niedziela, 18 listopada 2018

Epilog

"ASTRID"

Pewnego dnia spotkałam Smoczego Jeźdźca, a on uratował mi życie.


    "Wygrałeś. Jesteś bohaterem. Do zobaczenia, Smoczy Jeźdźcu"
Łódź z jego ciałem płynęła wolno. Za wolno. Księżyc powoli wschodził na różowo-granatowy nieboskłon, pojawiały się pierwsze gwiazdy. Deszcz ustał.
    Blondynka stała na piasku wraz ze smokiem. Gad splunął plazmą, by podpalić strzałę. Języki ognia wolno lizały grot, błyszcząc w mroku. Dziewczyna przełknęła gorycz i narastający strach przed definitywną utratą osoby, jedynej przy której wiedziała czym jest szczęście.
- Niegdyś on nas żegnał, Szczerbatku – powiedziała, a smok jakby rozumiejąc, przytaknął głową – Teraz nasza kolej.
    Oboje ze łzami w oczach skierowali wzrok na oddalającą się łódź.
    Wojowniczka wystrzeliła strzałę, a Nocna Furia ponownie splunął plazmą.
    Światło ognia, które wskazywało drogę ku Valhalli, powoli nikło pośród nieba i oceanu.
- Kochałam cię – odezwała się, odrzucając łuk gdzieś pod stopy – I nadal będę.
    Trzęsąc się od płaczu, wsiadła na smoka i odleciała, bojąc się odwrócić głowę.


~*~


nie chciałam kończyć tego tak "normalnie" w jednym epilogu, dlatego za chwilę pojawi się reszta, a każdy z epilogów będzie oznaczony odpowiednim podtytułem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz