sobota, 8 sierpnia 2015

21. Martwa strefa życia.

Przy tym pisałam ten rozdział. Proszę o włączenie tego sountrack'u. Życzę miłego czytania :)


    "Brak serca oznacza śmierć. Niestety ja jeszcze żyje, ale już nic nie czuję. Moje serce umarło, odeszło razem z nimi. Już nigdy nie powróci"
Wstałem z ziemi, patrząc ostatni raz w ocean. Już dłużej nie mogę na niego patrzeć, za bardzo przypomina o ich śmierci. O tej bolesnej stracie. Odwróciłem się i zabrałem swój hełm. Zapomniałem dać go na ciało Astrid. A miała go mieć przy sobie, gdy będzie zmierzała do Valhalli. Jestem beznadziejny. Nawet ważnej dla mnie osoby nie umiem pochować we właściwy sposób, z należytym szacunkiem. Odynie, czy ja naprawdę muszę żyć? Nie mogę iść spotkać się z najbliższymi? Każda myśl o tym co się stało, przyprawia mnie o wielki ból i cierpienie. Nie wiem czy dam rady jeszcze jakoś w ogóle funkcjonować. To chyba niewykonalne. Nie potrafię już nawet normalnie myśleć. Przez umysł cały czas przewijają mi się Szczerbatek i Astrid. Oni zapadli mi głęboko w pamięci i już nigdy o nich nie zapomnę. Dwie osoby oddały za mnie życie, a ja nie umiałem ich uratować. Z takimi argumentami już dawno powinienem się dostać do Krainy Bogów, a nie siedzieć tu na ziemi. Czemu choć raz nie może być tak jak ja chce?
    Wziąłem hełm w wilgotne dłonie, mocno przyciskając do piersi.
- Nigdy was nie zapomnę, obiecuję...


*Berk/Narrator*
    Stoik, Pyskacz, Maron, Śledzik i jeszcze kilku innych wikingów, szło przez las w poszukiwaniu Mieczyka, Sączysmarka i Szpadki.
    Śledzik już przed zachodem słońca, wrócił do wioski, przekonany, że przyjaciele go nie znaleźli. W końcu tylko on umiał najlepiej się schować. Ale gdy wrócił do osady, spostrzegł, że był tam przed nimi. Od razu pobiegł powiadomić o tym wodza. Haddock bez najmniejszego zastanowienia zebrał małą ekipę poszukiwawczą i ruszył we wskazane przez Śledzika miejsce, zabawy wikingów.
    Ważki bardzo bardzo martwił się o młodych. Nie dopuszczał nawet do sobie myśli, że mogłoby się im coś stać. Już wystarczająco dzieci zginęło z Berk, nie chciał kolejnych ofiar.
    Godziny mijały szybko, a mrok ogarnął całą ziemię. Niestrudzeni mężczyźni wciąż podążali uparcie, szukając zagubionych. Nie straszne im były tamte lasy, bądź co bądź dalej walczą ze smokami, a oni już do tego po prostu przywykli. Szli, posuwając się naprzód ku pierwotnemu miejscu zabawy. Choć byli już trochę zmęczeni, bezustannie wpatrywali się w tlące się pochodnie, mając w sercach małe iskierki nadziei. Nadziei, która otulała ich zmarznięte ciała i wspierała w chwilach załamania.
    Gdy na niebo wkroczył Księżyc, wódz przystanął przy jednym z ogromnych wiązów, zapoczątkowując krótki odpoczynek.
- To nie ma sensu - westchnął, patrząc na stojącego opodal niego Śledzika. Blondyn, spuścił głowę jakby w geście rezygnacji i tylko wzruszył ramionami.
- Już sam nie wiem - stęknął, zdruzgotanym głosem - gdzie oni mogą być. Do tej pory wreszcie wyszliby z lasu - Stoik zamyślił się, uważnie słuchając słów Ingermana.
- A może oni już wrócili do wioski? - wyprzedził myśl wodza, Pyskacz. Zgrabnie wstał spod drzewa, kuśtykając do przyjaciela.
- Możesz mieć rację - odparł. - Sączyślinie weź Svena i Forema, i idźcie do osady. Może tak jak mówi Pyskacz, młodzi wrócili do domów. Jeśli nie będzie ich tam zadmijcie w róg dwa razy. Jeśli będą zadmijcie cztery razy. Zrozumiano? - popatrzył na nich pewnie, a ci odpowiedzieli mu tylko skinieniem głowy. W szybkim tempie ruszyli w przeciwną stronę, znikając im całkowicie z oczu.
    Pozostali ruszyli w kierunku północy. Zmierzali właśnie do ogromnych dziur, wykopanych przez Paraliżującą Otchłań. Stanęli przed nimi, uważnie się im przyglądając. Śledzik z przestrachem wymalowanym na twarzy oglądał dół, dotykając ziemi. Maron przyświecił pochodnią chcąc cokolwiek zauważyć.
- To kto skoczy w dziurę? - zapytał, ostrożnie Pyskacz. Śledzik z Maronem, zaczęli rozglądać się wokoło, pogwizdując. Stoik westchnął, przewracając oczami.
- Ja skoczę - powiedział.
- No wiesz, nie będę cię odciągać - usprawiedliwił się Gbur, klepiąc rudobrodego po ramieniu. Ważki posłał mu sztuczny uśmiech i chwycił jedną pochodnię. Odetchnąwszy szybko skoczył w wielki dół. Przekonany, że będzie bardzo długo spadał, zdziwił się gdy dosłownie po sekundzie od skoku, opadł masywnymi nogami na twardą ziemię.
- Stoik i jak? Głęboko?! - wydarł się na cały głos kowal, zmuszając jego towarzyszy do zatkania sobie uszu.
- Nie musisz się tak drzeć - warknął wódz, z powrotem wdrapując się na powierzchnię. Otrzepał ubranie i nic nie mówiąc ruszył ku wiosce.
- Gdzie teraz idziemy wodzu? - zapytał Śledzik. Ważki spojrzał na niego.
- Sam już nie wiem - szepnął - oni mogą być wszędzie. A tam ich nie ma - wskazał na wielkie dziury.
    Wtem usłyszeli brzmienie rogu. Uważnie wsłuchiwali się w odgłosy, licząc dudnienie, jakie roznosiło się po całym lesie.
- Cztery - westchnął radośnie Maron. Wszyscy uśmiechnęli się i w te pędy pobiegli do wioski. Zagubieni odnaleźli właściwą drogę i oto są. Nikt nie umiał opisać szczęścia wikingów. Znaleziono tych, na których im zależy.


*Narrator*
    Dziewczyna szła wolnym krokiem przez ciemny, długi korytarz, który zdawał się nie mieć końca. Przy jego wyjściu zobaczyła światło, więc ku niemu zmierzała. W radosnych podskokach dobiegła do celu swej wędrówki. Przy ogromnej złotej bramie stał wysoki mężczyzna. Gdy usłyszał, że dziewczyna już do niego dotarła, odwrócił się i lekko uśmiechnął.
- Valhalla otwiera się szeroko dla tych co godni są wstąpienia do niej - przemówił, na co ona skinęła głową i weszła przez bramę. Zaniemówiła widząc nieograniczoną ciemność i mrok. Wszystko co złe panowało tam gdzie się znajdowała. Mężczyzna, który tu stał, zniknął. Została sama.
    Wpatrywała się w granatowe chmury, kłębiące się nad wspaniałym miastem - Asgardem - siedzibą Bogów. Jęki i nawoływania potępionych dusz, przyprawiały ją o gęsią skórkę, a głos zamierał. Wszystko było powoli niszczone, przez siły nieczyste. Dostała się tu po śmierci, a czyha na nią zagłada. Strach sparaliżował jej członki. Nie zdolna była do wykonania choćby najmniejszego ruchu. Zamarła widząc jak mroczne stwory, przejmują Asgard. To śmierć, nie raj. Tu wszystko się zmieniło... Valhalla jest inna niż wszystkim się wydawało.


    Łzy z oczu cieknął,
    a oni sieją pożogę i zniszczenie.
    Nikt już nie przetrwa,
    wszyscy zginął.
    Oddadzą życie swe,
    za Thora, za wojowników, za Asgard.
    Obrócą te świetne miasto,
    w perzynę, w nicość.

 
    Kochała,
    lecz on jej odebrał duszę.
    Teraz chciałaby żyć na powrót,
    lecz to niewykonalne.
    Nie umiała tego przewidzieć,
    na próżno walczyła.
    Starała się, próbowała go obronić,
    lecz los zechciał inaczej.
    Odesłał ją,
    a jego zostawił.
    Rozłączył na wieczność,
    a może nawet... na jeszcze dłużej?



*Czkawka*
    Nigdy was nie zapomnę, moje własne przyrzeczenie dudniło mi w głowie. Wciąż siedziałem na wpół nagi, na tej pamiętnej wyspie. Gdzie odebrali mi Szczerbatka i gdzie odebrali mi Astrid. Dwie najważniejsze osoby, odeszły. Czy kiedykolwiek będę mógł się z nimi zobaczyć? Odynie, odpowiedzi mi!
- Przeznaczenie powoli się wypełnia - usłyszałem głos, przepełniony grozą.
- Głosie, dlaczego nie mogę umrzeć by spotkać się z przyjaciółmi? - spytałem, bezsilnie upadając na kolana.
- Czas to tylko złudzenie - odszepnął. Nie no, już mam dosyć tych dziwnych odpowiedzi. Nie można normalnie powiedzieć, dlaczego nie mogę spotkać się z Szczerbatkiem i Astrid. To chore!
- Daj mi wreszcie zobaczyć przyjaciela! - krzyknąłem w stronę burzowych chmur. W oddali usłyszałem grzmoty. Niebo przecięła błyskawica, na chwilę oświetlając wyspę. Deszcz lunął jak z cebra, mocząc mi spodnie do suchej nitki. Ułożyłem się na mokrej ziemi.
- Smoczy Jeźdźcu, Smoczy Jeźdźcu, Smoczy Jeźdźcu - wołanie to krążyło po moim umyśle, wywołując silny ból. Zalewał on całą głowę, przechodząc na szyję, ręce, tułów i nogi. Już nie mogłem wytrzymać we własnym ciele, które tak bardzo domagało się ukojenia. Krzyczałem głośno wyrywając sobie włosy z głowy.
- Proszę przestań! - wrzeszczałem, wijąc się niczym wąż. Dopiero po chwili na umysł spłynęła fala ukojenia i wyzwolenia od bólu. Powoli przeszła na ciało, dając odczucie ulgi. Odetchnąłem głęboko, przecierając spoconą twarz i brązową czuprynę. Z wycieńczenia zamknąłem na chwilkę oczy. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

    Obudziło mnie chorobliwe, jaskrawe światło wdzierające się do moich oczu. Leniwie rozwarłem, ciężkie powieki, przyzwyczajając je do ostrego światła. Gdy w pełni mogłem z nich korzystać, spostrzegłem, że leżę w ogromnej klatce. Natychmiastowo, jakby za dotknięciem magicznej różdżki, poderwałem się na równe nogi, nerwowo rozglądając się wokoło. Całe pomieszczenie nie przypominało dobrze mi znanych lochów Drago. To nie Krwawdoń mnie złapał, tylko ktoś kogo nie znam. Ale najważniejsze pytanie brzmi: po co?
    Niespodziewanie coś zastukało o twardą posadzkę. Odwróciłem się w stronę nadbiegającego dźwięku, chcąc zobaczyć kto go wydaje. Niestety owa osoba stała w mroku więźnia i ciężko było ją zauważyć. Poruszyła się lekko, lecz wciąż pozostawała w ukryciu. Nie powiem, ale denerwowało mnie to bardzo.
- Pokaż się! - wrzasnąłem, chwytając kraty oburącz. Zacisnąłem mocno palce na metalu, jakby siłą woli, chcąc go wyłamać. Osoba zaśmiała się szalenie, wychodząc ku światłu. Wzdrygnąłem się, przez jego obskurną i paskudną twarz. Brązowe rozbiegane oczy, co chwile skupiające się na czymś innym. Dość krótko ścięte włosy i duża broda. Przez pół twarzy przechodziły czarne szramy lub tatuaże. Nie wiem trudno było to określić. Wysoka, umięśniona postura i grube ręce.
- Oto ja - odezwał się mężczyzna, stojący na przeciw mnie.
- Kim jesteś? - zapytałem, nie przestając świdrować go wzrokiem. Nie przeszkadzało mi to, że jestem ubrany tylko od pasa w dół. W ogóle.
- Nie chcesz wiedzieć - odparł, krążąc przed moją celą i podśmiechując się raz po raz. Okropnie podnosił mi ciśnienie swoim zachowaniem. Momentami jeszcze bardziej niż Drago. Miałem nieodpartą chęć przywalenia mu w tę krzywą gębę. Tak dawno nie dawałem upustu emocjom, poprzez walkę.
  Brawo, ty to wiesz kiedy sobie przypomnieć!
    Astrid, pomyślałem, czując napierające łzy. Nie mogę dać im swobodnie popłynąć, gdyż to zapewne spisałoby mnie ma straty. Wziąłem głębszy oddech, spoglądając w oczy temu pacanowi. Szalony błysk w jego spojrzeniu, jasno utwierdzał mnie w przekonaniu, że ten oto facet pozbawiony jest, jakichkolwiek zmysłów. Robi wszystko jak chce i jak mu się podoba, nie myśląc nad sensem swych czynów. Standardowy debil.
    Uśmiech nie schodził z jego parszywej mordy. Nic nie powiedział tylko zaśmiał się głośnym, krótkim śmiechem.
- Powiesz mi w końcu kim jesteś, a nie będziesz zachowywał się jak idiota?! - warknąłem, przybierając maskę, stanowczego i siejącego postrach oraz zniszczenie Smoczego Jeźdźca. Lekko uniósł powieki, chichotając. Wkurzony, usiadłem na ziemi, tyłem do niego.
  Dziesięć, dziewięć...
- Dowiesz się w swoim czasie, Smoczy Jeźdźcu - powiedział, rozbawiony udając się do wyjścia. Momentalnie poderwałem się do krat.
  Osiem, siedem, sześć...
- Skąd wiesz kim jestem?! - wrzasnąłem.
- To chyba oczywiste, że wiem kim jesteś. W końcu jesteś bardzo znamy. Udało ci się  wytresować smoka - podszedł do krat.
  Pięć, cztery, trzy...
- I to nie byle jakiego, a Nocną Furię. A gdzie ona jest? - rozejrzał się wkoło, jakby czegoś szukał. Jeszcze chwila i naprawdę mu przywalę.
  Dwa...
- Nie żyje - roześmiał, a we mnie się zagotowało. Nieoczekiwana furia wstąpiła w moje ciało, ochoczo wyrywając się do walki. Sekunda i będzie martwy.
  Jeden... wróciłem...



~*~



mam tylko pół godziny by doszlifować i opublikować jeszcze dzisiaj... udało się...


dziękuję, nawet nie wiecie jakiego mi kopa daliście...


dedykacja dla:
- Chitooge K.,
- Olivi Winslow,
- Anonimów (proszę o podpis, wszystkich)
- Karoliny Grobosz,
- Any H.,
- SmileLife
- Vicky13
- Anonimek #Love#James#Lena
- iza iza,
- Bershka,
- Mileny Kopacz,
- Emily M.,
- Aires.
strasznie Wam dziękuje za poświęcony mi czas na moim blogu, jesteście wspaniali... :*
(jeśli kogoś pominęłam proszę się oto upomnieć w komentarzu)


myślę, że ten rozdział będzie miał taką samą frekwencję jak poprzedni, a może nawet większą? ja nie wiem, ale to wszystko zależy od was...


nawet nie wiecie jak Was kocham :***


~ SuperHero ❤

16 komentarzy:

  1. Zajebiste!!! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, że ostatnio zaniedbuję komentowanie, ale ostatnio nie było mnie w domu, a te wakacje serio są zakręcone. Bądź jednak pewna, że czytam każdy rozdział i aż miło widzieć, jak się rozwijasz! Ten blog jest zdecydowanie Twoim najbardziej udanym, wkładasz w niego serce i naprawdę starasz się, by wyszło jak najlepiej. Uwierz, to widać! <3
    Rozdział jak zwykle fenomenalny. I dłuugi! Ale to nie nowość:)
    Czkawka na serio pecha. Najpierw Szczerbatek, potem Astrid. Traci po kolei ważne dla niego osoby, nie jeden człowiek z takim ciężarem by sobie nie poradził. Jednak jemu się to uda, jestem tego pewna♥
    Szczerze mówiąc, HTTYD nigdy nie miałam okazji obejrzeć - żadnej części. Jak znajdę czas, być może nadrobię zaległości. Nie jestem zbytnio przekonana do bajek, ale jak będzie chociaż w połowie udana jak 'Frozen' chyba to polubię :D
    Czekam na rozdział :*

    Kocham♥
    L x

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow. Rozdział jak zwykle niesamowity i niezwykle interesujący. Już nie mg się doczekać następnego ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Źle się czuję więc dzisiaj krótko.
    Rozdział bardzo mi się podoba, nie mam żadnych uwag ani zastrzeżeń.
    Już myślałam, ze As wróci ale jednak musisz ją jeszcze przetrzymać w Valhalli. Oby krótko bo zaczyna mi jej brakować. Szczerbatka oczywiście też.
    Wszystko pięknie i wszystko ładnie ♥
    Dziękuję za dedyk jesteś naprawdę kochana ♥ :* :*

    OdpowiedzUsuń
  5. włączyłam sobie muzykę, o którą prosiłaś i zaczęłam czytać. później już tylko zaczęłam tonąć we własnych łzach i chusteczkach.
    mój Boże drogi, jak ty pięknie piszesz. serio. normalnie nie wiem, co powiedzieć, bo mnie po tym rozdziale zatkało i no kurdę, zazdroszczę. wszystko idealnie do siebie pasuje, wszystko jest przemyślane, a przynajmniej takie daje wrażenie. jestem oczarowana.

    gdzie Astrid trafiła. przecież miała trafić do raju, zasługiwała na to. i gdzie Szczerbatek. och, bogowie - Czkawka. nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie, jak cierpieć musi, nikt nie przeżył tego, co on. chociaż... chociaż może tylko nieliczni potrafią.
    najgorsze jest to, że nie wiem, czy ta historia dobrze się skończy. ale wierzę, że będzie dobrze. kiedyś w końcu musi być, prawda?

    dobra, będzie tej paplaniny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznaję się, czytałam bez soundtracku, przy dźwiękach Harry'ego Pottera. Uzyskałam niezamierzony, aczkolwiek bardzo ciekawy rezultat. Połączenie jednego z ulubionych filmów z jednym z ulubionych blogów to bardzo dobre połączenie.
    Rozdział jest świetny. Opisy są świetne. Ty jesteś świetna. Wszystko jest świetne. Nawet brak Astrid jest świetny. Mam dziś niezwykły humor.
    Od swojego ostatniego bloga niesamowicie się rozwinęłaś i widać dalsze postępy. Czytanie tego bloga to serio przyjemność. Czekam na więcej :*
    I liczę na twoją opinię pod moim nowym rozdziałem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Brak mi słów, by opisać ten rozdział : )

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurde nooo, brakuje mi tu Astrid :C

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej kochana moja :D zaklepuję sobie tutaj miejsce, niedługo pojawi się komentarz :D
    Wybacz, że nawalam ale po protu mam dzisiaj pilną robotę :( Kocham Cię, wiesz o tym :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No hej kochana :D
      Wreszcie jestem!
      Ty wiesz, że ten rozdział jest genialny, ja to wiem i my wszyscy to wiemy ;)
      Aż się boje co Czkawka zrobi w następnym :)
      Jaju, dawaj mi tu next'a!!!!!!
      <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3
      Kocham Cię, mała i to bardzooooooo :*
      I Czkawkę!!!!
      Świetna jest ta scena z przejściem do Valhalli :)
      Genialnie to wymyśliłaś :*
      I dobrze, że tamci się znaleźli :*
      Kocham Cię bardzo i Ty o tym wiesz :*
      Czekam na następny :D Dawaj szybko!!!!!!!!!


      Usuń
    2. PROSZĘ Cię kochana wybacz, że tak krotko i późno, ale mam dużo zaległości no i jeszcze sporo pracy :*
      Wybacz mi, skarbie :*
      Wiesz, że Cię kocham <3<3

      Usuń
  10. Super ale jednak brakuje Astrid i Szczerbatka :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Każdy następny roździał jest lepszy od poprzedniego

    ~Astrid052~

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny rozdział ! Super piszesz ^^ Gratulacje talentu pisarskiego ;* Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Wybacz, że nie skomentowałem wcześniej! :/.

    Rozdział jest po prostu nie do opisania. Po prostu...genialny! Komentarz nie będzie długi, bo zaraz wychodzę. Ale ból Czkawki jest naprawdę dolujacy. Niech jakoś wróci As i Szczerbatek bo on bez nich nie wytrzyma. :( . Ja też tęsknię za tymi dwoma.

    Łzy poleciały i nawet ich nie wycieralam bo wiedziałam że i tak zaraz się porycze. Piszesz naprawdę genialnie i proszę nie przestawaj nigdy. Nie wiem skąd bierzesz weny Ale po prostu masz multum! Dawaj trochę!

    Kochana, wybacz ale mnie już popedzaja. Uwielbiam Twojego bloga! :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Dawaj następny laska :D
    Jeszcze raz wybacz moją beznadziejność ;(

    OdpowiedzUsuń