wtorek, 1 grudnia 2015

33. Poświęcenie równe bratu.

Napisany przy dźwiękach Veigar'a Margeirsson'a - mojego najulubieńszego (razem z John'em Powell'em) kompozytora. Tu podaje cały link do playlisty, więc wybierzcie sobie, który chcecie. Polecam bardzo: 1, 4, 5 i 7 :* Miłego czytania <3 


    "Wierność jednej, najważniejszej osoby jest czymś czego oczekiwałem od najmłodszych lat. Dopiero bestia pokazała mi co to znaczy wierność drugiej istoty i szczera miłość"
Przytuliłem twarz do ciała Szczerbatka. Siedzieliśmy na tej pamiętnej wyspie, gdzie kiedyś mój najlepszy przyjaciel odszedł do samego Odyna. Teraz jest tutaj ze mnie i już nigdy mnie nie opuści. Nie pozwolę mu na to. Za dużo dla mnie znaczy, żeby teraz ktoś mógłby mi go odebrać.
    Spojrzałem w jego zielone oczy, w których ujrzałem wesołe iskierki. Śmiały się do mnie radośnie, a Mordka polizał mi rękę. Położyłem dłoń na jego pysku, obserwując latające w oddali smoki.
    Blade słońce wolno nikło za rozmazanym horyzontem, odbierając nam ostatnie resztki miłego ciepła. Niedługo zima powinna się skończyć, a wtedy będziemy mogli wyruszyć na dalsze spełnianie naszej misji. Po tym jak wróciliśmy, nie możemy jej zaprzepaścić, a tylko ją kontynuować i zakończyć, gdy wszystkie skrzydlate stworzenia będą już bezpieczne.
    Smok uniósł dumnie głowę.
- Nie myślałeś nad tym, żeby – zaczął Szczerbatek, lecz doskonale wiedziałem do czego zmierza więc mu przerwałem.
- Żeby wrócić na Berk? – dokończyłem, a Nocna Furia kiwnął głową – Myślałem nad tym, ale teraz jest lepiej. Mam ciebie, a więcej do szczęścia nie potrzebuję – odparłem, ale i tak byłem niemalże pewny, że Szczerbek będzie nalegał na powrót.
- Racja, ale wiesz no, chyba wystarczy tej nienawiści do własnego domu – powiedział – to w końcu twoja wyspa, twoi przyjaciele i rodzina.
- O co to to nie, oni nie są moją rodziną, zrozum to wreszcie – warknąłem, wstając – I proszę, nie drąż więcej tego tematu – dodałem szeptem. Podszedłem do skał, a czując przyjemny chłodny wiatr rzuciłem się w dół ku kojącej niebieskiej toni morza.


*Narrator*
    Astrid chwyciła wikinga za rękę i zeszła na mokry piasek. Uśmiechnęła się na dotyk okruszków prawie, że czystego złota. O wiele za długo, pomyślała, odwracając się. Jego twarz błyszczała w świetlne ogromnego księżyca, który dekorował rozgwieżdżony nieboskłon. Podeszła do niego, wtulając się w jego klatkę piersiowa, a z jej niebieskich oczu mimowolnie wypłynęły maluteńkie kropelki słonych łez.
- Nie płacz, wiesz, że tego nie lubię – powiedział ciepłym głosem, nie chcąc przedłużać rozstania.
- Teraz wszystko będzie inne, prawda? – zapytała, jakby w ogóle nie słyszała jego wcześniejszych słów. Powoli nie mogła tego znieść, to było o wiele za dużo dla jej, już i tak, kruchej psychiki.
- No niestety, ale przynajmniej tego nie zapomnę – uśmiechnął się szeroko, a blondynka miała ochotę uderzyć go w twarz. Łamał jej serce, choć nawet o tym nie wiedział. Chyba każdy tak lubi, warknęła w myślach, od razu przywołując sobie wspomnienie Smoczego Jeźdźca.
  Nie…
- Jesteś okropny – szepnęła bez skrupułów, natychmiast się od niego odsuwając. Wytarła mokre policzki, rzucając okiem na palący się ogień, w strażniczych wieżach. Nic się nie zmieniło…
- To nie moja wina, że wolałaś wracać. Miałaś prawo wyboru, jak każdy. Ja wolałem zostać tam. Tutaj – machnął ręką na morze – nie mam nikogo, żadnej rodziny, wszystkich straciłem.
- A ja? – Nie powstrzymywała już szlochu, który zagłuszał ciszę, spowodowaną jej pytaniem. Chłopak zmieszał się, nie bardzo wiedząc co opowiedzieć.
- Astrid – zaczął, wyciągając dłoń ku wojowniczce. Ta szybko odskoczyła w bok.
- Nie – warknęła – nawet nie kończ, nie masz po co – odwróciła się na pięcie, bez słowa pożegnania udając się ku jej ukochanej wiosce – Berk.


*Czkawka*
    Zamknąłem oczy, zapamiętując obraz tańczących iskierek ognia, jakby miał być on moim ostatnim.
Małe pięcioletnie dziecko beztrosko biegało sobie po łące. Nie przejmowało się niczym, nawet mrokiem, który z wolna ogarniał ziemię. Wiatr dmuchał swym mroźnym powietrzem w różowe policzki chłopczyka. Krótkie brązowe włoski powiewały niczym zielona trawa, swobodnie unosząc się na lodowatym podmuchu. Bystre, soczyście zielone oczka wodziły po wszystkich trawach i drzewach, najbardziej skupiając się na otwartym morzu. W jego granatowych głębinach było coś, co niesamowicie intrygowało chłopczyka. Niepostrzeżenie zsunął się po rozłożystych korzeniach dębów, aż do samej niewielkiej plaży. Uśmiechnął się lekko, biegnąc ku spienionym falom. Czuł się wolny jak ptak, bez żadnych zobowiązań, zakazów, nakazów, nudnych obowiązków. Miał swoje życie, we własnych malutkich rączkach, zdany tylko na siebie. O wiele bardziej szczęśliwszy niż z osobami, które potocznie nazywa się rodziną.
    Wbiegł na otwartą plaże, śmiejąc się głośno. Nikt go nie widział, nikt go nie słyszał. Był sam, bez wkurzających dzieci innych wikingów czy natrętnych opiekunek. Chociaż była jeszcze Ami, miła zaledwie osiemnastoletnia dziewczyna, kochająca maleńkiego chłopczyka jak swojego własnego brata lub syna. Ona była inna, różniąca się od tych postawnych kobiet z wioski, które od zabawy z maluchami, wolały porzucać toporem w lesie albo pogawędzić w kuźni z kowalem. Ona zawsze znalazła czas dla tych małych istotek, które potrzebowały tego domowego ciepła, które odebrały im wielkie, ziejące ogniem gady, zabierając z domów matki, ojców czy obojgu rodziców.
    Cichy, niczym łagodny jak kropelki przeźroczystej wody, szloch zagłuszył jego spokój i oglądanie spienionego oceanu. Dźwięk dochodził z pobliskich krzaków, znacznie wyraźniejszy niż wcześniej. Mały chłopczyk niepostrzeżenie, z wyciągniętym sztyletem podchodził do źródła głosu. Z sercem kołatającym, odsunął drobne gałązki. W ukryciu, w ciemnym krzewie chowała się istotka, jeszcze mniejsza od chłopczyka. Odetchnął, wyciągając rękę i przemawiając w chłodzie nocy. Osóbka odwróciła się i okazała się małą dziewczynką. Zielonooki wyciągnął chudą dłoń, witając się z nowo poznaną dziewczynką. Jej granatowe, jak ocean oczy, zaświeciły ledwo wyczuwalną radością. Uścisnęła rękę, nieśmiało wykrzywiając wargi, co miało dać uśmiech.
Zerwałem się z łóżka, cały spocony i zdziwiony. Dopiero teraz pojąłem wszystko. Szybko zerknąłem na śpiącego Szczerbatka.
- Meg…

    Od kilku godzin przemierzaliśmy coraz to dalsze zakątki oceanu. Morska bryza wiała nam w twarz, przez co odrobinę marzliśmy. To wspomnienie, dało mi dużo do myślenia. Teraz wiem, że już ją kiedyś spotkałem. To było w Berk, gdy byłem sam bez Ami, bo opiekunka musiała załatwić parę spraw. Wszystko jest jasne, te oczy – to musiała być ona. Była moją najlepszą przyjaciółką, znaliśmy się tylko kilka miesięcy, bo pewnego razu gdy przyszedłem do jej jaskini, jej już nie było. Zniknęła tak szybko jak się pojawiła, a wraz z nią kawałek mojego serca. Pamiętam, zapełniła część tego bólu po stracie mamy. Dała mi trochę nadziei, że wszystko może się jeszcze ułożyć. Niestety gdy po raz kolejny chodziłem na plażę, nie było już nic. Nadzieja prysła jak bańka mydlana. Straciłem ją, by po latach znów ją odzyskać, a potem ponownie stracić.

    Wylądowaliśmy na jakieś wyspie, gdy już się zmierzchało. Cały dzień przelataliśmy w tę i z powrotem, w poszukiwaniu Meg. Czuję, że grozi jej niebezpieczeństwo i muszę ją znaleźć choćby nie wiem co.
- I jak Mordko? – Usiadłem przy smoku, głaszcząc go po twardych łuskach. Widać było po nim, że jest okropnie wycieńczony i słaby – Odpocznij. Zaraz przyniosę nam coś do jedzenia – mruknąłem, lekko się uśmiechając i zbierając patyka, zniknąłem w krzakach.
    Wróciłem do naszego miejsca postoju z kilkoma rybami i mniejszym dzikiem, lecz nie było tam Szczerbatka. Na początku pomyślałem, że chce się pobawić i zwyczajnie się schował.
- No wyłaź Szczerbo, to przestaje się robić śmieszne – powiedziałem, czując wyraźny strach o życie mego drogiego przyjaciela. Zacząłem szukać go w pobliskich zaroślach – Szczerbatek! – wołałem, schodząc ze skał ku morzu. Nic, cisza, pustka – Mordko! 
    Nie oszczędzałem płuc i gardła. Po kilkunastu minutach, prawie w ogóle nie mogłem mówić. Wiatr zawiał z północy, wysuszając małe łzy, które już zdążyły popłynąć wzdłuż moich policzków, kreśląc na nich kręte dróżki. Upadłem na kolana z bezsilności, a wtem usłyszałem ryk, tak ukochany dla mych uszu oraz coś co zapamiętam do końca swoich dni.
- Ty! – Jego głos jak zwykle był groźny, ochrypnięty, teraz przesiąknięty nienawiścią i lekkim zdziwieniem. Poharatana morda, drwiący uśmiech, długie włosy i przepełnione złością oczy. Drago. – Przeżyłeś!
- Hah – rzuciłem, chcąc się uspokoić – widać nie potrafisz się mnie pozbyć – warknąłem, szczerząc się. Twoją największą bronią będzie uśmiech.
- To niemożliwe – odparł, idąc w moją stronę – widziałem jak zginąłeś.
- Miecz to za mało by mnie zabić! – krzyknąłem, ruszając z impetem na niego. Dobyłem Piekła natychmiast go podpalając. Zajęło się pięknym żółto-pomarańczowym ogniem, aż chciałem wbić je prosto w te zimne i okrutne serce Krwawdonia. Szybko odparował mój cios, lecz nie przejmowałem się tym. Chciałem teraz go zniszczyć, już na zawsze pokonać. Należy mu się śmierć.
    Po kilkunastu minutach, nie wytrzymałem. Upadłem przez strzałę, która przeszyła moją prawą nogę, poniżej kolana. Natychmiast w ręce, pochwyciło mnie kilku żołnierzy Drago, wlekąc do swojego statku, gdzie przetrzymywali Szczerbatka. Spuściłem głowę w dół.
  Jeszcze za to zapłaci…

*2 tygodnie później*
    Długo płynęliśmy, około dwóch tygodni. Przez ten cały czas nie widziałem Szczerbatka, boję się, że coś mu zrobili, zranili, torturowali albo co gorsza zabili. Żywię nadzieję, że on jednak jest gdzieś na tym statku i tęskni tak samo jak ja. Od kilku dni przestałem już nawet wierzyć, że uda nam się uciec. Parę razy próbowałem, ale teraz Drago jest o krok przede mną. Za usiłowanie zbiegnięcia, chyba osiem razy byłem na torturach, czyli przywitaniu się z dawnym przyjacielem Bacikiem, kilka razy duszony i przypalany żywcem, a zapomniałem jeszcze o próbach wrzucenia do wrzącej wody. Mówię próbach, bo nie dałem rady utrzymać się na nogach, a mój ukochany wróg Drago nie chce, żeby skóra całkiem ze mnie zeszła. Dobry wróg. Jak teraz wyglądam? Ciężko powiedzieć, że jak człowiek. Raczej wychudzony szkieletor, z zmasakrowanymi plecami i twarzą, przebitą nogą oraz ze złamanym obojczykiem. Po za tym nic mi nie jest. Po zaledwie pięciu dniach przestałem odczuwać jakikolwiek ból, co jeszcze bardziej denerwuje Dragusia – takie dałem mu przezwisko i raczej mu się podoba, bo gdy mu tak powiem, dorzuca jeszcze serię Pana Bacika. Lubię te tortury, wolę sam je znosić niż miałby je przeżywać mój najdroższy przyjaciel. Krwawdoń ani razu o nim nie wspomniał przy biciu o jego stanie. Martwi mnie to niezmiernie, ale nie daję po sobie tego poznać. Uśmiecham się tylko głupkowato, aż czasami przerażam Drago. No nic, poczekamy zobaczymy. Może umrę wcześniej niż będę mieć dwadzieścia lat.
    O świecie, jak od przeszło czternastu dni, w mej celi więziennej odwiedził mnie mój wróg. Przystanął przy żelaznych kratach, wbijając we mnie zimne spojrzenie. Podniosłem się na jeszcze całej ręce. Lekko uśmiechnąłem się do niego, wystawiając dłoń przez drzwiczki. Chciałem podać mu rękę na dobry dzień, lecz on z całej siły przywalił mi w nią, metalową maczugą. Schowałem dłoń między nogi, sprawdzając czy nie jest zwichnięta. Na razie jest cała, tyle szczęścia.
- No i jak tam, mój więźniu? – zapytał, chodząc w kółko – Powiesz jak się tresuje smoki czy nie?
- Zgadnij deklu – powiedziałem – Nigdy ci tego nie powiem, nawet za cenę swojego życia – warknąłem, ostro patrząc mu w te czarne ślepia. Zacisnąłem pięści, wszystkie mięśnie naprężyły się, co spowodowało ból na całych plecach. Jęknąłem cicho, klnąc pod adresem Drago. On tylko się zaśmiał i otworzył celę.
- Zapraszam na poranne torturki – machnął ręką na strażników, po czym powleczono mnie do sali po drugiej stronie korytarza.
    Zamknąłem oczy. Pierwsze uderzenie metalowego pręta, przecięło na nowo ledwo co zaschnięte rany. Stróżki krwi popłynęły w dół kręgosłupa, zaznaczając czerwone ścieżki. Kolejne spotkania nagich pleców z ostrym narzędziem, powodowały coraz gorszy ból i słabnięcie. Mocno trzymałem w dłoniach naszyjnik podarowany mi przez Bogów, w dzień mojego dowiedzenia się o byciu Smoczym Jeźdźcem i wielkim przeznaczeniu, które miało odcisnąć olbrzymie piętno w moim życiu. Dochodzę do wniosku, że udało się. To dla wszystkich smoków się poświęcam, co znaczy, że jestem dobrym obrońcą. Nie pozwolę nikomu skrzywdzić tych pięknych skrzydlatych stworzeń, które mnie wychowały. A już na pewno nie dam skrzywdzić prawdopodobnie jedynej żyjącej Nocnej Furii. On jest dla mnie jak brat, najwierniejszy przyjaciel. Wiele razy ratował mi skórę, był przy mnie kiedy go potrzebowałem. Nie opuścił mnie bo byłem inny, słaby, wątły, nielubiany. Pokochał mnie nawet jeśli byłem tylko człowiekiem. Nic nie znaczącym dwunastoletnim chłopcem, który miał bezdusznego ojca. Pozwolił mi odciąć się od starego życia, by wszystko zacząć od nowa. Nowe życie, nowa przygoda, nowe rany, nowa śmierć, ale ten sam jeden, jedyny przyjaciel.
- Dziękuję ci Mordko, dziękuję za wszystko, przyjacielu…


~*~


WRÓCIŁAM!
Jestem zadowolona z tego rozdziału, no i mam nadzieję, że tęskniliście za tym opkiem i za mną, bo ja za Wami bardzo <3 :*** 
Po prawej stronie bloga jest ankieta, proszę byście w niej zagłosowali. To bardzo ważne! 

Dziękuję Wam bardzo za ponad 23 tys. wyświetleń mojego profilu na Google+ oraz 30 obserwatorów i dziękuję za ponad 14 tys. wyświetleń mojego bloga oraz dziękuję tym kochanym 18 obserwatorom bloga. Dziękuję!!! <3 


Z ogólnych spraw to rozdziały będą co tydzień (jeśli nic się nie zmieni), następny 8 grudnia. Jeśli macie do mnie jakąś sprawę, proszę pisać w specjalnej zakładce "Pytania", lub na e-mail w zakładce "Kontakt" :) Ja nie gryzę, możecie śmiało pisać. Jestem otwarta na nowe znajomości (pare osób się o tym przekonało więc) piszcie kiedy chcecie <3 Służę pomocą i radą :D

Związku z tym, że zbliżają się święta (tak 1 grudnia Hero, chce już święta) przez cały miesiąc (do 24 grudnia) będę szykować dla Was małą niespodziankę. Ciekawe czy się ucieszycie :)

Jeśli jeszcze nie czytaliście ostatniego rozdziału to zapraszam: [link] - do drugiego bloga prowadzonego z Chitooge :*


No i najważniejsza dedykacja :) 

Ten oto rozdział dedukuję fantastycznej Keep Calm! <3 
link do bloga :) Wpadajcie, warto :*

Żegnam się cieplutko już, mam nadzieję, że dość spora liczba osób skomentuje ten rozdział! Trzymajcie się! <3 


~ SuperHero *.*

13 komentarzy:

  1. Czekałam cały dzień, i się doczekałam!
    Hero, ten rozdział jest świetny. Powróciła nasza Hero, z nowymi pomysłami i cudownymi rozdziałami. Za to Cię uwielbiam ;3 I oczywiście muszę Ci podziękować za tą muzykę, którą podlinkowałaś bo jest świetna jak twój rozdział i nie mogę przestać tego słuchać :)
    Czkawka znowu cierpi. Zresztą może nie tylko on. W końcu nie wiemy co dzieje się Szczerbatkowi. Mam jednak nadzieję, że nic złego ;/ Wystarczy, że Czkawka cierpi. Nie za wesoło ;/ U Astrid zresztą też nie jest za dobrze. Szkoda, że było jej tak mało w rozdziale. Nie będę ukrywać, ale ciekawi mnie co u niej słychać.
    Twoje rozdziały zawsze są takie pełne emocji, że tego nie da się wyrazić słowami. A ten rozdział jest po prostu nieziemski. Opłacało się czekać ^^
    Ja kończę, bo naprawdę zaniemówiłam. Czekam na kolejny rozdział, i mam nadzieję, że też wbije mnie w fotel jak ten.
    Uwielbiam Cię ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział rewelacja <3 jak pisałaś o tych torturach to aż plecy mnie zaczęły boleć :'( Astrid :( No kurde ona i Czkawka ;( czemu to się stało :( Ona za niego życie oddała :( A co u Szczerbatka mam nadzieję ,żę dobrze :( Czekam na next :(
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, ta przerwa naprawdę dobrze ci zrobiła. Tak se teraz myślę, że ten rozdział jest taki " świeży", zupełnie jakbyś zaczęła wszystko od nowa. Warto było czekać na tą Hero <3
    Kuźwa, Heruś, uwielbiasz się wyżywać na Hiccim i Mordką? :( To smutne. Porzucona Astrid także cierpi... Szkoda mi jej...
    Drago zasługuje na coś więcej niż śmierć. Wieczne potępienie było by odpowiednie. :P
    Piszesz cudownie, Hero. Chyba zacznę być zazdrosna czy coś ten teges xD Opisy, akcja... Powalasz na kolana. Aa, i ta ironia Czkawki, jak ja ją kocham!! XD
    Hero moja kochana, rozdział jest po prostu zaje*isty. Kurde, słownik synonimów do słowa " wspaniale" to za mało. Zsslugujesz na medale, dziewczyno ! Jesteś niesamowita!!
    Pisz dalej, rozwijaj się i bądź taka zajeb*sta jak zawsze :* ♡♡♡♡
    :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. wow nie do konca wiem co napisac bo troche malo pamietam po tej przerwie ale pamietam ze bylo tam durzo zaswiatowi nie do konca mi sie to podobalo powrut do tego podoba mi sie bardzo i zrozumialem jak durzo wolnosci zapewnilo wymazanie pamieci moglas napisac cokolwiek i napisalascos swietnego brawo weny i pzdro;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie? (przelotne duszenie się). Fantastycznej? Boże zaraz się rozkleję!!!!!
    DZIĘKUJĘ!
    Dobra; pora skomentować.
    Jakie to super. Znowu tortury ( nwm czemu ale lubię jak Drago krwawa łapa go torturuję). Nie mogę się doczekać nexta (sorry że tak mało ale mnie zatkało)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przez cały czas podczas czytania tego rozdziału miałam ciarki na plecach. Ta przerwa naprawdę dobrze ci zrobiła, cieszę się że wypoczęłaś.
    Bardzo miło patrzeć jak się rozwijasz. Btw, słyszałaś o autorce Aftera? Niedawno wydała książkę, teraz czeka na jej ekranizację. Zaczęła od zwykłego fan fiction - jestem pewna, że ciebie spotka podobny los. Masz wielki talent.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo się cieszę, że powróciłaś :)
    Świetny rozdział :)
    Mam nadzieję, że jeszcze się wszystko ułoży :)
    Pozdrawiam :)

    truelifebydamien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezusie kochany! Ale mnie to dawno nie było! Jestem tak pojebana! Totalnie o tobie zapomniałam! Wybacz mi koteczku ^.^ A jak nie wybaczysz to.. Nie bij zbyt mocno!!
    Co do rozdziału to jestem bardzo ale to bardzo podjarana! Ciągle miałam gęsią skórkę! Co jest bardzo rzadkie gdy czytam co kolwiek.. Gdy czytałam jakieś opwiadanie to Annie H. A co do muzyki... Ostatnio miałam takie ciarki gdy słuchałam piosenki ,,Locked Away'. Nie wiem czy znasz.. Ale na prawdę działasz na mnie bardzo mocno! Ta piosenka ma w sobie wielki przekaz! A twoje opowiadania stają się tak wielkim uzależnieniem dla mnie! kochana rozwalasz mój system! Rozwal go do końca!!

    //Tami G.
    P.S. Zapraszam na nowy rozdział do siebie ---> http://opowiadania-btr-moja-wersja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Jest godzina 11:50 poniedziałek jeszcze 10 min i będzie wtorek co oznacza nowy rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli coś chodzi o 23:50 ( źle ze mna)

      Usuń
    2. Sądzę, że nie ujrzysz nowego posta zanim pójdziesz spać.

      Usuń
    3. Nie doczekalam się ^^

      Usuń
  10. Jejku ekstra ze jest już Nowy rozdział. Strasznie teskinilam

    OdpowiedzUsuń