niedziela, 17 lipca 2016

49. Odzyskanie nową szansą.



    "Zabawne. Masz przyjaciela. Przyjaciela, który zrobi dla ciebie dosłownie wszystko. Nawet umrze. Ale kłócicie się. O jedną nic nieznaczącą błahostkę"
Późną nocą dolecieliśmy do fortu Drago. Bezszelestnie skryliśmy się za skałami. Wszędzie kręcili się uzbrojeni strażnicy, więc nie mieliśmy jak dolecieć bliżej. Jednak udało nam się przedostać na dach budynku, gdzie znajdowało się okno, które było umieszczone w głównej sali. W sali, w której siedział Krwawdoń. Uśmiech sam malował mi się na twarzy.
    Zręcznie otworzyliśmy je delikatnie, chcąc cokolwiek podsłuchać. Miałem nadzieję na jakieś nowe informacje, co do tego, gdzie zamierza mnie szukać.
- Mój panie – doszedł nas głos jednego z żołnierzy, który wszedł do pomieszczenia i ukłonił się swojemu wodzowi – przeszukaliśmy wszystko, ale dalej zero śladu Jeźdźca.
    Drago ściągnął brwi w geście niezadowolenia i skinął głową, zapewne dziękując za informację. Pogładził dłonią swoją wielką twarz, myśląc nad czymś intensywnie. W drugiej trzymał topór, wymachując nim od czasu do czasu. Jego mina wyrażała złość, ale w czarnych tęczówkach można było dostrzec czający się nowy plan. Uśmiechnął się szaleńczo, czym przeraził stojącego niedaleko niego, mężczyznę.
- To nie potrzebne – powiedział, podnosząc broń na wysokość oczu – Oto nasz klucz do Jeźdźca.
    Popatrzyłem zdziwiony na Szczerbatka. Jak jeden topór miał być kluczem do mnie? Przecież to się w ogóle nie trzymało kupy. Co Drago miałby zrobić tymże toporem, co zaszkodziłoby mi? Trudny ten facet jest do rozszyfrowania. Naprawdę dał mi dużo do myślenia.
- Ale, w jakim sensie, panie? – zapytał nieśmiało wojownik, uprzedzając moje długie rozmyślania na temat nie inteligencji do myślenia logicznego mojego największego wroga. Spojrzałem odruchowo na Krwawdonia, który tylko uśmiechnął się szeroko i nie miał najmniejszej ochoty na zabicie swojego sługi, za zadawanie tak durnych pytań. Jednak przeraził mnie ten uśmiech, gdyż w oczach była czysta złość.
- Przygotujcie wszystkie statki i wszystkich ludzi. Wyruszamy za trzy dni. Dokładnie w czasie pełni księżyca – powiedział zamiast tego, co tak naprawdę chciałem usłyszeć. Żołnierz kiwnął głową, zginając się w pół – Pamiętajcie. Wszystkich – dodał jeszcze Drago, naciskając na ostatnie słowo. Nie jestem pewien, co przez to rozumiał, lecz miało to jakieś kluczowe znaczenie.
    Miałem dziwne wrażenie, że Drago wiedział, że jestem tuż nad jego głową. Jakby specjalnie nie chciał, bym wiedział dosłownie wszystko. Mówił tylko tyle na ile mi pozwalał, a najistotniejsze fakty wolał zachować dla siebie i swojej armii. Jednak nie przejąłem się tym, gdyż prędzej czy później i tak dowiem się wszystkiego. Przede mną, Smoczym Jeźdźcem, Drago nie ukryje swoich niecnych planów.
    Gdy wojownik miał już wychodzić, zatrzymał się w połowie kroku i korzystając z zacnie dobrego humoru przywódcy, spytał drżącym głosem:
- Mogę wiedzieć gdzie tym razem pan zamierza się wybrać z całą armią?
    Cały się trząsł zadając jedno głupie pytanie. Jakby dosłownie czekał na wyrok. Gdyby od wypowiedzianych przed kilkoma sekundami słów zależało jego życie. Nerwowym wzrokiem wodził po podłodze, ponieważ spuścił głowę i nie chciał patrzeć prosto w oczy swemu wodzowi. Wyglądało to trochę komicznie, lecz jego pewnie ta sytuacja stresowała oraz panicznie się bał, bo wiedział, co zrobiłby Krwawdoń, gdyby się zdenerwował. Chociaż mimo wszystko, zebrał w sobie tyle odwagi, żeby zapytać i odgonić dręczące go myśli. Miał w sobie sporo siły, która go pokrzepiała.
- Na Archipelag – odparł spokojnie mężczyzna, nawet nie denerwując się dociekliwością żołnierza, który gdy to usłyszał, odetchnął ze zdecydowaną ulgą. Rzadko, kiedy mogli oglądać tak spokojnego Krwawdonia, więc tym razem było to dla niego jak wybawienie od srogiej kary – Do domu Jeźdźca. Do Berk.
    Do domu Jeźdźca. Do Berk. Do domu Jeźdźca. D-do... do Berk?!
    Na moment świat się dla mnie zatrzymał.
    Jakim cudem się tego dowiedział? Jak mogłem nie zatuszować wszystkich moich rzeczy, na których wyryty był herb Berk? Jak mogłem być taki głupi, żeby zgubić coś, co doprowadziło Drago najpierw do Smoczej Wyspy a potem do Berk? Jak mogłem?
    Jestem okropny...
    Szczerbatek nawet nie bacząc na moje roztargnienie i ogromne zdziwienie, podniósł nas wysoko w ciemne chmury, lecąc do domu jak najszybciej potrafił. Mruczał do mnie, próbując mnie pocieszyć, ale go nie słuchałem. W głowie dudnił mi, pewny siebie z nutą radości, głos Drago, mówiący: "Do domu Jeźdźca. Do Berk"
    Jak mógł to wiedzieć, do jasnej cholery?!
    Po dwóch godzinach, może trzech wylądowaliśmy gładko na piasku, u wybrzeży Smoczej Wyspy. Tuż przy moim domu, który ciągle był w takim samym stanie od wejścia do niego Krwawdonia. Szczerbatek zrzucił mnie z siodła, przez co spadłem na plecy i to ostatecznie wybudziło mnie z odrętwienia. Zamknąłem oczy, kładąc dłonie ma twarzy.
    Jak mogłem pozwolić na to, że się dowiedział?
    Po chwili poczułem coś chłodnego i lepkiego na swoich rękach. Otwarłem powieki, a to, co zobaczyłem, wywołało uśmiech na ustach i zimne łzy w oczach.
    Szczerbatek z wywalonym jęzorem, szczerzył do mnie śnieżnobiałe kły. Odpowiedziałem mu tym samym, przez co po policzkach spłynęła mi słona ciecz.
- Jesteśmy przyjaciółmi. Nie myślisz chyba, że zostawię cię z tym samego? My trzymamy się do samego końca! My nigdy się nie poddajemy i walczymy do ostatniego tchu. Chodź czasami trudno, to i tak walczymy o to, co słuszne. Nie chce więcej słyszeć jak mówisz, że coś zawaliłeś. Bo, mimo, że to robiłeś, zawsze razem się podnosimy i idziemy dalej! Uczymy się na swoich własnych błędach. Zmieniamy świat dla dobra wszystkich! Robimy to! Razem! Bo my wszystko robimy razem. Płaczemy, śmiejemy się, smucimy, wygłupiamy, cieszymy się, pomagamy, chronimy, walczymy, kochamy. Żyjemy! – mówił do mnie mój ukochany smoczek, co było jak miód na moje serce i duszę. Kochałem go mocno i wiedziałem, że on jest moją jedyną siłą – Ponad wszystko i wszystkich! Ponad ludzi i smoki! Ponad cały świat i samą Valhallę! Jesteśmy braćmi, Czkawka. Nigdy cię nie zostawię. Nawet o tym nie myśl!
    Nie wytrzymałem i rzuciłem się na niego, powalając na ziemię. Mocno obejmowałem go za dużą szyję, uwalniając wszystkie łzy. Uśmiechałem się szeroko, a Mordka rechotał, oplatając moje ciało, czarnymi, jak noc, skrzydłami.
    Kochałem Szczerbatka, bo wiedziałem, że mimo ciemnych i szarych dni, on zawsze będzie ze mną i mi pomoże. Zawsze będzie mnie chronił, pocieszał oraz bronił. O każdej porze wesprze mnie w najgłupszych pomysłach i będzie trwał przy mnie do samego końca. Do końca mojego życia! Uśmiechnie się, gdy zajdzie taka potrzeba, lub bez słowa dotrzyma mi towarzystwa w świetle zachodzącego słońca. Z dumą będzie obwieszczał światu, że jest dla mnie najważniejszy, że bez problemu oddam za niego swoje życie, że kocham go najbardziej na świecie, bo jest moją jedyną rodziną. Że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.
- Dziękuję. Dziękuję, że wciąż ze mną jesteś, Szczerbatku – wyszeptałem, nie szczędząc oczu, z których wypływały łzy szczęścia, ani rąk, które mocno zaciskałem na szyi przyjaciela. Włosy przemokły mi od jego ciepłej śliny, ale było to przyjemne uczenie – Czasami myślę, że nie zasługuje na tak wspaniałego przyjaciela jak ty, ale zawsze przypominam sobie twoje słowa. Że uczymy się na własnych błędach. Że jesteśmy swoją siłą. Siłą, którą nikt nigdy nie złamie!
    Smok przytaknął wtulając się we mnie. Moje serce przepełniała radość.
    Odzyskałem przyjaciela.

    Mieliśmy jeszcze nie całe trzy dni. Musiałem się przygotować i wyruszyć po dwóch nocach, przed tym dniem, na wyspę. Musiałem ich ostrzec. Stwierdziliśmy ze Szczerbatkiem, że pomożemy im w walce z Drago. Bo obiecałem być ostają dla mojej wyspy. I tego słowa chce dotrzymać. Ponieważ mimo wszystko, Bogowie zapewnili, że Berk będzie mnie potrzebowała, a ja przysiągłem ją obronić w każdej chwili. Chociaż nienawidzę jej najbardziej ze wszystkich wysp na świecie, to zdobędę się na to. Razem ochronimy Berk!
    Słońce pięknie świeciło następnego dnia. Zapowiadał się cudowny dzień, a niebo było czyste. Jakby nie spodziewało się, że za czterdzieści osiem godzin rozpęta się istne piekło. Nic tego nie przewidywało, nawet spokojne Berk, skąpane jeszcze we śnie. Zapewne ciężko przyjmą to do wiadomości, lecz ja nie odejdę tak szybko. Zaczekam na Drago. I pozwolę na to, żeby Berk mogła żyć wolnie. Żeby już nie musieli się bać.
    Pomimo tego, że było naprawdę wcześnie, nie mogłem spać. Ciągle myślałem o Berk i o mieszkańcach. Jak zareagują na wieść, że zmierza do nich armada Drago, który pragnie za wszelką cenę zrównać ich dom z ziemią, bo jego największy wróg, Smoczy Jeździec, tu się urodził? Jak zareagują na to, że Jeździec będzie chciał walczyć u ich boku? Jak zareagują na wieść, że Jeźdźcem jest ten wyśmiewany niezdara, syn wodza?
    Potrząsnąłem głową, puszczając w niepamięć wszystkie te myśli. Postanowiłem. W czasie bitwy, i po niej, nikt z Berk nie dowie się, kim jestem. Nikt nie powinien znać tej prawdy, bo to całkiem zepsułoby mi życie. Co wtedy powiedzieliby Wandale, widząc mnie żywego, a na dodatek przyjaźniącego się ze smokiem i mającego śmiertelnych wrogów? Na pewno by się zdziwili... Ale co jeszcze?
    Z rozmyślań wyrwał mnie Mordka, zamiatający długim ogonem całą podłogę w domu. Uśmiechnąłem się lekko, zakładając czarną koszulę. Musiałem trochę przywrócić dom do poprzedniego stanu i przygotować nasze wyposażenie na walkę. Zapowiadało się ciężko, przez co bardziej zacierałem ręce na tę bitwę. Czułem, że zmieni ona w dużej mierze wszystko.

    Wyszedłem na plażę, gdy księżycowa łuna okalała granatowe niebo. Czułem przyjemną bryzę, chłodzącą moją twarz. Szczerbatek stał tuż obok mnie w swojej nowej zbroi. Obaj byliśmy gotowi do drogi. Zmierzyłem wzrokiem Smoczą Wyspę, biorąc do ręki swój hełm i Piekło.
- Wszystko może się zdarzyć, prawda? – powiedziałem do smoka, na co on kiwnął głową, patrząc na mnie spokojnymi oczyma. Nie martwił się, bo miał mnie.
- Ciężkie brzemię? – zagaił, jakby wiedział, że trzymane atrybuty Jeźdźca, którymi się wyróżniałem, były dla mnie ogromnym ciężarem i wielką próbą mojej odwagi i lojalności. Popatrzyłem na hełm z dziarskim uśmiechem, który potem posłałem Nocnej Furii.
- Po tym wszystkim. Chciałbym odpocząć. Tak po prostu – powiedziałem szczerze, co odrobinę zdziwiło mojego wierzchowca, ale widocznie spodobał mu się ten pomysł – Już tak na zawsze, usunąć się w cień. Co ty na to? Ostatnia misja? – wyciągnąłem ku niemu dłoń, zachęcająco patrząc mu w wielkie, zielone ślepia. Po dłuższej chwili, podał mi swoją łapę.
- Jeśli Bogowie ci na to pozwolą – mruknął, śmiejąc się. Zawtórowałem mu delikatnie i włożyłem miecz na swoje miejsce.
    Wsiadłem na smoka i popatrzyłem na nasz dom. Nie mieliśmy stuprocentowej pewności, że tu wrócimy. Równie dobrze mogliśmy widzieć to miejsce po raz ostatni. Ale nie przejmowaliśmy się tym. Czuliśmy, jakby nasza przyjaźń i więź, dodawała nam więcej odwagi oraz siły. Nie baliśmy się mówić, że być pomoże już nie wrócimy. Świadomi wartości takiego poświęcenia, zakryłem twarz pod maską.
    Wystartowaliśmy i udaliśmy się na ostatnią misję Smoczego Jeźdźca i Nocnej Furii.

    Już z daleka widziałem jej obraz. Jak zawsze dumna i dostojna wyspa, otoczona ze wszystkich stron granatowym morzem. Przy południowej stronie osada, a w niej, mieszkający wikingowie. Wandale. Lud prosty, trochę nieokrzesany, ale silny i odważny. Mój dawny klan, do którego od siedmiu lat nie należę. Może już z samego początku o mnie zapomnieli? Może się cieszyli? Może byli, choć odrobinę smutni?
    Potrząsnąłem głową z uśmiechem, przecząc swoim naiwnym słowom. Nigdy nie byliby smutni z powodu opuszczenia wyspy, przez osobę najmniej potrzebną i szanowaną. Nie uroniliby żadnej łzy z mojego powodu. Nie pamiętam żadnej z osób, która w normalny sposób zamieniłaby ze mną kilka słów. Chociaż… był Pyskacz. Zwykły kowal, który choć trochę pokazał mi, jak to jest mieć dom, opiekę i bezpieczeństwo, ze strony osoby, która cię kocha. On był dla mnie jak ojciec. Pomagał mi, był przy mnie i mimo tego, że okazywał to w dość dziwny sposób, wiedziałem, że mu na mnie zależy.
- Wracają wspomnienia, czyż nie? – zaśmiał się Szczerbatek, wytrącając mnie z myśli o Gburze. Wesoło mu przytaknąłem, przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie. To był niezapomniany dzień. Najlepszy ze wszystkich w całym moim życiu.
    Nie miałem pojęcia, co robić. Smok nie dawał żadnych sygnałów, więc postanowiłem zrobić ku niemu krok. Szybko zawarczał na mnie, a gdy zdałem sobie sprawę, czemu, wszystko pojąłem. Zbliżałem się do niego uważnie, tak by nie nadepnąć na zaznaczony szlak. Szło mi doskonale i po kilku chwilach, poczułem jego ciepły oddech na szyi. Odwróciłem się lekko przestraszony, choć Nocna Furia patrzył na mnie ciekawie. Niewiele myśląc postanowiłem go dotknąć. Lecz on jakby na zawołanie skrzywił się, a nawet zawarczał, obnażając tym samym swoje białe kły. Cofnąłem dłoń, co go uspokoiło i po sekundzie spróbowałem na nowo. Tym razem schyliłem głowę, a rękę powoli wystawiłem do pyska zwierzęcia. Gdy wyprostowałem ją w łokciu, poczułem pod palcami cieplutki nos smoka.
    I mimo, że szybko odchylił głowę, prychnął i odbiegł, wiedziałem, że mi zaufał. A tym samym, ja jemu.


~*~


Nie jest tak źle, kochani #DragonsRiders! Praktycznie dwa tygodnie! Jestem z siebie dumna, ale to tylko dlatego, że złapałam taką silną wolę i w nocy napisałam większą część rozdziału. Zasługa to również była wspaniałej ścieżce dźwiękowej, którą Wam tu daję. To tylko przedsmak, ale możecie już wiedzieć, jak bardzo to kocham! <3 

Rozdział jest takim przygotowaniem do bitwy i dużo jest tu Szczerkawki. Chciałam już postawić sprawę jasno, no bo jak wiecie, między chłopakami ostatnio się nie układało. Więc teraz, pozostaje mi napisanie ok. 2 lub 3 rozdziałów, w których zaistnie walka Drago i Wandali i Smoczego Jeźdźca. 

Dawno tego nie było więc osobiście ogłaszam, że dedykuję ten rozdział, wszystkim wspaniałym osobom, które skomentowały poprzedni rozdział! Jesteście kochani :* 
(na komentarze odpowiem niedługo, tak samo jak na pytania)

Mam nadzieję, że się Wam podoba :* 
Tak bardzo Was kocham <3 

No i z okazji 33K wyświetleń, z których bardzo się cieszę, chciałabym Wam polecić najlepsze anime jakie w swoim życiu widziałam (na równi z innym) :) Rzućcie okiem na FAIRY TAIL <3 
Naprawdę warto, bo to anime dużo zmieniło w moim życiu. Piękna historia, piękne przesłania, piękna muzyka, piękni bohaterowie. Piękna praca, którą kocham całym sercem <3

~ SuperHero *.*

12 komentarzy:

  1. Aż ciary przechodzą! *o* Świetnie wyszedł ci ten nn, żeby nie było każdy super ci idzie ^^ Hero, narobiłaś mi ogromnego smaka na ciąg dalszy, dlatego będę Ci truć dupę cały czas, żebyś szybciutko dodała XD
    Drago... a jechnąć ci? Bo potrafie jak mało kto ! :'D Serio, wkurza mnie ten człowiek, a raczej potwór :/ Tak go wziąć i przetrzymać to by się facet w życiu nie pozbierał xd *marzenia

    Dziewczę me kochane, ja chce hicsstrid. Czaisz? Brakuje mi cholernego hiccstrid ;_____; Było by słodko, gdyby coś jeszcze między nimi było ^^ if u know what i mean XDD Boże, z kim ty się zadajesz, Hero ? :')

    Bardzo mi się podoba Twój styl pisania. Jest taki mroczny i w ogóle widać, że się starasz. Jest pełno synonimów, co całość wygląda mega estetycznie ;3 Rozwijasz się, nie ma co ;)

    Jesteś wielka, Hero!!!!!!!!! WEEENY, a ja lecę pisać u siebie c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, eee z 6 cudownych, pojebanych do potęgi, dzikich shiperek <3 Kocham Was <3
      Chciałabyś, ale nie ma tak dobrze <3

      DZIĘKUJĘ <3

      Usuń
  2. Super rozdział!! Aż nie mogę się doczekać następnego. Życzę weny
    Pozdrawiam
    Samotna Łza

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow jaki genialny ;)
    To miłe że czkawka pomoże berk mimo że na tej wyspie spędził prawie same nieprzyjemne chwile. Mam nadzieję że im uda się uratować wyspę I drago przegra. Brakuje mi trochę astrid i czkawki. Mam nadzieję że coś między nimi jeszcze będzie 😊
    Tak jak czkawka mówi chyba może się trochę zmienić PP tej bitwie.
    Jeszcze nigdy nie mogłam się tak doczekać kolejnych rozdziałów.
    Z niecierpliwością czekam na nexta
    Pozdrawiam i życzę dużo weny kochana:*❤😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno się zmieni. Ja to wiem :DD

      Dziękuję za milutkie słowa <3

      Usuń
  4. Kocham Szczarkawkę. Szczarkawka to moje OTP, walić wszystkie przeciwności losu. # SZCZARKAWKA ŻYCIEM
    Wspaniały rozdział, przeczytałam go z wielką przyjemnością. Do następnego x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AWWWWWWW, a nie mówiłam, że sis bliźniaczki??? :D :***

      Usuń
  5. Przeczytałam całość opowiadania i skończyłam czytać z dwoma mieszanymi uczuciami �� z jednej strony jestem zachwycona opisami sytuacji, a zwłaszcza chwil, które działy się pomiędzy Czkawką a Astrid. Były szczegółowo opisane co w stu procentach oddziałowuje na wyobraźnię. Bardzo fajnie piszesz, lekko, przyjemnie się czyta. Wzruszający opis śmierci Astrid i Szczerbatka nie oszczędził i moich uczuć. A drugie uczucie to złość na samego Czkawkę, zrobiłaś z niego takiego dupka :DD normalnie kojarzy mi się z takim Sebixem, co kocha swoją Kartę ale nie może jej tego pokazać bo to nie męskie xd taki prawdziwy łobuz kocha najbardziej. Zmieniłaś go bardzo, wiem że to twoje opowiadanie i twoja wizja twórcza, jednak takie odwrócenie od Czkawki z filmu jest trochę gwałtowne. Zwłaszcza jak w niektórych momentach traktuje Astrid, zostawiając ja na wyspie czy łodzi. Aż mi się chciało mu liścia strzelić :d gdybym tylko mogla. I jeszcze jedna rzecz którą da się zauważyć czytają całość akcji jest zmienność, niekiedy bardzo skrajna i uczuć. Takie szarganie uczuciami czytelnika, nie odbierz tego źle, ale to jest tak, że się cieszę bardzo że już jest dobrze, a za chwilę takie wtf co tu się właśnie stało xd
    I jeszcze jedna rzeczą, która mnie zdziwiła i wzbudziła dziwne uczucia jest moment w którym Astrid i Szczerbatek są razem Valhalli i on jej niemal obiecuje, że nie zostawi jej, po czym kiedy Czkawka wpada i strzela na nią focha, on odlatuje z nim je mówiąc nic albo prawie nic. Chyba że ja to źle odebrałam.
    Ale poza tym wszystkim opowiadanie na wysokim poziomie, przeczytałam ich dużo, wiele było dobrych, ale twoje jest wyjątkowe i chce się je czytać i czekać na nexty �� to nie jest krytyka, to tylko moje zdanie. Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocha swoją Karynę*

      Usuń
    2. Wow, jestem pełna podziwu, że chciało Ci się pisać coś tak dłuuuugiego :D

      Wiem, że Czkawka taki jest. To był mój zamiar od samego początku. Na filmie w ogóle się nie wzorowałam, bo chciałam, żebyście mogli na świeżo spojrzeć na tą postać i patrzeć na nią, nie przez pryzmat zachowań i charakteru z filmu, tylko jak na czysty papier.
      On dużo przeszedł (opisałam tylko cząstkę tego wszystkiego) i bardzo to na niego odziałowuje. Był bardzo brutalnie potraktowany przez życie więc nie dziwcie mu się, że reaguje tak impulsywnie i porywczo. Wszystkie przeżycie teraz wychodzą na światło dzienne.

      Wiem, że to trochę dziwne, ale chciałam, żeby czytelnik odczuł tą zmianę. Nie zawsze wszystko jest takie super, tylko czasami coś się w momencie zawali. Tu chcę pokazać dynamikę prawdziwego życia, że nic nie jest proste i usłane różami. Tak jak w życiu głównego bohatera.
      Nie odbieram, a bardzo się cieszę, że wyrażasz tak obszernie swoje zdanie. To się dla mnie liczy.

      To było zamierzone. Szczerbatek niby obiecywał, ale tak naprawdę wszystko dlatego, bo myślał, że Czkawka nie przedostanie się do Valhalli. A gdy go zobaczył, nie mógł uwierzyć i dlatego tak postąpił. Wychodzi do od tego, że As wszystko zbyt pochopnie obiecał. Naprawdę kocha tylko Czkawkę i tylko jego.

      Cieszę się, że tak wszystko opisałaś. Tego zawsze najbardziej pragnę. Obszernej oceny całego bloga od czytelnika. Dziękuję z całego serca <3

      P.S. Możesz się podpisać???

      Usuń
    3. Mogę się nawet zalogować a co :D

      Usuń