Podwinąłem nogi po brodę i objąłem je ramionami. Dygotałem z zimna, oglądając piękne morze i księżyc. Noc zapadła nad wyraz szybko, a już mam dość. W tym momencie brakuje mi Mordki, która otoczyłaby mnie ramieniem i powspominała stare dobre czasy na Smoczej Wyspie.
- Szczerbatku - wychlipałem, cicho - Ja tak bardzo przepraszam.
Schowałem twarz w nogach. Po chwili popatrzyłem w niebo i ujrzałem wielką gwiazdę powoli zbliżającą się ku ziemi. Wstałem na równe nogi, oglądając ten punkt, który coraz szybciej zbliżał się w moją stronę. Nagle rozbłysło oślepiające światło i coś z impetem uderzyło w piasek niedaleko mnie. Fala uderzenia wyrzuciła mą osobę kilka metrów dalej, pod pnie pobliskich palm. Potarłem tylną część głowy i zamrugałem kilka razy oczami. Gdy kurz i pył osiadł się na ziemi, ujrzałem osobę, wysoką, umięśnioną, w ogóle nie przypominająca Wikinga. Odwróciła się w moją stronę, a ja doznałem szoku. Przede mną we własnej osobie, stał bóg piorunów i burzy - Thor. Upadłem na kolana oddając mu pokłon.
- Czkawko - podszedł do mnie i pociągną mnie za ramię, bym wstał - Nie musisz się kłaniać.
Patrzyłem na niego ja zaczarowany. No bo nie każdemu objawia się Thor, we własnej osobie.
- Coś się stało? - spytałem, wstając z gorącego piasku.
- Prawie - pokiwał głową - Słuchaj uważnie. Wszech Ojciec Odyn nie chciał już wysyłać wizji, ponieważ ta sprawa jest zbyt poważna.
- Czy Szczerbatek żyje?
- Poczekaj. Narazie nie masz swojego skrzydlatego przyjaciela, więc pozostaniesz schwytany przez ludzi, których będą tędy przepływali.
- Drago - szepnąłem, wściekle.
- W rzecz samej - odparł - A jeśli chodzi o twego smoka to ta młoda wojowniczka, bardzo dobrze się nim zajmuje. Przynajmniej się stara.
- Astrid? - zapytałem z niedowierzaniem, szeroko otwierając oczy.
- Nie wiem, nie znam jej imienia, ale blond włosy, chuda i niebieskie oczy?
- To ona - przytaknąłem.
- Ładna - zaśmiał się bóg piorunów, uderzając mnie swą ręką, na co upadłem twarzą w piasek.
- Przeciętna - również się zaśmiałem, machając ręką. Nie dałem poznać bo sobie, że myślę, iż Astrid jest śliczna.
- Czy aby na pewno? - uniósł brew i spojrzał na mnie podejrzliwie. Zachowuje się jak Szczerbatek.
- Tak, na pewno - zapewniłem, wytrzepując resztki piasku z buta. Posłał mi pogodny, szczery uśmiech i pochwycił w dłoń swój wielki młot, Mjölnir* (czyt. Miolnir).
- Czy ty wiesz, że ja wiem, że ty wiesz, że ja wiem, wiesz?
- Skąd?
- Czy bóg strzegący Bifrostu** (czyt. Bajfrost), coś ci mówi? - spytał.
- Jak ma mi mówić skoro go nie znam? - odpowiedziałem pytaniem, z wyraźnym wyrzutem w głosie. Zmierzwiłem włosy, czekając, aż bóg odpowie.
- Nie czytałeś mitologii nordyckiej?
- Nie, na Berk są tylko Smocze Podręczniki i nic więcej.
- Smoki? - Wyraźnie się zdziwił.
- No tak, od stuleci z nimi walczymy.
- A to dobre - Klasnął w ręce. - Heimdal (czyt. Hajmdal) ich nie widział.
- Dowiem się wreszcie kim jest Heimdal?
- Heimdal to bóg strzegący Bifrostu. Widzi wszystkie dziewięć światów i dziesięć trylionów dusz. Stąd wiem, że coś czujesz do tej młodej wojowniczki z Berk.
- O wow - wydukałem. - Ja do Astrid? Wolne żarty.
- Uważaj z kim rozmawiasz - pokiwał palcem jakbym był małym dzieckiem i coś przeskrobał. - No nic, muszę już iść. Do zobaczenia Czkawko - ścisnął moją rękę i odleciał ku chmurom.
- Mam nadzieję - szepnąłem, siadając na ziemi.
*Astrid*
No dobra, trochę tego nie przemyślałam, żeby tak jakby straszyć Smoczego Jeźdźca, tym smokiem. Odynie co się ze mną dzieje? Nigdy nie byłam taka, zawsze choć ciężko mi to było uczynić, starałam się rozwiązywać problemy pokojowo, nie straszą nikogo, iż zabije mu najlepszego przyjaciela. Jestem potworem. Chyba nie powinnam była tego robić, to nieodpowiedzialne i złe. On może tu wrócić i się zemścić, na mnie, na Stoiku a co najgorsze zemści się na Berk. Zniszczy naszą wyspę, tylko przez moją głupotę, bo chciałam sobie go postraszyć. To niedorzeczne. Przecież wysłuchał moich myśli i problemów. On zna Czkawkę, a ja pomogłam mu skoczyć z klifu i pewnie najprawdopodobniej się zabić.
Oh, wspaniale Astrid. Jesteś genialna!
Przestałam bić się z myślami. Źle zrobiłam, wiem to, ale nie mogę w żaden sposób tego naprawić. Czasu nie cofnę, a tylko pójdę w przód. Może wszystko samo się ułoży? Na pewno.
Wyszłam z chaty i usłyszałam ryk rogu. Co oznaczało, że przypłynął ktoś do naszej wyspy. Może Johann, pomyślałam i udałam się do portu. Koło mnie przebiegali bliźniaki.
- No Astrid, czemu nie szykujesz sobie kiecki? W końcu twój narzeczony przypłynął! - krzyknął Mieczyk, a po chwili zniknęli mi z pola widzenia. Stałam jak zaczarowana. On nie mógł teraz przypłynąć, nie w tej chwili!
W tym momencie przeklinałam siebie, że nie skoczyłam za Smoczym Jeźdźcem. Zabiłabym się, dla wszystkich byłoby prościej i lepiej. No dobra, trzeba działać. Nie chcę się z nim żenić, to pewne, ale nie mogę schować się w domu. Od portu do Twierdzy mają jakieś pół godziny drogi, więc mam tylko tyle na to, żeby uciec i się gdzieś schować. Już miałam biec w stronę lasu, aż usłyszałam ryki i jakby ktoś próbował się wydostać z jednej z szop. Cicho podeszłam do niej i otworzyłam. Była tam ta Nocna Furia. Patrząc na nią do głowy wpadł mi ciekawy, trochę szalony pomysł. Podeszłam bliżej niej, warczała na mnie.
- Proszę cię, musisz mi pomóc. Chcę uciec z wyspy, a jak mi pomożesz znajdę twojego jeźdźca. Obiecuję - Smok patrzył na mnie wnikliwie swoimi ślepiami. Był taki piękny. Podeszłam jeszcze bliżej, a z kieszeni wyjęłam rybę. Furia wystawiła język na znak, że jest głodna. Podałam jej jedzenie i wyjęłam scyzoryk by rozciąć liny. Zawarczała na niego, więc go upuściłam. Wtem usłyszałam śmiechy i głosy rozmów. No to pięknie. Byli już prawie przy samej górze. Dobra, co ma się stać i tak się stanie. Może mnie zje ten smok, i będzie najlepiej. Podbiegłam do niego, nie zwracając uwagi na jego warczenie. Rozcięłam liny, a Furia rozprostowała się, popatrzyła na mnie a po chwili namysłu wskazała na siodło. Dotknęłam jej głowy ręką. Ona zamknęła oczy.
- Dziękuję za zaufanie - szepnąłem i wskoczyłam na grzbiet smoka. Miała skomplikowane ustawienie lotki. Nogę włożyłam do tego czegoś, i powolutku nacisnęłam. Tym "pedałem" rozwija się tylną część ogona. Złapałam uprząż i powoli wyszliśmy z szopy. Ludzie byli już na wyspie. Nie ma szans na ucieczkę. Ale Furia nie miała zamiarów tu zostać. Wyszłyśmy tyłem budynku. Zeskoczyłyśmy na jeden klif niżej. Nikt nas nie widział to też, smok rozpostarł swoje ogromniaste skrzydła i wzbiliśmy się w powietrze. Chciałam krzyknąć, ale ostatecznie darowała sobie, gdyż mogliby nas zauważyć, a wtedy to była by katastrofa.
Smok leciał powoli, miarowo wznosiliśmy się ku górze. Czułam się wspaniale. Dreszcze przechodziły całe moje ciało. Chłodne powietrze owiewało moją twarz, wywołując różowe rumieńce. To takie niesamowite. Położyłam się na smoku, przytulając twarz do jego ciepłej skóry. Zamruczał, spoglądając na mnie.
- Jesteś niesamowity. Przepraszam, że tak potraktowałam twojego przyjaciela. Wiem, że jestem zła, ale nie już nie wiem co robić. To mnie przytłacza - Kilka samotnych łez spłynęło po moich policzkach. Nocna Furia powtórnie zamruczała. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam smoczka po głowie. Nigdy nie pomyślałbym, że smoki - a już w szczególności Nocna Furia - będą takie miłe. Są przyjaźnie nastawione, a my zabijamy je nie potrzebnie. Trzeba z tym skończyć. Tylko żałuję, że nie zaprzyjaźniłam się z Czkawką. On, na pewno by mnie zrozumiał, szczególnie teraz, gdy świat wali mi się na głowę.
*Czkawka*
Zamrugałem pare razy oczami, by przyzwyczaić je do ciemnego otoczenia, w którym się znajdowałem. Głowa mnie strasznie bolała, ledwo co mogłem wytrzymać z okropnym bólem. Powoli wstałem z podłoża, by rozejrzeć się. Najprawdopodobniej jestem na statku, gdyż wokół mnie tylko deski, a i słyszę szum wody. Spróbowałem podnieść klapę, lecz była zamknięta, najpewniej na kłódkę. Zrezygnowany usiadłem powtórnie na podłodze. Właśnie w tej chwili załapałem wszystkie zdarzenia. Kolejno rzeczy ułożyły się w równy rządek, tworząc spójne całości. Teraz wszystko było proste jak, dwa plus dwa. Zostałem złapany - tak przepowiedział Thor - przez ludzi Drago. Uderzyli mnie, wepchnęli pod pokład ciemnego statku i teraz wszystko mnie boli.
Sprawdziłem czy mam Piekło. Na moje szczęście, zawsze gdy mnie złapie zostawia je przyczepione do mojej prawej nogi. Pewnie myśli, że to część kostiumu. Otworzyłem je by się choć trochę ogrzać. To ciepło przypomniało mi nasze rozmowy przy ognisku ze Szczerbatkiem. Wtedy jeszcze miałem dwanaście lat i wszystko - w zasadzie, cały świat - wydawało mi się takie proste, łatwe i banalne. Nic mnie nie obchodziło. Żyłem sobie własnych życiem z przyjacielem, mając wszystko i wszystkich w dalekim poważaniu. Weseli, skorzy do zabaw i wygłupów. A potem? Skazani na wieczną gonitwę z czasem i całym światem by zaprowadzić pokój. Spętani strachem, oraz widmem naciągającego zła, przepowiedni od samych bogów. Wiją się niczym węże z jedne ukrycia do drugiego. Oddają życie swe za tę drugą osobę, a następnie wszyscy są razem szczęśliwi, lecz wiadomo, że nie na długo. Czy tak naprawdę nikt nie widzi jak my się poświęcamy? Jaką cenę płacimy za pokój i wolność smoków? Mam powoli już tego dość. Nie możemy nigdzie lecieć bo tu się nas boją, tu próbują nas zjeść, tam schwytać, gdzie indziej wygonić lub postraszyć zabiciem przyjaciela. No widać, że na tym podłym świecie nie ma dla nas jednego, normalnego miejsca. Musimy się tułać po wyspach, powietrzu i morzu w poszukiwaniu dla siebie odpowiedniego miejsca.
Wtem drzwi zaskrzypiały i ktoś wszedł do środka. Po sposobie chodzenia poznałem Drago. Choć było ciemno wiedziałem, że na jego parszywej mordzie znajduje się ten głupi, charakterystyczny, niby "złowieszczy" uśmiechem. Powietrze przecinał, panem Bacikiem.
- Chodź tu do mnie, to zedrę ci ten głupi uśmiech z gęby! - krzyknąłem.
- Wcale się nie uśmiecham - zaprzeczył Krwawdoń, śmiejąc się. Podszedł bliżej mnie. Nawet nie miałem siły mu uciekać, czy się bronić, choć powinienem bo mam Piekło a jesteśmy sami. Gdy był już blisko wyciągnąłem miecz. Drago zdziwił się bardzo na jego widok, a ja tylko szyderczo się uśmiechnąłem. Szybko przyłożyłem mu broń do twarzy. Zaczął krzyczeć, a w pomieszczeniu roznosił się smród palącej skóry. Schowałem miecz i popchnąłem tego głupka na jakieś żelastwo. Zawył z bólu, trzymając się za mordę. Popatrzyłem na niego z politowaniem i radością.
- O co się stało? - zapytałem, troskliwym głosem. - Coś ci się przykleiło do gęby? - zaśmiałem się i wybiegłem czym prędzej spod pokładu. Na górze nie było żadnych strażników to też rozglądałem się za czymś do ucieczki. Za sobą usłyszałem warczenie. Pobiegłem do ogromnych klatek i otworzyłem je. W środku związany był Śmietnik Zębacz. Powolutku go oswoiłem i rozwiązałem. Usadowiłem się na jego grzebiecie i czym prędzej wystartowaliśmy. Próbowali nas złapać, ale jak na Śmietnika przystało w sekundę znajdowaliśmy się w chmurach. Pogłaskałem smoka po głowie, dziękując za uratowanie.
- Nie ma za co - odpowiedział. - Gdzie lecimy?
- Ehh, nie wierzę, że to mówię ale... na Berk - Z trudem, ale udało mi się wypowiedzieć nazwę tej wyspy. Skierowałem smoka na zachód. Mam nadzieję, że nie zrobili nic złego Szczerbatkowi. Naraz pomyślałem o Astrid. A wydawała się dobrą przyjaciółką, lecz no niestety pozory mylą. A ja tylko dałem się nabrać, jak jakiś małolat. Ale na szczęście, nie jestem już tym samym dzieckiem sprzed lat.
*12 lat wcześniej/Berk*
Byłem małym chłopcem, biegałem beztrosko po łące ze swoją opiekunką. W jednym momencie, zaczęło się.
- Smoki atakują!
Tylko takie krzyki można było usłyszeć. W mig znalazłem się w ramionach Ami (opiekunka). Biegła ile sił miała w nogach do wioski. Cała osada stała w płomieniach. Bałem się, okropnie. Ami postawiła mnie na ziemi i kazała na siebie czekać. Niestety nie posłuchałem, a zacząłem szukać mamy. Biegałem od domu do domu, krzycząc najgłośniej jak potrafię. Wpadłem do jednego budynku, ale jak się okazało nie tylko smoki atakowali naszą wyspę. Byli tam również ludzie z plemiona Samb.
- Mamo, boje się - szepnąłem ze łzami w oczach.
- Poszukaj taty Czkawka. Załatwię to - Widziałem w jej oczach strach i troskę.
- Słyszałeś matkę! - krzyknął stojący tam wróg. - Wynoś się!
Popatrzyłem na mamę jeszcze raz i uciekłem stamtąd. Wtedy widziałem ją po raz ostatni.
- Tato! - krzyczałem na całe gardło, wodząc wzrokiem po osadzie w poszukiwaniu ojca.
- Czkawka - zawołał mnie. - Co ty tu robisz? Gdzie Ami?
- Tato jakiś pan jest w domu - upadłem na kolana, płacząc. Ojciec wstał i pędem ruszył w kierunku domu. Później go nie widziałem. Czułem, że dostałem czymś w głowę. Straciłem przytomność, ale nie było to najgorsze. Wiedziałem, że straciłem matkę.
* Mjölnir - młot boga Thora. Dzięki nim Thor przemieszcza się między światami. Wywołuje burze, grzmoty i pioruny. Również dzięki niemu lata.
** Bifrost - most rozciągający się od Asgardu***, na którego końcu stoi Heimdall. Przez ten most można przemieszczać się po światach.
*** Asgard - mityczna siedziba bogów. Mieszka tam Odyn, Wszechojciec, Pan Dziewięciu Światów.
(Więcej informacji na temat tych rzeczy znajdziecie w mitologii nordyckiej. Wytłumaczenia pochodzą z mojej głowy, ale są prawdziwe)
~*~
Dziwny tytuł, ale pasuje idealnie
~ SuperHero ❤
No w końcu! Mam co czytać :P Ten Thor wie, co się święci...^^ Haha, ależ ten Czkawus słodki. "Przecietna"!? Człowieku, to anioł! xD
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że to jeden z lepszych rozdziałów. Piękne opisy, ale zdarzały się błędy interpunkcyjne. Jak czytałam o tym Thorze itp, to od razu pojawił mi się obraz filmu avengers i Thor :P
A teraz wybacz ale będę trochę jak dziecko: Czkawka się zakochał! Czkawka się zakochal! Jakby to ujął Mieczyl (jws1) ulu zakochana para. ^^ Ciut mi odwala, wybacz.
Kocham i liczę na jak najszybsze pojawienie się nn rozdzialu!!!
AAAAA! *.* Wreszcie ktoś rozdział dodał :*
OdpowiedzUsuńEj Thor to kurde normalnie wariat xD Podchodzi do Czkawki tak normalnie i z nim gada ^^ I w dodatku wie o jego ukrytych uczuciach :3
As na Szczerbatku! :D
Wyczuwam spotkanie tych dwóch kochanych ^^ Już widzę minę Czkawki :D ,,Ty na smoku?!" Takie wow!
Rozdział jeden z lepszych kochana :) Pisz szybciej bo jestem bardzo ciekawa co dalej ♥
Kocham i czekam na next :***
Hej skarbie :*
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział !!!
Uwielbiam Czkawkę, zwłaszcza takiego twardego i stanowczego !!
Ale on musi zaufać Astrid, po prostu musi i koniec, kropka!! :D
Ta scena na pokładzie z Drago rozwaliła mnie na łopatki, szczególnie to :
"- O co się stało? - zapytałem, troskliwym głosem. - Coś ci się przykleiło do gęby? - zaśmiałem się i wybiegłem czym prędzej spod pokładu."
Ubóstwiam Cię mała :*
Genialną akcję wymyśliłaś na początku z tym bogiem, SZACUN!!
KOCHAM, GDY PISZESZ :D
On się tak martwi o Szczerbatka, to taka prawdziwa, nieugięta przyjaźń, jak ja kocham takie motywy :D
Jesteś wielka skarbie :*
Kochhhhammmm Cię laska :*
I z niecierpliwością czekam na ich spotkanie, mam nadzieję na Berk!!
Oni muszą się spotkać, muszą i koniec!!
TWOJA WIELKA FANKAAAAA!!
P.S. Wybacz, że tak krótko, ale muszę jeszcze dzisiaj jakieś dokumenty przygotować i nie mogłam Cię pozostawić bez choicaż krótkiego komentarza.
UsuńMam trochę do nadrobienia, ale widzę, że będzie mi się czytało z przyjemnością :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
Wstawiaj szybko, co się niecierpliwie ;D
JAKA PRZCIĘTNA? NO HALO, WIADOMO ŻE JEST ŚLICZNA. TO ASTRID, KOCHANIE. Rozdział wspaniały. Jeju, jaki długi! Muszę przyznać, że teraz piszesz o niebo lepiej niż na początku. Zdarzają się drobne błędy, fakt, ale nikt nie jest idealny.
OdpowiedzUsuńNo ale Ty jesteś Bogiem, więc... xdd
i od razu muzyka Paktofoniki w głowie, tak Ola tak:))
Czekam na nn :*
KC ♥
L x
Chryste, przeczytałam rozdział trzy dni temu i już nic nie pamiętam. Co się stało z moją nienaganną pamięcią?
OdpowiedzUsuńThor. Sam Thor zszedł na ziemię do Czkawaki, żeby wbić mu do tego ślicznego łba, że kocha Astrid, że ma tam wrócić, przerwać ceremonię ślubną i uprowadzić pannę młodą sprzed ołtarza. 3/4 z tego to moje wymysły, ale przynajmniej wiesz czego oczekuje.
Czkawka wraca do Berk. CZKAWKA WRACA DO BERK. Smoczy Jeźdzcu, masz okazję spędzić trochę czasu ze swoją ukochaną, ucząc ją latania na smokach, żeby ta miała wymówkę do bezkarnego przytulania.
Rozdział jest dobry, w niektórych miejscach zmieniłabym szyk wyrazów, nie powiem ci gdzie, bo jak już mówiłam, nie pamiętam dokładnie treści. Ale jest nieźle. Naprawdę nieźle.
Uuuu spotkanie Thora, lol :p no i fajno. Czytałam gdzieś wcześniej że jesteś z wioski :3 ja teeż! Może to stąd bierze się nasza Czkawkowo-Astridowo-Szczerbatkowa fantazja :3 dobra, odwala mi. Powiem ci że bardzo podoba mi się nawiązanie do mitologii. Bardzo ją lubię. Poza tym Czkawka leć do swojej ukochanej!! O fak, a jak się wyminą? No nwm. Może ten Śmiertnik to Wichurka :3 dobra dość, powiem tylko że kocham Cb i to co piszesz :* buziaczki z upalnego Jawora ;)
OdpowiedzUsuń