sobota, 19 grudnia 2015

35. Upadek nową szansą.

Piosenka do rozdziału ^^


    "Każdy potrzebuje trochę nadziei. Nawet najbardziej zatwardziałe serca. To jedyna podstawa, dla takiej osoby, że ma jeszcze sens budzić się do życia"
Przetarłem lecącą krew z wargi, uśmiechając się pod nosem. Wspominałem nasze chwile wspólnie spędzone, nasze rozmowy, tułaczki, ucieczki, zabawy. Jak zabierał mi gacie, jak łowiliśmy razem ryby, jak przyglądaliśmy się tańczącym iskierkom ognia przed snem. Wszystko robiliśmy razem. Razem żyliśmy, razem umieraliśmy, razem cierpimy, razem nienawidzimy, razem kochamy tylko siebie. Nikogo innego, nikt nie zasłużył na naszą miłość, nasze uczucia. Nawet Astrid. Obojgu nam w pewnym sensie zależy, lecz nie potrafimy już kochać, bynajmniej ja. To przez tą osadę straciłem tą możliwość. W chwilach słabości dziękuję im, bo tylko dzięki nim jestem jaki jestem i jakie prowadzę życie. Lepszego nie mógłby sobie wymarzyć, wszystko dzięki nim.
    Dzisiaj na statku panowało ogólne zamieszanie. Wiem, bo rozmawiałem ze strażnikiem, no i trochę wyłapałem od Dragusia na porannych torturach. Nie chciał za bardzo mówić, ale nie dziwię mu się, ma tyle na głowie, a jest sam. I to jeszcze z takim mózgiem, to naprawdę trzeba mu współczuć, jak nic. Dobra, to było za bardzo sarkastyczne, nawet jak na ciebie Czkawka, mruknąłem do siebie w myślach. Aj, jeszcze trochę i na serio będą mogli mnie uważać za ludzika ze zrytą psychą.
- Ha ha ha – szepnąłem cichutko, rysując kółka na ziemi z mojej krwi z łydki. Nagle wpadłem na genialny plan. Wstałem o własnych siłach, choć sprawiało mi to o wiele więcej trudności niż przypuszczałem. Podtrzymałem się krat i pokuśtykałem do dość dużej ściany, naprzeciw wyjścia z celi. Była idealnie gładka, bez żadnych dodatkowych skał. Zmierzyłem odpowiednio wymiary, protezą wyszlifowałem nierówne uszczerbki, które i tak się znalazły. Ustawiłem się pod dobrym kątem, przystawiłem kciuk w odległości od ściany.
- Idealnie – mruknąłem, zaczynając swoje największe dzieło. A co takiego tworzę? Otóż postanowiłem swoją jakże drogocenną krwią, namalować… Dragusia. Jestem niemalże pewny, że mu się spodoba. Jego postawna sylwetka będzie się dumnie prezentować, a za nim namaluję Nocną Furię ze mną na grzbiecie, jak mu machamy na pożegnanie. To będzie wspaniałe, istne arcydzieło.
    Po kilku godzinach pracy, zdążyłem narobić sobie paru gapiów. Dwóch strażników stało, patrząc na moje płynne ruchy, kreślące uważnie każdą część mojego wroga. Nie mogłem nic pominąć, musi być tak rzeczywisty, tak jakby to on sam stał przy ścianie i wpatrywałby się we mnie, szydząc z mojej niemocy. To okropne, że nawet wróg wyśmiewa się z ciebie. Nie chce żyć.
    Skończyłem gdy się już zmierzchało, a strażnicy odeszli. W czasie pracy, powiedziałem, że maluje Drago, a oni o nic więcej już nie pytali. I dobrze. Nie miałem zamiaru więcej im opowiadać. Jeszcze raz spojrzałem na czerwono-krwiste naścienne malowidło i z błogim uśmiechem, zamknąłem oczy.
    Zbudził mnie przeraźliwy krzyk. Znajdowałem się w kotlinie, tej samej co kilka lat temu. Siedziałem cały i zdrowy, przyglądając się małemu jeziorku i błyszczącym złotym włosom. Chwila? Czy to może być ona? Siedziała na brzegu, opierając głowę o kolana. Wydawała się smutna, przygnębiona. Co chwilę wycierała łzy z policzków, kartkując brązowy notatnik z Nocną Furią na okładce.
  To mój pamiętnik?
    Chciałem się odezwać, podejść do niej, lecz nogi miałem jakby przyszpilone do ciemnego gruntu. Próbowałem się ruszczyć, krzyczeć, zrobić cokolwiek. Niestety na nic, zdały się moje usilne nawoływania, staranie się o zwrócenie jej uwagi. Siedziała dalej, szlochając. Czy mogłem coś zrobić? Czy pragnąłem? Czy w ogóle istnieję?
   Obudziłem się ponownie, tym razem od razu rozpoznając szkarłatną podobiznę Krwawdonia. Patrzył na mnie, wytężając wzrok. Szukał mnie, szukał, ale już nie odnajdzie. Mnie nie ma, ja uciekłem. Wstałem z posłania, lecz natychmiastowo tępy ból w plecach dał o sobie znać. Był niczym elektryczny węgorz, wijący się wewnątrz moich mięśni. Pozbawiał mnie szybszych ruchów, ale postanowiłem całą siłą umysłu, go zignorować. Nie dałem po sobie poznać, że nawet w najmniejszym stopniu coś mnie boli. Podszedłem do krat i wyciągnąłem rękę, by sięgać do kluczy strażnika, który położył się akurat pod moją celą. Krótki brzdęk starego zamka i już byłem na wolności. Jeszcze raz rzuciłem okiem na jego portret i ledwo widoczny napis: Dla najlepszego Dragusia. Mam nadzieję, że się spodoba. Smoczy Jeździec. Uśmiechnąłem się i przeskoczyłem nad śpiącym strażnikiem.
   Wyszedłem z głównego więzienia i postanowiłem odszukać mojej broni. Czymś w końcu muszę uratować moją Mordkę, prawda?
- Oj Drago, Drago – powiedziałem do siebie, kręcąc z niedowierzaniem głową. Czasami naprawdę nie wiem jak można być, aż tak tępym – czy ty się jeszcze nauczysz? – zapytałem, biorąc do ręki Piekło. Znajdowało się w małym pomieszczeniu, naprzeciw wyjścia z głównego wiezienia. Pozostało w nienaruszonym stanie, to też, bardzo szybko ruszyłem do najbliższego strażnika. Zatkałem mu usta ręką i przyłożyłem broń do szyi.
- Gdzie jest mój smok?! – warknąłem, wbijając w niego przenikliwe zielone spojrzenie. Milczał, ale po krótkiej chwili sam dowiedziałem się gdzie przechowywane są smoki. Donośny pomruk Furii, rozniósł się echem po korytarzu, powodując szeroki uśmiech na moich ustach – Już nie ważne – mruknąłem do strażnika i poderżnąłem mu gardło. Krew wypłynęła bardzo szybko, a żołnierz odszedł na moich rękach do Odyna, albo raczej do krainy Hel.
    Podążyłem w stronę nadbiegającego głosu. Dotarłem do drewnianych drzwi, przez które z łatwością przeszedłem. U stóp wielkich schodów, w łańcuchach znajdował się Szczerbatek. Łzy potoczyły mi się po umęczonej twarzy, widząc zdrowego przyjaciela. Chciał zaryczeć, ale mu nie pozwoliłem. Dopiero gdy się uwolnimy, dopiero wtedy.
    Szybko dobyłem Piekła i starałem się przepalić łańcuchy, krępujące jego czarne ciało. Uśmiechał się do mnie lekko, pytając czy wszystko w porządku. Odpowiadałem, że tak, ale jak to Szczerbatek, kręcił z niedowierzaniem głową. Śmiałem się tylko delikatnie tak, żeby nie naruszyć żadnej z ran. Kręciłem się przy tym niemiłosiernie, nie mogłem przecież, teraz siedzieć i opatrywać się. Muszę uratować przyjaciela.
    Po prawie godzinnej robocie, pierwszy łańcuch pękł, wydałem z siebie ciche jęknięcie. Dziwiło mnie to, że jeszcze żaden ze strażników nie zauważył mojej nieobecności w celi, żołnierza z poderżniętym gardłem i nie wywołał alarmu. Dla mnie dobrze, ale taka niepewność jest najgorsza. Drago może oczekiwać, aż się zmęczę i dopiero wtedy zaatakować. Wie, że i tak jestem dostatecznie zmęczony i wycieńczony jego torturami. Byłem dla niego łatwy celem.
    Moje szczęście nie trwało niestety długo. Zaraz po kwadransie od ucięcia przed ostatniego łańcucha, w sali zebrało się kilkudziesięciu wikingów. Mieli tarcze, włócznie, topory, miecze i maczugi. Wszyscy z groźną miną, patrzyli na moją pracę, a Szczerbek warczał na zgromadzonych. Nie przejmowałem się ich obecnością, a tylko dalej mocowałem się z ostatnim żelaziwem. Gdy wreszcie pękł, usłyszałem chrząknięcie, przesycone złością i nienawiścią. Ten głos rozpoznam wszędzie, nawet na końcu świata.
- Nie przeszkadzamy? – warknął Drago, wysuwając się przed szereg swoich popleczników. Uśmiechnąłem się do niego.
- Skądże, idioto – rzuciłem, dając znak Szczerbkowi, żeby się szykował do lotu i ataku. Zaraz zrobi się tu bardzo ciemno i gorąco.
- Brać go! – krzyknął Krwawdoń, a ja tylko chwyciłem się za brzuch, udając, że padam przed nim na kolana. Po policzkach popłynęły mi łzy, kiedy położyłem się na ziemi. Oczywiście wszystko dla zdobycia czasu, musimy mieć go dużo, jeśli już chcemy uciekać. Drago zdziwił się, ale jednak cień zadowolenia, przeszedł po jego twarzy. Myślał, że wygrał. Jego niedoczekanie.
- Widzicie? – Pokazał na mnie palcem, zebranym – Tak kończą ci, którzy ze mną zaczynają – Po pomieszczeniu rozniosły się brawa, okrzyki i śmiech. Szydzili ze mnie i wszystkich moich poprzedników. Cóż za debile, doprawdy.
- Tak myślisz?! – krzyknąłem, gdy skoczył do mnie Szczerbatek i wystrzeliłem z Piekła zapas gazu Zębiroga. Strażnicy jak i Krwawdoń, na chwilę pogrążyli się w gęstej, zielonej mgle, nawołując siebie po kolei. Zaśmiałem się i wznieśliśmy się ponad całą chmurę. Poszybowaliśmy jak najszybciej do drzwi, a gdy tam byliśmy, podpaliłem gaz, a mój smoczek zaryglował wrota. Nastąpił wybuch, lecz nas nie dosięgną, gdyż byliśmy u wylotu z jego statku.
    W mgnieniu oka, wylecieliśmy przed ogromną eksplozją, która pochłonęła połowę statku. Jak się okazało, obok sali, w której przetrzymywali Mordkę, był skład amunicji. Przez wybuch, iskra dostała się również i tam, powodując rozwalenie olbrzymiego statku Drago w strzępy. Byłem zadowolony, a Szczerbatek splunął plazmą, w jeszcze całe mniejsze stateczki. Odlecieliśmy ku chmurom, unikając strzał i sieci, które próbowały nas złapać.
    Mocno przytuliłem się do ciepłej skóry przyjaciela. Nareszcie go widzę, jest cały i zdrowy, żyje. To najlepszy dzień, od przeszło dwóch tygodni. Nie mogę przestać się uśmiechać, gdyż nareszcie jesteśmy razem. Razem na zawsze. Nic już nam nie przeszkodzi by cieszyć się sobą. To mój przyjaciel. Mój i tylko mój.


*Tydzień później*
    Wracaliśmy właśnie z Wyspy Głębokich Jezior, gdyż udało nam się przez miniony tydzień, zawrzeć pokój między ludźmi a smokami. Poszło bardzo szybko i sprawnie, tylko dlatego, że ci ludzie nigdy nie walczyli z tymi skrzydlatymi stworzeniami. Jedni mieszkali po jednej stronie wyspy, drudzy po drugiej. Nie przeszkadzali sobie, ale lepiej żyć w symbiozie ze smokami, bo to tylko same korzyści. Teraz wikingowie sprawniej mogą polować na zwierzynę albo łowić ryby. W razie niebezpieczeństwa skrzydlaci przyjaciele ich obronią. Przylecimy w odwiedziny za miesiąc, sprawdzając jak się mają nasze działania. Jestem pewien, że wszystko będzie w porządku.
    Lecieliśmy nad Wschodnimi Krańcami, aż zauważyłem łódkę wolno kołyszącą się na wietrze. Postanowiliśmy podlecieć do niej, ktoś może potrzebować pomocy. Z szybkością Nocnej Furii, znajdowaliśmy się nad wrakiem łódki. Oczom nie mogłem uwierzyć. Na łódce leżała… Meg! To ona, tak. Była nieprzytomna, dlatego szybko zeskoczyłem z Szczerbka i chwyciłem ją w ramiona. Była taka blada, bezbronna i krucha.
    Od razu skierowaliśmy się na Smoczą Wyspę, do mojego domu. Tam mam lekarstwa, a po za tym, muszę chociaż spróbować ją obudzić.
- Szybciej Mordko, szybciej – szeptałem rozpaczliwie, głaszcząc smoka po głowie. On również był zmartwiony jej stanem, dlatego leciał tak szybko jak potrafił. Machał swymi potężnymi skrzydłami, wywołując duży podmuch wiatru. Byliśmy niedaleko, choć czułem, że nie ma już czasu, że ona odeszła.
    Po kilkunastu minutach, morderczego strachu, dotarliśmy do domu. Zeskoczyłem na miękki piasek, biegnąc ile sił do jaskini. Wpadłem jak oszalały, kładąc nieprzytomną Megarę na łóżku. Gorączkowo szukałem ziół, lecz jak na złość wszystkie się skończyły. Kląłem pod nosem, wołając Szczerbatka. Kazałem mu ją pilnować, a sam pobiegłem do lasu.
- Będę ostrożny – rzuciłem, widząc przerażenie w oczach mojego przyjaciela. Wiem, że się o mnie martwi, ale muszę się spieszyć. Nie wybaczyłby sobie, gdyby Meg coś się stało.
    Zmierzchało się, gdy w końcu zmęczony wbiegłem do domu. Mordka siedział przy łóżku dziewczyny, liżąc jej twarz.
- Ma gorączkę – powiedział, a ja czym prędzej zacząłem przygotowywać lekarstwo. Ręce mi się trzęsły ze zmęczenia oraz ze strachu. Nie mogę pozwolić, żeby coś jej się stało.
    Noc była okropna. Nie spałem w ogóle, tylko siedziałem przy niej. Trzymałem w dłoniach jej malutką dłoń, szeptając:
- Będzie dobrze, nie opuszczaj mnie.
    Niestety wraz z kolejnymi minutami moja nadzieja gasła, jak płomień na palenisku już ledwo co się tlący. Łzy płynęły po moich rozgrzanych policzkach i szczypały w rany na twarzy. W środku wszystko skręcało mi się z cierpienia. Obserwowałem bacznie jej nieruchomą, trupią bladą twarz, oczekując jakiejkolwiek reakcji o jej stanie. Pozostawała głucha na moje prośby, błagania. Jakby nie chciała mnie słuchać, choć mówiłem do niej caluteńką noc. Zasychało mi w gardle, ale przełykane słone łzy, choć trochę wilżyły nadwrażliwe gardło. Okropnie martwiłem się jej stanem zdrowia. Nie przebaczyłby sobie, gdyby się nie obudziła. Nie umiałby żyć, wiedząc, że jej nie pomogłem, nie uratowałem. Była moją bliską przyjaciółką, kochałem ją. Była moja nadzieją na lepsze życie w Berk, na nowe szczęście po śmierci mamy, na wszystko. Była inna, zawsze mi pomagała. Gdy jej potrzebowałem, próbowała mnie rozweselić, słuchała i doradzała we wszystkich sprawach. Była moją pierwszą przyjaciółką, pierwszą prawdziwą siostrą, której nigdy nie miałem, choć moja matka spodziewała się drugiego dziecka. To miała być dziewczynka. Lecz niestety, po tej nocy, wszystko się zmieniło. One odeszły przez tych ludzi. Kiedyś się zemszczę, pokaże im, będą cierpieć, będą martwi.
- Obiecuję ci to mamo – szepnąłem w gwiazdy.
    Szczerbatek podszedł do mnie. Był smutny tak samo jak ja.
- Ona… odeszła – powiedział tak cicho, jak szum wiatru. Wiedziałem o tym, a łzy wciąż kapały na jej szyję. Nie wybaczę sobie, nigdy – Powinniśmy…
- Wiem – mruknąłem, pakując do torby strzałę – wiem…


    Leciałem trzymając ją w ramionach. Odlatywaliśmy na daleką wyspę, jak najdalej. Wciąż płakałem, tuliłem ją do piersi, wspominałem stare czasy, żegnałem się z nią. Nie wiem jak teraz będzie wyglądało moje życie, zupełnie inne, szare i puste. Takie jak po stracie Szczerbatka. Tylko, że to Astrid mi pomogła po jego śmierci, a po jej – Meg. Teraz mam tylko Szczerbatka, tylko on mi pozostał. Astrid to przeszłość, zamknięty rozdział w moim życiu. Coś co się nigdy już nie zdarzy, nie powróci. Tego już nie ma. To boli, ale to prawda. Wybrała inne życie, ja też. To koniec. Został Szczerbatek, wierny przyjaciel do samego końca. Kocham go. Została mi też Megara, ale niestety odeszła, jej duch i ona również.
    Klęknąłem na ziemi, kładąc sobie jej ciało na kolanach. Szczerbatek siedział tuż obok mnie, a z naszych zielonych oczu, leciały gorzkie łzy.
- Przepraszam Meg, przepraszam. Teraz zaczynam kochać, teraz zaczynam wszystko od nowa, teraz… brakuje mi ciebie. Wybacz, że nie dotarłem na czas, wybacz, że to wszystko potoczyło się w ten sposób. Kocham cię, naprawdę kocham, siostrzyczko… Błagam, powiedz coś, nim odejdziesz stąd…


~*~


Hej kochani :* 

Nie zapowiedziany, na pełnym spontanie napisany i zadedykowany mojej ukochanej Vicky <3 

Z OKAZJI 35 ROZDZIAŁU, MOŻECIE ZADAWAĆ MI PYTANIA W KOMENTARZACH! (na wszystkie odpowiem). Pytajcie o co chcecie, bo to jedyna taka okazja :* 

Życzę Wam jak najlepszych świąt Bożego Narodzenia. Choć ja ich w ogóle nie czuję, wierzę, że Wy tak. Spełniajcie swoje marzenia w nadchodzącym roku, nie bójcie się mówić tego co myślicie, kochajcie, bo ludzie tak szybko odchodzą. Wierzcie w siebie, w swoje talenty i zalety. Ja Was kocham! <3 Wesołych Migdalisk :* 

(słodki Czkawek i Szczerbuś :* jej, kocham tę krótkometrażówkę, a Wy? <3)

Dla Nas - Fanów 



P.S. Tworzyłam dla Was niespodziankę, ale nie dam rady, więc przepraszam. Wynagrodzę Wam to przy najbliższej okazji... :*

And I'm saying goodbye :*
~ SuperHero *.*

31 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. swietny rozdzial hmm mozna zadawac pytaniamam tylko jedno kiedy next?? ;)

      Usuń
    2. Dziękuję za kom :)

      Next? Nie mam pojęcia. Ale jak dobrze pójdzie jeszcze przed końcem roku. W granicach 29-31 grudnia :)

      Usuń
  2. Witamy, witamy. Przede wszystkim, dziękuję za życzenia - ale myślę, że mało potrafi teraz wyczuć tą prawdziwie świąteczną atmosferę. Bez śniegu, lodu i niebezpieczeństwa natarcia czyhającego za rogiem, serio trudno jest mi się odnaleźć. Współczuję dzisiejszym dzieciom. Nawet nie wiedzą co tracą.
    A rozdział jak zwykle wyszedł ci fenomenalnie. Wywołał we mnie wiele sprzecznych emocji, bardzo podoba mi się wątek z Meg. Wprowadza do opowiadania więcej akcji, bo szczerze mówiąc (a to co teraz powiem przeczy wszystkiemu co robię) historia nie może opierać się cały czas na miłości dwóch głównych. Stałaby się mdła, przesłodzona. Przydaje się jakaś odskocznia.
    Chociaż żałuję, że skończyła się śmiercią. Czasami się zastanawiam jakie to uczucie, kiedy zabija się postać, z którą stworzyło się pewną więź. Pisarz ją wykreował. Czytelnik się z nią utożsamił. Z mojej strony powiem tylko, że wyje nocami i nie mogę spać wypłakując sobie oczy, bo strata ukochanego fikcyjnego bohatera jest nie do zniesienia. Ale to ja. Paranoiczka z obsesją. Tak czy inaczej, chciałabym poznać twoje zdanie i oto moje pytanie.
    Wesołych świąt x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, no i zapraszam na zaktualizowaną stronę ze streszczeniami. Dwie nowe odskocznie.
      Nie chciałam zdradzać zbyt wiele, jak zrobiłam to w przypadku poprzednich opowiadań, dlatego można odebrać błędne pierwsze wrażenie - ale obiecuję, że jest mylne. Chyba, że spieprzę pisanie.

      Usuń
    2. O, no i zapraszam na zaktualizowaną stronę ze streszczeniami. Dwie nowe odskocznie.
      Nie chciałam zdradzać zbyt wiele, jak zrobiłam to w przypadku poprzednich opowiadań, dlatego można odebrać błędne pierwsze wrażenie - ale obiecuję, że jest mylne. Chyba, że spieprzę pisanie. http://thousands-words-thousands-stories.blogspot.com/p/blog-page.html

      Usuń
    3. Annie, kochana dziękuję.

      Sama nie wiem jak odpowiedzieć. Gdybym tak naprawdę miała zabijać swojego bohatera, czułabym się okropnie, ale dotychczas zabijałam bohaterów z myślą, że oni jeszcze będą żyć. To nie to samo i może kiedyś w przyszłości.. Kto wie. Między innymi, zawsze wiedziałam co zrobię nawet z trupem, dlatego to nie był dla mnie powód, żeby się tym smucić. Raczej cieszyć i czekać na różne reakcje czytelników.
      Dzięki za zaproszenie :*

      Usuń
  3. Jajku genialny rozdział ;)
    Strasznie mi się spodobał. Bardzo mi się podobało że czkawka narysował swoją krwią drago :'D. To było ekstra ;)
    Mówisz że na wszystkie pytania odpowiesz? Mam takie kilka. Czy czkawka w niedalekiej przyszłości powróci na Berg? I czy niedługo astrid i czkawka się spotkają? Szczerze to liczę na to ;)
    Nie tylko ty nie czujesz tych świąt. Ja też. To chyba dlatego ze nie ma śniegu. Może gdyby był to było by inaczej.
    Tobie też życzę wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku. Dużo prezentów, prawdziwych przyjaciół, kasy, wielu fanów i czytelników bloga oraz BARDZO dużo weny do pisania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madzialenka, dziękuję bardzo :***

      Twoje pierwsze pytanie: Hmmm, on sam jeszcze tego nie wie, ale coś go będzie tam ciągło. Czy oprze się i poleci? Dowiecie się po nowym roku, w nowym rozdziale. :)
      Drugie: Narazie nie planowałam ich spotkania, ale jak to moja szalona-trupia-główka nie wiadomo co tam wpadnie, a co wypadnie. Wszystko się może zdarzyć.
      Udzieliłam bardzo niejednoznacznych odpowiedzi, ale co do tych dwóch to będzie i tak, i nie :*

      Dziękuję serdecznie za życzenia. Wena się przyda, bardzo :*

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Przepraszam kochana! =(
      Po prostu, nie miałam weny twórczej i tyle. Ale co ja tam będę się tłumaczyć? Tłumaczy się tylko winny. Najlepiej zrzucić winę na Pszemka (mam takiego jednego delikfenta w klasie; ostro daje popalić na fejsie)...
      Nareszcie nn! Tęskniłam za twoim talentem ot co.
      Pora przejść do sedna sprawy.
      Całe szczęście, Hiccy już nawiał. I <3 him (jak brata/przyjaciela).
      Ten sarkazm, te riposty; moja szkoła! Moja szkoła! Wiem, że wiesz, że lubię te klimaty i lubię wrednych (ale nie przesadnie) ludzi.
      Nie mam pytań, no może oprócz jednego.
      Skąd ty bierzesz takie pomysły, te bogate, urózmaicone słownictwo. I teraz wiesz, czemu jesteś mym mistrzem.
      I tyle w temacie.

      Twoja Keep

      Usuń
    2. Ehh, spoko. Ja też kiedyś nie komentowałam bo miałam lenia i cóż. Bez nerwów 😊
      Haha, twoja szkoła? Och coś mi się nie wydaje xd to szkoła Hiccy'ego! Hahaha wybacz :*
      Emm pomysły? Z mojej głowy, otoczenia, często biorę sobie sytuacje i wyobrażam sobie w niej moich bohaterów. A bogate słownictwo? I tu będzie zdziwko jak powiem, że nie z książek. Moja odpowiedź? Z blogów. Prawie trzy albo ponad dwa lata na blogosferze daje swoje :))) Moja najlepsza szkoła i doświadczenie xd
      Ja mistrzem, fenk ju :*** Choć na pewno nim nie jestem ❤

      Usuń
    3. Taa, ja mam inne źródła nauki sarkazmu. Jest nim...( dramatyczna pauza)
      Mój charakter. Taka jestem. (mam to po tacie)
      Dziewczyno, ile mam razy powtarzać do cholery " jesteś moim mistrzem"? Serio, czasem mam wrażenie, że sobie ze mnie kpisz (to też jest mój charakter).
      A wiesz co? Wmawiaj se, wmawiaj, ale wiedz z miejsca, że to tylko ty tak myślisz.
      To dzięki Tobie zaczęłam pisać, to dzięki Tobie miałam motywację do robienia tego co robię, dzięki Tobie znowu zaczęłam płakać (a wiedz, że płaczę bardzo, bardzo rzadko płaczę* paradoks dobrze Ci znany) mam dalej wymieniać???

      Usuń
    4. Spokojnie... czy moja wypowiedź wzbudziła w tobie taki gniew? Z góry przepraszam, ale to jest prawda, więc nie będę się kłócić, so I'm thank you :*** (za dużo SoD, ciągle gadam po ang) :)))
      Ogromnie mi miło, że to dzięki mnie zaczęłaś pisać. Ja miałam tak samo, bo ja zaczęłam w ogóle pisać bloga dzięki Lex, więc wiem o czym mówisz xd
      I nie, nie śmiałabym z ciebie kpić :)

      Usuń
    5. boże.... *I thank you :) jaki błąd, jaki wstyd!

      Usuń
    6. Nie jestem zagniewana ani chociażby zła. Po prostu zabolało mnie trochę to, że nie wierzysz mi na słowo i jeszcze raz proszę, nie uniżaj się.

      Usuń
    7. Keep, ale ja ci dziękuję bardzo za to co myślisz. Nie zamierzam bo mistrzem jeszcze nie jestem xdd Koniec kropka!

      Usuń
    8. A do tej kropki dodaje jeszcze dwie. Czy tego chcesz czy nie jesteś moim mistrzem.

      Usuń
    9. To jest i moja trzecia... Dziękuję słoneczko 🎄💖

      Usuń
    10. Nareszcie zakumałaś (jak zawsze chcę mieć ostatnie słowo)

      Usuń
    11. Hahaha ta chciałabyś....

      Usuń
  5. Nieważne która, ważne, że przebywam :))
    Oj, Hero, Ty się nigdy nie nauczysz ? Zawsze znajdzie się ktoś, kogo zabijesz? To kto następny, Astrid? ( co z tego, że raz już umarła xD)
    Rozdział jak zawsze cudowny, rozwijasz się jak nikt, za co jestem bardzo dumna! :D
    Nie uważasz, że Czkawka i Szczerbatek za wiele razy byli więźniami Drago? Ale bądź co bądź, kocham sarkastyczne odp Czkawki ^^
    Szkoda Meg, ale spokojnie, nie rycze. Szczerze, nie wzruszyła mnie jej śmierć. XD Smile, coś Ty taka nie czuła? XD :')
    Jak już zadać pytania... czy masz zamiar końcZyć bloga (broń Boże nie rób tego!!!), ale ciekawa jestem i jakbyś chciała skończyć to czy założysz nowego? :)
    Dzięki za odp. Hero, kuźwa, raz napiszesz mi super- mroczny rozdział ! :D Nie mogę wyjść z podziwu,;że tak cudownie piszesz. Mam być zazdrosna??? XD Bądź co bądź, jesteś mistrzynią i ani mi się waz poddawać ani tracić wiary w siebie. Jesteś zaje... fajna. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah jej, dziękuję. To ty jesteś świetna, bo na każdym kroku mnie wspierasz. Kocham cię!!!!

      A skąd zakładasz, że ja muszę kogoś zabić? Xd Taka nienormalna ja :)
      Kiedyś na pewno zakończę bloga. Nie wiem czy wtedy gdy nie będę mieć na niego pomysłu, czy gdy wszystko opisze to co chciałam. Mam co prawda trzy zakończenia historii na tym blogu i tylko od dalszych wątków będzie zależało, które zakończenie wybiorę. :) Matko, tym pytaniem smutno mi się zrobiło, bo pomyślałam o zakończeniu:/ Dzięki Smile. No i oczywiście, że założę nowego. Prawdopodobnie również o JWS :*

      Dziękuję, cieszę się, że ci się podoba. Ale ja mistrzynią na pewno nie jestem ani nie będę, za daleko jak dla mnie. Jeszcze raz dziękuję za to, że jesteś ❤

      Usuń
  6. Super rozdział!! Kocham tego bloga! Tylko mam nadzieje ze Czkawka i Astrid bedą razem kocham tą pare! Dużo weny życze! Kiedy next? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo Kindziu :*
      Też mam nadzieję, że Czkawka i Astrid będą parą xd
      Next w granicach 29-31 grudnia :)

      Usuń
  7. O jaki żal usunął mi się kom :(
    A był nawet długi T.T
    No cóż powiem tylko jedno: Kocham ten blog i twoje wypociny ❤ A ten rozdział - zwłaszcza końcówka - powalił mnie na kolana :*
    Kocham ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem jak to jest :) Dziękuję bardzo i cieszę się, że mi się udało. Haha ale poczekajcie co będzie w następnym.... Wtedy to się będzie działo! :*
      Ja też ❤❤❤

      Usuń
  8. Siema Misiu ;******
    Tak, nie mylisz się, tu ta beznadziejna Vicky...uhggg ;/
    Ale dosyć! Teraz nie o mnie, tylko o rozdziale ;D
    Powiem Ci od początku, pierwsze słowa mnie urzekły, to, że oni wszystko robili razem, te słowa budują takie silne emocje. Gdy się to czyta można w pewien sposób przypiąć to do swojego życia ;D
    "Razem żyliśmy, razem umieraliśmy, razem cierpimy, razem nienawidzimy, razem kochamy tylko siebie. Nikogo innego, nikt nie zasłużył na naszą miłość, nasze uczucia" - muszę to sobie gdzieś zapisać, bo to słowa godne zapamiętania.
    Akcja ucieczki Czkawki bardzo mi się spodobała ;)Opisałaś to bardzo realistycznie, kochana, a to dość trudna sztuka ;* Możesz być dumna, bo odwaliłaś kawał dobrej roboty ;D
    Kochanie moje, popłakałam się, mówię serio... Dziękuję całym sercem za dedykację. Traktuję to jako prezent na święta <3
    Nawet nie wiesz jak mnie tym uszczęśliwiłaś :*****
    Jestem Ci tak strasznie wdzięczna za wszystko ;D
    Dziś mogę dziękować Bogu, że spotkałam kogoś tak wspaniałego jak Ty!!
    Wiesz? Jesteś jedną z nielicznych osób na tym świecie na którą zawsze mogę liczyć i choć ja często zawodzę, to Ty jesteś przy mnie zawsze. Jak Szczerbuś przy Czkawce ;D
    I te ostatnie sceny... Jak pożegnać kogoś kto był dla nas tak bliski?
    Jak powiedzieć po prostu "Żegnaj", gdy się tak mocno kocha ;(
    Bardzo współczuję Czkawce ;(
    Jeszcze Astrid nie ma przy nim. Ale Czkawka ma racje. Oboje wybrali swoje własne drogi, najtrudniej tylko się z tym pogodzić ;( I choć wiem, że jest on bardzo silny i ma harde serce, to czuję ile to musi go kosztować...
    To boli, na pewno boli...
    Dałaś mi tyle emocji. Przed samą Wigilią pokazałaś mi znaczenie tak ważnych wartości, które gdzieś uciekają nam w codziennym pędzie...
    Dziękuję Ci za to, skarbie mój ;*****
    Kocham Cię, Misiu ;D <3






    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz mi to jak jestem beznadziejna i to jak Cię zawodzę ;(

      Usuń
    2. Kochanie.... tyle pięknych słów napisałaś. Dziękuję Ci z całego mojego małego serduszka za wszystko co dla mnie zrobiłaś. Nie umiem się odwdzięczyć, dlatego skarbię mocno dziękuję, za wsparcie i ogromną motywację jaką mi dałaś. Kocham Cie, maleńka :*****
      Nigdy mnie nie zawodzisz, jesteś przy mnie cały czas. Pomagasz mi, wspierasz. Boże, dziękuję za tą Vicky!!!! Bardzooo bardzo kocham <3

      Usuń