"ASTRID"
Pewnego dnia spotkałam Smoczego Jeźdźca, a on uratował mi życie.
"Wygrałeś. Jesteś
bohaterem. Do zobaczenia, Smoczy Jeźdźcu"
Łódź z jego ciałem płynęła wolno. Za wolno. Księżyc powoli
wschodził na różowo-granatowy nieboskłon, pojawiały się pierwsze gwiazdy.
Deszcz ustał.
Blondynka stała na piasku wraz ze smokiem. Gad splunął
plazmą, by podpalić strzałę. Języki ognia wolno lizały grot, błyszcząc w mroku.
Dziewczyna przełknęła gorycz i narastający strach przed definitywną utratą
osoby, jedynej przy której wiedziała czym jest szczęście.
- Niegdyś on nas żegnał, Szczerbatku – powiedziała, a smok
jakby rozumiejąc, przytaknął głową – Teraz nasza kolej.
Oboje ze łzami w oczach skierowali wzrok na oddalającą się
łódź.
Wojowniczka wystrzeliła strzałę, a Nocna Furia ponownie
splunął plazmą.
Światło ognia, które wskazywało drogę ku Valhalli, powoli
nikło pośród nieba i oceanu.
- Kochałam cię – odezwała się, odrzucając łuk gdzieś pod stopy
– I nadal będę.
Trzęsąc się od płaczu, wsiadła na smoka i odleciała, bojąc
się odwrócić głowę.
~*~
nie chciałam kończyć tego tak "normalnie" w jednym
epilogu, dlatego za chwilę pojawi się reszta, a każdy z epilogów będzie
oznaczony odpowiednim podtytułem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz