wtorek, 8 grudnia 2015

34. Zemsta radością troski.

Coś co znalazłam niedawno, a co podbiło moje serce :*


    "To co ktoś czuje jest niezmiernie ważne. Uczucia, marzenia, przyszłość. Każdy czuje co innego. W rękach nie mam już nic, nawet własnego życia. Błagam, ratuj siebie"
Wyciągnąłem rękę, gdy jeden ze strażników podawał mi mały kubełek z wodą. Szybko opróżniłem naczynie z napoju, gasząc swoje pragnienie. Nie miałem siły na nic, nawet na głupie wstanie do pozycji siedzącej. Drago zrobił ze mnie wrak człowieka, chciał to zrobić i mu się udało. Nigdy nie sądziłbym, że mu się uda, ale jednak. Pokonał mnie, wie, że teraz żyję tylko dzięki niemu. On trzyma mnie przy życiu co jest dla mnie najgorszą hańbą. Być uzależnionym od wroga jest czymś, okropnym. Świadomość tej niemocy, braku jakikolwiek możliwości na ucieczkę. To boli, to cierpienie, to nieustanna walka z czymś, z czym nie da się wygrać.
    Żołnierz, zabrał brutalnie kubełek, jeszcze uderzając mnie w twarz. Zabolało, lecz uśmiechnąłem się w jego stronę, jakbym naprawdę postradał zmysły. Czasami mam takie wrażenie, że właśnie jestem na skraju załamania nerwowego, stojąc nad przepaścią i stąpając po bardzo cienkiej linie własnego ja. Czy oszalałem? Nie wiem, bynajmniej nie jestem pewien. To mnie prześladuje, okropne sny zwiastujące śmierć wszystkich smoków. Nie chcę tego dopuszczać do własnej podświadomości, ale to jest i coraz częściej nawiedza mnie, wywołując czarne myśli i zatroskanie o Szczerbatka.
    Teraz tak strasznie żałuję tych kłótni, tego, że o tak bardzo błahe sprawy obrażaliśmy się, kłóciliśmy się. To było głupie i bezsensowne. Teraz na każdą myśl o nim, płaczę w ciszy i samotności, nie mogąc w żaden możliwy sposób mu pomóc. Nawet nie wiem czy żyje. Może już dawno, Drago wyrzucił przez burtę jego biedne, czarne jak smoła, bezwiedne ciało? Może wrócił do Valhalli i razem z Thorem, oczekuje na moje ponownie stawienie się w złotej bramie Miasta Bogów? Jaki jest teraz sens mojego życia? Czy moje serce jeszcze coś czuje, po za nienawiścią i tęsknotą, przez którą usycham, coraz bardziej każdego dnia?
    Usłyszałem ciche jęknięcie, naprzeciw mojej celi. Uniosłem wzrok na więźnia, mieszkającego po sąsiedzku. Usiadł przy drzwiczkach, patrząc na mnie, może z litością albo politowaniem? Nie wiem, mam to gdzieś. Pokiwał smętnie głową, jak zadumany starzec nad naszym losem i spuścił głowę. Jeszcze raz rzuciłem wzrokiem, na smutne granatowe spojrzenie mężczyzny, po czym odwróciłem twarz ku małemu okienku, zabitego kratami. Mężczyzna westchnął.
- Do czego się młody, doprowadziłeś? – powiedział, jakby trochę kpiąco, trochę smutno. Nie mam pojęcia o co mu chodzi, ale chyba chce mnie zdenerwować.
- Czego chcesz?! – warknąłem, starając się bym brzmiał poważnie, jak wojownik. Jeszcze żyję, a dopóki żyję, będę bronił własnego honoru. Podniosłem się z ziemi, rzucając okiem na ogromną kałużę krwi, w której leżałem. Nie wiem jaki cudem się nie wykrwawiłem, ale to chyba zasługa Bogów. Trzymają mnie przy życiu.
- Nic, tylko nie wiem jakim cudem się tutaj znalazłeś. Nie wyglądasz na chłopaka, który rozrabia – odparł już spokojniej, ciekawie mi się przyglądając. Na chwilę skrzywił się, bo zapewne ujrzał moją twarz, która teraz do najładniejszych nie należy. Cała wypaprana w krwi, pocięta, gdyż ostatnio Draguś zechciał panem Bacikiem, przywitać moje oblicze, ponieważ jak sądził, było za mało zmasakrowane.
    Zaśmiałem się szczerze, choć sprawiało mi to trudność. Świeża rana na brzuchu trochę się  poruszyła, przez co musiałem się położyć, trzymając ścierkę przyciśniętą do ciała.
- Wiem coś, czego Drago bardzo potrzebuje, ale jak na razie, i na zawsze, się tego nie dowie – odparłem, radośnie gwiżdżąc sobie jedną z przyśpiewek, które śpiewa się w czasie Migdalisk. Ostatnie święta obchodziłem prawie sześć lat temu, na… TEJ wyspie.
- A cóż to za rzecz, jeśli można wiedzieć? – spytał sąsiad, wyraźnie zaciekawiony nowym tematem. Lecz ja, za bardzo nie miałem ochoty opowiadać o smokach. Nie chodzi o to, że nie chce mi się, tyle, że nie mogę nic powiedzieć, ani o sobie, ani o smokach. Taką złożyłem przysięgę, gdy uciekłem. Nikomu nie mów jak się nazywasz, skąd pochodzisz ani ile masz lat. Smoczy Jeździec – to wystarczy dla wszystkich.
- Nie twoja sprawa – burknąłem, tracąc dobry humor. Odetchnąłem, wstając gdyż krew przestała się sączyć. Poprawiłem sprzączkę w protezie i wyjrzałem przez małe okienko. Mój rozmówca nie pytał już o nic, zapewne zrozumiał, że nic mu nie powiem.
    Ogromny księżyc świecił jasno, nad oceanem, kierując pływami, miarowo odbijającymi się od ciemnych skał, drewnianego portu i plaży. Moja tęsknota wciąż nie daje mi w miarę możliwości normalnie funkcjonować. Nie chcę niczego innego, nawet ukojenia w tym okropnym bólu, tylko jednej wiadomości o stanie mojego przyjaciela. Jedynie dobra wiadomość sprawi, że stanę na nogi, starając się jakoś stąd uciec. Jednak gdy nie wiem kompletnie nic, wszystko nie ma najmniejszego sensu.
    Usiadłem pod chłodną ścianą, dając chwile wytchnienia moim zharatanym plecom. Czułem, że skóra lekko odchodzi od mięśni, lecz nie miałem zamiaru się tym przejmować. Usłyszałem śmiech, a po chwili do pomieszczenia wparował Drago. Uśmiechnięty od ucha do ucha, z zadowoloną miną wpatrując się we mnie. Podniosłem rękę, machając mu.
- Cześć – rzuciłem – czego chcesz, tym razem?
- Kilku ważnych informacji – powiedział, podchodząc do krat i otwierając je. Wszedł do mojej celi więziennej, krążąc wokoło. Tym razem stał się sprytniejszy, gdyż zabrał mi nawet Piekło. Zrozumiał, że to broń i oczywiście je zarekwirował. Bydlak.
- Nie powiem ci – zacząłem, wyciągając rękę i dotykając kolejno swoich palców – jak się tresuje smoki, skąd jestem, jak znaleźć gniazdo smoków, w ogóle jak wytresowałem smoka, więc nie masz po co pytać – uśmiechnąłem się lekko, rozkładając ramiona. Krwawdoń wkurzył się i uderzył mnie prosto w twarz. Cios był tak silny, że upadłem na twardą ziemię.
- Jeszcze zobaczymy – mruknął i wyszedł z celi. Powiedział coś do strażników. Wiedziałem, że idę na tortury, muszę się przygotować.


*Narrator/Berk*
    Astrid zdążyła ochłonąć już po definitywnym przybyciu na Berk. Nie było jej prawie trzy lata, a powrót wywołał nieograniczoną radość, objawioną w ponad tygodniowym świętowaniu w Twierdzy. Rodzina, przyjaciele i całe plemię na czele z wodzem, radowało się "zmartwychwstaniem" blondynki. Jednak ona nie miała w ogóle ochoty tu siedzieć. Podobało jej się takie życie, nie wiadomo gdzie będzie się nocować, albo czy jakiś wariat cię nie schwyta. Albo czy nie umrzesz, by potem móc wrócić w nagrodę za ocalenie Miasta Bogów. Przesiąła takim sposobem życia i wszystko by wolała, oprócz takiego bezczynnego siedzenia na Berk. Lecz sama nie wiedziała, że nie będzie się już nudzić.
    Kolejny zwykły poranek na wyspie. Słońce wstało, wikingowie wzięli się do pracy, a dzieci do zabawy. Wandale już ostatnie dni mogli narzekać na mrozy, gdyż według obliczeń Gothi, zima powinna skończyć się pod koniec miesiąca.
    Astrid wstała, ubrała się i uczesała. Smętnie zeszła na śniadanie, widząc radośnie śpiewającą matkę. Sala od powrotu córki, nie mogła przestać się uśmiechać. Codziennie robiła ulubione potrawy dziewczyny do jedzenia, siedziała z nią w pokoju do późnej nocy, chcąc nacieszyć się córką. Gdy padał deszcz, siadały wieczorem przy palenisku, blondynka ostrząc swój nowy topór - zrobiony przez Pyskacza na jej powrót - a wojowniczka wyszywając serwetki. Spędzały praktycznie ze sobą każdą wolną chwilę. Lecz za każdym razem gdy Sala pytała co się z nią działo przez prawie trzy lata, wojowniczka wzruszała ramionami, milcząc. Mogłaby powiedzieć, ale po co? Przecież by jej nie uwierzyli. Latała na smoku, to brednie. Zginęła, ale jednak żyje. Tylko tyle pamięta, resztę rzeczy to tylko niektóre wydarzenia zaraz po ucieczce z wyspy, a przecież wtedy nic ciekawego się nie wydarzyło.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć co się stało? – zapytała po raz kolejny Hofferson, pewnego wieczoru gdy siedziały na mięciutkich owczych wełnach, sącząc rozgrzewające zioła od szamanki. Astrid skrzywiła się tylko, zamykając oczy.
- Tajemnica – rzekła cicho, natychmiast wstając z posłania i kierując się do swojego pokoju. Matka blondynki pokiwała smutno głową i sięgnęła po książkę.
     Dziewczyna położyła gliniany kubek na stoliku przy łóżku, siadając na oknie. Spojrzała w morze, piękne, czyste, tajemnicze i skrywające w sobie całą siłę. Mogłaby patrzeć na niego godzinami, a i tak widok, by się jej nie znudził. Kochała je, była jego częścią. Wiedziała, że teraz jest trudno, znalazła się na Berk, nie może stąd już odejść. Na razie nie wspominają o Dagurze, ślubie i zaręczynach. Ale to tylko kwestia czasu, ona o tym wie. Codziennie myśli o tym, każdej nocy, uświadamiając sobie, że jest tak blisko od tego, żeby zniszczyć sobie życie. Na zawsze odebrać szczęście, radość i możliwość przeżycia najlepiej swych lat. Niestety inni wybrali inaczej, a ona musi się podporządkować. Musi być posłuszna. To dla dobra twojej wyspy – słyszała w głowie. Nie mogła znieść tych myśli, tych słów, które przekazywały jej najgorszą z możliwych prawd. Przegrała życie.
    Usłyszała róg. Jej ciałem wstrząsnął mały dreszcz strachu.
Czy to miało nastąpić już teraz? W tej chwili? Nie.
    Niestety. Z daleko było już widać powoli zbliżającą się gromadę łodzi, płynącą do portu. Kroki na schodach, obróciła się. Sala stała w drzwiach, trzymając w dłoni jakiś materiał. Rozłożyła go na łóżku córki, uśmiechając się lekko do niej. Astrid nie odwzajemniała tego uśmiechu. Wolała być zabita tu i teraz, niż iść tam i przypieczętować swój los.
- A więc jednak zamierzacie zniszczyć mi życie? – warknęła, jadowitym głosem. Choć miała ochotę się rozpłakać, powstrzymała łzy. Tępo patrzyła w małą zabawkę, leżącą na półce. Był to malutki smoczek, Śmiertnik Zębacz. Sala uszyła go na pierwsze urodziny swojego jedynego dziecka. Mała Astrid od razu pokochała pluszową zabaweczkę, nie rozstając się z nią na krok. Nawet gdy była dorosła, nie mogła się jej pozbyć. Tyle miłych wspomnień z dzieciństwa musiała zachować, za żadne skarby, nie chciała o nich zapomnieć.
- Tego bym tak nie nazwała – powiedziała kobieta, podchodząc do blondynki – To tylko zaręczyny. Ślub co najwyżej może odbyć się dopiero za rok, gdy skończysz dwadzieścia lat.
- A co to za różnica? – zdenerwowała się, wystawiając nogi po za okno. Spuściła je, opierając głowę na drewnianej futrynie. Hofferson skierowała rękę, by pogłaskać wojowniczkę po włosach, jednak zrezygnowała, wycofując się z pokoju – Ubierz się w to – szepnęła gdy była w progu. Astrid wolała puścić jej słowa mimo uszu i szybko dobyła toporu, opierającego się o ścianę. Do jednego karwasza wepchnęła pamiętnik Czkawki, mimo, że go nienawidzi chciała sobie poczytać te wspaniałe przemyślenia. Odwróciła się jeszcze raz, zerkając na bordową sukienkę, którą przyniosła jej matka. Była do ziemi, z futrem przy ramieniu. Paskudna, pomyślała blondynka, zeskakując z niskiego okna.
    Nim łodzie dobiły do portu, ona już zniknęła w gęstych krzakach wyspy Berk.


*Czkawka*
    Wrzucili mnie z powrotem do celi. Kilka godzin katowania, potrafi na serio zmęczyć człowieka. Mój wróg musiał sobie zrobić przerwę, więc mnie odesłał. Dobry wróg. Dobry. Mógłby dalej mnie męczyć, ale jak to on mówi, nawet tak potężny i niezwyciężony człowiek jak on, potrzebuje chwili odpoczynku. Idiota. Wiem, że nie chce mnie zabić, no bo kto wtedy, by mu powiedział jak się tresuje smoki, czyż nie? Dlatego robi przerwy, sam musi się powstrzymywać, żeby tylko nie dobyć zakrzywionego narzędzia i wbić je w moje serce. Dobry. Czasami mi go nawet żal. Nie ma nikogo, rodziny, plemienia, żadnej osady. Tylko tą swoją wspaniałą armię i chęć zemsty. Zemsta. Chyba nie zna prawdziwego znaczenia tego słowa. Mści to się na kimś, a nie bo mu się tak podoba. To musi wynikać z pewnych pobudek, nie z własnego widzi mi się. Chore, naprawdę. Ludzie nic mu nie zrobili, bo każdy się go boi, a on, matoł się mści. Przy następnej okazji zapytam się go, dlaczego. Zawsze musi być powód, bo jeśli go nie ma, zemsta jest nieuzasadniona czyli tym samym niczym nie poparta, czyli żałosna. On jest na serio głupi, bo nawet nie rozumie na czym polega ten świat. Coś istnieje, czyli w rzeczywistości ma swoje realne uzasadnienie. Coś nie istnieje, tego nie ma. Proste i logiczne. Ktoś tworzy, czyli nadaje temu sens i przeznaczenie. Kiedy to coś zniszczy, wszystko przemija. Trzeba być idiotą, żeby tego nie zauważyć, nie zrozumieć. A no tak, zapomniałem. On jest idiotą, ale dobrym wrogiem. Cieszę się, że jest. Przynajmniej nie myślę o Szczerbatku. Często na torturach zastanawiam się, czy on przechodzi przez to samo co ja. A może jeszcze gorsze rzeczy? Nie wiem, ale muszę się dowiedzieć. To moja jedyna szansa, na to, żeby wymyślić idealny plan ucieczki. Uwolnię go i uciekniemy, pomachamy Drago na pożegnanie, a niedługo znowu się z nim zobaczymy. Nasze drogi już tak nieustannie się krzyżują, lecz wiem, że któregoś dnia jego panowanie dobiegnie końca, a ja zabiję go, własnoręcznie, dając możliwość pięknym skrzydlatym stworzeniom, żyć w bezpiecznym świecie. 
    Bez niego, bez strachu, bez niepewności, bez cierpienia i bez śmierci. Coś się skończy, żeby coś mogło się zacząć. Kolejna przygoda, kolejna zabawa, kolejne wyzwania. Doświadczenie, mądrość, życie. To nasza siła, jedyna możliwość, żeby przeżyć, żeby iść dalej, żeby po prostu istnieć.


~*~


~ SuperHero *.*

17 komentarzy:

  1. Hero, jesteś moim mistrzem! Jak dobrze, że jesteś. Ja chyba też muszę się bardziej skupić, żeby napisać coś równie dobrego. Jesteś genialna, nigdy o tym nie zapominaj. :)
    Brakowało mi jeszcze wspomnienia Czkawki na temat Astrid. Wiesz, "czy dotarła do Berk, a może została wśród bogów". Daj w nn coś takiego, ok? Bardzo proszę ;)
    Hero, chyba dla Ciebie specjalnie napiszę coś w tym stylu. W sumie już coś podobnego planuję. Myślę, że będziesz zadowolona xD
    Jeżeli Dagur da jej ten cholerny pierścionek, lub co gorsza zakocha się w niej i ją pocaluje, rzygnę. Serio. Na mojego kochanego Samsunga :/
    Szczerbatek... wiem, że go nie zabijesz. Nie możesz go zabić. On taki milusi jest <3
    Uwielbiam Cię! Jesteś kochaną. Chyba wezmę od Ciebie korki. Ile bierzesz? XD
    Jesteś cudowna. Dobra już kończę, bo ty jeszcze rzygnuesz od tej słodyczy xD

    Ps. ♡♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Hero coś się wzięło i uwaga: zacznę odpisywać na komy. Choć miałam zasadę, żeby nie odpisywać, ale co tam. Zasady są po to, żeby je łamać.
      Matko, tak się dziwnie czuje. 😃

      Smile! Kochana, dziękuję z całego serca, bo tymi słowami motywujesz moje serducho, dziewczyno to ty jesteś genialna!
      Hah, Czkawka ma ważniejsze teraz sprawy, niż myślenie o Astrid. On się musi wydostać, żeby mógł myśleć o dziewczynach. Haha Dagur i od razu pierścionek? Nie, tego wam i sobie nie mogę zrobić xd
      Nieeee, mam szlaban na zabijanie do nowego roku ;)
      Mówiłaś to kilka razy, za co bardzo dziękuję. Za korki? Dla cb, za free! Korzystaj. Hahaha xd żartuje.
      Nie rzygam :**

      Dziękuję ❤

      Usuń
  2. Cudowny rozdział. Po prostu boski. Tak mi brakowało twojego opowiadania. kiedy powiedzialas ze będzie przerwa w rozdziałach to po prostu nie mogłam się doczekać. A teraz kiedy tydzień temu dodałas rozdział całkowicie o tym zapomniałam i ogólnie nie miałam zbytnio czasu. Teraz mi się przypomniało o mam trochę czasu. Po prostu hcchjx kochana: * pisz nadal
    Z niecierpliwością czekam na nexta
    Pozdrawiam i życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mam takie czytelniczki, które czekały. Jejku, dziękuję bardzo madzialenka. Jesteś cudowna i jeszcze raz dziękuję ❤

      Usuń
  3. Hero ♡♡♡ jesteś mą Boginią ♡♡ Postawie sobie oltarzyk ♡♡ nie no rozdział genialny ♡♡ DAGUR -,- serio rodzina tak się niby cieszy , że As się odnalazła ,a nie widzą jak ona cierpi ... wcale się jej nie dziwię , że ucieka ja bym też tak robiła:( dobra nie będę się dolowac bardziej dolowac :(
    ♥♥♥♥♥♥♥♥♥ Rozdział cudowny ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha serio? No weź, co ty! 😉
      Astrid cierpi, ale pamiętajcie, że jest jeszcze szalony przystojniaczek, więc nie wiem gdzie tam ona chce uciekać xd
      Dziękuję za kom z całego serducha! ❤

      Usuń
  4. Japierdole (przepraszam, wymsknęło mi się). Hero, czy ty zawsze musisz być taka brutalna? Daj chwilę Hiccemu na wylizanie ran ok? Mam nadzieję, że Czkastrid pierdolnie z nieba (przepraszam, nwm co się dziś ze mną dzieje). Jednak każde rany się kiedyś zagoją. Oby to była prawda, bo jak wspomiałaś, skóra już mu odchodzi od mięśni.
    Weny moja droga, niczego więcej
    Twoja Keep

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, muszę. :) Przecież mnie znasz :*
      Hiccstrid? A co to takiego? Hahaha, nie teraz na razie nie pierdolnie. Musicie czekać xd On nie ma czasu i nawet nie będzie miał, żeby sobie te rany wylizać xd (nie no, padłam jak przeczytałam). Ale wróci do formy xd
      Dziękuję za kom! ❤

      Usuń
  5. Obudziłam się przed chwilą i pierwsze co zobaczyłam to twój rozdział. I tak się rozbudziłam, że nie wiem czy znowu zasnę. xD (Tak śpię bo jestem chora xd) No mniejsza xD
    Biedna Astrid. :c Niech ten Dagur spieprza. Ale ja bym mu rozwaliła tą mordę. Tak samo zrobiłabym z Drago. Ja wale, niech Czkawce uda się stamtąd uciec. I niech przyleci po Astrid na Szczerbatku, bo mi kurna Hiccstrid brakuje. Chociaż wątpię, że coś takiego może się wydarzyć. Ale będę kucze wierzyć. Tak samo jak w to, że Czkawce uda się rozwalić mordę Drago i rozwalić też pana Bacika. Czkawka jest za przystojny żeby mieć kurna twarz poharataną.
    Mam nadzieję, że uda im się jakoś wybrnąć z tych sytuacji.
    Życzę ci weny i powodzenia w szkole, a ja z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz nie tylko ty chora Avis :* Wspólnota chorych blogerek się kłania 😷
      Astrid biedna? Hahahaha xd naprawdę, ona ma przecież cudownie. A co do przywalenia, to się zastanowię. Ha, dobrze mówisz, że nie wierzysz, że będzie Hiccstrid. Och, ale ja was ładnie wychowałam.
      On musi cierpieć. To CZKAWKA!
      Dziękuję ❤

      Usuń
  6. Tematyka opowiadania świetna. Bardzo miło się czytało. Troszkę zabrakło mi opisu tego katowania xD
    Ehh... te głupie opisy ;-; < taka brutalna ja >
    ~ Sagiri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że znalazłam bliźniaczą duszę xd hehehe, wiem, że było mało, ale inne blogerki chyba by mnie zamordowały, gdybym "lepiej" i bardziej "szczegółowo" opisała jego tortury. Ale wiesz, on to uwielbia. Jeszcze będzie miał okazje opowiedzieć o tym :)
      Dziękuję za kom i witam! ❤

      Usuń
    2. Więcej katowania???
      Mnie pasuję!!! :D ( bo ty wiesz, że ja wiem, że ja wiem, że ty wiesz)

      Usuń
    3. I to mi się podoba :) Hah, wiem :))) Już wdrażam swój niecny plan w życie mojego bohatera Xd

      Usuń
    4. Już mu współczuję(tak na prawdę to nie ale tak się mówi). Ja brutal.

      Usuń
  7. Wow, świetny rozdział! :)
    Bardzo mi się podobał, ale kurczę. Mam nadzieję, że Czkawka jakoś wyjdzie z tego, że będzie już dobrze :)

    truelifebydamien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń