"Duch mknie niepostrzeżenie. Nie
jesteś tu gdzie powinieneś. Nie potrafisz doprowadzić tego, co trzeba, do końca. Błądzisz, próbujesz, starasz się. Lecz na marne"
Nie udało nam się nawet dotrzeć do łodzi Wandali, gdy dobiła
ona do brzegu wyspy Berserków. Do domu wroga. Mimo szybkiego lotu, zostaliśmy z
tyłu, żeby zwiększyć swoje szanse na przeżycie na obcym terytorium. Nie sądzę
jakoby Dagur lubił być zaskakiwany przez ludzi mojego pokroju, albo w ogóle
kogoś, kto prawdopodobnie uważany jest za największego wroga Archipelagu, a
który jednak broni go najbardziej ze wszystkich. Największy paradoks mojego życia.
Ukryliśmy się w
gęstych drzewach, rosnących na zatoczkach tuż przy wyspie. Rzadko kto miał
okazję bywać na wyspie Dagura Szalonego. Zasada była zbyt prosta. Kto raz tam
wszedł, nigdy już nie wychodził. Dlatego wszyscy na około stronili od wielkiej
wyspy i szalonej armady, dumy Berserków. Wyjąłem więc lunetę, żeby zobaczyć jak
tutejsi, zareagują na przybycie łodzi z wyspy, którą każdy Berserk dobrze zna.
Wyspa Wandali nie była zbyt przyjaźnie nastawiona, tak samo i oni, lecz po tylu
latach nienawiści, postanowili jednak zjednoczyć swe klany.
W świetle wstającego
słońca, które wychylało się zza morza, jakby z niego powstało, błysnęły
soczyście, złote włosy należące do wojowniczki. Zeszła na ląd, ówcześnie
odprawiając wikinga, który z nią płynął. Nim łódź Wandali całkowicie zniknęła
nam z oczu, do tego czasu Astrid stała na pomoście, a jej kosmykami szarpał
wiatr. Dopiero, gdy herb Wandali umknął z pola widzenia, przed szereg
zgromadzonych Berserków, wyszedł Dagur. Nigdy jeszcze go nie widziałem, ale
kiedy tylko przyjrzałem się jego twarzy, zrozumiałem rzecz najważniejszą.
Dalej siedzieliśmy
cicho pośród ogólnego szumu w porcie, spowodowanym przez dość niespodziewanego
gościa u bram ich domu. Wódz i blondynka chwilkę rozmawiali, a ja mogłem
przysiąc na Szczerbatka, że Astrid miała ochotę wskoczyć do morza i utonąć niż
iść w głąb wyspy z obcymi dla niej ludźmi. Niemniej jednak obok Dagura pojawiła
się odrobinę starsza kobieta, która wzięła Hofferson pod rękę i razem, na czele
z wodzem, poszły wzdłuż ułożonego ciągu mostów, kładek i przejść.
Reszta Berserków
wróciła do swoich zajęć, tracąc zainteresowanie młodą Wandalką, która pojawiła
się u nich i miała zostać – choć jeszcze o tym nie wiedzieli – żoną Dagura,
czyli ich władczynią. Na pewno nie będą przesadnie szczęśliwi, ale tylko
dlatego, że całymi wiekami ich wódz nie miał żony. Jednak raczej nie ośmielą
się sprzeciwić woli ich przywódcy.
Spojrzałem w oczy
Szczerbatkowi. Sytuacja dobra nie była, ale zawsze mogłem spróbować w nocy po
cichu zakraść się do Astrid i z nią porozmawiać. Przecież nawet stąd mogę ją
zabrać. Mi nic nie stało na przeszkodzie. Mnie nie obowiązywały żadne sojusze,
traktaty i umowy. Byłem wolnym strzelcem, dlatego mogłem robić to wszystko, co
tylko chciałem. Ja nie czułem strachu przed Dagurem. W przeciwieństwie do
Stoika, śmieszył mnie ten koleś i jego wielka armada. Wiadomo, że byłem od nich
lepszy. Nigdy by mi nie podskoczył, więc nie było mowy, żebym nie spróbował.
Dla jej życia, zawsze warto było próbować.
Lekkim skokiem
wzbiliśmy się w ciepłe powietrze, zaszywając się wysoko, w śnieżnobiałych
chmurach. Założyłem kask na głowę, drapiąc małe wypustki smoka na jego szyi.
Wiem, że to uwielbiał. A jego radość, była moją radością, bo to mój przyjaciel.
Najwierniejszy druh w tej pokręconej podróży zwanej życiem.
*Wyspa Frigg/Narrator*
Cały pakunek leżał
koło gotowego do podróży smoka, który wygrzewał się w ostatnich promieniach
wiosennego słońca. Koszmar Ponocnik siedział, dumnie wyprostowany, obserwując
niewielką plażę, na której się zatrzymali. Jego krwiście czerwona, poplamiona
podłużnymi czarnymi plamkami, szyja, wygięta była w kształt litery "S".
Smok czekał spokojnie, aż jego pani wróci i będą mogli wyruszyć w dalszą drogę.
Brunetka wyszła z
niewielkiego lasu, pokrywającego lewą część wyspy. Szła w towarzystwie starszego
od niej młodzieńca, a na plecach obojgu znajdowały się pakunki z żywnością.
Rozmawiali ze sobą żywo, całkowicie pogrążając się w przeprowadzanej
konwersacji. Włosami dziewczyny zajmował się porywisty wiatr, szargając nimi na
wszystkie strony, lecz nie był powodem przerwania rozmowy dwójki wojowników. Jej
niebieska sukienka również powiewała na wietrze, tak samo jak futro, którym
była okryta.
Gdy wreszcie
doszli do leżącego smoka, zaprzestali dalszej rozmowy, tylko w ciszy spakowali
resztę rzeczy i przypięli do siodła
zwierzęcia. Chłopak przyglądał się płynnym ruchom dziewczyny, która w szybkim
tempie silno zawiązywała sznurki, trzymające ich bagaże. Robiła to sprawnie,
gdyż pogoda nie zaliczała się już do najlepszy, a zimny wiatr przewiewał ich
ubrania. Sam okrył się lepiej własną, szarą kamizelką, zawiązując przy pasie
swój miecz.
Po niespełna kilku
minutach wszystko było gotowe, a oni siedzieli przy ognisku, jedząc suchy chleb
i przegryzając po jednym owocu. Wiatr ustał, choć nadal było chłodno.
Dziewczyna wtulała się w smoka, chcąc ochronić się przed zimnem, chłopak
natomiast szczelnie opatulał się grubym futrem, wystawiając ręce do ogniska.
Oboje wiedzieli, że rozmowa się nie kleiła, lecz nie przeszkadzało im to.
Woleli odpocząć w ciszy przed długą podróżą.
- Myślisz, że ich znajdziemy? – zapytał po jakimś czasie
Faro, patrząc jej w oczy. Megara przetarła powieki dłonią, zastanawiając się
nad odpowiedzią. Mogła podzielić się z nim obawami, że będzie to niezmiernie
trudne do wykonania, ale wolała wierzyć, że mimo wszystko, jej rodzina jednak
żyje i jakimś cudem, ona ich odnajdzie. Dlatego wszystkie wątpliwości targające
jej sercem, wolała zachować dla siebie.
- Jestem pewna – westchnęła, wstając szybko – Ruszajmy w
drogę. Musimy dotrzeć na Wyspę Bora Głowy jeszcze przed wschodem słońca –
otrzepała ubranie z powstałego kurzu i wskoczyła na grzbiet smoka, uśmiechając
się lekko do wojownika.
Wiking odwzajemnił
jej gest, gasząc sprawnie ognisko i zajął miejsce w siodle za dziewczyną. Delikatnie
położył dłonie na ramionach Meg przez, co po całym ciele brunetki, przebiegł
dreszcz. Pogłaskała czule czerwone łuski smoka, co znaczyło start.
- Sądząc po drodze słońca, do wschodu mamy jeszcze kilka
godzin – powiedział, starając się przekrzyczeć wiatr. Megara poczuła jego
oddech na karku, więc tylko pokiwała twierdząco głową, chowając włosy pod
futrzany płaszcz.
W puchowych
chmurach było o wiele cieplej niż na ziemi. Miły powiew smagał ich po twarzy,
jakby składał delikatne pocałunki. Czarnowłosy oparł się plecami o bagaże,
zdejmując ręce z ramion brunetki, co dziewczyna przyjęła z odrobiną smutku.
Lubiła czuć jego obecność. Tuż przy sobie.
*Północne Morza*
Fale wściekle
uderzały o drewnianą burtę ogromnego statku, który na pierwszy rzut oka,
wydawał się bardzo zniszczony przez tyle lat na morzu. Jednak jego stan nie był
katastroficzny, wciąż nadawał się do pływania. Był idealny na dłuższe dystanse
niż na wojnę. Dodatkowo w kolorze szarobłękitnym, który doskonale maskował się
w tych częściach mórz, gdzie zawsze nad chlupocącą, niebieską powłoką wody,
unosiła się gęsta mgła.
Silny, mroźny
wiatr szarpał ciemnymi włosami na wszystkie strony, zarzucając ich częścią na
twarz właściciela. Usta wykrzywione w grymasie zadowolenia, napływające myśli
związane z pokonaniem wroga numer jeden: Smoczego Jeźdźca. Przekrwione oczy
świdrujące wzburzone fale, szum wody w uszach, co raz to szybciej przeskakujące
obrazy. Nowy plan gotowy, by go rozpocząć.
Dopiero po
godzinie na horyzoncie zamajaczył kształt wyspy, do której zmierzali. Drago
uśmiechnął się szeroko, widząc obrany wcześniej cel. Był pewien, że nie ma go
tam, jednak nie przejmował się tym. Na rękę było mu to, że jego wróg będzie
nieobecny w swym własnym domu. Łatwiej będzie wszystko dokładnie sprawdzić, bo
gdyby zastał go tam, Jeździec bez wahania spaliłby wszystko na popiół, żeby
tylko Krwawdoń nie mógł tego użyć do swoich niecnych czynów. Mimo wszystko
czuł, że tym razem jego plan nie spali na panewce.
Żołnierze cumowali
statek, gdy Drago z dwójką poddanych zmierzał w kierunku domu bruneta. Nie
spodziewał się, że akurat natrafi na tak doskonały ślad, który doprowadzi go
pod same drzwi chaty, gdzie mieszkał Jeździec. To był jak los na loterii,
cenniejszy niż innym by się mogło wydawać. Dlatego tak szybko postanowił
zorganizować podróż. Nie mógł dłużej czekać, gdyż jeździec Furii mógłby się
zorientować, co się stało. Wtedy na pewno udałoby mu się zaskoczyć Drago, lecz
tym razem, ten jeden raz, to Krwawdoń był przed nim. I to napawało go słodkim
smakiem wygranej.
Bez ogródek weszli
do chaty o mały włos nie wywracając się o porozrzucane przy wejściu krzesła i
stolik. Drago minął szybko przeszkodę, podchodząc do niewielkiej grupki szafek,
zawieszonych nad zrobionym łóżkiem. Otworzył, a następnie wyrzucił całą
zawartość na ziemię. Nakazał żołnierzom przeszukać rzeczy, lecz nie znaleźli
niczego innego, jak tylko sterty liści, ziół i spisanych notatek na temat
różnych chorób. Zostawili wszystko, rozglądając się po pomieszczeniu. W tym
czasie Krwawdoń podszedł do skrzyni, którą wywrócił do góry, opróżniając z
zawartości. W skrzyni znajdowały się stare ubrania Jeźdźca, proteza stopy,
różnego kształtu i maści protezy smoczego ogona, zapiski, notatniki, kawałki
drewna i materiały.
- Bezużyteczne śmieci – warknął mężczyzna, kopiąc z całej
siły drewnianą skrzynię. Wtedy to rzecz uderzyła o ścianę, a coś uderzyło o
ziemię. Zaciekawiony czarnowłosy podszedł w kierunku ściany i odrzucił
skrzynię. Pod nią znajdował się metalowy topór z brązowym, ręcznie struganym
kijem otoczonym kawałkiem futerka w miejscu, w którym winna być dłoń i ostrzem,
które lśniło blaskiem, idealnie naostrzone, zdolne wbić się w każde ciało.
- Piękny oręż – zachwycił się jeden z sług Drago. Sam
mężczyzna pokiwał głową z uznaniem i machnął narzędziem w powietrzu.
- Rzeczywiście – odparł Krwawdoń – Tylko po, co Jeźdźcu taka
broń? Nigdy jej nie używał. Tylko to swoje "piekło" – zastanawiał się
na głos i ruszył ku wyjściu z domu, ówcześnie machając dłonią na pozostałych w
chacie.
Dwójka poddanych
skierowała się za swoim panem, gdy uwagę jednego przykuła torba, wystająca spod
skrzyni. Zdziwiony podniósł ją z ziemi, przypatrując się herbowi, na niej się
znajdującemu. Starał się jak najszybciej wertować swą pamięć, by przypomnieć sobie,
z jakiej wyspy pochodzi ten znak. Usilnie wpatrywał się w zakręconego kilka
razy smoka, który tworzył koło, ale za żadne skarby, nie mógł przypomnieć
sobie, gdzie widział podobny herb.
Nagle usłyszał
dźwięk rogu, zwiastujący odpływ. Wtem do jego umysłu spłynęła odpowiedź, jakby
zesłana prosto od Bogów. Uradowany pośpiesznie rzucił się do drzwi z torbą w
ręku.
- Panie! – krzyknął radośnie, lecz głos uwiązł w głuchej
ciszy, a mężczyzna z wytrzeszczonymi oczyma, runął z głośnym łoskotem na
ziemię. Z jego pleców sterczała zakrzywiona strzała. Krew otoczyła jego ciało,
niczym troskliwe ramiona matki.
*Berk*
Przyjaciele szli
cicho, wodząc wzrokiem po osadzie skąpanej w ostatnich promieniach ciepłego
słońca. Wiosna już na dobre zagościła na Berk, więc i dzień był o kilka minut
dłuższy od poprzedniego. Także więcej miłych promieni Największej Gwiazdy,
gościło na północnej wyspie. Kwiaty kwitły, urzekając swym zapachem, prawie jak
Sidlarz, który wydzielał słodki zapach czekolady, tym samym wabiąc swoje ofiary.
Lekki wiatr kołysał, rozłożyste gałęzie powyginanych drzew i ukryte w norach
leśne zwierzęta do snu. Granatowe fale leniwie uderzały o wysokie klify i
płaskie wybrzeże Plaży Thora.
Czwórka młodych
wikingów w ciszy przemierzała wioskę, kierując się ku plaży. Chcieli odpocząć
przy morzu i porozmawiać, jak za dawnych lat. Dawno już tego nie robili, gdyż
wszyscy dojrzali, wszyscy otrzymali różne doświadczenia, wszyscy się zmienili.
Stali się odpowiedzialnymi wojownikami, którzy dbali o dobro swojego domu.
Jednak nadal w środku zostali wiernymi przyjaciółmi, uwielbiającymi nad życie,
wspólne zabawy, niebezpieczne przygody i spędzanie ze sobą czasu.
Gdy doszli na
miejsce, słońce chyliło się ku spokojnemu morzu. Odbijało swoje złociste
promienie w ciemnych odmętach, zimnego morza. Usiedli w kółku, patrząc tęsknie
na najpiękniejsze następstwo przyrodnicze, jakie występowało na ich ukochanej
wyspie.
- Teraz nic nie będzie takie samo, prawda? – odezwał się
Śledzik, przerywając miłą ciszę. Oczy przyjaciół zwróciły się ku niemu,
nieśmiało przyznając rację. Co prawda dorośli, lecz nie chcieli porzucać
młodzieńczego wieku, podczas którego tyle się zdarzyło. Wspaniałe wspomnienia
przewijały się przez ich myśli, wywołując szczere uśmiechy na oświetlonych
twarzach.
- Wspominanie jest fajne, ale przyszliśmy tu z jakiegoś
powodu, no nie? – przypomniał Mieczyk, wstając z nagrzanego piasku. Reszta
podźwignęła się, śladem Thorstona i wszyscy odwrócili się przodem do morza.
Szpadka podeszła
do wody i ułożyła na powierzchni wianek ze świeżych kwiatów. Wikingowie zdjęli
ciężkie, żelazne hełmy z głowy, pochylając się z szacunkiem ku granatowym
falom. Przez wezbrany nurt, biało-zielony wianek zakołysał się i odpłynął w
dal, chybotając miarowo na wodzie. Dziewczyna stanęła obok nich, a Sączysmark
pełnym wzruszenia głosem, wyszeptał jedną z oficjalnym formuł:
- Mamy nadzieję, że jak ten wianek, tak i twoje ciało
szybuje w Valhalli. Jeśli to morze zabrało ciebie lub powietrze, niech Bogowie
przyjmą cię w swoich bramach – zatrzymał się na chwilę, a po chwili podjął na
nowo – Byłeś ostoją tej wyspy. Uwolniłeś się od nas więc, chcemy byś żył teraz
w spokoju. Opiekuj się naszą Berk… Czkawka…
~*~
Wyjaśnienie otrzymacie w następnym rozdziale lub w notce. Nie jestem pewna kiedy, ale dzisiaj już padam z nóg i jedynie to marzę o spaniu, ale przecież niemiecki woła -.- Maj to był zdecydowanie ciężki miesiąc. Dużo stresu, zdenerwowania, brak czasu na bloga. Dodaję dzisiaj, bo już miesiąc minął. Nie wiem kiedy będzie następny rozdział, bo czuję, że i czerwiec będzie zawalony przez szkołę. Dziwne prawda, skoro to koniec roku? Ale jeśli wszystko się unormuje, będę dla Was skrobać kolejny. Nie martwcie się! :*
Jesteście cudowni. Ponad 30K to ogromna liczba i nie sądziłam, że się takiej doczekam. RZĄDZICIE KOCHANI <3
Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka #DragonsRiders :* (zostało jeszcze dwie godziny)
Wasza styrana, ale mimo wszystko szczęśliwa
~ SuperHero *.*
Cudowny rozdział Hero ❤
OdpowiedzUsuńTak się cieszę ze dodalas 😊
Jestem ciekawa dalszych losów
Ciekawa jestem kto postrzelil z łuku drago
Mam nadzieję że czkawką znajdzie jakiś pomysł ma uwolnienie astrid
Ze będzie wszystko dobrze
To co powiedzieli pod koniec było bardzo fajne
Takie aww
Rozumiem jak jest w szkole
Zakończenie roku jest okropne
Tyle popraw by były dobre oceny
A niektórzy nauczyciele jak na złość dają nowe sprawdziany (u mnie jedna nauczycielka, która jest trochę wkurzajaca)
Nie mogę się doczekać kolejnego
Z niecierpliwością czekam na nexta
Pozdrawiam i życzę dużo weny oraz powodzenia w tym więzieniu (czyt. Szkoła)
Ps. Spóźnione ale też ci życzę szczęśliwego dnia dziecka 😊😂❤
Matko, jaki dłuuuuugi kom *.* Cudownaaaaaa ^^
UsuńTak się cieszę, że ci się podoba. To dla mnie wielka ulga :D
Jesteś świetna, Madziu :* Dziękuję za każde twoje słowo :*
O matko jedyna ! Panie, co tu się stanęło !? Czkawka, leć po As, no ratuj ją, chłopie ! *.*
OdpowiedzUsuńCzyżby Faro coś ten teges do Megary? Uhuhu...no proszę :P
Ogólnie uważam, że ten rozdział wyszedł ci lepiej niż poprzedni. Naprawdę, Hero, jesteś niesamowicie utalentowaną osobą ♡ Piszesz niby tak lekko, a jednak wiem, że to ciężkie. Także też dziękuję ci za to, że poswiecilas nam czas :*
Gdybym była między Szpadka Mieczykiem i resztą, kopnelabym ich w dupe czyli tam gdzie oni mieli Czkawke. -.-'
Oko za oko... A teraz najlepsze: hiccstrid. Dziewczyno, musisz napsiac coś meeeeegaaaaa słodkiego ! Coś o hiccstrid. Błagam ! Albo osa napisz !!!! Potrzebuje cukru xD
Jesteś meeega! Mam nadzieję, że te problemy już masz za sobą. Niedługo wakacje, uśmiechnij się ! :**
No poleci.... może :D
UsuńNo nawet, nawet :D
HAHAHAHAHHA, tak może byś postąpiła. Ale oni dorośli, zmienili się i oczywiście naprawiło im się w głowach, więc wiesz. Próbują odkupić winy :D
Hhahahahhah już byś chciała. Tobie dać palec, ugryziesz rękę Smile :D
To dużo daje :* Dziękuję <3
Zaczepisty rozdział. Zapraszam cie na mojego bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://zupelnie-inna-historia-jws.blogspot.com/?m=1
Wybacz że taki krótki kom ale nie mam humoru ( od dwóch lat)
Pozdrawiam
Samotna Łza
PS Przepraszam że nie daje Ci spokoju z moim blogiem ale mi na nim zależy
Oczywiście, że wpadam :*
UsuńDziękuję za kom <3 Kochana <3
Przeczytałam dopiero teraz :c cały miesiąc miałam tak zawalony se na nic czasu nie było woem co czujesz 😭 Rozdział był bardzo ciekawy w sumie tak jak każdy :D ale ten był troche inny taki intrygujący xD Pamiętają o Czkawce?! Teraz to szok przeżyłam xD czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńTo właśnie chciałam wywołać. Jeej, udało się!
UsuńDziękuję <3
Nadrobilam i jestem zła! Gdzie to hiccstrid na które tyle czekałam! Już ponad rok no :(
OdpowiedzUsuńCzkawek niech juz zakończy to wszytko i zabierze As do Paradise! Ten dziki rym ;')
Pozdrawiam :* ❤ ❤
PS.: DAJ MI DZIKIE HICCSTRID! :*
Gomen, gomen, gomen Chitooge. Tylko nie bij!
UsuńHheuheueue cóż za rym :DDDD Ja wiem o czym ty myślisz, ale NOPE.
Poczekaj, a będzie ci dane :**
Dziękuje za koma, Chi :**