czwartek, 22 lutego 2018

62. Ratunek najważniejszą powinnością.

SOUNDTRACK


    "Pozwól jej odejść. Tak będzie lepiej. Musisz pozwolić, żeby to, co was łączyło na zawsze odeszło w zapomnienie. Ona nie może nosić tego ciężaru. Ciężaru pamięci o Tobie"
Patrzyłem na oddalającą się sylwetkę blondynki, a w moim spojrzeniu można było doszukać się żalu. Nie chciałem, żeby odchodziła, ale nie warto też było jej zatrzymywać. Ile dalibyśmy radę wydłużyć czas tego, co musiało nastąpić? Przecież teraz miała ona życie tuż przed sobą. Całkowicie wolne, pozbawione głupich nakazów jej ojca, wodza, kogokolwiek. Śmiało mogła z niego korzystać.
- Dlaczego nie porozmawiałeś z nią normalnie? – Szczerbatek wtrącił, wstając z ziemi. Doczłapał do mojej osoby i wsadził wielką głowę pod rękę, żebym go podrapał.
- Sam nie wiem – wzruszyłem ramionami, choć głos mi zadrżał. Nie mogłem się rozkleić. Na pewno nie teraz. Odetchnąłem, patrząc memu smoczkowi w oczy – Ahh, to już przeszłość. Teraz musimy się skupić na naszym planie, Mordko – uśmiechnąłem się radośnie do przyjaciela.
    Przytaknął mi bezgłośnie i oboje usiedliśmy pod niewielkim oknem.
- Chcesz uciec jeszcze teraz, jak będziemy w więzieniu, czy efektowniej podczas wyroku? – zagaił Szczerbo. Zamyśliłem się przez chwilę, odchylając głowę do tyłu. Na spokojnie moglibyśmy wydostać się będąc jeszcze tu, ale czułem, że zdarzy się coś dużo ważniejszego przy naszym wyroku. Dlatego postanowiłem zostać.
- Jak wiesz, przeczucie mnie nigdy nie myli – przerwałem, kiedy Mordka spojrzał na mnie miną typu: "Taaa, jasne". Roześmiałem się i udałem, że go uderzam ręką – Oprócz tych kilku razów. Teraz jestem w pełni przekonany, że czegoś się dowiemy. Musimy czekać.
- W porządku – Przyjaciel przytaknął wesoło – A co potem?
- Potem, jak zawsze, w idealnym stylu rozwalimy całą tą armadę i uciekniemy. Pasuje?
- Jeździec i Furia. Ostatnie zadanie.
    Tym stwierdzeniem zakończył naszą poważną rozmowę na temat ucieczki. Byłem ciekawy tylko, dlaczego Dagur i ci jego strażnicy myślą, że jestem idiotą i powiem plan naszej ucieczki tak głośno oraz swobodnie. Naprawdę uważali nas za bezmyślnych głupków, skoro postanowili z ukrycia słuchać naszej rozmowy. Doprawdy ludzie mnie zadziwiają.
    Uśmiechnąłem się, zobaczywszy ten błysk w oczach mojego smoka. Po tylu latach przyjaźni rozumieliśmy się bez słów i potrafiliśmy ułożyć plan ucieczki bez porozumiewania się. Szkoda, że Dagur sądzi, iż jest przed nami. To ja zawsze będę o cztery kroki przed nim.


    Po ułożeniu planu ataku siedzieliśmy oparci o siebie i wspominaliśmy. Wspominaliśmy całe te siedem lat naszego pokręconego życia. To, jak go zestrzeliłem, odnalazłem, oswoiłem i wytresowałem. Wszystkie nasze szalone przygody. Najpierw z Czerwoną Śmiercią, potem misja pojednania ludzi i smoków, walka z Drago, śmierć Mordki, ucieczki, pokoje, bitwy, wojna na Berk. Wszystko to sprawiło, jacy staliśmy się w czasie tej drogi. To doprowadziło nas do tej chwili. Do chwili, w której możemy zostać wymazani z kart historii przez ocalenie jednego życia. Życia Astrid.
    Czy na pewno podjąłem dobrą decyzję?
    Po chwili usłyszeliśmy zbliżające się kroki w naszą stronę. Nadstawiłem uszu i ze zdziwieniem mogłem stwierdzić, że osoba, która się do nas zbliża na pewno nie jest ani Dagurem, ani rosłym strażnikiem. Przed kratami pojawiła się postać niskiej, odrobinę zgarbionej kobiety. Odwróciłem się w jej stronę.
- Witaj, Jeźdźcu – powiedziała spokojnym, melodyjnym głosem. Nie spodziewałem się, że na wyspie pełnej nieokrzesanych dzikusów, może żyć osoba, będąca ucieleśnieniem dobroci, miłości i współczucia. W jej aurze mogłem dojrzeć niespotykane dotąd ciepło, które sprawiało, że byłem spokojny od samego patrzenia. W moim sercu pojawiło się wrażenie, że patrzę na swoją własną matkę. Było to dziwne, ale przyjemne jednocześnie. Jej szare oczy błysnęły zaciekawieniem, kiedy na mnie spoglądnęła.
- Emm, mogę w czymś pomóc? – Od dawna nie byłem tak zmieszany przy rozmowie z kimś starszym. Szczególnie z kimś takim, jak ona. Naprawdę była niczym bogini.
- Astrid wróciła do domu, będzie się pewnie pakować. Była u ciebie, prawda? – zapytała, siadając na niewielkim stołeczku, zaraz przy celi. Ja również przysunąłem się bliżej krat, mówiąc Szczerbatkowi, żeby odpoczął. W końcu musiał się porządnie wyspać przed tym, co miało nastąpić.
- Tak – czułem, że jej mogę zaufać i wszystko powiedzieć. Znaczy wszystko, o co by mnie spytała. Imię, pochodzenie, czy coś innego, jak zwykle zostało tylko dla mnie i mego smoczka. Kobieta przymknęła oczy, jakby potrzebowała chwili, żeby się zastanowić, o co spytać w następnej kolejności. Troszkę mnie to rozśmieszyło, ale nie dałem tego po sobie poznać.
    Otwarła oczy.
- Mój syn chyba dokładnie tego nie przemyślał – zaczęła, a ton jej głosu się zmienił. Wydawał się teraz smutny, zawiedziony z nutką żalu i niepewności.
    Stop. S-syn?!
    Tym razem to ja otworzyłem szeroko oczy z niedowierzania. Rozmawiałem z matką Dagura? Kobieta, która była niczym najszlachetniejsza bogini, to tak naprawdę rodzicielka tego szalonego idioty? Osoby, która bez oporów skazała swą przyszłą żonę na śmierć? Było to dla mnie nie do pojęcia. Jak taka dobra, serdeczna, ciepła kobieta mogła urodzić siejącego śmierć i postrach, bezdusznego człowieka?
    Widząc moje chwilowe roztargnienie, wyciągnęła do mnie delikatną, choć w niewielkim stopniu pomarszczoną dłoń i przejechała nią po moich włosach. Uspokoiłem się i spojrzałem na nią. W jej spojrzeniu odczytałem to, że naprawdę nie chciała, aby syn, którego urodziła oraz wychowała, był taki, jak teraz. To pozwoliło mi na odepchnięcie tych wszystkich myśli i ponowne skupienie na jej słowach.
- Doprawdy nie wiem, co on chce osiągnąć przez to, iż ciebie zabije. Przecież tak naprawdę Astrid nie zrobiła nic złego, więc nie musiał od razu wydawać na nią wyroku. Wiem, że jest porywczy, szalony i czasami bezmyślny, ale nie sądziłam, że zrobi coś takiego. W głębi ducha to naprawdę odważny, silny i dobry wódz oraz wojownik. Opiekuje się wszystkimi, jak może.  Ja naprawdę nie wiem – przerwała, a jej twarz pokryły drobne kropelki łez. Ukryła twarz w dłoniach i cicho szlochała.
    Widok ten wstrząsnął mną, ponieważ ta biedna kobieta sądziła, iż zna własnego syna. Wiedziała o jego nieprzyjemnych cechach, ale mimo to, nie spodziewała się u niego takich decyzji. Patrzyła na niego przez pryzmat czasów jego dzieciństwa. Widocznie sądziła, że nie będzie zdolny do czegoś takiego.
- Spokojnie, babciu – odezwałem się, kładąc swoją rękę na jej dłoni. Przestała szlochać i spojrzała na mnie z wyczekiwaniem – Może i jest taki, jak mówisz, ale na pewno nie zamknął mnie pochopnie. On wie, co robi. Bo widzisz, byłem tu już kiedyś. Dagur już raz mnie złapał, ale wymknąłem mu się. Tym razem sam wpadłem w jego ręce, więc myślę, że to swego rodzaju zemsta.
    Na twarzy staruszki malowało się zdziwienie, ale mimo tego, czułem podstęp, ponieważ Dagur zgodził się tak szybko, a ten jego szalony błysk, gdy mnie zobaczył, nie pozwalał mi zapomnieć o tym, jak przebiegły potrafił być Szalony.
- Więc co teraz? – spytała, nie rozumiejąc już całej sytuacji.
    Spojrzałem na śpiącego smoka.
- Teraz musisz już wrócić do domu, babciu – uśmiechnąłem się do niej szczerze i wstałem, podchodząc do smoka – Zajmę się resztą.
- Niech bogowie mają cię w opiece – usłyszałem z tyłu, a po chwili zostałem sam w więzieniu. Wyjrzałem przez okno. Słońce było coraz bliżej morza.
    Zostało tak niewiele czasu.


*Narrator*
    Dziewczyna zapłaciła za jedzenie i odeszła z uśmiechem do czekającego na nią chłopaka. Czarnowłosy wziął rzeczy, a chwyciwszy brunetkę za rękę, ruszyli ścieżką w stronę lasu, gdzie czekał na nich Płomyk. Delikatne słońce grzało ich przyjemnie w policzki, a wiatr zabierał do tańca kosmyki włosów.
    Nie zdążyli odejść nawet z miejsca targowiska, jak zatrzymał ich krzyk kobiety z tyłu. Odwrócili się natychmiast. Sprzedawczyni w średnim wieku podbiegła do pary, trzymając w dłoni kopertę.
- Uff, nie sądziłam, że uda mi się ciebie rozpoznać – zwróciła się do Megary, która była zdziwiona słowami kobiety.
- Mnie? – dopytała – Ale skąd mnie pani zna?
    Brązowowłosa nieznajoma odetchnęła.
- Moja dobra przyjaciółka, a twoja matka, mieszkała kiedyś z tobą u mnie. Bardzo dawno temu i na pewno tego nie pamiętasz. Byłaś taka mała, miałaś może trzy lata – opowiadała, co wzbudzało w Megarze jeszcze większe zdziwienie, ale też nadzieję na odnalezienie swojej rodziny – Pewnego dnia twoja matka dała mi list i powiedziała, żebym ci go przekazała, jak dorośniesz. Nie sądziłam, że cię spotkam, ale jak widać się udało. Zniknęłyście bardzo szybko, a ja po prostu czekałam. Dzięki twoim oczom udało mi się ciebie rozpoznać – Głos kobiety stał się jeszcze bardziej czuły i radosny, więc szybko przytuliła zaskoczoną brunetkę – Tak się bałam, że nigdy ci tego nie dam, Meg – wyszeptała, roniąc kilka łez. Puściła zszokowaną Megarę i wręczyła list.
- Jest pani pewna? – dopytała, ponieważ naprawdę wydawało jej się to niemożliwe, żeby po tylu latach ktoś był w stanie ją rozpoznać. Sprzedawczyni uśmiechnęła się tajemniczo.
- Jak najbardziej, Meguś – pogłaskała dziewczynę po ręce, a młoda jeźdźczyni zaniemówiła. Z granatowych oczu wypłynęły łzy szczęścia.
- Tak mówiła do mnie mama – powiedziała, spoglądając na przyjaciółkę matki – Tak cię cieszę!
    Przytuliła nieznajomą z całych sił. Obie płakały i trwały w uścisku. Faro również nie krył uczucia ulgi i radości. Wreszcie jego kochana Megara mogła zaznać upragnionego szczęścia i z powodzeniem odnaleźć rodzinę. Wreszcie będą razem.


    Kiedy kobieta musiała już wracać do swojej pracy i klientów, Megara zadowolona, jak nigdy przedtem, ruszyła wraz z Faro do Płomyka. Szli spokojnie, choć chłopak zastanawiał się, dlaczego dziewczyna odwlekała w czasie przeczytanie listu. On jeśliby miał na wyciągniecie ręki informacje o położeniu rodziny, nie zawahałby się ani chwili, żeby je przeczytać. Ona jednak czekała, co było zastanawiające.
    Doszli do śpiącego smoka i usiedli obok siebie, opierając się o brzuch zwierzęcia. Megara patrzyła na list, który miała w dłoniach. Wtedy Faro zrozumiał jej brak pośpiechu.
- Boisz się, prawda? – zapytał, obejmując ją ramieniem. Niepewnie kiwnęła głową, nie patrząc chłopakowi w oczy. Do tej pory ciągle udawała, że jest w porządku, nawet, jeśli niczego nie znaleźli. Ale teraz było inaczej. Teraz była o krok od poznania prawdy, więc strach o to, czego się dowie, był przytłaczający. Jedna łza spłynęła po prawym policzku. Faro szybko ją starł – Hej, będzie dobrze.
- Wiem – wyjąkała cicho, spoglądając mu w oczy – Faro, a co jeśli mnie nie poznają albo, co gorsza, co jeśli oni nie żyją? Tak bardzo się boję – położyła głowę na jego ramieniu, a czarnowłosy szybko opatulił ją ramionami. Nie chciał, żeby płakała, cierpiała, bała się. Chciał jej pomóc, ocalić od złego, żeby mogła się tylko cieszyć. Obiecał, że będzie przy niej i słowa zamierzał dotrzymać.
- Wiem, że się boisz, masz obawy i jesteś tego wszystkiego niepewna – odezwał się po chwili ciszy. Nadal głaskał ją uspokajająco po plecach – Ale to jest, jak najbardziej normalne. Masz wątpliwości. To całkiem zrozumiałe. Każdy martwiłby się tym, jeśli ważyłyby się losy poznania tożsamości rodziny. Nikt nie jest na tyle silny, żeby temu podołać. Ty również nie musisz starać się być silna. To pokazuje, że jesteś człowiekiem i czasami po prostu się boisz. Ale wiedz, że nie jesteś sama. Masz Płomyka, masz mnie. Pamiętaj, że zawsze będziemy tuż obok ciebie i będziemy cię wspierać. Bez względu na wszystko, okej? – zapytał, a kiedy pokiwała twierdząco głową, pochylił się lekko, aby złożyć na maleńkich usteczka, delikatny pocałunek. Megara odwzajemniła go, wierząc głęboko w słowa ukochanego.
- Dziękuję, że jesteś – powiedziała, gdy się od siebie oderwali. Spoglądnęła w srebrne oczy Faro, widząc w nich czułość i miłość, która podniosła ją na duchu niezliczoną ilość razy. Teraz również to uczyniła, a ona z lekkim sercem mogła wyruszyć na wojnę z przeszłością, aby wyjść z niej zwycięsko i nareszcie odnaleźć rodzinę.


~*~


WRACAM! BADA BUUUM! PO JEDNYM DNIU XDDD
Hahahah, taka sytuacja zdarzyła się tylko raz. Zaraz po pierwszym rozdziale, na drugi dzień napisałam drugi - potem przez prawie 3 lata nie zdarzyło się coś takiego. Dopiero dzisiaj! 1033 dni temu dałam radę. Aww, to prawie jak taka rocznica.... Jejjuuu się tak przyjemnie czuję <3
DOBRA, dosyć gadania xD Daję Wam 62, z którego jestem również zadowolona i mam nadzieję, że wrócicie do mnie na więcej niż stałe, ponieważ kochani #DragonsRiders zbliżamy się do końca - nie płaczcie, bo ja będę. A z resztą kto by płakał, lepiej się cieszyć. Mamy jedno życie i tak dalej :))

Wyśpijcie się! 
Dla osób ze szkoły - JUTRO PIĄTEK, okay? 
Dla osób z ferii (toja xd) - OSTATNI PIĄTEK ;/ ale nie smućmy się i nadal odpoczywajmy ^^

Rozdział dla kochanej 
- Paulinki25 Szewczyk
- Madzialenki
Dziękuję za Waszą obecność i cudne słowa <3 

~ SuperHero *-*

4 komentarze:

  1. Weszłam dopiero dzisiaj, bo nie spodziewałam się czegoś takiego. Myślałam, że oczy mnie zawodzą. Następnego dnia! Wow. Rozdział jak zwykle świetny, z niecierpliwością czekam na następny i nie wiem czemu mam takie przeczucie, że coś pójdzie nie tak. Ale chyba wolę nie spekulować. Dziękuję za dedykację😊
    Życzę szczęścia i dużo weny. I obiecuję, że następnego rozdziału nie przegapię.
    Pozdrawiam😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam pod poprzednim, że rozdział będzie niedługo :) Zawsze sprawdzajcie Aktualizację, albo mojego wattpada ^^ Dziękuję za słowa i komentarz - tylko one mnie tu jeszcze trzymają :)

      Usuń
  2. Ja także weszłam dopiero dzisiaj ponieważ nie spodziewałam się kolejnego rozdziału w zeszłym tygodniu. Dopiero też teraz znalazłam chwilkę czasu xd
    Rozdział jak zwykle cudowny 😍😃
    Szkoda że opowiadanie dobiega końca 😭 będę za nim potwornie tęsknić
    Nie mogę się doczekać kolejnego
    Z niecierpliwością czekam na nexta
    Pozdrawiam i życzę dużo weny kochana 😉😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko się kiedyś kończy, niestety :) Ale mam w zanadrzu dużo projektów, które mam nadzieję, że polubicie <3 Dziekujęęęęę <3

      Usuń