Coś co znalazłam niedawno, a co podbiło moje serce :*
"To co ktoś czuje jest niezmiernie ważne. Uczucia, marzenia, przyszłość. Każdy czuje co innego. W rękach nie mam już nic, nawet własnego życia. Błagam, ratuj siebie"
"To co ktoś czuje jest niezmiernie ważne. Uczucia, marzenia, przyszłość. Każdy czuje co innego. W rękach nie mam już nic, nawet własnego życia. Błagam, ratuj siebie"
Wyciągnąłem rękę, gdy jeden ze strażników podawał mi mały
kubełek z wodą. Szybko opróżniłem naczynie z napoju, gasząc swoje pragnienie.
Nie miałem siły na nic, nawet na głupie wstanie do pozycji siedzącej. Drago
zrobił ze mnie wrak człowieka, chciał to zrobić i mu się udało. Nigdy nie
sądziłbym, że mu się uda, ale jednak. Pokonał mnie, wie, że teraz żyję tylko
dzięki niemu. On trzyma mnie przy życiu co jest dla mnie najgorszą hańbą. Być
uzależnionym od wroga jest czymś, okropnym. Świadomość tej niemocy, braku
jakikolwiek możliwości na ucieczkę. To boli, to cierpienie, to nieustanna walka
z czymś, z czym nie da się wygrać.
Żołnierz, zabrał
brutalnie kubełek, jeszcze uderzając mnie w twarz. Zabolało, lecz uśmiechnąłem
się w jego stronę, jakbym naprawdę postradał zmysły. Czasami mam takie
wrażenie, że właśnie jestem na skraju załamania nerwowego, stojąc nad
przepaścią i stąpając po bardzo cienkiej linie własnego ja. Czy oszalałem? Nie
wiem, bynajmniej nie jestem pewien. To mnie prześladuje, okropne sny
zwiastujące śmierć wszystkich smoków. Nie chcę tego dopuszczać do własnej
podświadomości, ale to jest i coraz częściej nawiedza mnie, wywołując czarne
myśli i zatroskanie o Szczerbatka.
Teraz tak
strasznie żałuję tych kłótni, tego, że o tak bardzo błahe sprawy obrażaliśmy
się, kłóciliśmy się. To było głupie i bezsensowne. Teraz na każdą myśl o nim,
płaczę w ciszy i samotności, nie mogąc w żaden możliwy sposób mu pomóc. Nawet
nie wiem czy żyje. Może już dawno, Drago wyrzucił przez burtę jego biedne,
czarne jak smoła, bezwiedne ciało? Może wrócił do Valhalli i razem z Thorem,
oczekuje na moje ponownie stawienie się w złotej bramie Miasta Bogów? Jaki jest
teraz sens mojego życia? Czy moje serce jeszcze coś czuje, po za nienawiścią i
tęsknotą, przez którą usycham, coraz bardziej każdego dnia?
Usłyszałem ciche
jęknięcie, naprzeciw mojej celi. Uniosłem wzrok na więźnia, mieszkającego po
sąsiedzku. Usiadł przy drzwiczkach, patrząc na mnie, może z litością albo
politowaniem? Nie wiem, mam to gdzieś. Pokiwał smętnie głową, jak zadumany
starzec nad naszym losem i spuścił głowę. Jeszcze raz rzuciłem wzrokiem, na
smutne granatowe spojrzenie mężczyzny, po czym odwróciłem twarz ku małemu
okienku, zabitego kratami. Mężczyzna westchnął.
- Do czego się młody, doprowadziłeś? – powiedział, jakby
trochę kpiąco, trochę smutno. Nie mam pojęcia o co mu chodzi, ale chyba chce
mnie zdenerwować.
- Czego chcesz?! – warknąłem, starając się bym brzmiał
poważnie, jak wojownik. Jeszcze żyję, a dopóki żyję, będę bronił własnego
honoru. Podniosłem się z ziemi, rzucając okiem na ogromną kałużę krwi, w której
leżałem. Nie wiem jaki cudem się nie wykrwawiłem, ale to chyba zasługa Bogów.
Trzymają mnie przy życiu.
- Nic, tylko nie wiem jakim cudem się tutaj znalazłeś. Nie
wyglądasz na chłopaka, który rozrabia – odparł już spokojniej, ciekawie mi się
przyglądając. Na chwilę skrzywił się, bo zapewne ujrzał moją twarz, która teraz
do najładniejszych nie należy. Cała wypaprana w krwi, pocięta, gdyż ostatnio
Draguś zechciał panem Bacikiem, przywitać moje oblicze, ponieważ jak sądził,
było za mało zmasakrowane.
Zaśmiałem się
szczerze, choć sprawiało mi to trudność. Świeża rana na brzuchu trochę się poruszyła, przez co musiałem się położyć,
trzymając ścierkę przyciśniętą do ciała.
- Wiem coś, czego Drago bardzo potrzebuje, ale jak na razie,
i na zawsze, się tego nie dowie – odparłem, radośnie gwiżdżąc sobie jedną z
przyśpiewek, które śpiewa się w czasie Migdalisk. Ostatnie święta obchodziłem
prawie sześć lat temu, na… TEJ wyspie.
- A cóż to za rzecz, jeśli można wiedzieć? – spytał sąsiad,
wyraźnie zaciekawiony nowym tematem. Lecz ja, za bardzo nie miałem ochoty
opowiadać o smokach. Nie chodzi o to, że nie chce mi się, tyle, że nie mogę nic
powiedzieć, ani o sobie, ani o smokach. Taką złożyłem przysięgę, gdy uciekłem. Nikomu
nie mów jak się nazywasz, skąd pochodzisz ani ile masz lat. Smoczy Jeździec –
to wystarczy dla wszystkich.
- Nie twoja sprawa – burknąłem, tracąc dobry humor.
Odetchnąłem, wstając gdyż krew przestała się sączyć. Poprawiłem sprzączkę w
protezie i wyjrzałem przez małe okienko. Mój rozmówca nie pytał już o nic,
zapewne zrozumiał, że nic mu nie powiem.
Ogromny księżyc
świecił jasno, nad oceanem, kierując pływami, miarowo odbijającymi się od
ciemnych skał, drewnianego portu i plaży. Moja tęsknota wciąż nie daje mi w
miarę możliwości normalnie funkcjonować. Nie chcę niczego innego, nawet
ukojenia w tym okropnym bólu, tylko jednej wiadomości o stanie mojego
przyjaciela. Jedynie dobra wiadomość sprawi, że stanę na nogi, starając się
jakoś stąd uciec. Jednak gdy nie wiem kompletnie nic, wszystko nie ma
najmniejszego sensu.
Usiadłem pod
chłodną ścianą, dając chwile wytchnienia moim zharatanym plecom. Czułem, że
skóra lekko odchodzi od mięśni, lecz nie miałem zamiaru się tym przejmować.
Usłyszałem śmiech, a po chwili do pomieszczenia wparował Drago. Uśmiechnięty od
ucha do ucha, z zadowoloną miną wpatrując się we mnie. Podniosłem rękę,
machając mu.
- Cześć – rzuciłem – czego chcesz, tym razem?
- Kilku ważnych informacji – powiedział, podchodząc do krat
i otwierając je. Wszedł do mojej celi więziennej, krążąc wokoło. Tym razem stał
się sprytniejszy, gdyż zabrał mi nawet Piekło. Zrozumiał, że to broń i
oczywiście je zarekwirował. Bydlak.
- Nie powiem ci – zacząłem, wyciągając rękę i dotykając kolejno
swoich palców – jak się tresuje smoki, skąd jestem, jak znaleźć gniazdo smoków,
w ogóle jak wytresowałem smoka, więc nie masz po co pytać – uśmiechnąłem się
lekko, rozkładając ramiona. Krwawdoń wkurzył się i uderzył mnie prosto w twarz.
Cios był tak silny, że upadłem na twardą ziemię.
- Jeszcze zobaczymy – mruknął i wyszedł z celi. Powiedział
coś do strażników. Wiedziałem, że idę na tortury, muszę się przygotować.
*Narrator/Berk*
Astrid zdążyła
ochłonąć już po definitywnym przybyciu na Berk. Nie było jej prawie trzy lata,
a powrót wywołał nieograniczoną radość, objawioną w ponad tygodniowym
świętowaniu w Twierdzy. Rodzina, przyjaciele i całe plemię na czele z wodzem,
radowało się "zmartwychwstaniem" blondynki. Jednak ona nie miała w
ogóle ochoty tu siedzieć. Podobało jej się takie życie, nie wiadomo gdzie
będzie się nocować, albo czy jakiś wariat cię nie schwyta. Albo czy nie
umrzesz, by potem móc wrócić w nagrodę za ocalenie Miasta Bogów. Przesiąła
takim sposobem życia i wszystko by wolała, oprócz takiego bezczynnego siedzenia
na Berk. Lecz sama nie wiedziała, że nie będzie się już nudzić.
Kolejny zwykły poranek na wyspie. Słońce
wstało, wikingowie wzięli się do pracy, a dzieci do zabawy. Wandale już
ostatnie dni mogli narzekać na mrozy, gdyż według obliczeń Gothi, zima powinna skończyć się
pod koniec miesiąca.
Astrid wstała, ubrała się i uczesała.
Smętnie zeszła na śniadanie, widząc radośnie śpiewającą matkę. Sala od powrotu
córki, nie mogła przestać się uśmiechać. Codziennie robiła ulubione potrawy
dziewczyny do jedzenia, siedziała z nią w pokoju do późnej nocy, chcąc
nacieszyć się córką. Gdy padał deszcz, siadały wieczorem przy palenisku,
blondynka ostrząc swój nowy topór - zrobiony przez Pyskacza na jej powrót - a
wojowniczka wyszywając serwetki. Spędzały praktycznie ze sobą każdą wolną
chwilę. Lecz za każdym razem gdy Sala pytała co się z nią działo przez prawie
trzy lata, wojowniczka wzruszała ramionami, milcząc. Mogłaby powiedzieć, ale po
co? Przecież by jej nie uwierzyli. Latała na smoku, to brednie. Zginęła, ale
jednak żyje. Tylko tyle pamięta, resztę rzeczy to tylko niektóre wydarzenia
zaraz po ucieczce z wyspy, a przecież wtedy nic ciekawego się nie wydarzyło.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć co się stało? – zapytała
po raz kolejny Hofferson, pewnego wieczoru gdy siedziały na mięciutkich owczych
wełnach, sącząc rozgrzewające zioła od szamanki. Astrid skrzywiła się tylko,
zamykając oczy.
- Tajemnica – rzekła cicho, natychmiast wstając z posłania i
kierując się do swojego pokoju. Matka blondynki pokiwała smutno głową i
sięgnęła po książkę.
Dziewczyna
położyła gliniany kubek na stoliku przy łóżku, siadając na oknie. Spojrzała w
morze, piękne, czyste, tajemnicze i skrywające w sobie całą siłę. Mogłaby patrzeć
na niego godzinami, a i tak widok, by się jej nie znudził. Kochała je, była
jego częścią. Wiedziała, że teraz jest trudno, znalazła się na Berk, nie może
stąd już odejść. Na razie nie wspominają o Dagurze, ślubie i zaręczynach. Ale to
tylko kwestia czasu, ona o tym wie. Codziennie myśli o tym, każdej nocy,
uświadamiając sobie, że jest tak blisko od tego, żeby zniszczyć sobie życie. Na
zawsze odebrać szczęście, radość i możliwość przeżycia najlepiej swych lat. Niestety
inni wybrali inaczej, a ona musi się podporządkować. Musi być posłuszna. To dla dobra twojej wyspy – słyszała w
głowie. Nie mogła znieść tych myśli, tych słów, które przekazywały jej
najgorszą z możliwych prawd. Przegrała życie.
Usłyszała róg. Jej
ciałem wstrząsnął mały dreszcz strachu.
Czy to miało nastąpić
już teraz? W tej chwili? Nie.
Niestety. Z daleko
było już widać powoli zbliżającą się gromadę łodzi, płynącą do portu. Kroki na
schodach, obróciła się. Sala stała w drzwiach, trzymając w dłoni jakiś materiał.
Rozłożyła go na łóżku córki, uśmiechając się lekko do niej. Astrid nie
odwzajemniała tego uśmiechu. Wolała być zabita tu i teraz, niż iść tam i
przypieczętować swój los.
- A więc jednak zamierzacie zniszczyć mi życie? – warknęła,
jadowitym głosem. Choć miała ochotę się rozpłakać, powstrzymała łzy. Tępo patrzyła
w małą zabawkę, leżącą na półce. Był to malutki smoczek, Śmiertnik Zębacz. Sala
uszyła go na pierwsze urodziny swojego jedynego dziecka. Mała Astrid od razu pokochała
pluszową zabaweczkę, nie rozstając się z nią na krok. Nawet gdy była dorosła,
nie mogła się jej pozbyć. Tyle miłych wspomnień z dzieciństwa musiała zachować,
za żadne skarby, nie chciała o nich zapomnieć.
- Tego bym tak nie nazwała – powiedziała kobieta, podchodząc
do blondynki – To tylko zaręczyny. Ślub co najwyżej może odbyć się dopiero za
rok, gdy skończysz dwadzieścia lat.
- A co to za różnica? – zdenerwowała się, wystawiając nogi
po za okno. Spuściła je, opierając głowę na drewnianej futrynie. Hofferson
skierowała rękę, by pogłaskać wojowniczkę po włosach, jednak zrezygnowała, wycofując
się z pokoju – Ubierz się w to – szepnęła gdy była w progu. Astrid wolała
puścić jej słowa mimo uszu i szybko dobyła toporu, opierającego się o ścianę. Do
jednego karwasza wepchnęła pamiętnik Czkawki, mimo, że go nienawidzi chciała
sobie poczytać te wspaniałe przemyślenia. Odwróciła się jeszcze raz, zerkając
na bordową sukienkę, którą przyniosła jej matka. Była do ziemi, z futrem przy
ramieniu. Paskudna, pomyślała blondynka, zeskakując z niskiego okna.
Nim łodzie dobiły
do portu, ona już zniknęła w gęstych krzakach wyspy Berk.
*Czkawka*
Wrzucili mnie z powrotem
do celi. Kilka godzin katowania, potrafi na serio zmęczyć człowieka. Mój wróg
musiał sobie zrobić przerwę, więc mnie odesłał. Dobry wróg. Dobry. Mógłby dalej
mnie męczyć, ale jak to on mówi, nawet tak potężny i niezwyciężony człowiek jak
on, potrzebuje chwili odpoczynku. Idiota. Wiem, że nie chce mnie zabić, no bo
kto wtedy, by mu powiedział jak się tresuje smoki, czyż nie? Dlatego robi
przerwy, sam musi się powstrzymywać, żeby tylko nie dobyć zakrzywionego
narzędzia i wbić je w moje serce. Dobry. Czasami mi go nawet żal. Nie ma
nikogo, rodziny, plemienia, żadnej osady. Tylko tą swoją wspaniałą armię i chęć
zemsty. Zemsta. Chyba nie zna prawdziwego znaczenia tego słowa. Mści to się na
kimś, a nie bo mu się tak podoba. To musi wynikać z pewnych pobudek, nie z
własnego widzi mi się. Chore, naprawdę. Ludzie nic mu nie zrobili, bo każdy się
go boi, a on, matoł się mści. Przy następnej okazji zapytam się go, dlaczego. Zawsze
musi być powód, bo jeśli go nie ma, zemsta jest nieuzasadniona czyli tym samym
niczym nie poparta, czyli żałosna. On jest na serio głupi, bo nawet nie rozumie
na czym polega ten świat. Coś istnieje, czyli w rzeczywistości ma swoje realne
uzasadnienie. Coś nie istnieje, tego nie ma. Proste i logiczne. Ktoś tworzy, czyli
nadaje temu sens i przeznaczenie. Kiedy to coś zniszczy, wszystko przemija. Trzeba
być idiotą, żeby tego nie zauważyć, nie zrozumieć. A no tak, zapomniałem. On jest
idiotą, ale dobrym wrogiem. Cieszę się, że jest. Przynajmniej nie myślę o
Szczerbatku. Często na torturach zastanawiam się, czy on przechodzi przez to
samo co ja. A może jeszcze gorsze rzeczy? Nie wiem, ale muszę się dowiedzieć. To
moja jedyna szansa, na to, żeby wymyślić idealny plan ucieczki. Uwolnię go i
uciekniemy, pomachamy Drago na pożegnanie, a niedługo znowu się z nim
zobaczymy. Nasze drogi już tak nieustannie się krzyżują, lecz wiem, że któregoś
dnia jego panowanie dobiegnie końca, a ja zabiję go, własnoręcznie, dając
możliwość pięknym skrzydlatym stworzeniom, żyć w bezpiecznym świecie.
Bez
niego, bez strachu, bez niepewności, bez cierpienia i bez śmierci. Coś się
skończy, żeby coś mogło się zacząć. Kolejna przygoda, kolejna zabawa, kolejne
wyzwania. Doświadczenie, mądrość, życie. To nasza siła, jedyna możliwość, żeby
przeżyć, żeby iść dalej, żeby po prostu istnieć.
~*~
~ SuperHero *.*
Hero, jesteś moim mistrzem! Jak dobrze, że jesteś. Ja chyba też muszę się bardziej skupić, żeby napisać coś równie dobrego. Jesteś genialna, nigdy o tym nie zapominaj. :)
OdpowiedzUsuńBrakowało mi jeszcze wspomnienia Czkawki na temat Astrid. Wiesz, "czy dotarła do Berk, a może została wśród bogów". Daj w nn coś takiego, ok? Bardzo proszę ;)
Hero, chyba dla Ciebie specjalnie napiszę coś w tym stylu. W sumie już coś podobnego planuję. Myślę, że będziesz zadowolona xD
Jeżeli Dagur da jej ten cholerny pierścionek, lub co gorsza zakocha się w niej i ją pocaluje, rzygnę. Serio. Na mojego kochanego Samsunga :/
Szczerbatek... wiem, że go nie zabijesz. Nie możesz go zabić. On taki milusi jest <3
Uwielbiam Cię! Jesteś kochaną. Chyba wezmę od Ciebie korki. Ile bierzesz? XD
Jesteś cudowna. Dobra już kończę, bo ty jeszcze rzygnuesz od tej słodyczy xD
Ps. ♡♡
A Hero coś się wzięło i uwaga: zacznę odpisywać na komy. Choć miałam zasadę, żeby nie odpisywać, ale co tam. Zasady są po to, żeby je łamać.
UsuńMatko, tak się dziwnie czuje. 😃
Smile! Kochana, dziękuję z całego serca, bo tymi słowami motywujesz moje serducho, dziewczyno to ty jesteś genialna!
Hah, Czkawka ma ważniejsze teraz sprawy, niż myślenie o Astrid. On się musi wydostać, żeby mógł myśleć o dziewczynach. Haha Dagur i od razu pierścionek? Nie, tego wam i sobie nie mogę zrobić xd
Nieeee, mam szlaban na zabijanie do nowego roku ;)
Mówiłaś to kilka razy, za co bardzo dziękuję. Za korki? Dla cb, za free! Korzystaj. Hahaha xd żartuje.
Nie rzygam :**
Dziękuję ❤
Cudowny rozdział. Po prostu boski. Tak mi brakowało twojego opowiadania. kiedy powiedzialas ze będzie przerwa w rozdziałach to po prostu nie mogłam się doczekać. A teraz kiedy tydzień temu dodałas rozdział całkowicie o tym zapomniałam i ogólnie nie miałam zbytnio czasu. Teraz mi się przypomniało o mam trochę czasu. Po prostu hcchjx kochana: * pisz nadal
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na nexta
Pozdrawiam i życzę dużo weny
Cieszę się, że mam takie czytelniczki, które czekały. Jejku, dziękuję bardzo madzialenka. Jesteś cudowna i jeszcze raz dziękuję ❤
UsuńHero ♡♡♡ jesteś mą Boginią ♡♡ Postawie sobie oltarzyk ♡♡ nie no rozdział genialny ♡♡ DAGUR -,- serio rodzina tak się niby cieszy , że As się odnalazła ,a nie widzą jak ona cierpi ... wcale się jej nie dziwię , że ucieka ja bym też tak robiła:( dobra nie będę się dolowac bardziej dolowac :(
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥♥♥♥♥♥ Rozdział cudowny ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Hahahaha serio? No weź, co ty! 😉
UsuńAstrid cierpi, ale pamiętajcie, że jest jeszcze szalony przystojniaczek, więc nie wiem gdzie tam ona chce uciekać xd
Dziękuję za kom z całego serducha! ❤
Japierdole (przepraszam, wymsknęło mi się). Hero, czy ty zawsze musisz być taka brutalna? Daj chwilę Hiccemu na wylizanie ran ok? Mam nadzieję, że Czkastrid pierdolnie z nieba (przepraszam, nwm co się dziś ze mną dzieje). Jednak każde rany się kiedyś zagoją. Oby to była prawda, bo jak wspomiałaś, skóra już mu odchodzi od mięśni.
OdpowiedzUsuńWeny moja droga, niczego więcej
Twoja Keep
Tak, muszę. :) Przecież mnie znasz :*
UsuńHiccstrid? A co to takiego? Hahaha, nie teraz na razie nie pierdolnie. Musicie czekać xd On nie ma czasu i nawet nie będzie miał, żeby sobie te rany wylizać xd (nie no, padłam jak przeczytałam). Ale wróci do formy xd
Dziękuję za kom! ❤
Obudziłam się przed chwilą i pierwsze co zobaczyłam to twój rozdział. I tak się rozbudziłam, że nie wiem czy znowu zasnę. xD (Tak śpię bo jestem chora xd) No mniejsza xD
OdpowiedzUsuńBiedna Astrid. :c Niech ten Dagur spieprza. Ale ja bym mu rozwaliła tą mordę. Tak samo zrobiłabym z Drago. Ja wale, niech Czkawce uda się stamtąd uciec. I niech przyleci po Astrid na Szczerbatku, bo mi kurna Hiccstrid brakuje. Chociaż wątpię, że coś takiego może się wydarzyć. Ale będę kucze wierzyć. Tak samo jak w to, że Czkawce uda się rozwalić mordę Drago i rozwalić też pana Bacika. Czkawka jest za przystojny żeby mieć kurna twarz poharataną.
Mam nadzieję, że uda im się jakoś wybrnąć z tych sytuacji.
Życzę ci weny i powodzenia w szkole, a ja z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;**
Teraz nie tylko ty chora Avis :* Wspólnota chorych blogerek się kłania 😷
UsuńAstrid biedna? Hahahaha xd naprawdę, ona ma przecież cudownie. A co do przywalenia, to się zastanowię. Ha, dobrze mówisz, że nie wierzysz, że będzie Hiccstrid. Och, ale ja was ładnie wychowałam.
On musi cierpieć. To CZKAWKA!
Dziękuję ❤
Tematyka opowiadania świetna. Bardzo miło się czytało. Troszkę zabrakło mi opisu tego katowania xD
OdpowiedzUsuńEhh... te głupie opisy ;-; < taka brutalna ja >
~ Sagiri
Widzę, że znalazłam bliźniaczą duszę xd hehehe, wiem, że było mało, ale inne blogerki chyba by mnie zamordowały, gdybym "lepiej" i bardziej "szczegółowo" opisała jego tortury. Ale wiesz, on to uwielbia. Jeszcze będzie miał okazje opowiedzieć o tym :)
UsuńDziękuję za kom i witam! ❤
Więcej katowania???
UsuńMnie pasuję!!! :D ( bo ty wiesz, że ja wiem, że ja wiem, że ty wiesz)
I to mi się podoba :) Hah, wiem :))) Już wdrażam swój niecny plan w życie mojego bohatera Xd
UsuńJuż mu współczuję(tak na prawdę to nie ale tak się mówi). Ja brutal.
UsuńWow, świetny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobał, ale kurczę. Mam nadzieję, że Czkawka jakoś wyjdzie z tego, że będzie już dobrze :)
truelifebydamien.blogspot.com
Chciałbyś XD
UsuńDziękuję :*