"Cicha, głucha i nieprzenikniona
ciemność. Zero szans odwrotu. Nikłe nadzieje na wyczekiwany sukces. Nikt nie
może przewidzieć, co się tak naprawdę stanie"
Skończona rozmowa z Gothi napędziła mnie nową dawką
optymistycznego myślenia. W końcu musiało być przecież dobrze. To, że życie
zsyła na nas tak duże brzemienia, że rzuca nam kłody pod nogi i wystawia na
próbę naszą psychikę, nie znaczyło, że musi robić to zawsze. Kiedyś wreszcie miało
nastąpić przebaczenie wszystkich win. Kiedyś miało w końcu być dobrze. I nie
wiedząc, jak ogromny błąd popełniam, mocno wierzyłem w to "kiedyś".
Gdy przybyłem pod
chatę wodza, zdawało mi się, że mnie oczekiwał. Jednak dość był zdziwiony,
kiedy bez jakiegokolwiek ostrzeżenia, wparowałem do jego domu, zastając go w
towarzystwie kilku kanapek i rozżarzonego do czerwoności domowego paleniska.
Zamknąłem potężne drzwi za smokiem, który od razu, ułożył się z uśmiechem na
czarnej mordce, tuż przy ciepłym ognisku. Wódz starał się nie zwracać na niego
uwagi, więc korzystając z okazji, usiadłem na drewnianym krześle, naprzeciw
wikinga.
Mężczyzna dłuższą
chwilę lustrował mnie i smoka wzrokiem, dopóki nie oprzytomniał i nie zdał
sobie całkowicie sprawy, że ja, jego chyba największy wróg, siedzę tuż przed
nim. Zerwał się z miejsca, natychmiastowo uwalniając ze skórzanego pasa, swój
ulubiony miecz. Wymierzył nim we mnie, ale nie przejąłem się tym za bardzo.
Mieliśmy ważniejsze rzeczy do roboty niż walka. Na przykład omówienie obrony
wyspy, nad którą sprawował urząd wodza.
- Daj sobie spokój – rzuciłem, gestem ręki wskazując, by
usiadł na swoim miejscu – Mam o wiele ważniejszy interes do ciebie niż
bezsensowna walka – wytłumaczyłem szybko, oczekując, że jednak spełni moją
prośbę. Jeszcze byłem miły, ale kilka chwil i na pewno nie wytrzymałbym. Czy
on, do jasne cholery, nie domyślał się, co zagraża jego wyspie?
Oczywiście, że nie. Przecież mu nie powiedziałeś.
Niezdecydowanie
usiadł po kilku sekundach, przyglądając mi się badawczo. Minę miał niepewną,
ale wcale mu się nie dziwiłem. Dziwne było to, że jego wróg postanowił
nawiedzić go we własnym domu i porozmawiać o jakiś ważnych rzeczach. Nawet jak
się o tym mówi, wydaje się to bezsensowne, a co dopiero w tym uczestniczyć.
Wreszcie moje poważne spojrzenie przekonało go do tego, żeby odłożył swój miecz
na miejsce i usiadł. Przesunął naczynia na drugą stronę stołu, by nam nie
przeszkadzały.
- Mów, czego chcesz – powiedział, nie zdejmując ze mnie
wzroku.
Nachyliłem się
lekko przez stół, zakładając nań łokcie, jakbym chciał mieć pewność, że nikt
nas nie podsłuchuje. Co prawda byliśmy sami, ale nabyty instynkt nie dawał o
sobie zapomnieć w takiej chwili. Musiałem być ostrożny. To było zbyt poważne.
Odetchnąłem.
- Możesz mi nie uwierzyć – zacząłem, odpowiednio dobierając
słowa – Ale Drago zamierza napaść na Berk. I jak mniemam już tutaj płynie.
Zapewne zjawi się tutaj za kilkanaście godzin, bynajmniej przed zachodem
słońca.
Wódz był odrobinę
zszokowany tym, co mu powiedziałem. Jednak zdawało mi się, że za bardzo to mi
nie uwierzył. Z resztą ciężko wierzyć swojemu wrogowi. Ale ja byłem również
tutaj, żeby chronić swoją wyspę. Bądź co bądź, to również był mój dom. Tutaj
się urodziłem, żyłem, poznałem Szczerbatka. Mimo, iż uciekłem, obiecałem strzec
rodzinnego domu. Honor był dla mnie rzeczą najważniejszą. Nie zamierzałem go
złamać oraz zhańbić własnego imienia. Miałem swoje zasady. Trzymałem się tego,
czego postanowiłem. A obrona Berk była jedną z nich.
- Skąd masz taką pewność? – zapytał po dłuższej chwili,
podczas której przyglądał mi się ostro, jakby chciał się doszukać
jakiegokolwiek kłamstwa w mojej wypowiedzi. Niestety takowego nie było. Musiał
mi uwierzyć na słowo. Albo poczekać, aż moje słowa się spełnią, ale wtedy
będzie za późno dla Berk.
- Wiem to i owo – rzuciłem, wzruszając ramionami – Po prostu
musisz mi uwierzyć. Bez tego, Berk nie ma szans na przyszłość, Stoiku.
Rudobrody złapał
się za głowę, rozważając moje słowa. Zapewne gorączkowo myślał i rozważał czy
mi uwierzyć, czy może jednak puścić moje gadanie mimo uszu. W sumie takie
zagranie byłoby dla niego dość charakterystyczne. Stoik nie przegapiłby żadnej
okazji, żeby złapać swojego wroga. Ja wystawiłem się mu jak na dłoni. Dlatego
może bardziej przekonał się, że mówię prawdę. Inaczej nie przychodziłbym do
jego domu nad świtem.
- Nie wiem czy mówisz prawdę – powiedział powoli, łapiąc
delikatnie swój miecz. Myślał, że nie widzę tego, co próbuje zrobić. Och Stoik
jakiś ty przewidywalny – Muszę się zastanowić. Do tego czasu zostaniesz w
naszym więzieniu.
- Tu nie ma, co się zastanawiać! – wrzasnąłem, gwałtowanie
się podnosząc i waląc pięściami w stół. Wódz od razu zrobił to samo,
przykładając mi ostry miecz do gardła. Szczerbatek obudził się od razu gotowy
do skoku na rosłego wikinga. Przełknąłem ślinę, pokazując mu dłonią, że nie
musi rzucać się na wojownika.
- Pójdziesz do celi. Razem ze swoim smokiem – przemówił poważnym
głosem, nie uznającym sprzeciwu. Dla dobra sytuacji, ale na niekorzyść osady i
ludzi, nie stawiałem niepotrzebnego oporu. Uznałem, że warto odpocząć przed
bitwą – Rozumiesz?
Kiwnąłem lekko
głową, dając się poprowadzić do wyjścia. Smok posłusznie podreptał za mną, a
wódz tuż za nim.
Niebo był czyste,
jeszcze delikatnie różowe. W powietrzu wisiało napięcie przed bitwą. Niestety
nikt z obecnych tutaj mieszkańców, nie spodziewał się, że za paręnaście godzin
będą w obliczu śmierci, broniąc swojego domu. A to tylko dlatego, że wspaniały
wódz, nie zamierzał zaufać swemu wrogowi i zawczasu uzbroić wioskę. Nie będę
miał wyrzutów, jeśli coś im się stanie. Słońce dopiero, co wychylało się za
ciemnego oceanu. Wiatr wiał, poruszając koronami rozłożystych drzew. Orzeźwiał
mnie, nadawał spokój i równowagę. Chciałem pobyć wtedy pośród chmur, ułożyć
strategię. Wiedziałem, że podczas tej bitwy będę musiał dokonać tego, co
zamierzałem od kilku lat.
Będę musiał zabić
Drago.
Siedząc tak daleko
od swojego domu, a jednocześnie tak blisko niego, różne myśli przychodziły mi
do głowy. Nie mogłem pozwolić na to, żeby cokolwiek komuś się stało. Nikt nie
mógł zginąć. Chociaż wiele razy cierpiałem przez nich, wiele razy obrażali
mnie, bili, krytykowali, wyśmiewali, nie mógłbym pozwolić, żeby przeżyli to, co
ja. Nie życzę nikomu, żeby znalazł się w tej samej sytuacji, co ja. Gdyby
przegrali, gdyby Drago wziął ich do niewoli… Mogliby po prostu tego nie
przeżyć. A wtedy ja nie mógłbym tego znieść. Znieść myśli, że nie ocaliłem
wioski.
Popatrzyłem na
Szczerbatka, który leżał spokojnie przy moich stopach. Wydał się taki
opanowany, ale ja wiedziałem, że wstrząsa nim niepokój. Wiedziałem, że czegoś
się boi. On również miał uczucia, nie był bezlitosną maszyną do zabijania. Był
moim ukochanym smokiem, przewodnikiem, który wiele razy mnie uratował, a przede
wszystkim był moim jedynym najlepszym przyjacielem. Nie zapomnę tego, co dla
mnie zrobił. Ocalił mnie.
- Co się dzieje? – zapytałem go delikatnie, przykładając
dłoń do pyska. Czarny smok powoli podniósł głowę, przysuwając się do mnie
blisko, że aż łeb oparł o moje kolana. Spojrzał na mnie zielonymi ślepiami, w
których gdzieś głęboko czaił się strach – Mordko?
- Bo ja – urwał, jak gdyby bał się lub wstydził mi tego
wyznać. Uśmiechnąłem się promiennie, głaszcząc go czule po twardych łuskach.
Miał we mnie oparcie i doskonale o tym wiedział – Bo ja… A jeśli coś ci się
stanie? To co wtedy? Wiesz, że nie chce cię stracić! – mówił, coraz bardziej
zamieniając ton głosu na niemal błagalny. Natychmiastowo wtulił się wielką
głową w moją klatkę piersiową, uwalniając z oczu, duże krople słonych łez.
Zaskoczony objąłem
go mocno, przymykając oczy. Szczerbatek martwił się o mnie o wiele bardziej niż
ja o niego. Uświadomił mi jakim jestem popapranym przyjacielem. Jak bardzo nie
zasługuje na jego przyjaźń i miłość. Postanowiłem bronić swojego przyjaciela za
cenę własnego życia. On był dla mnie najcenniejszy. Nie raz mi pomagał i
wspierał. Kochałem go ponad wszystko. Z moich oczu również popłynęły łzy.
- Mordko, obiecuję, że mnie nie stracisz. Ja zawsze będę z
tobą, niezależnie od sytuacji w jakiej się znajdziemy. Zawsze będziemy razem.
Na zawsze, aż po samą Valhallę – szeptałem mu do ucha, odrywając na moment
głowę od jego własnej. Spojrzałem w jego zapłakane oczy, żeby wiedział, że
mówię na serio. Nie zamierzałem nigdzie bez niego iść – Nie zostawię cię. Nie
opuszczę cię!
Szczerbatek
uśmiechnął się, odsłaniając swoją bezzębną paszczę. Uśmiech to był niewielki,
ale dzięki niemu zrobiło mi się ciepło na duszy. Mój przyjaciel potrafił
pocieszyć w każdej chwili. Nawet w tej najgorszej. Był niezastąpiony,
nieoceniony, niezwykły. Był mój i tylko mój. Przyjął mnie, opiekował się,
wychował, towarzyszył. Kochał mnie, jak ja jego.
Przyłożyłem swoje
czoło do jego, czując nasze wspólne łzy.
- I ja również nie zamierzam cię stracić, Czkawka.
Przetrwamy tą wojnę i wreszcie uciekniemy na koniec świata. Już nic nas nie
rozdzieli.
- Oczywiście. Zostaniemy już na zawsze razem.
Mówiłem to z
wielką ulgę. Wiedziałem, że Szczerbek był sceptycznie nastawiony, co do mojego
pomysłu na wieczną ucieczkę. Teraz najwyraźniej podzielił mój pomysł, z czego
byłem zadowolony. Nie chciałem, żeby działał wbrew sobie i miał inne zdanie ode
mnie. Chciałem, żebyśmy razem podejmowali decyzje, które uszczęśliwiłyby nas
obu. Trzymaliśmy się razem i nie było innego sposobu. Chciałem zapewnić nam
obydwóm szczęście. Chciałem, żebyśmy wreszcie żyli normalnie. Bez wiecznego
uciekania, chronienia świata, niepewnych sytuacji lub bycia na granicy życia i
śmierci.
Spoglądnąłem przez
okno, które pokazywało widok na wioskę. Mieszkańcy powoli wychodzili ze swoich
domów, odziani w lekkie ciuchy, trzymający przy sobie jakieś narzędzie lub
zepsutą broń. Zapewne zanosili ją do Pyskacza, żeby mógł ją naprawić. Nie
zdawali sobie sprawy, w jak wielkim znajdują się niebezpieczeństwie. A uchronić
ich od tego, co miało nastąpić, mogłem ja i wódz. Wódz, który jednak
przekonałby się do moich słów. Choć raz mógłby mnie posłuchać!
Czarny smok trącił
mnie pyskiem, widząc moją niepewną minę. Podrapałem go pod brodą, tam gdzie
lubił najbardziej.
- Martwisz się o nich, co?
- Tak, ale nic nie mogę zrobić. Stoik nie chce mnie słuchać,
mieszkańcy nic nie wiedzą, a Drago może tu dopłynąć w każdej możliwej chwili.
Na pewno już wyruszył z całą armadą, żeby unicestwić Berk. Szczerbatek, oni
muszą się dowiedzieć!
Niemalże
krzyknąłem ze złości, jednak w porę się opanowałem. Nie byłem pewien, czy wódz
powiedział komuś o mojej obecności tutaj. Jeśli nie, nie będę wzbudzał
jakiegokolwiek alarmu. Wtedy to już całkiem próbowałby mnie zabić. Ale mógłby
przynajmniej powiedzieć im, co ich czeka. Mogliby choć trochę się na to
przygotować. Sądząc po tym, co dzieje się pod wyspą, nie będzie, co zbierać,
jeśli Drago dopnie swego.
Przetarłem usta,
patrząc w przestrzeń z przerażeniem. Przeszłość malowała się w zbyt czarnych
barwach. Jeśli mieli mieć jakieś szanse na przeżycie, musieliby zacząć
przygotowania już teraz. Lepszego momentu już być nie mogło. O wiele za późno
przybyłem, żeby ich przekonać. Dobrze wiedziałem, jaki był Stoik. Niestety ślepo
wierzyłem, że miał w sobie choć troszkę odwagi, by zaufać swemu wrogowi. Jednak
byłem za bardzo naiwny. Moja wiara przyczyniła się do większej możliwości na
upadek Berk.
Miałem ją chronić,
a sprowadzam same nieszczęścia.
Po godzinie
usłyszałem ciężkie kroki, które powoli zbliżały się do mojej celi. Miałem odrobinę
nadziei, że jednak Stoik zmądrzał. Że jednak postanowił razem ze mną ratować
Wandali. Przeliczyłem się, gdy naprzeciw mnie stanął rudobrody, patrząc na mnie
morderczym wzrokiem. Wziął w płuca powietrze, a potem szybko powiedział, coś co
mnie wbiło w podłogę.
- Jeźdźcu, ja i Rada, podjęliśmy decyzję, że zostajesz
skazany wraz ze smokiem, na śmierć za wrogowie działa przeciwko Berk – Nie mogłem
wykrztusić słowa – Dokładnie w południe odbędzie się wyrok.
I odszedł.
Gdyby nie
Szczerbatek zapewne upadłbym na drewnianą podłogę. Podtrzymałem się czarnej
mordki Furii, przymykając powieki. Nie wiedziałem, co mam o tym myśleć. Usiadłem
blisko smoka, głaszcząc go po łebku. Patrzył w moje oczy z czającym się
strachem. Mimo, że Drago prawie nas zabił kilka razy, jeszcze nikt nie wydał na
nas wyroku. To się nie działo naprawdę. To nie mogła być prawda. Nie mogliśmy
skończyć w ten sposób. Przeznaczona nam była ochrona Berk.
A tutaj Berk
chciała się nas pozbyć.
- Co się teraz stanie Czkawka? – zapytał cicho Szczerbatek,
będąc prawie na granicy płaczu. Nie mogłem pozwolić, żeby zginął. Ja mogłem, on
na to nie zasłużył. Stoik nie może go zabić. Nie dam mu tej możliwości.
- Nie mam pojęcia, ale chyba nie mamy innego wyjścia –
powiedziałem powoli, kładąc mu dłoń na czole – Uciekaj póki możesz, Mordko! Ja
zostanę. W końcu i tak, Stoik chce mnie, nie ciebie. Odnajdziesz Meg, a ona się
tobą zaopiekuje – Łzy już ciekły mi po policzkach. Otarłem je, wciąż głaszcząc
spokojnie głowę ukochanego przyjaciela – Obiecała mi. Proszę, uciekaj! Proszę…
- Jesteśmy braćmi, my się nie zatrzymujemy, ani nie cofamy. My
idziemy do przodu, stawiamy czoła temu, co staje nam na drodze. Przezwyciężymy śmierć
Czkawka! Będziemy ciągle biec. Będziemy ciągle żyć. Będziemy ciągle razem!
Moje serce pękło na pół, a łzy otoczyły nas chłodnym
płaszczem.
~*~
Kochani #DragonsRiders, już myślałam, że nie dam rady dzisiaj dodać. Ale jak obiecałam, spiełam się i gotowe! Nawet mi się podoba, więc myślę, że Wam również :*
Rozdział dedykuję kochaniutkiej Avis, która wczoraj miała urodziny! Jeszcze raz najlepszego kochana! <3
Widzimy się za dwa tygodnie, kochani
~ SuperHero *.*
O matulu *-* To było zajebiste! Wydaje mi się, że jakby opisy są lepsze i ogólnie całość wzbudza mega podziw ^^ postaralas się dziewczyno, nie ma co :p
OdpowiedzUsuńStoick, ty idioto -.- Czy on naprawdę nie czai? Co za człowiek ! Ogólnie lubię Stoicka, ale u Ciebie go niecierpie. No nie da go się tu lubić! XD
Hero, niech Szczerbatek pociągnie z plazmy, to więzienie będzie tylko zabawką do rozwalenia :p
Podoba mi się również to, w jaki sposób Czkawka i Szczerbo siebie traktuja. No jak najloesy przyjaciele pod słońcem *-*
Przepraszam, że tak późno i krótko, ale jakoś w ciągu dnia zabiegana byłam :/ A nawet o wpół do dziewiątej chce mi sie spać...
Podsumowuajc: wiesz, że ja chce zobaczyć co dzieje się u As i co z jej ślubem, i czy Czkawka zdąży uratować Berk. :)
Do nna, mistrzyni. Jesteś naprawdę niesamowitą ! :*
O Boże jak ja mogłam to przegapić? ! Nie ważne od razu jutro rani biorę się do czytania ;)
OdpowiedzUsuńW końcu przeczytałam. W tygodniu zbyt wiele miałam do roboty
UsuńWracając rozdział genialny 😍strasznie denerwuje mnie stoik
Kurde on jest ślepy. Niech lepiej przejrzy na oczy nim będzie za późno
Mam nadzieję że uda im się uciec, że uda im się uratować berk oraz astrid ;)
Noe mogę doczekać się kolejnego
Z niecierpliwością czekam na nexta
Pozdrawiam życzę dużo weny i powodzenia w szkole ❤😘
Poprawiłaś mi tym humor, dziękuję ci. Teraz błagam o to, żeby się utrzymał, kiedy wezmę się za przerabianie kolejnej książki do fizyki, bo czuję, że te wszystkie prawa i zasady niedługo uderzą mnie w twarz (Obym je złapała i wsadziła do głowy!).
OdpowiedzUsuńTo jest naprawdę fantastyczny rozdział. I kolejny nieoczekiwany zwrot akcji. Lubię nieoczywiste rozwiązania, więc podoba mi się to, co zrobiłaś - Berk zwraca się przeciwko swojemu obrońcy - ciekawie, nie powiem, bardzo ciekawie. Życzę ci dużo pomysłów, którymi z pewnością mnie zachwycisz, trzymaj się X❤
Omt! Ale się wzruszyłam! Czytałam ten rozdział już wcześniej ale telefon mi się popsuł i nie mogłam jak napisać komentarza. Ale co do opka. To jest takie boskie! Nie wierzę że Stoick wydał z radą taki wyrok. Ale to nawet fajnie, bo teraz naprawdę jestem zniecierpliwiona... Czekam na next! Plisss, żeby był już niedługo. Chociaż wiem, że ma być za jakiś tydzień. No to... Czekam z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńOmt! Ale się wzruszyłam! Czytałam ten rozdział już wcześniej ale telefon mi się popsuł i nie mogłam jak napisać komentarza. Ale co do opka. To jest takie boskie! Nie wierzę że Stoick wydał z radą taki wyrok. Ale to nawet fajnie, bo teraz naprawdę jestem zniecierpliwiona... Czekam na next! Plisss, żeby był już niedługo. Chociaż wiem, że ma być za jakiś tydzień. No to... Czekam z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaa!! Ale się popie*doliło!! Jak ich zabijesz to ja przyjeżdżam do ciebie!! Szykuj bunkier!!
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowieści!! Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam!
Samotna Łza
Czekam na 52 rozdział 💪 To jest po prostu zarąbiste! 👌
OdpowiedzUsuńHero! Ja zejde zaraz przy tobie! Czemu mi nie odpisałaś?! Martwie sie! Masz mi odpisac ale już! A co do rozdziału to powtórze... Ja tu zejde zaraz przy tb! Chcesz Szczerbusia i Czkawusia zabić ? Ale ten opis ich przyjaźni.. :") ale pamiętasz o czym mówiłyśmy? Astrid.. Czkawka.. <3 znaczy ja mówiłam xD no ale wiesz.. Prosze.. :* Wiesz ze Cie Kocham :* Tak bardzo bardzo! okey do Zoba! ;* ;*
OdpowiedzUsuńGdzie next? Dwa wyczekiwane tygodnie minęły :-(
OdpowiedzUsuń