czwartek, 1 października 2015

31. Rozdarta część serca. (cz.2)

    "Odnalazłem go. Wciąż tak bardzo kochany, troskliwy i odważny. Po tylu dniach, które były jak lata, wreszcie jesteśmy. Tylko on i ja – razem"
Czkawka uczepił się mocno szyi swego wiernego towarzysza, za żadne skarby, nie chcąc jej puścić. Nie widzieli się kilka miesięcy, a oboje przekonani byli, że już się więcej nie zobaczą. Jednak los zesłał ich w jedno miejsce by nareszcie mogli się spotkać. Ich serca przepełniała radość, bo wreszcie smok odnalazł jeźdźca, a jeździec – smoka.
    Nocna Furia niepozornie polizał kawałek twarzy bruneta, śmiejąc się. Równie jak jego jeździec mocno cieszył się, że odlazł swego przyjaciela. Pomógł mu siebie przypomnieć, a to świadczyło o ich wielkiej i niezłomnej przyjaźni. Dwa tak różne światy. Smok i człowiek, przyjaźń ponad wszystko.
    Czkawka odchylił się od łba Szczerbatka, przejeżdżając po nim dłonią.
- Myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę – powiedział, czując łzy pod powiekami. – Dziękuję – szepnął, przykładając czoło do rozgrzanego czoła smoka. Furia mruknął przeciągle, a po chwili leżał na chłopaku, bezkarnie go liżąc.
- Szczerbek – Czkawka śmiał się, jednocześnie odpychając od siebie jego wielką głowę. Niestety na próżno, gdyż smok tak bardzo się stęsknił za ich zabawami, więc nie mógł sobie tego odpuścić. – Puść mnie – zawył.
- Nigdy – odparł.
    W końcu młodemu wikingowi, udało się wyswobodzić spod ogromnego ciała przyjaciela. Otarł twarz, którą teraz pokrywała lepka i ciepła ślina. Całe ubranie również miał przemoczone, lecz nim się nie przejął.
    Tymczasem Astrid z Uwerem stali kilka kroków od nich. Blondynce dosłownie  serce rozpadało się na kawałki, gdy widziała bawiącą się dwójkę. Nie mogła uwierzyć w to, że chłopak jej nie pamięta. Nie rozumiała tego. A ich pierwsze spotkanie po latach? Poznanie prawdy? Potem ucieczka z Berk? Odejście Szczerbatka? Walka z Drago? Śmierć? Tego nie pamiętał? Jak mógł, myślała, a z jej niebieskich oczu spływały gorzkie łzy. Miała prawo cierpieć? Po raz kolejny z jego powodu? Kiedyś obiecała sobie, że nigdy nie będzie płakać, czy smucić się z powodu jakiegoś chłopaka. Niestety ten niepozorny Smoczy Jeździec, tak zawładnął jej sercem, że po prostu cierpiała. Musiała, nie miała innego wyjścia. Chociaż wyjście było, lecz nie potrafiła przez nie przejść i tego zaakceptować. No bo, jak mogłaby zapomnieć? Nie da się. Przez własne serce została pozbawiona uczuć i braku możliwości zapomnienia nieprzyjemnych zdarzeń, złych sytuacji czy niewłaściwych wyborów. To ogromne brzemię sama musiała dźwigać, a jedyna osoba, która byłaby w stanie jej pomóc, najzwyczajniej w świecie zapomniała.
    Hofferson spojrzała na stojącego obok niej wikinga i chwyciła go za rękę. Skoro ja nie mogę zapomnieć, mogę chociaż starać się żyć bez niego, pomyślała, jeszcze mocniej zaciskając palce, na gładkiej skórze Uwera. Chłopak wydawał się zdziwiony, lecz postanowił o nic nie pytać. W końcu po co? I tak zaraz Mroczne Elfy przejmą Asgard i wszystkie dziewięć światów, a ich zniszczą, więc nie ma potrzeba, myśleć o sprawach, które nas nie dotyczą.
    Szczerbatek w ułamku sekundy spojrzał na Astrid. Nie musiał się przypatrywać, dobrze wiedział, że cierpi. Lekko uderzył swojego jeźdźca po głowie, na co ten spojrzał na niego zaskoczony. Smok wskazał na dwójkę wikingów, a Czkawka w mig zrozumiał.
    Podszedł do nich, uważnie mierząc rudowłosego, swym przenikliwy wzrokiem. Nie miał swojego hełmu, lecz postanowił nie rozgłaszać własnego pochodzenia. Smoczy Jeździec – to wystarczy dla wszystkich.
- Witam – powiedział, podając mu rękę. Uwer niepewnie uścisnął dłoń młodego wikinga, dziwiąc się skąd brunet ma w sobie tyle pewności. – Nazywasz się?
- Uwer – odparł krótko, uśmiechając się delikatnie. Zielonooki odwzajemnił gest, przenosząc wzrok na blondynkę, lecz ona szybko odwróciła głowę. Na chwilę Czkawką zawahał żal o tą dziewczynę, którą powinien pamiętać, a jednak nie pamięta, wyrządzając jej tym samym więcej krzywdy, niż myśli. – A ty? – Głos wikinga przywołał go do porządku.
- Ja jestem Smoczy Jeździec – ukłonił się. Nocna Furia zaśmiał się, a jego jeździec cicho mu zawtórował. – Tak więc, miło było poznać. Szczerbatek, idziemy – machnął na smoka ręką, odwracając się.
- Gdzie niby chcesz iść? – usłyszał poirytowany głos, przesiąknięty jednak szlochem. Odwrócił się, unosząc brew do góry. – Stąd nie ma wyjścia – kontynuowała, z wyzwaniem patrząc mu w oczy. Podchodziła do niego wolno, gestykulując rękoma.
    Czkawka nie odezwał się ani słowem. Nie wiedział co powiedzieć, bo to przez Livikę, dostał się do Valhalli. Szczerbatek widząc zakłopotanie chłopaka, w dwóch skokach był przy przyjacielu, podkładając mu głowę pod dłoń. Haddock uśmiechnął się, drapiąc go za czarnym uchem.
- Więc co mamy robić? – zapytał, po chwili ciszy. Astrid otworzyła usta, zapewne chcąc mu wyjaśnić pokrótce, sytuację panującą w Mieście Bogów. Niestety jej zamiary, przerwał huk, a potem wybuch w ich okolicy. Siła ekspozycji była na tyle duża by odrzucić całą czwórkę do tyłu. Szczerbatek skoczył szybko w kierunku Czkawki, osłaniając go skrzydłem.
- Dzięki Mordko – szepnął i wskoczył na grzbiet wiernego przyjaciela.
- Co chcesz zrobić? – spytała Astrid, podnosząc się z ziemi. Podbiegła do nich.
- Nie wiem, coś na pewno – odparł, wzruszając ramionami. Nie był pewny do końca swojej decyzji, ale czuł, że musi chronić to miejsce, bez względu na wszystko.
- Musimy mieć plan ataku – warknęła, kładąc rękę na łebku smoka.
- Mam plan – poklepał Furię, pod szyją dając znak do startu – atakować – szepnął, a Szczerbek wystrzelił z największą siłą, wywołując podmuch wiatru.


*Berk/Narrator*
    Stoik szybkim krokiem maszerował ciemnymi tunelami do Schronu. Wiedział, że zostało mało czasu, a oni muszą się szykować do walki. Martwił się trochę o rannego Sączysmarka, lecz w duchu zapewniał się, że na pewno wyzdrowieje. Nie miał innego wyjścia. Już dość było pogrzebów w Berk. Kolejnej łodzi z młodym ciałem, wódz by nie wytrzymał.
    Po kilku minutach wreszcie znalazł się u wylotu jednej z jaskiń. Jego osoba, wywołała dość spore poruszenie na placu w głównym korytarzu. Lecz Stoik postanowił jak najszybciej skierować się do namiotu Gothi, by sprawdzić stan Śledzika. Potem zwoła na szybko zebranie i obwieści wojnę przeciwko Berk. Będą walczyć za osadę, za Berk, za wszystko.
    Oliwkowe płótno widać było już z odległości kilkunastu metrów, więc wódz przyspieszył. Jeden z Wandali chciał go zatrzymać, ale Stoik nie zwracał na niego uwagi. Wpadł do namiotu, z podmuchem wiatru. Maron spojrzał na Haddock’a, a po chwili usłyszeli głośny śmiech.
    Mieczyk zwijał się na krześle, dławiąc własną śliną. Szamanka uderzyła go drewnianą laską po głowie, co rozniosło echo jakby dzwonu. Oniemiały z zaistniałej sytuacji rudobrody, wpatrywał się w domniemanego trupa. Donośny rechot Thorstona, wypełniał co najmniej pół Schronu, ale nikt nie pokwapił się przyjść by sprawdzić, kim lub czym jest źródło przeraźliwego hałasu.
    Blond włosy wiking podrapał się po hełmie, nachylając się do Stoika.
- Dowiedzieliśmy się, że Mieczyk przeżył i cały ten czas znajdował się tutaj. Gothi obwieściła, że nie odniósł żadnych obrażeń, tylko ma czasami napady niekontrolowanego śmiechu – powiedział, trochę uśmiechając się do wodza. Wiking kiwnął głową. Lepsze to niż jego śmierć, pomyślał w duchu, podchodząc do leżącego na białym płótnie rannego Ingermana.
- Wyjdzie z tego? – zapytał wieszczki, lecz wtedy pojął, że Pyskacz został w wiosce, a nikt inny nie umie przeczytać jej liter na piasku. Na chwilę Mieczyk momentalnie spoważniał. Zerknął na prastare runy, wyrysowane przez Gothi na garści żółtego piasku.
- Got mówi, że nic mu nie będzie. Ranę obłożyła liśćmi, ból złagodziła naparem z nawet nie chcecie wiedzieć czego, a dziurę niedługo zaszyje i Śledź będzie jak nowy – wyrecytował wszystko, opadając na drewniane krzesełko. Stoik popatrzył na niego zszokowany.
- Rozumiesz prastare runy?
- Tak – rzucił, a po chwili dodał, jakby czytając w jego myślach – to przez spotkanie ze smokiem. Dostałem dar od Bogów – upadł na kolana, oddając cześć Odynowi. Maron odszedł na dwa kroki. Co prawda cieszyli się tym, że Mieczyk jest cały i zdrowy, ale nie do końca wydawał im się sprawny umysłowo. Jakby brakowało mu piątej klepki, odpowiadającej za racjonalne myślenie i kontrolowanie własnych ruchów.
- Nieważne – skitował wódz, zabierając Marona z namiotu. Od razu po wyjściu, na jego twarzy zagościł niepokój i trwoga o swój lud. 
    Stoik ogarnął wzrokiem, siedzących wokół wikingów. Kilkaset par oczu, wodziło po jego ciele, w celu dowiedzenia się czegokolwiek. Wódz odetchnął i wszedł na niewielki podest, by lepiej widzieć zebranych.
- Jak wiecie na Berk, przypłynęli wrogowie, którzy bardzo poważnie zagrażają naszej osadzie – przemawiając, czuł narastającą gulę w gardle, której nie mógł się pozbyć. Coraz bardziej zmartwione spojrzenia Wandali mu nie pomagały. – Teraz wstyd mi, że nie walczyliśmy od razu – Właśnie wtedy pojął, że przy swoich ludziach, nie musi udawać potężnego wikinga i nieustraszonego wodza. Może tak samo jak oni się obawiać o wyspę, lecz tylko razem, dadzą radę pokonać nieprzyjaciół i odzyskać Berk – i zrozumiałem rzecz najważniejszą. Jesteśmy jedną wielką rodziną i bez względu na wszystko musimy walczyć o to co nasze! Kto jest ze mną? - zapytał z nadzieją, wierząc, że jednak wikingowie pójdą za nim. Wandale popatrzyli po sobie. Gdy Stoik powoli tracił ostatnie resztki nadziei, przed całą grupę wyszedł Avir.
- To co zagraża naszej wyspie, trzeba tępić - powiedział. - A my nie oddamy nikomu Berk!
- Nikomu! - wykrzyczał Mieczyk, wychodząc z namiotu Gothi. Wszyscy na niego popatrzyli, a po chwili krzyknęli to samo. Stoik poczuł ogromną dumę, a uśmiech sam wpełzł na jego twarz.
- Tak właśnie myślałem.


*Valhalla/Narrator*
    Smok z zawrotną prędkością przemieszczał się po granatowym niebie. Zręcznie unikał wszelakich pułapek, lecących w jego stronę. Czkawka raz po raz wydawał mu krótkie komendy, w celu zabicia wrogów. Uśmiechał się do siebie, gdy podpalali kolejne bunkry Elfów. Często z jego ust wydobywał się radosny okrzyk radości. Cieszył się ogromnie, bo nareszcie był razem z przyjacielem. Nie potrzebował nic do szczęścia. Tylko smok, czarna bestia, pomiot burzy – najlepszy przyjaciel.
    Szczerbatek zawarczał przeciągle, zwracając uwagę Czkawki.
- Co jest Mordko? – spytał, patrząc w oczy smoka.
- Musimy lecieć do Odyna, by dowiedzieć się czy ma w ogóle jakiś plan. My nie możemy za długo atakować, bo prędzej czy później nas złapią, sam widzisz, jest ich coraz więcej – słowa Nocnej Furii, dały chłopakowi do myślenia. Nerwowo rozglądnął się po wielkim pobojowisku, gdzie jeszcze niektórzy asgardzccy mieszkańcy, starali się obronić swoje miasto. Lecz za bardzo nie udawało im się to, gdyż wróg wciąż zyskiwał przewagę.
    Jeździec poklepał smoka pod szyją.
- Masz rację Mordko – rzucił, zawracając go w stronę wielkiego pałacu w Asgardzie.
    W kilka minut byli pod potężną złotą bramą, prowadzącą na główny dziedziniec. Wbiegł jak najszybciej do środka nawołując Bogów po imieniu. Nie przejmował się, bo muszą zacząć działać teraz, inaczej Valhalla zostanie zniszczona, a tym samym i Asgard. Jako Smoczy Jeździec nie mógł dopuścić by komuś stała się krzywda, a tym bardziej ludziom, którzy i tak umarli. Nie pozwoli by odebrano im wieczny spokój w pięknej krainie.
    Szczerbatek podskakiwał za swym jeździec, rozglądając się ciekawskimi oczami po bogato zdobionym pałacu. Czkawka czuł jak w jego umyśle rodzi się przerażenie, spowodowane brakiem jakichkolwiek boskich osób. Nie znalazł nikogo przez dłuższy czas, a musiał wracać na bitwę. Nie mógł na długo zostawiać wszystkich, tylko po to by poszukać Thora, Sif czy innych asgardzkich wojowników.
    Wskoczył na grzbiet swego wiernego kompana, mocno ściskając siodło. Wzbili się w powietrze, w mgnieniu oka, przemykając koło obozów nieprzyjaciół. Przy okazji rozwalał wszystkie, jakie napotkał, żeby najeźdźcy stracili większość swojej potężnej broni. Nagle przed nim rozbłysło białe światło z wszystkimi kolorami tęczy. Niespodziewany uśmiech wkradł się na jego twarz, a smok wystawił radośnie język.
- Thor…


    Wojowniczka dzielnie walczyła z kolejnymi Elfami, chodź powoli brakowało jej sił. Lecz starała się być silna, chciała wesprzeć walczących obok niej zwykłych ludzi lub dusze. Tak samo, jak ona, nie mieli już nic, oprócz prawa do wiecznego spokoju.
    Blondynka rozglądnęła się, w poszukiwaniu rudowłosej czupryny swego przyjaciela. Odetchnęła z ulgą, widząc, że Uwer doskonale sobie radzi, zabijając nowo przybyłych wrogów. Gdy spostrzegł, że Astrid na niego patrzy, uśmiechnął się do niej przelotnie. Hofferson zrobiło się cieplej w środku, oraz poczuła więcej siły niż miała jej dotychczas. Czy to zwykły uśmiech szarookiego wikinga, wzbudził w niej radość, siłę i determinację? A może jednak Uwer nie był, jak sobie myślała, tylko zwyczajnym przyjacielem? Przede wszystkim był dla niej ogromnym wsparcie, zwłaszcza gdy świat walił jej się na głowę. Poznała go od razu, gdy przekroczyła grancie światów. Była tu z nim od samego początku, bo nie miała nikogo, oprócz Szczerbatka. Choć jak się teraz okazało, nawet Mordkę, jej odebrano. Odebrał ten co nie pamiętał.
    Na chwilę myśli Astrid zajął wysoki chłopak o pięknym, zielonym spojrzeniu. Czy miała w sobie tyle odwagi, by spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, że już nie chce pamiętać? Nie była do końca pewna. Nie myśl o nim, zganiła się w duchu. Jej myśli spłynęły na podobny, lecz milszy tor. Miała Szczerbatka, bestię, który jako jedyny ją rozumiał. Pomagał jej, zajmował się nią, chociaż blondynka pamiętała jak żegnała go z Czkawką, gdy płynął na łodzi. Nie pomyślała, że on zostanie jej wierzchowcem i jedyną rodziną. Ale jednak mnie zdradził, pomyślała z goryczą. Była to niestety prawda. Obiecywał, że młody wiking ich nie rozdzieli, a tym samym, sam do niego odszedł. Okropna ta przyjaźń, gdy kochająca osoba, zostawia cię dla innej. A może, dla tej, którą bardziej kocha?
    Astrid zrezygnowała z myśli o dwójce podobnych do siebie osób, a mimo to, tak różnych. Ponownie zajęła się walką i wypatrywaniem, jakichkolwiek posiłków. Niestety wraz z zachodzącym słońcem, nikła nadzieja, na odsiecz od strony Wszech Ojca Odyna.
    Nie zdążyła zabić kolejnego Mrocznego Elfa, a tuż obok niej wylądował czarny smok z jeźdźcem. Chłopak obrzucił ją tylko przelotnym spojrzeniem, a sam zajął się wybijaniem nieprzyjaciół. Wojowniczka przełknęła cisnące się łzy i wbiła topór w szare ciało wroga.
    Wszędzie walały się trupy i Elfów, i niestety asgradzczyków. Wszyscy walczyli dzielnie, starając się bronić każdego ze swoich. Krew lała się strumieniami, że aż trudno było dojrzeć gdzie ziemia, po której stąpali, a gdzie kałuże szkarłatnej cieczy. Czkawka szybkimi ruchami, przeszywał na wylot Piekłem najeźdźców, co chwilę zerkając na Szczerbatka. Gdyby drugi raz jego ukochany smok miał oberwać, sam rzuciłby się w jego obronie. Za bardzo zależało mu na nim, żeby mógł go powtórnie stracić. Zręcznie omijał miecze i strzały, pędzące w jego stronę. Z zaciętą miną kładł na ziemię, coraz większą liczbę wrogów. Czasami ujrzał w tłumie blond włosy, smagane przez chłodny wiatr. Słyszał krzyki rannych oraz walczących. Niekiedy prześmignęła przed nim Nocna Furia, lecz teraz wiedział, że smok jest bezpieczny, bo był z nim.
    Czkawka wytarł twarz z krwi poległego Elfa, wzrokiem szukając wojowników Asgardów. Dowiedział się od Thora, że Odyn szykuje odsiecz, ale najpierw chcieli pozostawić pod ochroną, pozostałe dziewięć światów. Zostawili Asgard bez obrony, żeby tylko uzbroić pozostałe, w razie gdyby Mroczne Elfy, chciały zaatakować inną krainę. Zaprzepaścili co prawdę zaufanie, asgardczyków, lecz byli pewni o bezpieczeństwie innych, by potem mogli uratować Asgard wraz z Valhallą. Dziwne rozumowanie, ale jak się okazało było wyjątkowo skuteczne. 
    Młody wojownik po chwili ujrzał białą łunę, zwiastującą przybycie pomocy. Uśmiechnął się w stronę nieba, po czym odciął jakiemuś Elfowi głowę, wyrzucając w tył. Nie przejmował się tą rzezią, wreszcie czuł się gdzieś potrzebny. Obok niego w szybkim tempie zjawił się Bóg piorunów, powalając swym młotem, znaczną część wrogów. Niedbale skinął głową ku Czkawce. Wiking zagwizdał na smoka, wskakując na jego grzbiet. Wystartowali jak z procy, by lepiej obserwować okolicę. Chłopak wiedział, że z powietrza będzie lepiej mu ochraniać pozostałych.
    Założył hełm na głowę, dając znak Szczerbatkowi do najszybszego lotu. Zmienił ustawienie lotki, pochylając się w przód by siła powietrza, nie wyrzuciła go z siodła. Skupił wzrok na jednym punkcie. Na tej chudej blondynce, która go spoliczkowała. Teraz potrzebowała pomocy, gdyż dwójka z Mrocznych Elfów, złapała ją w swoje paskudne łapy i zaciągała do statku. Klepnął Furię po głowie, dając sygnał do strzału. Fioletowy pocisk powalił jednego, a po chwili drugiego żołnierza.
    Czkawka zeskoczył z siodła, podchodząc do Astrid. Położył jej rękę na ramieniu, uważnie jej się przyglądając.
- Wszystko okej? – zapytał, patrząc w jej niebieskie oczy. Przez chwilę coś zamajaczyło mu w głowie, ale stłamsił to uczucie, potrząsając głową.
- Och Czkawka – szepnęła, spuszczając wzrok w dół. Nie mogła na niego patrzeć, nie w tej chwili. Bądź twarda, powtarzała sobie w środku, lecz nie przynosiło to zamierzonych skutków.
    Brunet położył chłodną, upapraną krwią dłoń, na jej policzku, podnosząc go do góry, by popatrzyła mu prosto w oczy. Z błękitnych, niczym ocean, oczu wypłynęły ciepłe łzy, na jego rękę. Czkawka otarł je kciukiem, przybliżając się do niej. Sam nie wiedział co nim kierowało. Czyżby poczuł jakiekolwiek uczucie do tej pięknej blondynki? Czy tylko zwykły napływ emocji, kazał mu zareagować w ten sposób? Nie znalazł odpowiedzi na te pytania. Mógł tylko się domyślać, lecz nie, postawić jednej, słusznej tezy. Brak tego wszystkiego był dla niego, nader przytłaczający. Co wybrać? Oto jest pytanie, na które za wszystkie skarby świata, chciał znać odpowiedź.
    Astrid również nie wiedziała jak się zachować. Czy pozwolić uczuciom panować nad ciałem by poczuć się choć na chwilę szczęśliwą? Czy odejść, łamiąc sobie serce, ale przynajmniej się nie łudząc, że mogłoby to być coś poważnego? Toczyła samoistną walkę, serca z rozumem. Które miała wybrać? Sama chciała wiedzieć. Była szanowaną się wojowniczką, nie płaczącą beksą. Spojrzała jeszcze raz w magiczne iskierki, w zielonym spojrzeniu. Podjęła decyzję.


~*~


Jednak będzie 3 części tego rozdziału. Kurde tak mi wychodziło jak zaczynałam nowy. Ale ten ma 6 stron, więc możecie się cieszyć. Gdybym go nie rozdzielała miałby (na razie) 13 stron! Wiecie jak jubileuszowy rozdział to ma być długi. Czekam na wasze opinie! <3 
A tak w ogóle powiedzcie co u Was? Jak szkoła? Jak życie? Chętnie poczytam co tam u Was się dzieje :* Kocham Was bardzo ;* Dziękuję, bo wyświetlenia wciąż rosną!

~ SuperHero *.*

11 komentarzy:

  1. Genialny rozdział. Tak miło się go czytalp ;)
    Nie mogę się doczekać kolejnego :) strasznie się ciesze, ze będzie długi. Kocham czytać twoje opowiadanie. Jest cudowne :D U mnie w szkole narazie spoko. Z niecierpliwością czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Kuźwa jednak nie! Madzialenka mnie wyprzedziła :C
      No cóż trudno.
      Wiesz co chyba ci zaraz głowę urwę a nogi z dupy powyrywam. Ja wiem że ty ich nie złączysz w pocałunku! Ja już cię przejrzałam na wylot xD Łamiesz mi serce no :C Jak możesz :/
      Astrid cierpi! Czkawka zabrał jej Szczerbatka a ten Uwer.... nawet nie skomentuje :C
      Nie podoba mi się ta sytuacja, Jestem szczera. Proszę cię tylko nie ten Uwer. Zabij go, zadźgaj albo pochowaj żywcem ale nie pozwól by As coś do niego poczuła :c Ja już kompletnie się załamię :C
      Czkawka idioto przypomnij sobie! Proszę cię :C ty nawet nie wiesz ale ja serio... serio płaczę :C łzy mi lecą bo ja wiem co ty z nimi zrobisz :C to jest okropnie smutne :c
      Nie ja już nie jestem w stanie kontynuować tego komentarza. Jestem zachwycona ale i smutna jak cholera. Ta cała sytuacja sprawiła, że mi serce pęka. Nie no kończe to :C
      Kocham ♥ i smutam ;'(

      Usuń
    2. Nie no jednak muszę coś jeszcze dopowiedzieć!
      Jest mi cholernie smutno! Masz to zmienić!
      Nie przebaczę sobie jeżeli stanie się jak sie stanie.
      Pójdę się powieszę! I ja tu mówię serio!
      Przez ciebie zaczęłam obgryzać paznokcie! :C
      Twoja twórczość mnie zachwyciła ale ten rozdział no po prostu majonez!
      Najlepszy jaki czytałam!
      Smutam!

      Usuń
  3. Dziewczyno, ile bierzesz za korki ? :D

    Ten rozdział jest po prostu GENIALNY. Nie mogę wyjść z podziwu że tak świetnie ci wyszedł. Cholera, jesteś moja idolka. Wielbie Cię normalnie, no!

    Jest mi cholernie przykro z powodu As. Czytając ten rozdział czułam ogromny smutek i ból spowodowany oczywiście przez Czkawke. Jednak tym razem Nie będę mówić jakim chamem i dupkiem jest bo to nie jego wina że nie pamięta. :C

    Cóż co do As. Na jej miejscu odrzucilabym Czkawke. I wszystkie uczucia. uczucia końcu tak bardzo ją zranił A ona głupia go nadal kocha. Cóż. Jest to przykre ponieważ miała kogoś kto ja choć trochę rozumiał. A Szczerbatek powinien się wstydzić. Miał jej nie opuszczać Ale gdy zjawił się jego the best kumpel nagle zapomniał o obietnicy. :/
    Jeżeli Czkawka zapomniał, ona powinna zapomnieć tym bardziej ponieważ on nie czuł do końca tego co ona do Czkawki. Więc....sory. As ma Uwera. To on pokazał ze może na niego liczyć ze ma w nim oparcie. Nie będę zła ze połączy ich głębokie uczucie. Nawet będę zadowolona bo As w końcu pokaże Czkawce co stracił. Sory, Hero, ale twój monsz miał już szansę. I zmarnował ja. Na zawsze utracił blondynke, ale znając Ciebie, polaczych ich. Albo nie. Sama nie wiem XD.

    Mam nadzieję ze i sprawy na Berk przyjmą korzystny obrót i wypedza wroga z wyspy. Niech to szlag trafi! :D


    Hero jestem mega zadowolona, szczęśliwa i dumna z tego ze tak pięknie piszesz i robisz postępy. Ale za końcówkę łeb ci urwe. Jak mogłaś nie dokończyć no!? Tak bardzo chciałam dowiedzieć się jaką podjęła decyzję :/


    No nic. Kocham bardzo o czekam na nn! :**

    OdpowiedzUsuń
  4. BOZIU HERO ZABIJASZ JAK WZROK MOJEJ NAUCZYCIELKI Z NIEMCA . TO JEST TAKIE OKRUTNE, CHLIP, CHLIP, CHLIP ! :'( JAK MOJE HICASTRID NIE BEDZIE RAZEM, TO OBIECUJE, ZE ODNAJDE CIE I UDUSZE GOLYMI REKOMA ! ;-; JAK TAK MOZNA, NO JAK TAK MOZNA ! :<
    Ps. NAPISAŁAM POSTA, W KTÓRYM WYJAŚNIAM KTO JEST KIM. POWINNO CHOĆ TROCHĘ POMÓC . I DZIĘKI KOCHANA, ŻE ZAGLĄDASZ . ♥
    http://tworczoscgabrielaanastazji.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Walka między sercem, a rozumem. Najbardziej krwawa z bitew. Czym jest wojna w porównaniem z utrapienien duszy? Wtedy śmierć wydaje się dość atrakcyjnym rozwiązaniem... ale trudno umrzeć jest komuś, kto już nie żyje.
    Szkoda mi Astrid. W jednej chwili wszystko wywróciło się do góry nogami. Odzyskała to, czego tak bardzo pragnęła, ale przez to musiała stracić całą resztę. Czy los kiedyś jej odpuści? Dość się dziewczyna wycierpiała, serio. Stop.
    Rozdział jest dobry, jak zwykle urzekłaś mnie opisami. Zaczynam ci zazdrościć haha
    Masz coś w sobie. I cieszę się, że tego nie marnujesz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hero, rozdział jest cudowny, świetny i fantastyczny, ale... CZY TY NA MÓZG UPADŁAŚ?! Nie no, ja rozumiem, że pan piękne zielone oczy nie pamięta Astrid ale.... To się nie może tak skończyć! :c Nie, błagam. On musi sobie ją przypomnieć! :c Jejku, ja rozpaczam teraz. :c Mam nadzieję, że chociaż w Berk będzie lepiej. Musi być lepiej. Ja w to wierzę. XD Ja wierzę jeszcze w to, że Czkawka i Astrid znowu będą razem i w ogóle. Trzeba wierzyć, nie? XD

    No, a co do twojego pytania... W szkole jest nawet spoko... Pani od matmy się nas dzisiaj czepiała, że niby śmialiśmy się z chłopaka który nie mógł obliczyć jednego działania a prawda była taka, że wszyscy śmialiśmy się właśnie z niej. :') No ale jest śmiesznie XD A co u ciebie?

    Pozdrawiam cię ciepło, i życzę weny. ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. zajebisty rozdzial tylko czemu on jej nie pamieta.niech go ktos jebnie w ten pusty leb blagaam poza tym zastanawiam sie nad pewnym spotkaniem/konfratacja a kakretnie czkawka i stoick no kiedy on wruci na berk i zrobi rozpierdol;)no dosc o tym super rozdziale.co u mnie w szkole krutko i zwiezle do dupy klasa wyjechala i jestem 5 dzien sam w klasie:(

    OdpowiedzUsuń
  8. Siemka, kochanie <3
    Pożycz, albo od razu oddaj choć kilka procent Twojego talentu!
    Laska, Ty po prostu zabierasz mą duszę gdzieś daleko, daleko poza horyzont ;D
    Zrobiło mi się szkoda Astrid. Szczerbek ją zostawił, to smutne, n bo w końcu na początku mówił, że nawet Czkawka ich nie rozdzieli, że po prostu ta przyjaźń, która pojawiła się między nimi nie zniknie, a przetrwa wszystko!
    A teraz co? Zostawił ją , tylko dlatego, że odzyskał starego przyjaciela ;(
    Z jednej strony się cieszę, że tamci znowu tworzą niesamowity team, no ale... co z Astrid?
    Jeden jej nie pamięta, a Szczerbatek zachował się wobec niej nie fair ;( Wiem, że chyba za mocno przeżywam ten wątek, no ale nic nie poradzę, że po prostu tyle emocji we mnie to obudziło. Bardzo mi się podoba, że stworzyłaś taki wątek i dziękuję Ci za niego. Odzyskana, a zarazem utracona przyjaźń, z jednej strony ogromna kontrowersja, z drugiej sytuacja wyjęta prosto z serca ;)
    Cieszę się, że Mieczyk doszedł do siebie ;)
    No, ale rzeczywiście jakby brakowało mu tej piątej klepki hehe ;D Bardzo podoba mi się ten wątek :D kocham Cie za to, laska :*** No i to opowiadanie, oczywiście :D
    No a teraz najważniejsze! Kobieto, jak mogłaś skończyć w taki m momencie, ja chcę wiedzieć jaką decyzję odnośnie Czkawki podjęła Astrid ;)
    Ale nie... bo Ty musiałaś skończyć w tak niesamowitym momencie ;) Wiesz, że Cię bardzo kocham, tylko proszę nie kończ w takim miejscu, kochanie, bo doprowadzisz mnie kiedyś do zawału serca ;*** hehe ;D Wielbię, mała :D
    No to ja czekam na następny z zapartym tchem :D
    Kocham mocno :***




    OdpowiedzUsuń
  9. Wow, genialny rozdział jestem pod wrażeniem :)
    Nie spodziewałem, że to się tak wszystko potoczy :/
    Cóż, miejmy nadzieję, na mały happy w tym wszystkim :)

    Pozdrawiam :*
    truelifebydamien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń