środa, 7 września 2016

51. Życie sercem pisze.



    "Cicha, głucha i nieprzenikniona ciemność. Zero szans odwrotu. Nikłe nadzieje na wyczekiwany sukces. Nikt nie może przewidzieć, co się tak naprawdę stanie"
Skończona rozmowa z Gothi napędziła mnie nową dawką optymistycznego myślenia. W końcu musiało być przecież dobrze. To, że życie zsyła na nas tak duże brzemienia, że rzuca nam kłody pod nogi i wystawia na próbę naszą psychikę, nie znaczyło, że musi robić to zawsze. Kiedyś wreszcie miało nastąpić przebaczenie wszystkich win. Kiedyś miało w końcu być dobrze. I nie wiedząc, jak ogromny błąd popełniam, mocno wierzyłem w to "kiedyś".
    Gdy przybyłem pod chatę wodza, zdawało mi się, że mnie oczekiwał. Jednak dość był zdziwiony, kiedy bez jakiegokolwiek ostrzeżenia, wparowałem do jego domu, zastając go w towarzystwie kilku kanapek i rozżarzonego do czerwoności domowego paleniska. Zamknąłem potężne drzwi za smokiem, który od razu, ułożył się z uśmiechem na czarnej mordce, tuż przy ciepłym ognisku. Wódz starał się nie zwracać na niego uwagi, więc korzystając z okazji, usiadłem na drewnianym krześle, naprzeciw wikinga.
    Mężczyzna dłuższą chwilę lustrował mnie i smoka wzrokiem, dopóki nie oprzytomniał i nie zdał sobie całkowicie sprawy, że ja, jego chyba największy wróg, siedzę tuż przed nim. Zerwał się z miejsca, natychmiastowo uwalniając ze skórzanego pasa, swój ulubiony miecz. Wymierzył nim we mnie, ale nie przejąłem się tym za bardzo. Mieliśmy ważniejsze rzeczy do roboty niż walka. Na przykład omówienie obrony wyspy, nad którą sprawował urząd wodza.
- Daj sobie spokój – rzuciłem, gestem ręki wskazując, by usiadł na swoim miejscu – Mam o wiele ważniejszy interes do ciebie niż bezsensowna walka – wytłumaczyłem szybko, oczekując, że jednak spełni moją prośbę. Jeszcze byłem miły, ale kilka chwil i na pewno nie wytrzymałbym. Czy on, do jasne cholery, nie domyślał się, co zagraża jego wyspie?
  Oczywiście, że nie. Przecież mu nie powiedziałeś.
    Niezdecydowanie usiadł po kilku sekundach, przyglądając mi się badawczo. Minę miał niepewną, ale wcale mu się nie dziwiłem. Dziwne było to, że jego wróg postanowił nawiedzić go we własnym domu i porozmawiać o jakiś ważnych rzeczach. Nawet jak się o tym mówi, wydaje się to bezsensowne, a co dopiero w tym uczestniczyć. Wreszcie moje poważne spojrzenie przekonało go do tego, żeby odłożył swój miecz na miejsce i usiadł. Przesunął naczynia na drugą stronę stołu, by nam nie przeszkadzały.
- Mów, czego chcesz – powiedział, nie zdejmując ze mnie wzroku.
    Nachyliłem się lekko przez stół, zakładając nań łokcie, jakbym chciał mieć pewność, że nikt nas nie podsłuchuje. Co prawda byliśmy sami, ale nabyty instynkt nie dawał o sobie zapomnieć w takiej chwili. Musiałem być ostrożny. To było zbyt poważne. Odetchnąłem.
- Możesz mi nie uwierzyć – zacząłem, odpowiednio dobierając słowa – Ale Drago zamierza napaść na Berk. I jak mniemam już tutaj płynie. Zapewne zjawi się tutaj za kilkanaście godzin, bynajmniej przed zachodem słońca.
    Wódz był odrobinę zszokowany tym, co mu powiedziałem. Jednak zdawało mi się, że za bardzo to mi nie uwierzył. Z resztą ciężko wierzyć swojemu wrogowi. Ale ja byłem również tutaj, żeby chronić swoją wyspę. Bądź co bądź, to również był mój dom. Tutaj się urodziłem, żyłem, poznałem Szczerbatka. Mimo, iż uciekłem, obiecałem strzec rodzinnego domu. Honor był dla mnie rzeczą najważniejszą. Nie zamierzałem go złamać oraz zhańbić własnego imienia. Miałem swoje zasady. Trzymałem się tego, czego postanowiłem. A obrona Berk była jedną z nich.
- Skąd masz taką pewność? – zapytał po dłuższej chwili, podczas której przyglądał mi się ostro, jakby chciał się doszukać jakiegokolwiek kłamstwa w mojej wypowiedzi. Niestety takowego nie było. Musiał mi uwierzyć na słowo. Albo poczekać, aż moje słowa się spełnią, ale wtedy będzie za późno dla Berk.
- Wiem to i owo – rzuciłem, wzruszając ramionami – Po prostu musisz mi uwierzyć. Bez tego, Berk nie ma szans na przyszłość, Stoiku.
    Rudobrody złapał się za głowę, rozważając moje słowa. Zapewne gorączkowo myślał i rozważał czy mi uwierzyć, czy może jednak puścić moje gadanie mimo uszu. W sumie takie zagranie byłoby dla niego dość charakterystyczne. Stoik nie przegapiłby żadnej okazji, żeby złapać swojego wroga. Ja wystawiłem się mu jak na dłoni. Dlatego może bardziej przekonał się, że mówię prawdę. Inaczej nie przychodziłbym do jego domu nad świtem.
- Nie wiem czy mówisz prawdę – powiedział powoli, łapiąc delikatnie swój miecz. Myślał, że nie widzę tego, co próbuje zrobić. Och Stoik jakiś ty przewidywalny – Muszę się zastanowić. Do tego czasu zostaniesz w naszym więzieniu.
- Tu nie ma, co się zastanawiać! – wrzasnąłem, gwałtowanie się podnosząc i waląc pięściami w stół. Wódz od razu zrobił to samo, przykładając mi ostry miecz do gardła. Szczerbatek obudził się od razu gotowy do skoku na rosłego wikinga. Przełknąłem ślinę, pokazując mu dłonią, że nie musi rzucać się na wojownika.
- Pójdziesz do celi. Razem ze swoim smokiem – przemówił poważnym głosem, nie uznającym sprzeciwu. Dla dobra sytuacji, ale na niekorzyść osady i ludzi, nie stawiałem niepotrzebnego oporu. Uznałem, że warto odpocząć przed bitwą – Rozumiesz?
    Kiwnąłem lekko głową, dając się poprowadzić do wyjścia. Smok posłusznie podreptał za mną, a wódz tuż za nim.
    Niebo był czyste, jeszcze delikatnie różowe. W powietrzu wisiało napięcie przed bitwą. Niestety nikt z obecnych tutaj mieszkańców, nie spodziewał się, że za paręnaście godzin będą w obliczu śmierci, broniąc swojego domu. A to tylko dlatego, że wspaniały wódz, nie zamierzał zaufać swemu wrogowi i zawczasu uzbroić wioskę. Nie będę miał wyrzutów, jeśli coś im się stanie. Słońce dopiero, co wychylało się za ciemnego oceanu. Wiatr wiał, poruszając koronami rozłożystych drzew. Orzeźwiał mnie, nadawał spokój i równowagę. Chciałem pobyć wtedy pośród chmur, ułożyć strategię. Wiedziałem, że podczas tej bitwy będę musiał dokonać tego, co zamierzałem od kilku lat.
    Będę musiał zabić Drago.

    Siedząc tak daleko od swojego domu, a jednocześnie tak blisko niego, różne myśli przychodziły mi do głowy. Nie mogłem pozwolić na to, żeby cokolwiek komuś się stało. Nikt nie mógł zginąć. Chociaż wiele razy cierpiałem przez nich, wiele razy obrażali mnie, bili, krytykowali, wyśmiewali, nie mógłbym pozwolić, żeby przeżyli to, co ja. Nie życzę nikomu, żeby znalazł się w tej samej sytuacji, co ja. Gdyby przegrali, gdyby Drago wziął ich do niewoli… Mogliby po prostu tego nie przeżyć. A wtedy ja nie mógłbym tego znieść. Znieść myśli, że nie ocaliłem wioski.
    Popatrzyłem na Szczerbatka, który leżał spokojnie przy moich stopach. Wydał się taki opanowany, ale ja wiedziałem, że wstrząsa nim niepokój. Wiedziałem, że czegoś się boi. On również miał uczucia, nie był bezlitosną maszyną do zabijania. Był moim ukochanym smokiem, przewodnikiem, który wiele razy mnie uratował, a przede wszystkim był moim jedynym najlepszym przyjacielem. Nie zapomnę tego, co dla mnie zrobił. Ocalił mnie.
- Co się dzieje? – zapytałem go delikatnie, przykładając dłoń do pyska. Czarny smok powoli podniósł głowę, przysuwając się do mnie blisko, że aż łeb oparł o moje kolana. Spojrzał na mnie zielonymi ślepiami, w których gdzieś głęboko czaił się strach – Mordko?
- Bo ja – urwał, jak gdyby bał się lub wstydził mi tego wyznać. Uśmiechnąłem się promiennie, głaszcząc go czule po twardych łuskach. Miał we mnie oparcie i doskonale o tym wiedział – Bo ja… A jeśli coś ci się stanie? To co wtedy? Wiesz, że nie chce cię stracić! – mówił, coraz bardziej zamieniając ton głosu na niemal błagalny. Natychmiastowo wtulił się wielką głową w moją klatkę piersiową, uwalniając z oczu, duże krople słonych łez.
    Zaskoczony objąłem go mocno, przymykając oczy. Szczerbatek martwił się o mnie o wiele bardziej niż ja o niego. Uświadomił mi jakim jestem popapranym przyjacielem. Jak bardzo nie zasługuje na jego przyjaźń i miłość. Postanowiłem bronić swojego przyjaciela za cenę własnego życia. On był dla mnie najcenniejszy. Nie raz mi pomagał i wspierał. Kochałem go ponad wszystko. Z moich oczu również popłynęły łzy.
- Mordko, obiecuję, że mnie nie stracisz. Ja zawsze będę z tobą, niezależnie od sytuacji w jakiej się znajdziemy. Zawsze będziemy razem. Na zawsze, aż po samą Valhallę – szeptałem mu do ucha, odrywając na moment głowę od jego własnej. Spojrzałem w jego zapłakane oczy, żeby wiedział, że mówię na serio. Nie zamierzałem nigdzie bez niego iść – Nie zostawię cię. Nie opuszczę cię!
    Szczerbatek uśmiechnął się, odsłaniając swoją bezzębną paszczę. Uśmiech to był niewielki, ale dzięki niemu zrobiło mi się ciepło na duszy. Mój przyjaciel potrafił pocieszyć w każdej chwili. Nawet w tej najgorszej. Był niezastąpiony, nieoceniony, niezwykły. Był mój i tylko mój. Przyjął mnie, opiekował się, wychował, towarzyszył. Kochał mnie, jak ja jego.
    Przyłożyłem swoje czoło do jego, czując nasze wspólne łzy.
- I ja również nie zamierzam cię stracić, Czkawka. Przetrwamy tą wojnę i wreszcie uciekniemy na koniec świata. Już nic nas nie rozdzieli.
- Oczywiście. Zostaniemy już na zawsze razem.
    Mówiłem to z wielką ulgę. Wiedziałem, że Szczerbek był sceptycznie nastawiony, co do mojego pomysłu na wieczną ucieczkę. Teraz najwyraźniej podzielił mój pomysł, z czego byłem zadowolony. Nie chciałem, żeby działał wbrew sobie i miał inne zdanie ode mnie. Chciałem, żebyśmy razem podejmowali decyzje, które uszczęśliwiłyby nas obu. Trzymaliśmy się razem i nie było innego sposobu. Chciałem zapewnić nam obydwóm szczęście. Chciałem, żebyśmy wreszcie żyli normalnie. Bez wiecznego uciekania, chronienia świata, niepewnych sytuacji lub bycia na granicy życia i śmierci.
    Spoglądnąłem przez okno, które pokazywało widok na wioskę. Mieszkańcy powoli wychodzili ze swoich domów, odziani w lekkie ciuchy, trzymający przy sobie jakieś narzędzie lub zepsutą broń. Zapewne zanosili ją do Pyskacza, żeby mógł ją naprawić. Nie zdawali sobie sprawy, w jak wielkim znajdują się niebezpieczeństwie. A uchronić ich od tego, co miało nastąpić, mogłem ja i wódz. Wódz, który jednak przekonałby się do moich słów. Choć raz mógłby mnie posłuchać!
    Czarny smok trącił mnie pyskiem, widząc moją niepewną minę. Podrapałem go pod brodą, tam gdzie lubił najbardziej.
- Martwisz się o nich, co?
- Tak, ale nic nie mogę zrobić. Stoik nie chce mnie słuchać, mieszkańcy nic nie wiedzą, a Drago może tu dopłynąć w każdej możliwej chwili. Na pewno już wyruszył z całą armadą, żeby unicestwić Berk. Szczerbatek, oni muszą się dowiedzieć!
    Niemalże krzyknąłem ze złości, jednak w porę się opanowałem. Nie byłem pewien, czy wódz powiedział komuś o mojej obecności tutaj. Jeśli nie, nie będę wzbudzał jakiegokolwiek alarmu. Wtedy to już całkiem próbowałby mnie zabić. Ale mógłby przynajmniej powiedzieć im, co ich czeka. Mogliby choć trochę się na to przygotować. Sądząc po tym, co dzieje się pod wyspą, nie będzie, co zbierać, jeśli Drago dopnie swego.
    Przetarłem usta, patrząc w przestrzeń z przerażeniem. Przeszłość malowała się w zbyt czarnych barwach. Jeśli mieli mieć jakieś szanse na przeżycie, musieliby zacząć przygotowania już teraz. Lepszego momentu już być nie mogło. O wiele za późno przybyłem, żeby ich przekonać. Dobrze wiedziałem, jaki był Stoik. Niestety ślepo wierzyłem, że miał w sobie choć troszkę odwagi, by zaufać swemu wrogowi. Jednak byłem za bardzo naiwny. Moja wiara przyczyniła się do większej możliwości na upadek Berk.
    Miałem ją chronić, a sprowadzam same nieszczęścia.

    Po godzinie usłyszałem ciężkie kroki, które powoli zbliżały się do mojej celi. Miałem odrobinę nadziei, że jednak Stoik zmądrzał. Że jednak postanowił razem ze mną ratować Wandali. Przeliczyłem się, gdy naprzeciw mnie stanął rudobrody, patrząc na mnie morderczym wzrokiem. Wziął w płuca powietrze, a potem szybko powiedział, coś co mnie wbiło w podłogę.
- Jeźdźcu, ja i Rada, podjęliśmy decyzję, że zostajesz skazany wraz ze smokiem, na śmierć za wrogowie działa przeciwko Berk – Nie mogłem wykrztusić słowa – Dokładnie w południe odbędzie się wyrok.
    I odszedł.
    Gdyby nie Szczerbatek zapewne upadłbym na drewnianą podłogę. Podtrzymałem się czarnej mordki Furii, przymykając powieki. Nie wiedziałem, co mam o tym myśleć. Usiadłem blisko smoka, głaszcząc go po łebku. Patrzył w moje oczy z czającym się strachem. Mimo, że Drago prawie nas zabił kilka razy, jeszcze nikt nie wydał na nas wyroku. To się nie działo naprawdę. To nie mogła być prawda. Nie mogliśmy skończyć w ten sposób. Przeznaczona nam była ochrona Berk.
    A tutaj Berk chciała się nas pozbyć.
- Co się teraz stanie Czkawka? – zapytał cicho Szczerbatek, będąc prawie na granicy płaczu. Nie mogłem pozwolić, żeby zginął. Ja mogłem, on na to nie zasłużył. Stoik nie może go zabić. Nie dam mu tej możliwości.
- Nie mam pojęcia, ale chyba nie mamy innego wyjścia – powiedziałem powoli, kładąc mu dłoń na czole – Uciekaj póki możesz, Mordko! Ja zostanę. W końcu i tak, Stoik chce mnie, nie ciebie. Odnajdziesz Meg, a ona się tobą zaopiekuje – Łzy już ciekły mi po policzkach. Otarłem je, wciąż głaszcząc spokojnie głowę ukochanego przyjaciela – Obiecała mi. Proszę, uciekaj! Proszę…
- Jesteśmy braćmi, my się nie zatrzymujemy, ani nie cofamy. My idziemy do przodu, stawiamy czoła temu, co staje nam na drodze. Przezwyciężymy śmierć Czkawka! Będziemy ciągle biec. Będziemy ciągle żyć. Będziemy ciągle razem!
    Moje serce pękło na pół, a łzy otoczyły nas chłodnym płaszczem.


~*~


Kochani #DragonsRiders, już myślałam, że nie dam rady dzisiaj dodać. Ale jak obiecałam, spiełam się i gotowe! Nawet mi się podoba, więc myślę, że Wam również :*

Rozdział dedykuję kochaniutkiej Avis, która wczoraj miała urodziny! Jeszcze raz najlepszego kochana! <3 

Widzimy się za dwa tygodnie, kochani
~ SuperHero *.*

10 komentarzy:

  1. O matulu *-* To było zajebiste! Wydaje mi się, że jakby opisy są lepsze i ogólnie całość wzbudza mega podziw ^^ postaralas się dziewczyno, nie ma co :p

    Stoick, ty idioto -.- Czy on naprawdę nie czai? Co za człowiek ! Ogólnie lubię Stoicka, ale u Ciebie go niecierpie. No nie da go się tu lubić! XD

    Hero, niech Szczerbatek pociągnie z plazmy, to więzienie będzie tylko zabawką do rozwalenia :p
    Podoba mi się również to, w jaki sposób Czkawka i Szczerbo siebie traktuja. No jak najloesy przyjaciele pod słońcem *-*

    Przepraszam, że tak późno i krótko, ale jakoś w ciągu dnia zabiegana byłam :/ A nawet o wpół do dziewiątej chce mi sie spać...

    Podsumowuajc: wiesz, że ja chce zobaczyć co dzieje się u As i co z jej ślubem, i czy Czkawka zdąży uratować Berk. :)

    Do nna, mistrzyni. Jesteś naprawdę niesamowitą ! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże jak ja mogłam to przegapić? ! Nie ważne od razu jutro rani biorę się do czytania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu przeczytałam. W tygodniu zbyt wiele miałam do roboty
      Wracając rozdział genialny 😍strasznie denerwuje mnie stoik
      Kurde on jest ślepy. Niech lepiej przejrzy na oczy nim będzie za późno
      Mam nadzieję że uda im się uciec, że uda im się uratować berk oraz astrid ;)
      Noe mogę doczekać się kolejnego
      Z niecierpliwością czekam na nexta
      Pozdrawiam życzę dużo weny i powodzenia w szkole ❤😘

      Usuń
  3. Poprawiłaś mi tym humor, dziękuję ci. Teraz błagam o to, żeby się utrzymał, kiedy wezmę się za przerabianie kolejnej książki do fizyki, bo czuję, że te wszystkie prawa i zasady niedługo uderzą mnie w twarz (Obym je złapała i wsadziła do głowy!).
    To jest naprawdę fantastyczny rozdział. I kolejny nieoczekiwany zwrot akcji. Lubię nieoczywiste rozwiązania, więc podoba mi się to, co zrobiłaś - Berk zwraca się przeciwko swojemu obrońcy - ciekawie, nie powiem, bardzo ciekawie. Życzę ci dużo pomysłów, którymi z pewnością mnie zachwycisz, trzymaj się X❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Omt! Ale się wzruszyłam! Czytałam ten rozdział już wcześniej ale telefon mi się popsuł i nie mogłam jak napisać komentarza. Ale co do opka. To jest takie boskie! Nie wierzę że Stoick wydał z radą taki wyrok. Ale to nawet fajnie, bo teraz naprawdę jestem zniecierpliwiona... Czekam na next! Plisss, żeby był już niedługo. Chociaż wiem, że ma być za jakiś tydzień. No to... Czekam z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  5. Omt! Ale się wzruszyłam! Czytałam ten rozdział już wcześniej ale telefon mi się popsuł i nie mogłam jak napisać komentarza. Ale co do opka. To jest takie boskie! Nie wierzę że Stoick wydał z radą taki wyrok. Ale to nawet fajnie, bo teraz naprawdę jestem zniecierpliwiona... Czekam na next! Plisss, żeby był już niedługo. Chociaż wiem, że ma być za jakiś tydzień. No to... Czekam z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaaaaaaa!! Ale się popie*doliło!! Jak ich zabijesz to ja przyjeżdżam do ciebie!! Szykuj bunkier!!
    Kocham twoje opowieści!! Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam!
    Samotna Łza

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na 52 rozdział 💪 To jest po prostu zarąbiste! 👌

    OdpowiedzUsuń
  8. Hero! Ja zejde zaraz przy tobie! Czemu mi nie odpisałaś?! Martwie sie! Masz mi odpisac ale już! A co do rozdziału to powtórze... Ja tu zejde zaraz przy tb! Chcesz Szczerbusia i Czkawusia zabić ? Ale ten opis ich przyjaźni.. :") ale pamiętasz o czym mówiłyśmy? Astrid.. Czkawka.. <3 znaczy ja mówiłam xD no ale wiesz.. Prosze.. :* Wiesz ze Cie Kocham :* Tak bardzo bardzo! okey do Zoba! ;* ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Gdzie next? Dwa wyczekiwane tygodnie minęły :-(

    OdpowiedzUsuń