czwartek, 4 czerwca 2015

8. Ostatni oddech walki.

    "Mokro, cicho i smutno bez niego. Straciłem chęć do życia. Z moich obliczeń jestem tu już tydzień. Drago wciąż mnie torturuje a ja i tak mam go gdzieś"
Zamykam pamiętnik i cichotam z zaistniałej sytuacji. Koło mojej celi przechodzi właśnie strażnik i podaje mi obiad. Zabieram talerz i staram się skonsumować to ścierwo jakim obdarza mnie ten debil. Biorę w ręce szklankę z wodą i obmywam ranę na nodze. Otóż wczoraj mojemu "panu" Drago zachciało się rzucać we mnie nożami, tak swoją drogą, ma zachcianki jak baba w ciąży haha a może on jest w ciąży? No i trafił w nogę, i mam ot taką średniej wielkości ranę. Boli mnie jak cholera, ale staram się wytrzymać. Siły dodaje mi myśl o całym i zdrowym Szczerbatku. Tylko jego mam i muszę wymyślić plan jak nas ocalić. Żołnierz Krwawdonia przysiadł przy celi, zdejmując hełm i ocierając spoconą twarz, wzdycha ciężko.
- Jesteś silniejszy niż Drago się wydaje - stwierdza, odwracając głowę ku mnie. W świetle pochodni widzę jego brudną twarz i wręcz fioletowe oko.
- Kto ci to zrobił? - pytam, wskazując na narząd wzroku. Pociąga nosem i uśmiecha się.
- Krwawdoń nie lubi sprzeciwów - Wybucha śmiechem i patrzy na mnie, jakbym powiedział mu najzabawniejszą rzecz na świecie.
- On jest idiotą - rzucam, przechodząc pod drugą stronę celi, pod kraty. Zjadam do końca swój posiłek podając puste naczynie - Powiedz Drago, że dziękuję za taki syf jaki mi daje do jedzenia - uśmiecham się głupkowato i podchodzę do okna. Strażnik wstaje, poprawiając zbroję.
- Na pewno przekażę - zapewnia i odchodzi, stukając mieczem o metalowe spodnie.
    Ściągnąłem kombinezon i oglądnąłem swoje rany po Baciku. Okropnie mnie boli ale nie chcę by Drago wiedział, że jestem słaby i po kolejnych torturach wytresuję mu smoki. Zastanawia mnie to po co mu w ogóle Smocza Armia? Nie zapanuje nad smokami bo to przecież najmilsze stworzenia na świecie, nie maszyny do zabijania (nie licząc niektórych gatunków). Jak dobrze, że znalazłem Szczerbatka. Mimowolnie uśmiechnąłem się na myśl o moim przyjacielu. Tak bardzo za nim tęsknię. Chciałbym, żeby teraz przybiegł do mnie, polizał, przytulił i powiedział, że również tęsknił. Ja to chyba na serio mam jakieś układy z Bogami. Otóż po chwili usłyszałem, że ktoś biegnie korytarzem bardzo ciężko. Szczerzę się do siebie, serce chce mi wyskoczyć z piersi widząc plazmę przewracającą strażnika. Moje szczęście osiąga szczyt gdy przed moje więzienie wyskakuje ogromna Nocna Furia.
- Szczerbatek - wyszeptałem, uwalniając małe rzeczki łez. Smok wystawił język z radością powarkując. Odsunąłem się od krat, a Szczerbek jednym strzałem rozwala celę. Z ogromną ulgą rzucam się mu na szyję. Słyszymy nadbiegających żołnierzy dlatego czym prędzej wskakuję na przyjaciela. Szczerbatek robi dziurę w suficie, szykując się do lotu. Odwracam się i widzę wściekły wyraz twarzy Krwawdonia oraz jego krzyki.
- Popamiętasz mnie Smoczy Jeźdźcu!
- Bardzo zabawne Draguś! - zaśmiałem się i wylecieliśmy przez otwór.
    Wreszcie byliśmy wolni.
- Tak! - wrzasnąłem, a Mordka wystrzelił plazmę przed nas. - Dajesz Szczerbatku. - klepnąłem go po głowie dając znak, że ma zawarczeć jak najgłośniej potrafi. Przytuliłem gorącą twarz do jego ciała.
- Tak mi tego brakowało.


*Astrid*
    - Astrid skup się! - wrzask Pyskacza wyrwał mnie z gorączkowych rozmyślań. Otrząsnąwszy się, oceniłam szybko sytuację. Środek tygodnia. Południe. Smocza Arena. Walka ze Śmietnikiem Zębaczem. Ogromny smok biegł na mnie z zawrotną prędkością. Nie wiedziałam co zrobić. Strach sparaliżował moje nogi i w końcu słysząc nawoływania Gbura, podjęłam decyzję. Miałam tylko tarczę więc zamachnęłam się uderzyłam nią go. Zamroczyło smoka, dlatego czym prędzej uciekałam ku kolegom. Jednak potknęłam się o beczkę. Śmietnik spojrzał na mnie żółtymi ślepiami i ruszył w moją stronę. Pyskacz biegł mi na ratunek, a ja leżałam na ziemi bez jakichkolwiek szans na wstanie. Kamienna podłoga zaczęła nagle wydawać mi się nadnaturalnie miękka i przyjemna. Ku zaskoczeniu wszystkich z uśmiechem położyłam głowę na kamieniu, tuląc do siebie strzępy beczki. Powoli nawet sam nacierający na moją osobę Zębacz był sprawą co najmniej błahą, a śmierć jaką ze sobą niósł nie zrobiła na mnie jakiegoś większego wrażenia. Na prawym ramieniu poczułam szarpnięcie i poleciałam kilka metrów dalej uderzając plecami o ścianę Areny. Cichutko zaśmiałam się z tego i ponownie ułożyłam się w wygodnej pozycji do spania. Zaczęłam nucić sobie starą przyśpiewkę, którą mama mi śpiewała do snu. W błogim nastroju słyszałam tylko jakieś szepty: Czy to naprawdę Astrid? Co ona robi? Zwariowała? Nie miałam w ogóle ochoty im odpowiadać. Z ogromnym uśmiechem na ustach leżałam na ziemi. W mojej głowie zaświtał Dagur. Roześmiałam się głośno z jego głupiego wyrazu twarzy. Jednocześnie śmiałam się jak opętana, płakałam, tańczyłam i bałam się wszystkiego. Naraz pociemniało mi w oczach i już upadłam na dobre. Widziałam zamazane postury zbliżające się do mnie. Gdy podeszły bliżej były to kolorowe ogniki. Tańczyły a ja klaskałam w ręce. Śmiałam się niczym jakiś czarny charakter. Po moich policzkach płynęły łzy. Postanowione. Oszalałam.


*Czkawka*
    Po kilku godzinnym locie zatrzymaliśmy się na jakiejś niewielkiej wyspie. Raczej jest nie zamieszkana, bo nie ma tu dosłownie ani jednej żywej duszy, oprócz mnie i Szczerbatka. Zszedłem z przyjaciela i popatrzyłem mu w oczy.
- Ten debil coś ci zrobił? - zapytałem po naszemu. Mordka uśmiechnęła się.
- W żadnym razie. A tobie?
- Tylko kilka ran na plecach po "słynnym panie Baciku" - zrobiłem palcami cudzysłów w powietrzu, naśladując Drago. Smok popatrzył na mnie z troską i polizał po twarzy.
- Pokaż je - szepnął.
- Czemu?
- Pokaż - powiedział już stanowczo. Zdjąłem kombinezon bardzo delikatnie starając się nie naruszyć głębokich ran. Ściągnąłem tunikę i odwróciłem się tyłem do Mordki. Smoczek pomrukiwał coś pod nosem i bacznie przyglądał się moim plecom.
- Połóż się na brzuchu.
Wykonałem jego polecenie i oparłem głowę o piasek. Po chwili poczułem coś śliskiego i chłodnego na ranach. Łaskotało mnie to. Zerknąłem w tył, i zobaczyłem Szczerbatka liżącego moje łopatki.
- Czemu mnie liżesz?
- Ślina Nocnej Furii jest lecznicza. Jesteś Smoczym Jeźdźcem a nie wiesz? - wyjaśnił.
- No wiesz, w Smoczym Podręczniku pisało o tobie, że trzeba się przed tobą chować i modlić byś kogoś nie znalazł - zaśmialiśmy się razem. Po kilku minutach skończył i odsunął się. Dotknąłem moich pleców, były bez żadnego zadrapania. Nie bolało ani nic. Szczęśliwy rzuciłem się na Szczerbatka, mocno go przytulając.
- Dziękuję Mordko.


...
    Rano zbudził nas przeraźliwie głośny pisk. Wstałem na równe nogi wyciągając Piekło i rozglądając się gorączkowo. Mordka nasłuchiwała i warczała, bacznie obserwując nienagannie czyste niebo. Dopiero po chwili usłyszeliśmy świst i powietrze przecieła długa strzała. Jak oparzony wskoczyłem na Szczerbatka. Ktoś w nas strzelał a my zręcznie omijaliśmy lecące w nas pociski. Byliśmy już kawałek drogi od tej wyspy, lecz ponownie wystrzelono nas strzałę, dodatkowo zapaloną. Nie zdążyłem schować lotki i oberwaliśmy. Powoli lotka zaczęła płonąć, zaczęliśmy spadać. Starałem skierować Mordkę na jakąkolwiek wyspę.
- Jeszcze chwilkę Szczerbatku - klepałem go po szyi. Wylecieliśmy z chmur i moim oczom ukazała się wyspa.
- Nie - szepnąłem, czując łzy napływające do oczu.
- Czkawka - Szczerbek uśmiechnął się i poruszył kilka razy mocniej skrzydłami.  
     Przez chwilę nie myślałem o niczym. Wszystkie wspomnienia powróciły z podwójną siłą. Wszystkie jedenaście lat mojego życia na Berk uderzyły mnie niczym najgorszy cios fizyczny. Cały ból, cierpienie i nienawiść to tej wyspy odżyły. Jedno spojrzenie na mój stary dom rozdrapały wielką ranę ma mojej duszy.
- Czkawka! - Głos mojego przyjaciela wyrwał mnie z rozmyślań. Natychmiastowo otrząsnąłem się i mocno chwyciłem się siodła.
- Mordko musimy lecieć nad północne klify. Tam się skryjemy - uspokoiłem smoka, kierując go na północ. Przelatywaliśmy właśnie nad portem.
- Ale zaraz lotka się całkiem rozwali - Mordka najwyraźniej bardzo przejęła się naszym dość niekorzystnym położeniem. Wtem wpadłem na świetny plan.
- Szczerbatek to będzie ryzykowne, ale ma szansę się udać - chytry uśmieszek wstąpił na moją twarz i choć na chwilę odgonił dręczące mnie myśli - Robimy beczkę a potem postaraj się zrobić kilka machnięć skrzydłami. Jesli to wyjdzie i wylecimy na znaczną wysokość, to skierujemy się na skałę i jakoś na pewno wylądujemy.
    Szczerbatek ruszył skrzydłami i zwinął je przykrywając mnie nimi. Zrobiliśmy dwie beczki, po których lotka już całkiem oderwała się od ogona. Byliśmy wyżej więc Szczerbo wykonał kilka naprawdę mocnych machnięć i skierowałem nas na skałę. Lecieliśmy bardzo szybko i w ostatniej chwili smok rozłożył skrzydła gwałtownie hamując i prawie wyrzucając mnie z siodła. Przy samiutkiej ziemi zakrył mnie skrzydłami, tworząc z nas kulkę i z hukiem uderzyliśmy o ziemię. Wypadłem z objęć Mordki i poturlałem się kilka metrów dalej, pod same urwisko. Spadłbym gdyby nie mój przyjaciel, który w sekundzie był przy mnie i chwycił moje ciało w łapę. Skoczyłem na grunt pomagając smokowi wstać.
    - Whooh, to było niesamowite! - wydarłem się spoglądając na Szczerbatka. Ten zdrowo trzepnął mnie po głowie.
- Taa, chyba niesamowicie niebezpieczne. Czkawka mogliśmy zginąć - Sugestywne spojrzenie przyjaciela mówiło samo za siebie. Nie był zadowolony.
- Oj przestań, przecież żyjemy a ten manewr przejdzie do historii - rzuciłem, machając ręką.
- Gdyby nie ja, to ty przeszedł byś do historii - warknął Szczerbo. Widać, że był wkurzony. Tylko o co?
- O co ci chodzi? - zapytałem podchodząc bliżej niego. Ten cofnął się o kilka kroków.
- O co mi chodzi? - przedrzeźniał mnie - O co mi chodzi? Czkawka czy ty nie rozumiesz?! Mogliśmy zginąć! Ja nie mam połowy ogona i co byśmy zrobili gdybyśmy spadli? Naprawdę tak szybko chcesz umrzeć? - warczał na mnie jak wściekły smok. Nie mój przyjaciel, nie mój Szczerbatek. Spojrzałem mu w oczy.
- Gdzie jest ten Szczerbatek, który nawet mimo totalnie beznadziejnej sytuacji potrafił wystawić język i śmiać się z naszego pokręconego losu? Gdzie ten, który popierał każdy mój nawet najbardziej niebezpieczny pomysł? Gdzie podział się mój najlepszy przyjaciel, który mimo, iż byłem tylko człowiekiem dał mi więcej ciepła, szczęścia i miłości niż własny ojciec? Gdzie smok za, którego oddałbym życie? - Nie potrafiłem powstrzymać potoku tych słów. Po prostu płynęły niczym rzeka wyraźnie wprawiając w zakłopotanie Szczerbatka. Odwróciłem się i kilka samotnych łez spłynęło po moich policzkach. Nie wiele więcej myśląc pobiegłem w las zostawiając Nocną Furię samą sobie.
    Zostawiając moją jedyną ukochaną Mordkę.

~*~


Wybaczcie, ale naprawdę nie miałam czasu. Wyobraźcie sobie, że w ostatni tydzień maja codziennie miałam po jednym lub po dwa sprawdziany. Koszmar! I do tego jeszcze konkurs z j. ang, prezentacja przez, która prawie spóźniłam się do szkoły oraz cudowna robota koło domu (plewienie, sieczenie trawy, takie tam xd jednak dom na wsi do czegoś zobowiązuje). Reasumując dopiero dziś znalazłam chwilę by to dokończyć. Serio ten rozdział pisany był już od ponad tygodnia. Pisałam na lekcjach, przerwach bo w domu zaryp, że hej! Dosłownie raj na ziemi.
Myślę, że zrekompensowałam Wam tę długą nieobecność na blogu. Wybaczcie literówki, gdyż jutro w nocy będę dopiero go sprawdzać.

Ten rozdział dedykuję kochanej, niezastąpionej i cudownej Anie H. (Ana H.)  Dzięki twojemu komentarzowi znalazłam siłę do skończenia. Dziękuję z całego serducha! ❤

Kochani 💕 Dziękuję bardzo za ponad 1000 wyświetleń!!! Aaaa! To takie cudowne! ❤ Jesteście najlepsi. ❤
Tylko jeszcze prosiłabym o skomentowanie. Ostatnio mało osób strasznie komentuje i czuję się jakbyście mnie opuścili. Jak się coś nie podoba w blogu/historii to piszcie. Będzie mi lepiej!


Do kolejnego!
~ SuperHero ❤

7 komentarzy:

  1. Bitch, please. Jaka ciąża? No halo, tego czegoś patykiem z odległości metra strach tknąć, a co dopiero... bądźmy poważni, sytuacja zobowiązuje.
    Ogółem dobry rozdział, poprawnie napisany i bardzo fajnie się go czyta;) Większych błędów raczej nie znalazłam, poza tym jestem tak zmęczona dzisiejszym dniem, że ledwo stukam w klawisze. Pozwolisz więc, że oddalę do ciepłego łóżeczka.
    Btw, zapraszam do siebie na nowy rozdział :D

    L xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Czkawką przypomina trochę buntownika, prawda? Coś jak nastolatek xD Rozdział jest taki spokojny; ja akurat zwracalam uwagę na czytaniu a nie szukaniu błędów. I dziwne zachowanie Astrid. Jakby była na Haju 😁 No cóż każdy ma inną wyobraźnię. Mi się rozdział bardzo podobał ale było by fajnie gdyby Czkawką i Ad się spotkali ^^

    Wiem jak to jest: cały dzień zapalony a gdy skończysz marzysz już tylko o odpoczynku. ..ehh No nic, ściskam Cię serdecznie i życzę weny oraz czytelników! ♡♡😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej skarbie :*
    Przepraszam za to moje cholerne spóźnienia... :( Jestem na siebie za to wściekła!!
    A teraz co do rozdziału. Fanstastico!!!!
    Kocham, kocham i jeszcze raz kocham!!
    Ty w tym opowiadaniu umieściłaś taką prawdziwą przyjaźń mimo iż pochodzi ona z dwóch różnych światów. szczerbatek ratuje sytuacje w ostatnim momencie i kradnie kawałek mojego serducha <3<3 Kocham go po prostu :*
    Tylko zdziwiło mnie jego końcowe zachowanie, że jak zawsze nie śmiał się razem z Czkawką, tylko by tak i nad wyraz poważny... jak nie on....
    Czekam na następny skarbie :* Kocham Cię, nie zapominaj o tym :D
    Dziękuję Ci również za wszystko co dla mnie robisz :D
    TWOJA WIELKA FANKA!!! <3<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Chryste, jest południe, a ja już padam xd Wróciłam do dwugodzinnego pisania postów, co zdecydowanie odbije się na moich opowiadaniach, teoriach spiskowych i komentarzach.
    Dzisiaj się na mnie zawiedziesz.
    Rozdział czytałam wczoraj i jeśli mam być szczera, już prawie nic nie pamiętam. Myślę, że dzisiaj przeczytam sobie ten blog od początku. Odświeżę pamięć i zapoznam się z dziełem sztuki. Dwa w jednym.

    Astrid. CZY Z TOBĄ WSZYSTKO JEST OKEJ? Nagle tak bardzo zaczęła przypominać mnie... poważnie, chichoczę się jak idiota niemalże w każdej sytuacji. Nie próbuj ze mną rozmawiać.

    Czkawka. Wiem, że uciekłeś z czego bardzo się cieszę. Wiem, że pokłóciłeś się ze Szczerbatkiem z czego cieszę się trochę mniej. Ale nie wiem jaki był finał. Chryste, głowa mi nawala. Mam nadzieję, że maraton twojej twórczości trochę mi pomoże.

    Bardzo dziękuję za dedykację. To dużo dla mnie znaczy :*
    A błędy? Nieliczne. Literówki. Ewentualnie ortografia. To wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest najlepsza opowieść o Czkawce i Astrid. :) jaką kiedykolwiek czytałam.
    Te wszystkie opisy i dialogi są dobrze ułożone. Postacie są ciekawe, intrygujące. Fabuła wciągająca. Po prostu nic dodać nic ująć.
    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow super :)) tylko czm Czkawka co chwilę kłóci się ze Szczerbkiem? :/ trochę smutno ale jestem pewna że wiesz, co robisz :))

    OdpowiedzUsuń
  7. ♡♡♡♡♡♡
    Tak,wiem,bardzo twórczy kom.

    OdpowiedzUsuń