"Zabawne. Masz przyjaciela.
Przyjaciela, który zrobi dla ciebie dosłownie wszystko. Nawet umrze. Ale
kłócicie się. O jedną nic nieznaczącą błahostkę"
Późną nocą dolecieliśmy do fortu Drago. Bezszelestnie
skryliśmy się za skałami. Wszędzie kręcili się uzbrojeni strażnicy, więc nie
mieliśmy jak dolecieć bliżej. Jednak udało nam się przedostać na dach budynku,
gdzie znajdowało się okno, które było umieszczone w głównej sali. W sali, w
której siedział Krwawdoń. Uśmiech sam malował mi się na twarzy.
Zręcznie
otworzyliśmy je delikatnie, chcąc cokolwiek podsłuchać. Miałem nadzieję na
jakieś nowe informacje, co do tego, gdzie zamierza mnie szukać.
- Mój panie – doszedł nas głos jednego z żołnierzy, który
wszedł do pomieszczenia i ukłonił się swojemu wodzowi – przeszukaliśmy
wszystko, ale dalej zero śladu Jeźdźca.
Drago ściągnął
brwi w geście niezadowolenia i skinął głową, zapewne dziękując za informację.
Pogładził dłonią swoją wielką twarz, myśląc nad czymś intensywnie. W drugiej
trzymał topór, wymachując nim od czasu do czasu. Jego mina wyrażała złość, ale
w czarnych tęczówkach można było dostrzec czający się nowy plan. Uśmiechnął się
szaleńczo, czym przeraził stojącego niedaleko niego, mężczyznę.
- To nie potrzebne – powiedział, podnosząc broń na wysokość
oczu – Oto nasz klucz do Jeźdźca.
Popatrzyłem
zdziwiony na Szczerbatka. Jak jeden topór miał być kluczem do mnie? Przecież to
się w ogóle nie trzymało kupy. Co Drago miałby zrobić tymże toporem, co
zaszkodziłoby mi? Trudny ten facet jest do rozszyfrowania. Naprawdę dał mi dużo
do myślenia.
- Ale, w jakim sensie, panie? – zapytał nieśmiało wojownik,
uprzedzając moje długie rozmyślania na temat nie inteligencji do myślenia
logicznego mojego największego wroga. Spojrzałem odruchowo na Krwawdonia, który
tylko uśmiechnął się szeroko i nie miał najmniejszej ochoty na zabicie swojego
sługi, za zadawanie tak durnych pytań. Jednak przeraził mnie ten uśmiech, gdyż
w oczach była czysta złość.
- Przygotujcie wszystkie statki i wszystkich ludzi.
Wyruszamy za trzy dni. Dokładnie w czasie pełni księżyca – powiedział zamiast
tego, co tak naprawdę chciałem usłyszeć. Żołnierz kiwnął głową, zginając się w
pół – Pamiętajcie. Wszystkich – dodał jeszcze Drago, naciskając na ostatnie
słowo. Nie jestem pewien, co przez to rozumiał, lecz miało to jakieś kluczowe
znaczenie.
Miałem dziwne wrażenie, że Drago
wiedział, że jestem tuż nad jego głową. Jakby specjalnie nie chciał, bym wiedział
dosłownie wszystko. Mówił tylko tyle na ile mi pozwalał, a najistotniejsze
fakty wolał zachować dla siebie i swojej armii. Jednak nie przejąłem się tym,
gdyż prędzej czy później i tak dowiem się wszystkiego. Przede mną, Smoczym
Jeźdźcem, Drago nie ukryje swoich niecnych planów.
Gdy wojownik miał już wychodzić,
zatrzymał się w połowie kroku i korzystając z zacnie dobrego humoru przywódcy,
spytał drżącym głosem:
- Mogę wiedzieć gdzie tym razem pan zamierza się wybrać z
całą armią?
Cały się trząsł zadając jedno głupie
pytanie. Jakby dosłownie czekał na wyrok. Gdyby od wypowiedzianych przed
kilkoma sekundami słów zależało jego życie. Nerwowym wzrokiem wodził po
podłodze, ponieważ spuścił głowę i nie chciał patrzeć prosto w oczy swemu
wodzowi. Wyglądało to trochę komicznie, lecz jego pewnie ta sytuacja stresowała
oraz panicznie się bał, bo wiedział, co zrobiłby Krwawdoń, gdyby się
zdenerwował. Chociaż mimo wszystko, zebrał w sobie tyle odwagi, żeby zapytać i
odgonić dręczące go myśli. Miał w sobie sporo siły, która go pokrzepiała.
- Na Archipelag – odparł spokojnie mężczyzna, nawet nie denerwując
się dociekliwością żołnierza, który gdy to usłyszał, odetchnął ze zdecydowaną
ulgą. Rzadko, kiedy mogli oglądać tak spokojnego Krwawdonia, więc tym razem
było to dla niego jak wybawienie od srogiej kary – Do domu Jeźdźca. Do Berk.
Do
domu Jeźdźca. Do Berk. Do domu Jeźdźca. D-do... do Berk?!
Na moment świat się dla mnie zatrzymał.
Jakim cudem się tego dowiedział? Jak
mogłem nie zatuszować wszystkich moich rzeczy, na których wyryty był herb Berk?
Jak mogłem być taki głupi, żeby zgubić coś, co doprowadziło Drago najpierw do
Smoczej Wyspy a potem do Berk? Jak mogłem?
Jestem okropny...
Szczerbatek nawet nie bacząc na moje
roztargnienie i ogromne zdziwienie, podniósł nas wysoko w ciemne chmury, lecąc
do domu jak najszybciej potrafił. Mruczał do mnie, próbując mnie pocieszyć, ale
go nie słuchałem. W głowie dudnił mi, pewny siebie z nutą radości, głos Drago,
mówiący: "Do domu Jeźdźca. Do
Berk"
Jak
mógł to wiedzieć, do jasnej cholery?!
Po dwóch godzinach, może trzech
wylądowaliśmy gładko na piasku, u wybrzeży Smoczej Wyspy. Tuż przy moim domu,
który ciągle był w takim samym stanie od wejścia do niego Krwawdonia.
Szczerbatek zrzucił mnie z siodła, przez co spadłem na plecy i to ostatecznie
wybudziło mnie z odrętwienia. Zamknąłem oczy, kładąc dłonie ma twarzy.
Jak
mogłem pozwolić na to, że się dowiedział?
Po chwili poczułem coś chłodnego i
lepkiego na swoich rękach. Otwarłem powieki, a to, co zobaczyłem, wywołało
uśmiech na ustach i zimne łzy w oczach.
Szczerbatek z wywalonym jęzorem,
szczerzył do mnie śnieżnobiałe kły. Odpowiedziałem mu tym samym, przez co po policzkach spłynęła mi słona ciecz.
- Jesteśmy przyjaciółmi. Nie myślisz chyba, że zostawię cię
z tym samego? My trzymamy się do samego końca! My nigdy się nie poddajemy i
walczymy do ostatniego tchu. Chodź czasami trudno, to i tak walczymy o to, co
słuszne. Nie chce więcej słyszeć jak mówisz, że coś zawaliłeś. Bo, mimo, że to
robiłeś, zawsze razem się podnosimy i idziemy dalej! Uczymy się na swoich
własnych błędach. Zmieniamy świat dla dobra wszystkich! Robimy to! Razem! Bo my
wszystko robimy razem. Płaczemy, śmiejemy się, smucimy, wygłupiamy, cieszymy
się, pomagamy, chronimy, walczymy, kochamy. Żyjemy! – mówił do mnie mój
ukochany smoczek, co było jak miód na moje serce i duszę. Kochałem go mocno i
wiedziałem, że on jest moją jedyną siłą – Ponad wszystko i wszystkich! Ponad
ludzi i smoki! Ponad cały świat i samą Valhallę! Jesteśmy braćmi, Czkawka.
Nigdy cię nie zostawię. Nawet o tym nie myśl!
Nie wytrzymałem i rzuciłem się na niego,
powalając na ziemię. Mocno obejmowałem go za dużą szyję, uwalniając wszystkie
łzy. Uśmiechałem się szeroko, a Mordka rechotał, oplatając moje ciało, czarnymi, jak noc, skrzydłami.
Kochałem Szczerbatka, bo wiedziałem, że
mimo ciemnych i szarych dni, on zawsze będzie ze mną i mi pomoże. Zawsze będzie
mnie chronił, pocieszał oraz bronił. O każdej porze wesprze mnie w najgłupszych
pomysłach i będzie trwał przy mnie do samego końca. Do końca mojego życia!
Uśmiechnie się, gdy zajdzie taka potrzeba, lub bez słowa dotrzyma mi
towarzystwa w świetle zachodzącego słońca. Z dumą będzie obwieszczał światu, że
jest dla mnie najważniejszy, że bez problemu oddam za niego swoje życie, że
kocham go najbardziej na świecie, bo jest moją jedyną rodziną. Że jesteśmy
najlepszymi przyjaciółmi.
- Dziękuję. Dziękuję, że wciąż ze mną jesteś, Szczerbatku –
wyszeptałem, nie szczędząc oczu, z których wypływały łzy szczęścia, ani rąk,
które mocno zaciskałem na szyi przyjaciela. Włosy przemokły mi od jego ciepłej
śliny, ale było to przyjemne uczenie – Czasami myślę, że nie zasługuje na tak
wspaniałego przyjaciela jak ty, ale zawsze przypominam sobie twoje słowa. Że
uczymy się na własnych błędach. Że jesteśmy swoją siłą. Siłą, którą nikt nigdy
nie złamie!
Smok przytaknął wtulając się we mnie.
Moje serce przepełniała radość.
Odzyskałem
przyjaciela.
Mieliśmy jeszcze nie całe trzy dni.
Musiałem się przygotować i wyruszyć po dwóch nocach, przed tym dniem, na wyspę. Musiałem ich ostrzec. Stwierdziliśmy ze
Szczerbatkiem, że pomożemy im w walce z Drago. Bo obiecałem być ostają dla
mojej wyspy. I tego słowa chce dotrzymać. Ponieważ mimo wszystko, Bogowie
zapewnili, że Berk będzie mnie potrzebowała, a ja przysiągłem ją obronić w każdej
chwili. Chociaż nienawidzę jej najbardziej ze wszystkich wysp na świecie, to
zdobędę się na to. Razem ochronimy Berk!
Słońce pięknie świeciło następnego dnia.
Zapowiadał się cudowny dzień, a niebo było czyste. Jakby nie spodziewało się,
że za czterdzieści osiem godzin rozpęta się istne piekło. Nic tego nie
przewidywało, nawet spokojne Berk, skąpane jeszcze we śnie. Zapewne ciężko
przyjmą to do wiadomości, lecz ja nie odejdę tak szybko. Zaczekam na Drago. I
pozwolę na to, żeby Berk mogła żyć wolnie. Żeby już nie musieli się bać.
Pomimo tego, że było naprawdę wcześnie,
nie mogłem spać. Ciągle myślałem o Berk i o mieszkańcach. Jak zareagują na
wieść, że zmierza do nich armada Drago, który pragnie za wszelką cenę zrównać
ich dom z ziemią, bo jego największy wróg, Smoczy Jeździec, tu się urodził? Jak
zareagują na to, że Jeździec będzie chciał walczyć u ich boku? Jak zareagują na
wieść, że Jeźdźcem jest ten wyśmiewany niezdara, syn wodza?
Potrząsnąłem głową, puszczając w
niepamięć wszystkie te myśli. Postanowiłem. W czasie bitwy, i po niej, nikt z
Berk nie dowie się, kim jestem. Nikt nie powinien znać tej prawdy, bo to
całkiem zepsułoby mi życie. Co wtedy powiedzieliby Wandale, widząc mnie żywego,
a na dodatek przyjaźniącego się ze smokiem i mającego śmiertelnych wrogów? Na
pewno by się zdziwili... Ale co jeszcze?
Z rozmyślań wyrwał mnie Mordka,
zamiatający długim ogonem całą podłogę w domu. Uśmiechnąłem się lekko,
zakładając czarną koszulę. Musiałem trochę przywrócić dom do poprzedniego stanu
i przygotować nasze wyposażenie na walkę. Zapowiadało się ciężko, przez co
bardziej zacierałem ręce na tę bitwę. Czułem, że zmieni ona w dużej mierze
wszystko.
Wyszedłem na plażę, gdy księżycowa łuna
okalała granatowe niebo. Czułem przyjemną bryzę, chłodzącą moją twarz.
Szczerbatek stał tuż obok mnie w swojej nowej zbroi. Obaj byliśmy gotowi do
drogi. Zmierzyłem wzrokiem Smoczą Wyspę, biorąc do ręki swój hełm i Piekło.
- Wszystko może się zdarzyć, prawda? – powiedziałem do
smoka, na co on kiwnął głową, patrząc na mnie spokojnymi oczyma. Nie martwił
się, bo miał mnie.
- Ciężkie brzemię? – zagaił, jakby wiedział, że trzymane
atrybuty Jeźdźca, którymi się wyróżniałem, były dla mnie ogromnym ciężarem i
wielką próbą mojej odwagi i lojalności. Popatrzyłem na hełm z dziarskim
uśmiechem, który potem posłałem Nocnej Furii.
- Po tym wszystkim. Chciałbym odpocząć. Tak po prostu –
powiedziałem szczerze, co odrobinę zdziwiło mojego wierzchowca, ale widocznie
spodobał mu się ten pomysł – Już tak na zawsze, usunąć się w cień. Co ty na to?
Ostatnia misja? – wyciągnąłem ku niemu dłoń, zachęcająco patrząc mu w wielkie,
zielone ślepia. Po dłuższej chwili, podał mi swoją łapę.
- Jeśli Bogowie ci na to pozwolą – mruknął, śmiejąc się.
Zawtórowałem mu delikatnie i włożyłem miecz na swoje miejsce.
Wsiadłem na smoka i popatrzyłem na nasz
dom. Nie mieliśmy stuprocentowej pewności, że tu wrócimy. Równie dobrze
mogliśmy widzieć to miejsce po raz ostatni. Ale nie przejmowaliśmy się tym.
Czuliśmy, jakby nasza przyjaźń i więź, dodawała nam więcej odwagi oraz siły.
Nie baliśmy się mówić, że być pomoże już nie wrócimy. Świadomi wartości takiego
poświęcenia, zakryłem twarz pod maską.
Wystartowaliśmy i udaliśmy się na
ostatnią misję Smoczego Jeźdźca i Nocnej Furii.
Już z daleka
widziałem jej obraz. Jak zawsze dumna i dostojna wyspa, otoczona ze wszystkich
stron granatowym morzem. Przy południowej stronie osada, a w niej, mieszkający
wikingowie. Wandale. Lud prosty, trochę nieokrzesany, ale silny i odważny. Mój
dawny klan, do którego od siedmiu lat nie należę. Może już z samego początku o
mnie zapomnieli? Może się cieszyli? Może byli, choć odrobinę smutni?
Potrząsnąłem głową
z uśmiechem, przecząc swoim naiwnym słowom. Nigdy nie byliby smutni z powodu
opuszczenia wyspy, przez osobę najmniej potrzebną i szanowaną. Nie uroniliby
żadnej łzy z mojego powodu. Nie pamiętam żadnej z osób, która w normalny sposób
zamieniłaby ze mną kilka słów. Chociaż… był Pyskacz. Zwykły kowal, który choć trochę
pokazał mi, jak to jest mieć dom, opiekę i bezpieczeństwo, ze strony osoby,
która cię kocha. On był dla mnie jak ojciec. Pomagał mi, był przy mnie i mimo
tego, że okazywał to w dość dziwny sposób, wiedziałem, że mu na mnie zależy.
- Wracają wspomnienia, czyż nie? – zaśmiał się Szczerbatek, wytrącając
mnie z myśli o Gburze. Wesoło mu przytaknąłem, przypominając sobie nasze
pierwsze spotkanie. To był niezapomniany dzień. Najlepszy ze wszystkich w całym
moim życiu.
Nie miałem pojęcia, co
robić. Smok nie dawał żadnych sygnałów, więc postanowiłem zrobić ku niemu krok.
Szybko zawarczał na mnie, a gdy zdałem sobie sprawę, czemu, wszystko pojąłem.
Zbliżałem się do niego uważnie, tak by nie nadepnąć na zaznaczony szlak. Szło
mi doskonale i po kilku chwilach, poczułem jego ciepły oddech na szyi.
Odwróciłem się lekko przestraszony, choć Nocna Furia patrzył na mnie ciekawie.
Niewiele myśląc postanowiłem go dotknąć. Lecz on jakby na zawołanie skrzywił
się, a nawet zawarczał, obnażając tym samym swoje białe kły. Cofnąłem dłoń, co
go uspokoiło i po sekundzie spróbowałem na nowo. Tym razem schyliłem głowę, a
rękę powoli wystawiłem do pyska zwierzęcia. Gdy wyprostowałem ją w łokciu,
poczułem pod palcami cieplutki nos smoka.
I
mimo, że szybko odchylił głowę, prychnął i odbiegł, wiedziałem, że mi zaufał. A
tym samym, ja jemu.
~*~
Nie jest tak źle, kochani #DragonsRiders! Praktycznie dwa tygodnie! Jestem z siebie dumna, ale to tylko dlatego, że złapałam taką silną wolę i w nocy napisałam większą część rozdziału. Zasługa to również była wspaniałej ścieżce dźwiękowej, którą Wam tu daję. To tylko przedsmak, ale możecie już wiedzieć, jak bardzo to kocham! <3
Rozdział jest takim przygotowaniem do bitwy i dużo jest tu Szczerkawki. Chciałam już postawić sprawę jasno, no bo jak wiecie, między chłopakami ostatnio się nie układało. Więc teraz, pozostaje mi napisanie ok. 2 lub 3 rozdziałów, w których zaistnie walka Drago i Wandali i Smoczego Jeźdźca.
Dawno tego nie było więc osobiście ogłaszam, że dedykuję ten rozdział, wszystkim wspaniałym osobom, które skomentowały poprzedni rozdział! Jesteście kochani :*
(na komentarze odpowiem niedługo, tak samo jak na pytania)
Mam nadzieję, że się Wam podoba :*
Tak bardzo Was kocham <3
No i z okazji 33K wyświetleń, z których bardzo się cieszę, chciałabym Wam polecić najlepsze anime jakie w swoim życiu widziałam (na równi z innym) :) Rzućcie okiem na FAIRY TAIL <3
Naprawdę warto, bo to anime dużo zmieniło w moim życiu. Piękna historia, piękne przesłania, piękna muzyka, piękni bohaterowie. Piękna praca, którą kocham całym sercem <3
~ SuperHero *.*