Piosenka do rozdziału ^^
"Każdy potrzebuje trochę nadziei. Nawet najbardziej zatwardziałe serca. To jedyna podstawa, dla takiej osoby, że ma jeszcze sens budzić się do życia"
"Każdy potrzebuje trochę nadziei. Nawet najbardziej zatwardziałe serca. To jedyna podstawa, dla takiej osoby, że ma jeszcze sens budzić się do życia"
Przetarłem lecącą krew z wargi, uśmiechając się pod nosem.
Wspominałem nasze chwile wspólnie spędzone, nasze rozmowy, tułaczki, ucieczki,
zabawy. Jak zabierał mi gacie, jak łowiliśmy razem ryby, jak przyglądaliśmy się
tańczącym iskierkom ognia przed snem. Wszystko robiliśmy razem. Razem żyliśmy,
razem umieraliśmy, razem cierpimy, razem nienawidzimy, razem kochamy tylko
siebie. Nikogo innego, nikt nie zasłużył na naszą miłość, nasze uczucia. Nawet
Astrid. Obojgu nam w pewnym sensie zależy, lecz nie potrafimy już kochać,
bynajmniej ja. To przez tą osadę straciłem tą możliwość. W chwilach słabości
dziękuję im, bo tylko dzięki nim jestem jaki jestem i jakie prowadzę życie.
Lepszego nie mógłby sobie wymarzyć, wszystko dzięki nim.
Dzisiaj na statku
panowało ogólne zamieszanie. Wiem, bo rozmawiałem ze strażnikiem, no i trochę
wyłapałem od Dragusia na porannych torturach. Nie chciał za bardzo mówić, ale
nie dziwię mu się, ma tyle na głowie, a jest sam. I to jeszcze z takim mózgiem,
to naprawdę trzeba mu współczuć, jak nic. Dobra, to było za bardzo
sarkastyczne, nawet jak na ciebie Czkawka, mruknąłem do siebie w myślach. Aj,
jeszcze trochę i na serio będą mogli mnie uważać za ludzika ze zrytą psychą.
- Ha ha ha – szepnąłem cichutko, rysując kółka na ziemi z
mojej krwi z łydki. Nagle wpadłem na genialny plan. Wstałem o własnych siłach,
choć sprawiało mi to o wiele więcej trudności niż przypuszczałem. Podtrzymałem
się krat i pokuśtykałem do dość dużej ściany, naprzeciw wyjścia z celi. Była
idealnie gładka, bez żadnych dodatkowych skał. Zmierzyłem odpowiednio wymiary,
protezą wyszlifowałem nierówne uszczerbki, które i tak się znalazły. Ustawiłem
się pod dobrym kątem, przystawiłem kciuk w odległości od ściany.
- Idealnie – mruknąłem, zaczynając swoje największe dzieło.
A co takiego tworzę? Otóż postanowiłem swoją jakże drogocenną krwią, namalować…
Dragusia. Jestem niemalże pewny, że mu się spodoba. Jego postawna sylwetka
będzie się dumnie prezentować, a za nim namaluję Nocną Furię ze mną na
grzbiecie, jak mu machamy na pożegnanie. To będzie wspaniałe, istne arcydzieło.
Po kilku godzinach
pracy, zdążyłem narobić sobie paru gapiów. Dwóch strażników stało, patrząc na
moje płynne ruchy, kreślące uważnie każdą część mojego wroga. Nie mogłem nic
pominąć, musi być tak rzeczywisty, tak jakby to on sam stał przy ścianie i
wpatrywałby się we mnie, szydząc z mojej niemocy. To okropne, że nawet wróg
wyśmiewa się z ciebie. Nie chce żyć.
Skończyłem gdy się
już zmierzchało, a strażnicy odeszli. W czasie pracy, powiedziałem, że maluje
Drago, a oni o nic więcej już nie pytali. I dobrze. Nie miałem zamiaru więcej im opowiadać.
Jeszcze raz spojrzałem na czerwono-krwiste naścienne malowidło i z błogim uśmiechem, zamknąłem oczy.
Zbudził
mnie przeraźliwy krzyk. Znajdowałem się w kotlinie, tej samej co kilka lat
temu. Siedziałem cały i zdrowy, przyglądając się małemu jeziorku i błyszczącym
złotym włosom. Chwila? Czy to może być ona? Siedziała na brzegu, opierając
głowę o kolana. Wydawała się smutna, przygnębiona. Co chwilę wycierała łzy z
policzków, kartkując brązowy notatnik z Nocną Furią na okładce.
To mój pamiętnik?
Chciałem się odezwać, podejść
do niej, lecz nogi miałem jakby przyszpilone do ciemnego gruntu. Próbowałem się
ruszczyć, krzyczeć, zrobić cokolwiek. Niestety na nic, zdały się moje usilne
nawoływania, staranie się o zwrócenie jej uwagi. Siedziała dalej, szlochając.
Czy mogłem coś zrobić? Czy pragnąłem? Czy w ogóle istnieję?
Obudziłem się
ponownie, tym razem od razu rozpoznając szkarłatną podobiznę Krwawdonia.
Patrzył na mnie, wytężając wzrok. Szukał mnie, szukał, ale już nie odnajdzie.
Mnie nie ma, ja uciekłem. Wstałem z posłania, lecz natychmiastowo tępy ból w
plecach dał o sobie znać. Był niczym elektryczny węgorz, wijący się wewnątrz
moich mięśni. Pozbawiał mnie szybszych ruchów, ale postanowiłem całą siłą
umysłu, go zignorować. Nie dałem po sobie poznać, że nawet w najmniejszym
stopniu coś mnie boli. Podszedłem do krat i wyciągnąłem rękę, by sięgać do
kluczy strażnika, który położył się akurat pod moją celą. Krótki brzdęk starego
zamka i już byłem na wolności. Jeszcze raz rzuciłem okiem na jego portret i
ledwo widoczny napis: Dla najlepszego
Dragusia. Mam nadzieję, że się spodoba. Smoczy Jeździec. Uśmiechnąłem się i
przeskoczyłem nad śpiącym strażnikiem.
Wyszedłem z
głównego więzienia i postanowiłem odszukać mojej broni. Czymś w końcu muszę uratować
moją Mordkę, prawda?
- Oj Drago, Drago – powiedziałem do siebie, kręcąc z
niedowierzaniem głową. Czasami naprawdę nie wiem jak można być, aż tak tępym –
czy ty się jeszcze nauczysz? – zapytałem, biorąc do ręki Piekło. Znajdowało się w małym pomieszczeniu, naprzeciw wyjścia z głównego wiezienia. Pozostało w
nienaruszonym stanie, to też, bardzo szybko ruszyłem do najbliższego strażnika.
Zatkałem mu usta ręką i przyłożyłem broń do szyi.
- Gdzie jest mój smok?! – warknąłem, wbijając w niego
przenikliwe zielone spojrzenie. Milczał, ale po krótkiej chwili sam
dowiedziałem się gdzie przechowywane są smoki. Donośny pomruk Furii, rozniósł
się echem po korytarzu, powodując szeroki uśmiech na moich ustach – Już nie
ważne – mruknąłem do strażnika i poderżnąłem mu gardło. Krew wypłynęła bardzo
szybko, a żołnierz odszedł na moich rękach do Odyna, albo raczej do krainy Hel.
Podążyłem w stronę
nadbiegającego głosu. Dotarłem do drewnianych drzwi, przez które z łatwością
przeszedłem. U stóp wielkich schodów, w łańcuchach znajdował się Szczerbatek.
Łzy potoczyły mi się po umęczonej twarzy, widząc zdrowego przyjaciela. Chciał
zaryczeć, ale mu nie pozwoliłem. Dopiero gdy się uwolnimy, dopiero wtedy.
Szybko dobyłem Piekła i starałem się
przepalić łańcuchy, krępujące jego czarne ciało. Uśmiechał się do mnie lekko,
pytając czy wszystko w porządku. Odpowiadałem, że tak, ale jak to Szczerbatek,
kręcił z niedowierzaniem głową. Śmiałem się tylko delikatnie tak, żeby nie
naruszyć żadnej z ran. Kręciłem się przy tym niemiłosiernie, nie mogłem przecież, teraz
siedzieć i opatrywać się. Muszę uratować przyjaciela.
Po prawie godzinnej robocie, pierwszy
łańcuch pękł, wydałem z siebie ciche jęknięcie. Dziwiło mnie to, że jeszcze
żaden ze strażników nie zauważył mojej nieobecności w celi, żołnierza z
poderżniętym gardłem i nie wywołał alarmu. Dla mnie dobrze, ale taka niepewność
jest najgorsza. Drago może oczekiwać, aż się zmęczę i dopiero wtedy zaatakować.
Wie, że i tak jestem dostatecznie zmęczony i wycieńczony jego torturami. Byłem
dla niego łatwy celem.
Moje szczęście nie trwało niestety długo.
Zaraz po kwadransie od ucięcia przed ostatniego łańcucha, w sali zebrało się
kilkudziesięciu wikingów. Mieli tarcze, włócznie, topory, miecze i maczugi.
Wszyscy z groźną miną, patrzyli na moją pracę, a Szczerbek warczał na
zgromadzonych. Nie przejmowałem się ich obecnością, a tylko dalej mocowałem się
z ostatnim żelaziwem. Gdy wreszcie pękł, usłyszałem chrząknięcie, przesycone
złością i nienawiścią. Ten głos rozpoznam wszędzie, nawet na końcu świata.
- Nie przeszkadzamy? – warknął Drago, wysuwając się przed
szereg swoich popleczników. Uśmiechnąłem się do niego.
- Skądże, idioto – rzuciłem, dając znak Szczerbkowi, żeby
się szykował do lotu i ataku. Zaraz zrobi się tu bardzo ciemno i gorąco.
- Brać go! – krzyknął Krwawdoń, a ja tylko chwyciłem się za
brzuch, udając, że padam przed nim na kolana. Po policzkach popłynęły mi łzy,
kiedy położyłem się na ziemi. Oczywiście wszystko dla zdobycia czasu, musimy
mieć go dużo, jeśli już chcemy uciekać. Drago zdziwił się, ale jednak cień
zadowolenia, przeszedł po jego twarzy. Myślał, że wygrał. Jego niedoczekanie.
- Widzicie? – Pokazał na mnie palcem, zebranym – Tak kończą ci, którzy
ze mną zaczynają – Po pomieszczeniu rozniosły się brawa, okrzyki i śmiech.
Szydzili ze mnie i wszystkich moich poprzedników. Cóż za debile, doprawdy.
- Tak myślisz?! – krzyknąłem, gdy skoczył do mnie
Szczerbatek i wystrzeliłem z Piekła zapas gazu Zębiroga. Strażnicy jak i
Krwawdoń, na chwilę pogrążyli się w gęstej, zielonej mgle, nawołując siebie po kolei.
Zaśmiałem się i wznieśliśmy się ponad całą chmurę. Poszybowaliśmy jak
najszybciej do drzwi, a gdy tam byliśmy, podpaliłem gaz, a mój smoczek
zaryglował wrota. Nastąpił wybuch, lecz nas nie dosięgną, gdyż byliśmy u wylotu
z jego statku.
W mgnieniu oka, wylecieliśmy przed
ogromną eksplozją, która pochłonęła połowę statku. Jak się okazało, obok sali,
w której przetrzymywali Mordkę, był skład amunicji. Przez wybuch, iskra dostała
się również i tam, powodując rozwalenie olbrzymiego statku Drago w strzępy.
Byłem zadowolony, a Szczerbatek splunął plazmą, w jeszcze całe mniejsze
stateczki. Odlecieliśmy ku chmurom, unikając strzał i sieci, które próbowały
nas złapać.
Mocno przytuliłem
się do ciepłej skóry przyjaciela. Nareszcie go widzę, jest cały i zdrowy, żyje.
To najlepszy dzień, od przeszło dwóch tygodni. Nie mogę przestać się uśmiechać,
gdyż nareszcie jesteśmy razem. Razem na zawsze. Nic już nam nie przeszkodzi by
cieszyć się sobą. To mój przyjaciel. Mój i tylko mój.
*Tydzień później*
Wracaliśmy właśnie z
Wyspy Głębokich Jezior, gdyż udało nam się przez miniony tydzień, zawrzeć pokój
między ludźmi a smokami. Poszło bardzo szybko i sprawnie, tylko dlatego, że ci
ludzie nigdy nie walczyli z tymi skrzydlatymi stworzeniami. Jedni mieszkali po jednej
stronie wyspy, drudzy po drugiej. Nie przeszkadzali sobie, ale lepiej żyć w
symbiozie ze smokami, bo to tylko same korzyści. Teraz wikingowie sprawniej
mogą polować na zwierzynę albo łowić ryby. W razie niebezpieczeństwa skrzydlaci
przyjaciele ich obronią. Przylecimy w odwiedziny za miesiąc, sprawdzając jak
się mają nasze działania. Jestem pewien, że wszystko będzie w porządku.
Lecieliśmy nad
Wschodnimi Krańcami, aż zauważyłem łódkę wolno kołyszącą się na wietrze. Postanowiliśmy
podlecieć do niej, ktoś może potrzebować pomocy. Z szybkością Nocnej Furii,
znajdowaliśmy się nad wrakiem łódki. Oczom nie mogłem uwierzyć. Na łódce leżała…
Meg! To ona, tak. Była nieprzytomna, dlatego szybko zeskoczyłem z Szczerbka i
chwyciłem ją w ramiona. Była taka blada, bezbronna i krucha.
Od razu
skierowaliśmy się na Smoczą Wyspę, do mojego domu. Tam mam lekarstwa, a po za
tym, muszę chociaż spróbować ją obudzić.
- Szybciej Mordko, szybciej – szeptałem rozpaczliwie,
głaszcząc smoka po głowie. On również był zmartwiony jej stanem, dlatego leciał
tak szybko jak potrafił. Machał swymi potężnymi skrzydłami, wywołując duży
podmuch wiatru. Byliśmy niedaleko, choć czułem, że nie ma już czasu, że ona
odeszła.
Po kilkunastu
minutach, morderczego strachu, dotarliśmy do domu. Zeskoczyłem na miękki
piasek, biegnąc ile sił do jaskini. Wpadłem jak oszalały, kładąc nieprzytomną
Megarę na łóżku. Gorączkowo szukałem ziół, lecz jak na złość wszystkie się
skończyły. Kląłem pod nosem, wołając Szczerbatka. Kazałem mu ją pilnować, a sam
pobiegłem do lasu.
- Będę ostrożny – rzuciłem, widząc przerażenie w oczach
mojego przyjaciela. Wiem, że się o mnie martwi, ale muszę się spieszyć. Nie wybaczyłby
sobie, gdyby Meg coś się stało.
Zmierzchało się,
gdy w końcu zmęczony wbiegłem do domu. Mordka siedział przy łóżku dziewczyny,
liżąc jej twarz.
- Ma gorączkę – powiedział, a ja czym prędzej zacząłem
przygotowywać lekarstwo. Ręce mi się trzęsły ze zmęczenia oraz ze strachu. Nie mogę
pozwolić, żeby coś jej się stało.
Noc była okropna. Nie
spałem w ogóle, tylko siedziałem przy niej. Trzymałem w dłoniach jej malutką
dłoń, szeptając:
- Będzie dobrze, nie opuszczaj mnie.
Niestety wraz z
kolejnymi minutami moja nadzieja gasła, jak płomień na palenisku już ledwo co
się tlący. Łzy płynęły po moich rozgrzanych policzkach i szczypały w rany na
twarzy. W środku wszystko skręcało mi się z cierpienia. Obserwowałem bacznie
jej nieruchomą, trupią bladą twarz, oczekując jakiejkolwiek reakcji o jej
stanie. Pozostawała głucha na moje prośby, błagania. Jakby nie chciała mnie
słuchać, choć mówiłem do niej caluteńką noc. Zasychało mi w gardle, ale
przełykane słone łzy, choć trochę wilżyły nadwrażliwe gardło. Okropnie martwiłem
się jej stanem zdrowia. Nie przebaczyłby sobie, gdyby się nie obudziła. Nie umiałby
żyć, wiedząc, że jej nie pomogłem, nie uratowałem. Była moją bliską
przyjaciółką, kochałem ją. Była moja nadzieją na lepsze życie w Berk, na nowe
szczęście po śmierci mamy, na wszystko. Była inna, zawsze mi pomagała. Gdy jej
potrzebowałem, próbowała mnie rozweselić, słuchała i doradzała we wszystkich sprawach.
Była moją pierwszą przyjaciółką, pierwszą prawdziwą siostrą, której nigdy nie
miałem, choć moja matka spodziewała się drugiego dziecka. To miała być
dziewczynka. Lecz niestety, po tej nocy, wszystko się zmieniło. One odeszły
przez tych ludzi. Kiedyś się zemszczę, pokaże im, będą cierpieć, będą martwi.
- Obiecuję ci to mamo – szepnąłem w gwiazdy.
Szczerbatek podszedł do mnie. Był smutny tak
samo jak ja.
- Ona… odeszła – powiedział tak cicho, jak szum wiatru. Wiedziałem
o tym, a łzy wciąż kapały na jej szyję. Nie wybaczę sobie, nigdy – Powinniśmy…
- Wiem – mruknąłem, pakując do torby strzałę – wiem…
Leciałem trzymając
ją w ramionach. Odlatywaliśmy na daleką wyspę, jak najdalej. Wciąż płakałem,
tuliłem ją do piersi, wspominałem stare czasy, żegnałem się z nią. Nie wiem jak
teraz będzie wyglądało moje życie, zupełnie inne, szare i puste. Takie jak po
stracie Szczerbatka. Tylko, że to Astrid mi pomogła po jego śmierci, a po jej –
Meg. Teraz mam tylko Szczerbatka, tylko on mi pozostał. Astrid to przeszłość,
zamknięty rozdział w moim życiu. Coś co się nigdy już nie zdarzy, nie powróci. Tego
już nie ma. To boli, ale to prawda. Wybrała inne życie, ja też. To koniec. Został
Szczerbatek, wierny przyjaciel do samego końca. Kocham go. Została mi też
Megara, ale niestety odeszła, jej duch i ona również.
Klęknąłem na ziemi, kładąc sobie jej ciało na
kolanach. Szczerbatek siedział tuż obok mnie, a z naszych zielonych oczu,
leciały gorzkie łzy.
- Przepraszam Meg, przepraszam. Teraz zaczynam kochać, teraz
zaczynam wszystko od nowa, teraz… brakuje mi ciebie. Wybacz, że nie dotarłem na
czas, wybacz, że to wszystko potoczyło się w ten sposób. Kocham cię, naprawdę kocham, siostrzyczko… Błagam, powiedz coś, nim odejdziesz stąd…
~*~
Hej kochani :*
Nie zapowiedziany, na pełnym spontanie napisany i zadedykowany mojej ukochanej Vicky <3
Z OKAZJI 35 ROZDZIAŁU, MOŻECIE ZADAWAĆ MI PYTANIA W KOMENTARZACH! (na wszystkie odpowiem). Pytajcie o co chcecie, bo to jedyna taka okazja :*
Z OKAZJI 35 ROZDZIAŁU, MOŻECIE ZADAWAĆ MI PYTANIA W KOMENTARZACH! (na wszystkie odpowiem). Pytajcie o co chcecie, bo to jedyna taka okazja :*
Życzę Wam jak najlepszych świąt Bożego Narodzenia. Choć ja ich w ogóle nie czuję, wierzę, że Wy tak. Spełniajcie swoje marzenia w nadchodzącym roku, nie bójcie się mówić tego co myślicie, kochajcie, bo ludzie tak szybko odchodzą. Wierzcie w siebie, w swoje talenty i zalety. Ja Was kocham! <3 Wesołych Migdalisk :*
(słodki Czkawek i Szczerbuś :* jej, kocham tę krótkometrażówkę, a Wy? <3)
Dla Nas - Fanów
P.S. Tworzyłam dla Was niespodziankę, ale nie dam rady, więc przepraszam. Wynagrodzę Wam to przy najbliższej okazji... :*
And I'm saying goodbye :*
~ SuperHero *.*
pierwszy
OdpowiedzUsuńswietny rozdzial hmm mozna zadawac pytaniamam tylko jedno kiedy next?? ;)
UsuńDziękuję za kom :)
UsuńNext? Nie mam pojęcia. Ale jak dobrze pójdzie jeszcze przed końcem roku. W granicach 29-31 grudnia :)
Witamy, witamy. Przede wszystkim, dziękuję za życzenia - ale myślę, że mało potrafi teraz wyczuć tą prawdziwie świąteczną atmosferę. Bez śniegu, lodu i niebezpieczeństwa natarcia czyhającego za rogiem, serio trudno jest mi się odnaleźć. Współczuję dzisiejszym dzieciom. Nawet nie wiedzą co tracą.
OdpowiedzUsuńA rozdział jak zwykle wyszedł ci fenomenalnie. Wywołał we mnie wiele sprzecznych emocji, bardzo podoba mi się wątek z Meg. Wprowadza do opowiadania więcej akcji, bo szczerze mówiąc (a to co teraz powiem przeczy wszystkiemu co robię) historia nie może opierać się cały czas na miłości dwóch głównych. Stałaby się mdła, przesłodzona. Przydaje się jakaś odskocznia.
Chociaż żałuję, że skończyła się śmiercią. Czasami się zastanawiam jakie to uczucie, kiedy zabija się postać, z którą stworzyło się pewną więź. Pisarz ją wykreował. Czytelnik się z nią utożsamił. Z mojej strony powiem tylko, że wyje nocami i nie mogę spać wypłakując sobie oczy, bo strata ukochanego fikcyjnego bohatera jest nie do zniesienia. Ale to ja. Paranoiczka z obsesją. Tak czy inaczej, chciałabym poznać twoje zdanie i oto moje pytanie.
Wesołych świąt x
O, no i zapraszam na zaktualizowaną stronę ze streszczeniami. Dwie nowe odskocznie.
UsuńNie chciałam zdradzać zbyt wiele, jak zrobiłam to w przypadku poprzednich opowiadań, dlatego można odebrać błędne pierwsze wrażenie - ale obiecuję, że jest mylne. Chyba, że spieprzę pisanie.
O, no i zapraszam na zaktualizowaną stronę ze streszczeniami. Dwie nowe odskocznie.
UsuńNie chciałam zdradzać zbyt wiele, jak zrobiłam to w przypadku poprzednich opowiadań, dlatego można odebrać błędne pierwsze wrażenie - ale obiecuję, że jest mylne. Chyba, że spieprzę pisanie. http://thousands-words-thousands-stories.blogspot.com/p/blog-page.html
Annie, kochana dziękuję.
UsuńSama nie wiem jak odpowiedzieć. Gdybym tak naprawdę miała zabijać swojego bohatera, czułabym się okropnie, ale dotychczas zabijałam bohaterów z myślą, że oni jeszcze będą żyć. To nie to samo i może kiedyś w przyszłości.. Kto wie. Między innymi, zawsze wiedziałam co zrobię nawet z trupem, dlatego to nie był dla mnie powód, żeby się tym smucić. Raczej cieszyć i czekać na różne reakcje czytelników.
Dzięki za zaproszenie :*
Jajku genialny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się spodobał. Bardzo mi się podobało że czkawka narysował swoją krwią drago :'D. To było ekstra ;)
Mówisz że na wszystkie pytania odpowiesz? Mam takie kilka. Czy czkawka w niedalekiej przyszłości powróci na Berg? I czy niedługo astrid i czkawka się spotkają? Szczerze to liczę na to ;)
Nie tylko ty nie czujesz tych świąt. Ja też. To chyba dlatego ze nie ma śniegu. Może gdyby był to było by inaczej.
Tobie też życzę wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku. Dużo prezentów, prawdziwych przyjaciół, kasy, wielu fanów i czytelników bloga oraz BARDZO dużo weny do pisania
Madzialenka, dziękuję bardzo :***
UsuńTwoje pierwsze pytanie: Hmmm, on sam jeszcze tego nie wie, ale coś go będzie tam ciągło. Czy oprze się i poleci? Dowiecie się po nowym roku, w nowym rozdziale. :)
Drugie: Narazie nie planowałam ich spotkania, ale jak to moja szalona-trupia-główka nie wiadomo co tam wpadnie, a co wypadnie. Wszystko się może zdarzyć.
Udzieliłam bardzo niejednoznacznych odpowiedzi, ale co do tych dwóch to będzie i tak, i nie :*
Dziękuję serdecznie za życzenia. Wena się przyda, bardzo :*
Czwarta.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam kochana! =(
UsuńPo prostu, nie miałam weny twórczej i tyle. Ale co ja tam będę się tłumaczyć? Tłumaczy się tylko winny. Najlepiej zrzucić winę na Pszemka (mam takiego jednego delikfenta w klasie; ostro daje popalić na fejsie)...
Nareszcie nn! Tęskniłam za twoim talentem ot co.
Pora przejść do sedna sprawy.
Całe szczęście, Hiccy już nawiał. I <3 him (jak brata/przyjaciela).
Ten sarkazm, te riposty; moja szkoła! Moja szkoła! Wiem, że wiesz, że lubię te klimaty i lubię wrednych (ale nie przesadnie) ludzi.
Nie mam pytań, no może oprócz jednego.
Skąd ty bierzesz takie pomysły, te bogate, urózmaicone słownictwo. I teraz wiesz, czemu jesteś mym mistrzem.
I tyle w temacie.
Twoja Keep
Ehh, spoko. Ja też kiedyś nie komentowałam bo miałam lenia i cóż. Bez nerwów 😊
UsuńHaha, twoja szkoła? Och coś mi się nie wydaje xd to szkoła Hiccy'ego! Hahaha wybacz :*
Emm pomysły? Z mojej głowy, otoczenia, często biorę sobie sytuacje i wyobrażam sobie w niej moich bohaterów. A bogate słownictwo? I tu będzie zdziwko jak powiem, że nie z książek. Moja odpowiedź? Z blogów. Prawie trzy albo ponad dwa lata na blogosferze daje swoje :))) Moja najlepsza szkoła i doświadczenie xd
Ja mistrzem, fenk ju :*** Choć na pewno nim nie jestem ❤
Taa, ja mam inne źródła nauki sarkazmu. Jest nim...( dramatyczna pauza)
UsuńMój charakter. Taka jestem. (mam to po tacie)
Dziewczyno, ile mam razy powtarzać do cholery " jesteś moim mistrzem"? Serio, czasem mam wrażenie, że sobie ze mnie kpisz (to też jest mój charakter).
A wiesz co? Wmawiaj se, wmawiaj, ale wiedz z miejsca, że to tylko ty tak myślisz.
To dzięki Tobie zaczęłam pisać, to dzięki Tobie miałam motywację do robienia tego co robię, dzięki Tobie znowu zaczęłam płakać (a wiedz, że płaczę bardzo, bardzo rzadko płaczę* paradoks dobrze Ci znany) mam dalej wymieniać???
Spokojnie... czy moja wypowiedź wzbudziła w tobie taki gniew? Z góry przepraszam, ale to jest prawda, więc nie będę się kłócić, so I'm thank you :*** (za dużo SoD, ciągle gadam po ang) :)))
UsuńOgromnie mi miło, że to dzięki mnie zaczęłaś pisać. Ja miałam tak samo, bo ja zaczęłam w ogóle pisać bloga dzięki Lex, więc wiem o czym mówisz xd
I nie, nie śmiałabym z ciebie kpić :)
boże.... *I thank you :) jaki błąd, jaki wstyd!
UsuńNie jestem zagniewana ani chociażby zła. Po prostu zabolało mnie trochę to, że nie wierzysz mi na słowo i jeszcze raz proszę, nie uniżaj się.
UsuńKeep, ale ja ci dziękuję bardzo za to co myślisz. Nie zamierzam bo mistrzem jeszcze nie jestem xdd Koniec kropka!
UsuńA do tej kropki dodaje jeszcze dwie. Czy tego chcesz czy nie jesteś moim mistrzem.
UsuńTo jest i moja trzecia... Dziękuję słoneczko 🎄💖
UsuńNareszcie zakumałaś (jak zawsze chcę mieć ostatnie słowo)
UsuńHahaha ta chciałabyś....
UsuńAżebyś wiedziała...
UsuńNieważne która, ważne, że przebywam :))
OdpowiedzUsuńOj, Hero, Ty się nigdy nie nauczysz ? Zawsze znajdzie się ktoś, kogo zabijesz? To kto następny, Astrid? ( co z tego, że raz już umarła xD)
Rozdział jak zawsze cudowny, rozwijasz się jak nikt, za co jestem bardzo dumna! :D
Nie uważasz, że Czkawka i Szczerbatek za wiele razy byli więźniami Drago? Ale bądź co bądź, kocham sarkastyczne odp Czkawki ^^
Szkoda Meg, ale spokojnie, nie rycze. Szczerze, nie wzruszyła mnie jej śmierć. XD Smile, coś Ty taka nie czuła? XD :')
Jak już zadać pytania... czy masz zamiar końcZyć bloga (broń Boże nie rób tego!!!), ale ciekawa jestem i jakbyś chciała skończyć to czy założysz nowego? :)
Dzięki za odp. Hero, kuźwa, raz napiszesz mi super- mroczny rozdział ! :D Nie mogę wyjść z podziwu,;że tak cudownie piszesz. Mam być zazdrosna??? XD Bądź co bądź, jesteś mistrzynią i ani mi się waz poddawać ani tracić wiary w siebie. Jesteś zaje... fajna. :D
Hahah jej, dziękuję. To ty jesteś świetna, bo na każdym kroku mnie wspierasz. Kocham cię!!!!
UsuńA skąd zakładasz, że ja muszę kogoś zabić? Xd Taka nienormalna ja :)
Kiedyś na pewno zakończę bloga. Nie wiem czy wtedy gdy nie będę mieć na niego pomysłu, czy gdy wszystko opisze to co chciałam. Mam co prawda trzy zakończenia historii na tym blogu i tylko od dalszych wątków będzie zależało, które zakończenie wybiorę. :) Matko, tym pytaniem smutno mi się zrobiło, bo pomyślałam o zakończeniu:/ Dzięki Smile. No i oczywiście, że założę nowego. Prawdopodobnie również o JWS :*
Dziękuję, cieszę się, że ci się podoba. Ale ja mistrzynią na pewno nie jestem ani nie będę, za daleko jak dla mnie. Jeszcze raz dziękuję za to, że jesteś ❤
Super rozdział!! Kocham tego bloga! Tylko mam nadzieje ze Czkawka i Astrid bedą razem kocham tą pare! Dużo weny życze! Kiedy next? :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo Kindziu :*
UsuńTeż mam nadzieję, że Czkawka i Astrid będą parą xd
Next w granicach 29-31 grudnia :)
O jaki żal usunął mi się kom :(
OdpowiedzUsuńA był nawet długi T.T
No cóż powiem tylko jedno: Kocham ten blog i twoje wypociny ❤ A ten rozdział - zwłaszcza końcówka - powalił mnie na kolana :*
Kocham ❤❤❤
Wiem jak to jest :) Dziękuję bardzo i cieszę się, że mi się udało. Haha ale poczekajcie co będzie w następnym.... Wtedy to się będzie działo! :*
UsuńJa też ❤❤❤
Siema Misiu ;******
OdpowiedzUsuńTak, nie mylisz się, tu ta beznadziejna Vicky...uhggg ;/
Ale dosyć! Teraz nie o mnie, tylko o rozdziale ;D
Powiem Ci od początku, pierwsze słowa mnie urzekły, to, że oni wszystko robili razem, te słowa budują takie silne emocje. Gdy się to czyta można w pewien sposób przypiąć to do swojego życia ;D
"Razem żyliśmy, razem umieraliśmy, razem cierpimy, razem nienawidzimy, razem kochamy tylko siebie. Nikogo innego, nikt nie zasłużył na naszą miłość, nasze uczucia" - muszę to sobie gdzieś zapisać, bo to słowa godne zapamiętania.
Akcja ucieczki Czkawki bardzo mi się spodobała ;)Opisałaś to bardzo realistycznie, kochana, a to dość trudna sztuka ;* Możesz być dumna, bo odwaliłaś kawał dobrej roboty ;D
Kochanie moje, popłakałam się, mówię serio... Dziękuję całym sercem za dedykację. Traktuję to jako prezent na święta <3
Nawet nie wiesz jak mnie tym uszczęśliwiłaś :*****
Jestem Ci tak strasznie wdzięczna za wszystko ;D
Dziś mogę dziękować Bogu, że spotkałam kogoś tak wspaniałego jak Ty!!
Wiesz? Jesteś jedną z nielicznych osób na tym świecie na którą zawsze mogę liczyć i choć ja często zawodzę, to Ty jesteś przy mnie zawsze. Jak Szczerbuś przy Czkawce ;D
I te ostatnie sceny... Jak pożegnać kogoś kto był dla nas tak bliski?
Jak powiedzieć po prostu "Żegnaj", gdy się tak mocno kocha ;(
Bardzo współczuję Czkawce ;(
Jeszcze Astrid nie ma przy nim. Ale Czkawka ma racje. Oboje wybrali swoje własne drogi, najtrudniej tylko się z tym pogodzić ;( I choć wiem, że jest on bardzo silny i ma harde serce, to czuję ile to musi go kosztować...
To boli, na pewno boli...
Dałaś mi tyle emocji. Przed samą Wigilią pokazałaś mi znaczenie tak ważnych wartości, które gdzieś uciekają nam w codziennym pędzie...
Dziękuję Ci za to, skarbie mój ;*****
Kocham Cię, Misiu ;D <3
Wybacz mi to jak jestem beznadziejna i to jak Cię zawodzę ;(
UsuńKochanie.... tyle pięknych słów napisałaś. Dziękuję Ci z całego mojego małego serduszka za wszystko co dla mnie zrobiłaś. Nie umiem się odwdzięczyć, dlatego skarbię mocno dziękuję, za wsparcie i ogromną motywację jaką mi dałaś. Kocham Cie, maleńka :*****
UsuńNigdy mnie nie zawodzisz, jesteś przy mnie cały czas. Pomagasz mi, wspierasz. Boże, dziękuję za tą Vicky!!!! Bardzooo bardzo kocham <3