"Mam prawo rządzić czyimś życiem? Narzucać komuś moją własną wolę, nie zdając sobie sprawy, na co się targam? Drago zapłaci za wszystko, już niebawem"
Podszedłem do zdziwionego Krwawdonia, rzucając na stół, skórzany worek pełen pieniędzy. Nic nie mówiąc, odwiązałem Astrid i delikatnie wziąłem ją na ręce. Była taka bezbronna, cała we krwi i siniakach. Co ten palant jej zrobił? Twarz miała bladą i chudszą, niż zwykle. Nikt nie miał odwagi by się odezwać i dobrze. Nawet nie patrząc na Drago, wyszedłem z sali, jak gdyby nigdy nic. Najpierw przemierzyliśmy długi korytarz, potem jeszcze dwie puste sale. Przez całą drogę Hofferson, cicho płakała. Było mi jej żal, jak mogłem na to pozwolić? Chyba to najlepsze argumenty co do tego, że nie powinienem już żyć. Przeze mnie osoby, które w jakiś sposób były w moim życiu, tylko cierpią. Szczerbatek, pomyślałem, nie powstrzymując łez. Swobodnie popłynęły po twarzy by następnie wylądować na ciele Astrid. Blondynka wzdrygnęła się lekko, otwierając oczy. Uśmiechnęła się do mnie i najdelikatniej jak to możliwe, uniosła dłoń, wewnętrzną stroną ocierając, słoną ciecz z moich policzków. Nie wiem czemu, ale gdy była przy brodzie, ucałowałem jej rękę. Zarumieniła się i cofnęła ją. Zdając sobie sprawę co zrobiłem, szybko odstawiłem Hofferson na ziemie. Nerwowo wypuściłem powietrze, rozglądając się za Koszmarem Ponocnikiem, którego uratowałem. Gdy latam na nim, nie przestaję myśleć o mojej ukochanej Mordce. Spoglądnąłem na blondynkę, która ledwo co trzymała się na nogach. Nawet nie próbowała przytrzymać się ściany, czy czegokolwiek, dlatego lewą ręką, chwyciłem jej talię, delikatnie przyciągając ją do siebie. Jej błękitne oczy zapłonęły zdziwieniem, ale też i ulgą. Staliśmy tak kilka dobrych minut, na wpół przytulając się i cały czas patrząc sobie w oczy. W kolorze jej tęczówek było coś takiego, co mocno przyciągało i jednocześnie odpychało. Dziwne połączenie, ale typowe jak dla Astrid.
Po długiej chwili, zza kamiennej ściany wyłonił się Płomyk (ten Koszmar). Na swój sposób uśmiechnął się patrząc na dziewczynę, podejrzliwie. Gestem ręki pokazałem mu, że nie ma się czego obawiać. Blondynka spróbowała zrobić krok w stronę smoka, lecz najwyraźniej była zbyt wycieńczona, dlatego upadłaby, ale Płomyk razem ze mną ją przytrzymał. Dotknęła jego ciepłej skóry, ostrożnie, z moją pomocą, wsiadając na grzbiet. Gdy jeszcze sprawdzałem siodło, położyła mi rękę na ramieniu.
- Gdzie jest Szczerbatek? - zapytała, ledwie słyszalnie. Uniosłem na jej twarz swoje spojrzenie, nic nie mówiąc. Wsiadłem na smoka i kazałem mu lecieć. Dziewczyna siedziała z przodu by lepiej było mi ją trzymać. W przypływie szumu jaki wywołał Koszmar i szalejący wicher, Astrid nie usłyszała mojego szlochu.
Po kilku nadzwyczajnie, męczących godzinach dotarliśmy na tę pamiętną wyspę. Zaszklonymi oczami, wypatrywałem zmarłego ciała mojego najdroższego przyjaciela. W szybkim tempie wylądowaliśmy na kamieniach. Zeskoczyłem z Płomyka, biegnąc do Mordki. Znów z oczu pociekły mi łzy, którymi się dławiłem. Teraz na powrót zapomniałem o całym świecie, w tym momencie najważniejszy był Szczerbatek. Jego ciało bezwiednie leżące na zimnej ziemi. Poranione i otulone krwią.
- Mordko - wychlipałem, czując ciężar na lewym ramieniu. Otwarłem oczy. To Astrid, siedziała skulona, wtulając się w moje przedramię. Jedną ręką głaskała Szczerbatka po chropowatej, ciemnej skórze. Czułem jak jej łzy, przemakają mi przez tunikę. Płomyk pojawił się tuż obok mnie, ze smutkiem patrząc na Furię. Dopiero teraz gdy powietrze dotleniło mój mózg, pojąłem wszystko. Bez większego namysłu ściągnąłem najpierw kombinezon, potem tunikę szczelnie okrywając nią prawie, że nagie ciało Astrid. Ubrana, mocno wtuliła się we mnie, kładąc głowę na kolanach. Objąłem ją ramionami, tuląc do torsu. To przykre co Drago chciał jej zrobić. Lecz w sumie ja zachowałem się podobnie, ale tylko w ten sposób mogłem ją uratować. To mnie chyba usprawiedliwia, mam nadzieję.
Spojrzałem na ciało Szczerbatka. Gorące łzy ponownie spłynęły po twarzy, na myśl o jego stracie. No i co teraz będzie? Nie mam przyjaciela, teraz nie mam nikogo, dosłownie. Byliśmy tylko JA i ON. Nierozłączni Smok i Jeździec. Najwierniejsza przyjaźń z wszystkich przyjaźni na świecie. Byliśmy jak bracia, przy nim czułem, że od dziecka jestem tylko z nim. Zapominałem, że mam okrutnego ojca, plemię, że kiedyś mieszkałem na okropnej wyspie Berk. To wszystko przy nim było tylko małą cząstka mojego życia. Większość lat wypełniała miłość do smoków, a potem do mojej najukochańszej Mordki. Czy on zasłużył na taką śmierć? Odynie odpowiedz mi!
Teraz nie otrzymałem odpowiedzi a tylko wiat zawiał, wywołując drżenie blondynki. Na mnie nie robiło to większego wrażenia, często z Szczerbatkiem lataliśmy w zimie, w mrozie, dlatego przywykłem do złej pogody. Lecz Hofferson może mi tu jeszcze zachorować. Powoli wstałem, równocześnie podnosząc Astrid. Chwiała się na bosych, pokaleczonych stopach. Ubrałem na nią jeszcze kombinezon, by nie marzła. Potem kazałem Płomykowi rozpalić niewielkie ognisko. Gdy już mały stosik drewien był ułożony, a przy nim leżała Hofferson, poszedłem poszukać jakiś strzał i łodzi. Tak, mojemu wiernemu przyjacielowi należy się prawdziwy i godny pochówek. Nie mogłem pozwolić by jakieś dzikie zwierzęta rozszarpały lub zjadły ciało Szczerba. On ma odpłynąć na łodzi z szacunkiem, jak każdy. Będzie pożegnany, strzałami i przemówieniem, lecz w moim przypadku nie będę się żegnał, tylko obiecam mu, iż wkrótce się spotkamy. Na pewno.
Kiedy znalazłem odpowiednią łódź, przywołałem Płomyka by pomógł odtransportować ją na ocean. Dość dobre dwie strzały, wziąłem ze sobą, idąc do Szczerbatka. Pomyślałem o Astrid szykując strzały, pewnie też będzie chciała uczcić pamięć mojego smoka. Gdy Koszmar dał znak, że łódź jest gotowa, podszedłem do Mordki.
- Szczerbatku - szepnąłem - zostawiam Ci siodło, byś na zawsze o mnie pamiętał i lotkę, byś nigdy nie zapomniał ile razem przeżyliśmy przygód - dodałem, kładąc rękę na jego zimnej głowie. Wstałem z ziemi, a Astrid przykucnęła przy moim wierzchowcu.
- Ja tak bardzo przepraszam - wydukała, szlochając głośno, Przytuliła się do ciała Szczerbatka. Serce mi się łamało na ten widok. Dwie osoby, jedyne osoby, które w jakiś sposób były dla mnie bardzo ważne, jedyne wiedziały co przeżyłem w osadzie, jedyne, które rozumiały mnie lepiej niż ktokolwiek inny zostały tak boleśnie zranione i to z mojej winy. Podszedłem do blondynki, łapiąc ją za ramiona. Przelotnie nasze spojrzenia się spotkały, gdyż przyleciał Płomyk i musieliśmy włożyć Szczerbatka do przygotowanej łodzi. Zdjąłem siodło, kładąc je obok ciała. Nie chce by przeszkadzało mu w odejściu do Thora. Mordkę nakryłem białym płótnem, znalezionym w obozie tych morderców. Na jego ciele, tak jak nakazuje tradycja zawsze kładzie się broń, ale w przypadku Szczerbatka, położyłem rozłożoną lotkę z naszym herbem. Ostatni raz mierząc łódź smutnym wzrokiem, zszedłem na ląd.
- Może odpływać - powiedziałem.
- Nie - Za plecami, usłyszałem cichy głos dziewczyny. Spojrzałem na nią wymownie, a ta już o własnych siłach, weszła na pokład, kładąc obok lotki, kwiat, który zdjęła z włosów. Starła łzy z policzków, kreśląc na płótnie znak najważniejszej osoby. Znak wodza.
Delikatnie zeskoczyła na ziemię, stając obok mnie. Płomyk lekko pchnął łódź by popłynęła wraz z prądem, daleko, aż do samego Odyna. Zanim Szczerbatek, zniknął w gęstej mgle, wdrapaliśmy się na klif, gdzie znajdowało się ognisko i strzały. Odetchnąłem dwa razy, by głos mi się nie łamał. Mógłbym mówić nawet łamiącym głosem, lecz nie chciałem przy Astrid.
- Mordko, ja.. - zaciąłem się, myśląc nad sensownym ułożeniem słów - ...zawsze byłeś dla mnie jak brat. Kochałeś mnie takim jakim byłem, od samego początku. Zawsze wspierałeś mnie, byłeś tuż obok mnie, gdy Cię najbardziej potrzebowałem. Tylko ty umiałeś mnie rozśmieszyć, poprawić humor, sprawić bym wreszcie był szczęśliwy. Pamiętam wszystkie nasze przygody, wyprawy. Nie zapomnę nigdy tego, że mimo moich często powalonych pomysłów, wciąż byłeś tuż obok - kąciki moich ust lekko powędrowały do góry, na wspomnienie tych wszystkich dni - A teraz gdy cię nie ma, to i mnie nie ma, gdyż TY I JA, to jedność. Jesteśmy nierozłączni, tak różni, a jednak tak podobni. Ja... - uciąłem, przez wciąż napływające łzy. Upadłem na kolana, chowając twarz w dłoniach. - Szczerbatku, nigdy nie zasługiwałeś na takiego przyjaciela jak ja. Ty zawsze byłeś przy mnie, a ja nie potrafiłem cię obronić. To przeze mnie jesteś teraz na tej łodzi, przeze mnie umarłeś. Proszę cie, nie zostawiaj mnie, Mordko... - płacz uniemożliwił mi dalsze mówienie. Niespodziewanie na karku poczułem czyjś ciepły oddech. Hofferson, usiadła za mną mocno mnie przytulając. Płakała gdyż mokra ciecz spadała na moje odkryte plecy.
- Szczerbatku - zaczęła - ja nie znałam cię tak dobrze, a praktycznie w ogóle cię nie znałam, ale wiem, że za swojego przyjaciela byłeś w stanie oddać życie. Uczyniłeś to, więc niech Odyn przywita cię z największym szacunkiem i chwałą. Miałeś szczerozłote serce. Mimo, iż nie poznałam cię lepiej, byłeś dla mnie bardzo ważny i ja chyba... - ucięła. A tak bardzo chciałem słuchać jej pięknego głosu, był on lekiem na uspokojenie, wyciszenie. Odwróciłem głowę w jej stronę, by zobaczyć te błękitne oczy. Wstaliśmy, patrząc na wolno oddalającą się łódź.
- Wybacz mi wszystko co uczyniłem. Wiem, że nie byłem wystarczająco dobrym przyjacielem, wiele razy zawiodłem cię, ale ty i tak mi przebaczałeś. Już nigdy nie będę miał innego przyjaciela, bo nikt nie będzie w stanie mi ciebie zastąpić. Byłeś, jesteś i będziesz dla mnie najważniejszy, mój bracie, najwierniejszy kompanie, cudowny smoku... jedyny przyjacielu. - zakończyłem, sięgając po strzały. Jedną podałem Astrid, a drugą zapaliłem. Naprężyłem łuk, celując w sam środek łodzi.
- Już nie długo się spotkamy, obiecuję - wystrzeliłem strzałę, która ze świstem pognała w stronę łódki, szybko ją podpalając. Drewno powoli skąpane w ogniu, znikało nam z oczu.
- Przepraszam - padło z jej ust, po czym również jej strzała, podążyła śladem poprzedniej, trafiając obok mojej. Odrzuciliśmy łuki na ziemię a Płomyk ryknął żałośnie. Teraz wreszcie dałem upust emocją, które rozrywały mnie od środka,
- Szczerbatek! - wrzasnąłem na całe gardło, klękając. - Nie zostawiaj mnie! - patrzyłem na ocean, gdzie przed chwilą stała łódź mojego przyjaciela. Zerwawszy się szybko z klęczek, pobiegłem nad urwisko w celu skończenia ze sobą. Jednak Astrid w porę złapała mnie, przytulając do siebie (podobnie go chwyciła jak Valka w HTTYD 2, po tym jak Drago poleciał na Mordce do Berk). Załkałem, wtulając twarz w jej chłodne, złociste włosy. Głaskała mnie po włosach, jeszcze mocniej przytulając. Objąłem ją rękami w talii, zacierając jakiekolwiek granice między naszymi ciałami. Przylegały do siebie, a pomiędzy nami nie było ani jednej szparki. Razem szlochaliśmy, tuląc się i próbując jakoś to znieść.
Jak mogłem dopuścić do tego by Drago jej coś zrobił. Była taka bezbronna, krucha i delikatna. Teraz po stracie Szczerbatka, pozostała mi tylko ona. Nie pozwolę jej skrzywdzić. Mimo, iż dalej nie wybaczyłem jej wszystkiego, to dość już wycierpiała. Zasłużyła na lepsze traktowanie, więc już nikomu, a tym bardziej Drago, nie pozwolę jej tknąć. Jestem dla mnie bardzo ważna.
Odchyliłem się od niej, by popatrzeć na te niesamowite, niczym ocean piękne oczy. Na twarzy wymalowany miała smutek po stracie Szczerbatka, to też nie wiedząc co robię, zacząłem się do niej zbliżać. Zdziwiona blondynka, robiła to samo, przymykając powieki. Fala gorąca uderzyła mi do głowy i już nie kontrolowałem tego co robię. Serce wzięło górę nad całym ciałem, więc szybkim, zdecydowanym ruchem, przyciągnąłem ją do siebie, ostatecznie całując w usta. Najpierw było to delikatne muśnięcie, lecz potem zatopiłem się w jej miękkich, malinowych wargach, czując na początku odrętwienie, a następnie już spokój i przyjemność. Astrid pogłębiła pocałunek, dotykając mojego policzka, lodowatą dłonią. Po całym ciele przeszedł mnie dziwny prąd, co Hofferson również poczuła. Od pierwszych chwil bez Mordki, czułem się... szczęśliwy. Po kilku minutach zapomnienia oderwałem się od niej spoglądając w oczy. Ona również wpatrywała się w moje. To była samoistna walka na spojrzenia, która nie miała końca. Po moim policzku popłynęła jedna łza. Astrid z lekkim uśmiechem, otarła ją kciukiem, szeptając cicho:
- Prawdziwa przyjaźń zniesie wszystko, Czkawka...
Teraz gdy ochłoniecie po długo oczekiwanym kiss'ie, muszę was rozczarować, iż to było jednorazowe i tylko Czkawka to zrobił z powodu żalu za Mordką... wybaczcie :* A i ostatnie zdanie zostało zmienione, gdyż mi się nie podobało.
Rozdział ten dedykuję wspaniałej (jak już wiele razy wspominałam) Just Dreamie! Kocham cię ^^
wbijajcie na jej bloga o Hiccstrid: link
Wybaczcie mi błędy, ale już chcę iść spać, więc jutro wszystko sprawdzę :* Wybaczcie, że taki krótki, albo, że jest krótszy niż zwykle :)
~ SuperHero *.*
Po długiej chwili, zza kamiennej ściany wyłonił się Płomyk (ten Koszmar). Na swój sposób uśmiechnął się patrząc na dziewczynę, podejrzliwie. Gestem ręki pokazałem mu, że nie ma się czego obawiać. Blondynka spróbowała zrobić krok w stronę smoka, lecz najwyraźniej była zbyt wycieńczona, dlatego upadłaby, ale Płomyk razem ze mną ją przytrzymał. Dotknęła jego ciepłej skóry, ostrożnie, z moją pomocą, wsiadając na grzbiet. Gdy jeszcze sprawdzałem siodło, położyła mi rękę na ramieniu.
- Gdzie jest Szczerbatek? - zapytała, ledwie słyszalnie. Uniosłem na jej twarz swoje spojrzenie, nic nie mówiąc. Wsiadłem na smoka i kazałem mu lecieć. Dziewczyna siedziała z przodu by lepiej było mi ją trzymać. W przypływie szumu jaki wywołał Koszmar i szalejący wicher, Astrid nie usłyszała mojego szlochu.
Po kilku nadzwyczajnie, męczących godzinach dotarliśmy na tę pamiętną wyspę. Zaszklonymi oczami, wypatrywałem zmarłego ciała mojego najdroższego przyjaciela. W szybkim tempie wylądowaliśmy na kamieniach. Zeskoczyłem z Płomyka, biegnąc do Mordki. Znów z oczu pociekły mi łzy, którymi się dławiłem. Teraz na powrót zapomniałem o całym świecie, w tym momencie najważniejszy był Szczerbatek. Jego ciało bezwiednie leżące na zimnej ziemi. Poranione i otulone krwią.
- Mordko - wychlipałem, czując ciężar na lewym ramieniu. Otwarłem oczy. To Astrid, siedziała skulona, wtulając się w moje przedramię. Jedną ręką głaskała Szczerbatka po chropowatej, ciemnej skórze. Czułem jak jej łzy, przemakają mi przez tunikę. Płomyk pojawił się tuż obok mnie, ze smutkiem patrząc na Furię. Dopiero teraz gdy powietrze dotleniło mój mózg, pojąłem wszystko. Bez większego namysłu ściągnąłem najpierw kombinezon, potem tunikę szczelnie okrywając nią prawie, że nagie ciało Astrid. Ubrana, mocno wtuliła się we mnie, kładąc głowę na kolanach. Objąłem ją ramionami, tuląc do torsu. To przykre co Drago chciał jej zrobić. Lecz w sumie ja zachowałem się podobnie, ale tylko w ten sposób mogłem ją uratować. To mnie chyba usprawiedliwia, mam nadzieję.
Spojrzałem na ciało Szczerbatka. Gorące łzy ponownie spłynęły po twarzy, na myśl o jego stracie. No i co teraz będzie? Nie mam przyjaciela, teraz nie mam nikogo, dosłownie. Byliśmy tylko JA i ON. Nierozłączni Smok i Jeździec. Najwierniejsza przyjaźń z wszystkich przyjaźni na świecie. Byliśmy jak bracia, przy nim czułem, że od dziecka jestem tylko z nim. Zapominałem, że mam okrutnego ojca, plemię, że kiedyś mieszkałem na okropnej wyspie Berk. To wszystko przy nim było tylko małą cząstka mojego życia. Większość lat wypełniała miłość do smoków, a potem do mojej najukochańszej Mordki. Czy on zasłużył na taką śmierć? Odynie odpowiedz mi!
Teraz nie otrzymałem odpowiedzi a tylko wiat zawiał, wywołując drżenie blondynki. Na mnie nie robiło to większego wrażenia, często z Szczerbatkiem lataliśmy w zimie, w mrozie, dlatego przywykłem do złej pogody. Lecz Hofferson może mi tu jeszcze zachorować. Powoli wstałem, równocześnie podnosząc Astrid. Chwiała się na bosych, pokaleczonych stopach. Ubrałem na nią jeszcze kombinezon, by nie marzła. Potem kazałem Płomykowi rozpalić niewielkie ognisko. Gdy już mały stosik drewien był ułożony, a przy nim leżała Hofferson, poszedłem poszukać jakiś strzał i łodzi. Tak, mojemu wiernemu przyjacielowi należy się prawdziwy i godny pochówek. Nie mogłem pozwolić by jakieś dzikie zwierzęta rozszarpały lub zjadły ciało Szczerba. On ma odpłynąć na łodzi z szacunkiem, jak każdy. Będzie pożegnany, strzałami i przemówieniem, lecz w moim przypadku nie będę się żegnał, tylko obiecam mu, iż wkrótce się spotkamy. Na pewno.
Kiedy znalazłem odpowiednią łódź, przywołałem Płomyka by pomógł odtransportować ją na ocean. Dość dobre dwie strzały, wziąłem ze sobą, idąc do Szczerbatka. Pomyślałem o Astrid szykując strzały, pewnie też będzie chciała uczcić pamięć mojego smoka. Gdy Koszmar dał znak, że łódź jest gotowa, podszedłem do Mordki.
- Szczerbatku - szepnąłem - zostawiam Ci siodło, byś na zawsze o mnie pamiętał i lotkę, byś nigdy nie zapomniał ile razem przeżyliśmy przygód - dodałem, kładąc rękę na jego zimnej głowie. Wstałem z ziemi, a Astrid przykucnęła przy moim wierzchowcu.
- Ja tak bardzo przepraszam - wydukała, szlochając głośno, Przytuliła się do ciała Szczerbatka. Serce mi się łamało na ten widok. Dwie osoby, jedyne osoby, które w jakiś sposób były dla mnie bardzo ważne, jedyne wiedziały co przeżyłem w osadzie, jedyne, które rozumiały mnie lepiej niż ktokolwiek inny zostały tak boleśnie zranione i to z mojej winy. Podszedłem do blondynki, łapiąc ją za ramiona. Przelotnie nasze spojrzenia się spotkały, gdyż przyleciał Płomyk i musieliśmy włożyć Szczerbatka do przygotowanej łodzi. Zdjąłem siodło, kładąc je obok ciała. Nie chce by przeszkadzało mu w odejściu do Thora. Mordkę nakryłem białym płótnem, znalezionym w obozie tych morderców. Na jego ciele, tak jak nakazuje tradycja zawsze kładzie się broń, ale w przypadku Szczerbatka, położyłem rozłożoną lotkę z naszym herbem. Ostatni raz mierząc łódź smutnym wzrokiem, zszedłem na ląd.
- Może odpływać - powiedziałem.
- Nie - Za plecami, usłyszałem cichy głos dziewczyny. Spojrzałem na nią wymownie, a ta już o własnych siłach, weszła na pokład, kładąc obok lotki, kwiat, który zdjęła z włosów. Starła łzy z policzków, kreśląc na płótnie znak najważniejszej osoby. Znak wodza.
Delikatnie zeskoczyła na ziemię, stając obok mnie. Płomyk lekko pchnął łódź by popłynęła wraz z prądem, daleko, aż do samego Odyna. Zanim Szczerbatek, zniknął w gęstej mgle, wdrapaliśmy się na klif, gdzie znajdowało się ognisko i strzały. Odetchnąłem dwa razy, by głos mi się nie łamał. Mógłbym mówić nawet łamiącym głosem, lecz nie chciałem przy Astrid.
- Mordko, ja.. - zaciąłem się, myśląc nad sensownym ułożeniem słów - ...zawsze byłeś dla mnie jak brat. Kochałeś mnie takim jakim byłem, od samego początku. Zawsze wspierałeś mnie, byłeś tuż obok mnie, gdy Cię najbardziej potrzebowałem. Tylko ty umiałeś mnie rozśmieszyć, poprawić humor, sprawić bym wreszcie był szczęśliwy. Pamiętam wszystkie nasze przygody, wyprawy. Nie zapomnę nigdy tego, że mimo moich często powalonych pomysłów, wciąż byłeś tuż obok - kąciki moich ust lekko powędrowały do góry, na wspomnienie tych wszystkich dni - A teraz gdy cię nie ma, to i mnie nie ma, gdyż TY I JA, to jedność. Jesteśmy nierozłączni, tak różni, a jednak tak podobni. Ja... - uciąłem, przez wciąż napływające łzy. Upadłem na kolana, chowając twarz w dłoniach. - Szczerbatku, nigdy nie zasługiwałeś na takiego przyjaciela jak ja. Ty zawsze byłeś przy mnie, a ja nie potrafiłem cię obronić. To przeze mnie jesteś teraz na tej łodzi, przeze mnie umarłeś. Proszę cie, nie zostawiaj mnie, Mordko... - płacz uniemożliwił mi dalsze mówienie. Niespodziewanie na karku poczułem czyjś ciepły oddech. Hofferson, usiadła za mną mocno mnie przytulając. Płakała gdyż mokra ciecz spadała na moje odkryte plecy.
- Szczerbatku - zaczęła - ja nie znałam cię tak dobrze, a praktycznie w ogóle cię nie znałam, ale wiem, że za swojego przyjaciela byłeś w stanie oddać życie. Uczyniłeś to, więc niech Odyn przywita cię z największym szacunkiem i chwałą. Miałeś szczerozłote serce. Mimo, iż nie poznałam cię lepiej, byłeś dla mnie bardzo ważny i ja chyba... - ucięła. A tak bardzo chciałem słuchać jej pięknego głosu, był on lekiem na uspokojenie, wyciszenie. Odwróciłem głowę w jej stronę, by zobaczyć te błękitne oczy. Wstaliśmy, patrząc na wolno oddalającą się łódź.
- Wybacz mi wszystko co uczyniłem. Wiem, że nie byłem wystarczająco dobrym przyjacielem, wiele razy zawiodłem cię, ale ty i tak mi przebaczałeś. Już nigdy nie będę miał innego przyjaciela, bo nikt nie będzie w stanie mi ciebie zastąpić. Byłeś, jesteś i będziesz dla mnie najważniejszy, mój bracie, najwierniejszy kompanie, cudowny smoku... jedyny przyjacielu. - zakończyłem, sięgając po strzały. Jedną podałem Astrid, a drugą zapaliłem. Naprężyłem łuk, celując w sam środek łodzi.
- Już nie długo się spotkamy, obiecuję - wystrzeliłem strzałę, która ze świstem pognała w stronę łódki, szybko ją podpalając. Drewno powoli skąpane w ogniu, znikało nam z oczu.
- Przepraszam - padło z jej ust, po czym również jej strzała, podążyła śladem poprzedniej, trafiając obok mojej. Odrzuciliśmy łuki na ziemię a Płomyk ryknął żałośnie. Teraz wreszcie dałem upust emocją, które rozrywały mnie od środka,
- Szczerbatek! - wrzasnąłem na całe gardło, klękając. - Nie zostawiaj mnie! - patrzyłem na ocean, gdzie przed chwilą stała łódź mojego przyjaciela. Zerwawszy się szybko z klęczek, pobiegłem nad urwisko w celu skończenia ze sobą. Jednak Astrid w porę złapała mnie, przytulając do siebie (podobnie go chwyciła jak Valka w HTTYD 2, po tym jak Drago poleciał na Mordce do Berk). Załkałem, wtulając twarz w jej chłodne, złociste włosy. Głaskała mnie po włosach, jeszcze mocniej przytulając. Objąłem ją rękami w talii, zacierając jakiekolwiek granice między naszymi ciałami. Przylegały do siebie, a pomiędzy nami nie było ani jednej szparki. Razem szlochaliśmy, tuląc się i próbując jakoś to znieść.
Jak mogłem dopuścić do tego by Drago jej coś zrobił. Była taka bezbronna, krucha i delikatna. Teraz po stracie Szczerbatka, pozostała mi tylko ona. Nie pozwolę jej skrzywdzić. Mimo, iż dalej nie wybaczyłem jej wszystkiego, to dość już wycierpiała. Zasłużyła na lepsze traktowanie, więc już nikomu, a tym bardziej Drago, nie pozwolę jej tknąć. Jestem dla mnie bardzo ważna.
Odchyliłem się od niej, by popatrzeć na te niesamowite, niczym ocean piękne oczy. Na twarzy wymalowany miała smutek po stracie Szczerbatka, to też nie wiedząc co robię, zacząłem się do niej zbliżać. Zdziwiona blondynka, robiła to samo, przymykając powieki. Fala gorąca uderzyła mi do głowy i już nie kontrolowałem tego co robię. Serce wzięło górę nad całym ciałem, więc szybkim, zdecydowanym ruchem, przyciągnąłem ją do siebie, ostatecznie całując w usta. Najpierw było to delikatne muśnięcie, lecz potem zatopiłem się w jej miękkich, malinowych wargach, czując na początku odrętwienie, a następnie już spokój i przyjemność. Astrid pogłębiła pocałunek, dotykając mojego policzka, lodowatą dłonią. Po całym ciele przeszedł mnie dziwny prąd, co Hofferson również poczuła. Od pierwszych chwil bez Mordki, czułem się... szczęśliwy. Po kilku minutach zapomnienia oderwałem się od niej spoglądając w oczy. Ona również wpatrywała się w moje. To była samoistna walka na spojrzenia, która nie miała końca. Po moim policzku popłynęła jedna łza. Astrid z lekkim uśmiechem, otarła ją kciukiem, szeptając cicho:
- Prawdziwa przyjaźń zniesie wszystko, Czkawka...
~*~
Teraz gdy ochłoniecie po długo oczekiwanym kiss'ie, muszę was rozczarować, iż to było jednorazowe i tylko Czkawka to zrobił z powodu żalu za Mordką... wybaczcie :* A i ostatnie zdanie zostało zmienione, gdyż mi się nie podobało.
Rozdział ten dedykuję wspaniałej (jak już wiele razy wspominałam) Just Dreamie! Kocham cię ^^
wbijajcie na jej bloga o Hiccstrid: link
Wybaczcie mi błędy, ale już chcę iść spać, więc jutro wszystko sprawdzę :* Wybaczcie, że taki krótki, albo, że jest krótszy niż zwykle :)
~ SuperHero *.*
Co czemu nie będzie hiccstrid czemu musi być.. Biedny Szczerbatek :(
OdpowiedzUsuńO matko, rozdział genialny! Poryczałam się. Czemu Szczerbatek zginął!? Biedny Czkawka. Tyle wycierpieli...
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, domyslalam się, ze Czkawka i As caluja się z rozpaczy po stracie mordki. Jednak nie wierzę, żeby ten pocałunek NIC nie znaczył. Ale jestem pod wrażeniem, że jesteś tak cierpliwa z hiccstrid. Ja bym dawno pękła xD
Nie mogę się nadziwić, ze twój blog jest taki realistyczny. Nic nie jest przesądzone, za co czapki z głów, kochana! :D
Myślałam, ze Szczerbatek jakoś się obudzi, na co byłam przygotowana, a tu klops. Jednak dzięki temu, opowiadania nie są nudne i się nie powtarzają.
Szkoda mi Astrid. Przecież ona nic Noe zrobiła a została tak potraktowana. Gorzej niż szmata, za przeproszeniem.
Oby Drago zapłacił za to najwyższa cenę. W końcu należy mu się to, prawda?
Jeszcze do hiccstrid. Normalnie nie mogę wytrzymać. Oni się caluja, a Ty nie zrobisz z nich pary. Torturujesz nas, kobieto! xD
Cóż ja mogę powiedzieć. Z każdym rozdziałem są postępy. Może odpowiednią dla Ciebie pora pisania jest noc? Bo piszesz genialnie ♡♡
A co do bloga Just, to ja też serdecznie polecam :))
Dawaj dalej, słuchaj sountrackow i pisz! :D
♡
Naprawiłam telefon, BĄDŹ ZE MNIE DUMNA.
OdpowiedzUsuńBrak mi słów na ten rozdział, a to raczej nie zdarza się zbyt często. Świetnie opisałaś cierpienie Czkawki - w kółko ten sam tekst. Człowiek, który przeżywa gorsze chwile, przypomina sobie o źródle bólu. Nieustannie.
Spodziewałam się tego, że to jednorazowa rzecz. Czkawka stracił najlepszego przyjaciela, pożegnał się z nim i rzucił się w ramiona As, dające mu chwilowe ukojonie. Ale nie jest gotowy na poważny związek dopóki nie pogodzi się z odejściem Szczerbatka.
Komentarz do poprzednich rozdziałów napisałam ci na Hangouts, bo miałam małe problemy techniczne. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza. x
Kasiu, jak Ty to robisz, że za każdym razem kradniesz coraz to więcej mojego serca? Ja się pytam jak?! :D
OdpowiedzUsuńWiesz, że Cię wielbię <3<3
A tak emocjonujące rozdziały, wręcz kocham całą sobą :*
Tyle emocji - tęsknoty, żalu po stracie przyjaciela, otuchy...
Oni się teraz bardzo potrzebuję, nie zostawiaj go samego! Proszę, nie rób tego :D
Ona musi go teraz wspierać !!!!!!! Cokolwiek wymyślisz i tak wiem, że będzie to zdumiewające więc czekam na ten olejny rodział, aby zobaczyć jak to się potoczy dalej, bo jestem ciekawa, może coś między nimi jednak się teraz zmieni :D Liczę na to :) Zobaczymy co tam nasza Kasia dla nas ma <3<3
Zakochałąm się w Twej wyobraźni już dawnoooooo i to mi nigdy nie minie !! :D
Czekam na next kochana :*
No i pocałunek cudowny, a ostatnie zdanie... - kłaniam Ci się :*
Kochammmmm <3<3
Moja SuprHero <3<3
UsuńKochanie jak ty sprawiasz, że co raz to bardziej Cię kocham! A myślałam, że bardziej już się nie da!
OdpowiedzUsuńJezu jaki ty masz talent! Zazdroszczę :* Wiesz, że Cię wielbię <3<3
Nie umiem pisać długich komentarzy. To już wiesz. Bo za każdym razem jak się za to zabieram to mi nie wychodzi.
Powiem tylko, ze mnie zgasiłaś i to porządnie! Rozdział tak mega mi się podoba! Rozdział pełen emocji! Nie wiem co jeszcze napisać! KOCHAM TEGO BLOGA! Jak i jego autorkę :* :*
//Tami G.
KISS KISS KISS KISS KISS KISS KISS KISS *.*
OdpowiedzUsuńAaaaaaa!!!! Moja reakcja była dokładnie taka:
,, Czytam sobie czytam, w oczy cisną się łzy a tu nagle taki cudowny pocałunek! Drę się, krzyczę, na każdy możliwy sposób okazuje radość. Matka się na mnie drze, bo zgłupiałam podobno a ja i tak skacze po łóżku i płacze ze szczęścia w niebo głosy!"
Pochowali Szczerbatka! ;'( a ja myślałam, że go ożywisz, że pozwolisz mu żyć a ty co? Zabiłaś go nam :C Ale bez niego to jakie to by było opowiadanie xD Ty go ożywisz albo pozabijasz tamtych, żeby wszyscy byli razem :3
Astrid taka kochana! 2 lata go nie widziała, wkurzała sie na niego wręcz go nienawidziła ale okazała dobre serce i wyrozumiałość :3 Jesteś moją idolką As! Odstaw na bok co ci zrobił i popatrz jak się zmienił! A ten pocałunek to nie tylko przez przypływ emocji! To coś co kiedyś stworzy najpiękniejszy związek na świecie :3
Czkawka mój bohaterze! Uratowałeś ją! Jestem z ciebie bardzo dumna! Moje kondolencje w sprawie Szczerbatka. Spotkacie się i to na pewno nie w Valhalli. Nie pozwolę na to! Wydoroślałeś i nareszcie zmądrzałeś. Masz ją przy boku! Zniesiesz to wszystko i za nim się obejrzysz zyskasz dziewczynę i przyjaciela! Szczerbatek do ciebie wróci :*
Rozdział jest piękny. Płakałam dzięki soundtrackowi i całemu temu opisowi. Napisane perfekcyjnie i bez żadnych błędów! Czysty ideał i to wszystko!
Masz mi tu zaraz Szczerbatka ożywić! Aha i jeszcze masz mi tu ich teraz nie nastawiać przeciwko sobie ani nie zmieniać ich relacji xD Myślę, ze się zaprzyjaźnią :3 Przewiduje to na następne rozdziały ^^
Kochana idealnie! Wszystko pięknie, wszystko ładnie! Perfekcja i precyzja! Doskonałość w każdym słowie! Podbiłaś moje serce!
Kocham i czekam na next! ♥ :*
Pisz szybko bo jestem ciekawa następnych ich relacji! :*
PS.: HERO! OŻYW SZCZERBATKA! <--- zakładam Fandom xD ♥
Zajmę ci chwilkę, okej? Chcę tylko powiedzieć, że dodałam zapowiedź rozdziału :)
OdpowiedzUsuńhttp://one-people-change-everything.blogspot.com/
Przepraszam za spam :*
Kurwa!!! Nie no nie, nie mogę to potworne!!! :(( ledwie wytrzymałam ten cały opisik, tego Czkawkę, szlochającego za Mordką. To takie smutne, Thorze...
OdpowiedzUsuńZałamałaś mnie tym tekstem że to było tylko z żalu. Normalnie fuck off. Boże,ja dalej to przeżywam, niech mnie ktoś uszczypnie, albo najlepiej jebnie mocno w łeb. Szczerbatek!! :C
Mogłabym za Czkawkę odgrywać rolę pojebanego rozpaczą jeźdźca kiedy on będzie zajęty As, co ty na to? Odynie, ja świruje! :oo
...
Dobra, chyba ogarnęłam. Dzięki za chociażby sekundkę Hiccstrid chociaż smutno że ich pierwszy pocałunek w tak żałosnej i smutnej scenie... Mimo wszystko dzięki:) *ta idiotka co jara się każdym zdaniem ostatniego akapitu*
Bardzo dziękuję że polecasz mojego bloga <3 kochana jesteś ;D chociaż sądzę że tym co napisałam wcześniej bardziej zniechęciłam innych do czytania moich wypocin hahaha i wgl masz na imię Kasia? :oo lol, jakie to dziwne znać imię jakiejś blogerki. Hej, dawaj wstaw swoje zdjęcie pod kolejnym postem (znaczy kolejnym, kolejnym bo nadrabiam -.- ) jeśli to zrobisz to ja wstawię swoje xD a warto zobaczyć moją krzywą twarz, wiesz mi hahaha