤
Kurde! Nie no zadziwiasz mnie!
OdpowiedzUsuńSzczerze?
To nawet ja myślałam, że zabiłaś głównych bohaterów..
Ale dobrze, że jednak odbyło się to wszystko inaczej.
A teraz moja spowiedź!
Przepraszam, ze nie skomentowałam poprzedniego rozdziału.
Szczerze nie miałam kiedy tego zrobić.
Gdy się do tego zabierałam a to koleżanka kazała wpaść albo ona wpadała do mnie, albo odrabiałam lekcje lub byłam zajęta pisaniem rozdziału. PRZEPRASZAM ♥
Wybacz ♥
Rozdział jak zawsze z resztą jest świetny.
Teraz tylko czekać na nowy na blogu o BTR. Oj czekam Beybee ♥ Nie ja jedyna!
Co do tego rozdziału to mam tylko trzy zdania od siebie:
1. Rozdział jest : zajebisty, masz talent, piszesz bardzo dobrze, widać, że kochasz to co robisz!
2. No jak zawsze czuję lekki niedosyt. Ale takie słowa wypowiedziane z moich ust to komplement. ♥
2. No to kiedy next..?
CZEKAM <3 Pozdrawiam <3 Całuję <3 :* :*
//Tami G.
Dedyk dla mnie :3 ;') aż łezka mi poleciała!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, ze to nie koniec! To dopiero słodki początek ^^
Yeah ona już wie! Zaczyna się wreszcie! Hiccstrid nadchodzi!
Tyle czekania się opłaciło! :3
Czkawuś głuptasek się zdradził xD Jak dobrze :*
Hahahaha Szczerbatek od razu prosto z mostu, że to miłość i wiesz co ona ma rację :D
Zakochałam się w twoim opowiadanku :* ♥
Czkawka to za bardzo dumny się zrobił :D Kochany wredny Czkawuś ^^
Ojeju jakie to było słodkie :D Może mu serduszko zmięknie ^^
Aj aj kocham to! Pisz szybko bo ja tu nie wytrzymam!
Potrzebuję nexta i to zaraz! Twoje rozdziały są dla mnie jak narkotyk :D
Jeżeli zaraz go nie otrzymam to zwariuje :D
Kocham i czekam z niecierpliwością na next ♥
Hej skarbie :* Mam do Ciebie przogromną prośbę, daj mi troszkę czasu na przeczytanie, mam teraz nawał nauki, już prawie pierwsza, a ja jeszcze lekturę czytam i robię z matmy, dlatego proszę, za kilka dni wszystko nadrobię.... Wiesz, że Cię bardzooooo kocham lasia <3<3 Kochammmm, Twoja Wielka Fanka, odpisz mi jak to przeczytasz kochana :D
OdpowiedzUsuńNo, no Czkawka... wyrobiłeś się. Ta ucieczka jednak wyszła na dobre - może nie setkom dziewczyn, którym złamał serce, ale na pewno zrobiła jakiś krok w stronę Astrid. Znalazł ją, zaczął o niej myśleć, zaczął się o nią martwić. Mówi, że nie nigdy jej nie wybaczy, ale założę, iż niedługo to zrobi... po tak długiej rozłące nareszcie znowu się spotkali. Przypadek czy przeznaczenie?
OdpowiedzUsuńWow pierwsze co pomyślałam to to że Czkawka to jakiś sadysta xd a tak wgl to to było straszni mega ultra słodkie, aż mnie skręca *-* przepraszam że dopiero teraz zabrałam się za lekturę ale nie potrafiłam znaleźć czasu, teraz widzę że do pięt ci nie dorastam! Szacun :pp
OdpowiedzUsuń