Usiadłem na mokrym piasku, zdając sobie sprawę, że jednak przeżyłem. No nie, pomyślałem, uderzając pięścią w ziemię, nie wierzę, że znowu przeżyłem. To naprawdę już się robi przerażające. Za każdym razem gdy chcę odejść, uchodzę z życiem. Nie chcę tego, a Odyn ma wobec mnie inne plany. Z całego serca pragnę wreszcie ujrzeć roześmianą mordkę mojego najdroższego przyjaciela i blond złote włosy bardzo ważnej dla mnie dziewczyny. Każdego dnia staram się pamiętać o nich, by nie stracić na zawsze z umysłu ich podobizn. Nie wiem co bym zrobił gdybym zapomniał. Oni są moją jedyną rodziną, a raczej Szczerbatek. On zawsze był przy mnie. Odkąd skończyłem dwanaście lat nie odstępował mnie na krok. Przeżyliśmy razem siedem lat, wspaniałych lat. Jednak sądzę, że wciąż o te siedem lat za mało. Nie zdążyłem powiedzieć mu o swojej miłości do niego. Był dla mnie jak ojciec, wychował mnie i opiekował się mną najlepiej jak umiał. Czasami miałem wrażenie, że od zawsze wychowały mnie smoki. Pierwszy nie chciałem ich zabijać i pierwszy je wytresowałem. Dosiadłem Nocnej Furii, chyba ostatniej ze swojego gatunku, a potem pozwoliłem jej umrzeć. To tak okropnie niesprawiedliwe. Inni żyją, bawią się, miło spędzają czas a ja tylko cierpię. Cierpię z utraty przyjaciela, utraty bliskich mi osób. Chciałbym spotkać ich w zaświatach, lecz mnie nie wpuszczają. Skazują na ziemię, zamiast wysłać do Krainy Bogów, tam gdzie od zawsze było moje miejsce. Najlepiej byłoby gdybym w ogóle się nie urodził. Nikt by mnie nie wyśmiewał, mój ojciec miałby godnego następcę, a nie jakieś chuchro. Nie miałbym Szczerbatka i nigdy go nie stracił. Nie cierpiałbym z powodu jego odejścia, ani nie płakał. Teraz za każdym razem gdy sobie o nim przypomnę, to boli, coraz bardziej.
Mam wrażenie, że w tym momencie znaczę tyle co nic. Nikt już się mnie nie boi bo nie mam smoka, przyjaciela i przewodnika. Straciłem już wszystko. Co to za Smoczy Jeździec bez smoka? Żaden! Jestem beznadziejnym jeźdźcem, któremu odebrano wszystko. Nawet godność. Czy jest sens zapłakać nad mym ciężkim losem? Ktoś zrobiłby to? Odpowiedź jest prosta. Nikt!
Kopnąłem pobliski kamień, który potoczył się w krzaki. Usłyszałem cichy jęk i szloch. Niepewnie podszedłem do gęstych zarośli, uważnie nasłuchując. Rękę położyłem na Piekle w razie gotowości do ataku i obrony. Odetchnąłem i szybko odgarnąłem gałązkę, która zasłaniania mi widoczność. Zdumienie jakie mnie ogarnęło było nie do opisania. Przede mną w gęstwinie, siedziała mała dziewczynka. Jej brązowe włosy przykrywały drobną twarzyczkę, a niebieskie wręcz granatowe oczy, patrzyły na mnie ze strachem, pomieszanym z zaciekawieniem. Szybko uklęknąłem przed nią.
- Nie bój się - powiedziałem, spokojnym głosem. Uniosła głowę wysoko, przez co można było lepiej się jej przyjrzeć.
- Kim jesteś? - spytała, świdrując mnie swym pięknym spojrzeniem.
- Jestem - zaciąłem się. Nie wiem czy mogę jej zaufać i powiedzieć swoje prawdziwe imię, czy nie. Moje serce walczyło z rozumem. Spojrzałem na nią i nagle oczy jej zmieniły tęczówki na złoty kolor. Ze strachem cofnąłem się w tył, sięgając po Piekło.
- Jesteś Czkawka - powiedziała, lekko się uśmiechając.
- Kim ty jesteś? - Teraz to ja zadałem to pytanie. Nie pozwoliłem by strach zapanował nad moim umysłem, dlatego odłożyłem broń na swoje miejsce.
- Jestem Megara Armin, Smoczy Jeźdźcu - odpowiedziała śpiewnym głosem, dygając na prawej nodze. Jej brudna sukienka, zakołysała się ledwie widocznie. Granatowe oczy błysnęły radością. Teraz to już na serio się jej boję. - Nie musisz się mnie bać.
- Dobrze. A więc co tu robisz? I w ogóle skąd wiesz jak mam na imię? - prawie krzyknąłem, unosząc brwi. Zaśmiała się w odpowiedzi i zabrała z ziemi, potarganą torbę. Obdarzyła mnie jeszcze, miłym spojrzeniem i ruszyła w stronę lasu. Bardzo zdziwiło mnie jej zachowanie dlatego bez namysłu, poszedłem za nią.
Przedzieraliśmy się przez gęste krzaki. Megara nic się nie odzywała, więc ja też nic nie mówiłem. Szliśmy chyba tak z godzinę albo i więcej. Intrygowała mnie jej osoba, z tego względu, że jeszcze jest dzieckiem i sama obozuje na jakiejś wyspie.
Po niespełna kilku minutach wyszliśmy z lasu, zostawiając wyspę dlatego za sobą. Ściemniało się, dlatego zrobiło się zimnej. Zadygotałem, zdając sobie sprawę, że na sobie mam tylko spodnie. Objąłem rękami ramionami, by zatrzymać w sobie ciepło. Armin zachichotała i wyjęła z brązowej torby, czerwoną tunikę. Podała mi ją, szeroko się uśmiechając.
- Dziękuję - mruknąłem, wdzierając na siebie materiał. Jakby za dotknięciem magicznej różdżki, poczułem przyjemne ciepło, które otuliło mnie, nie chcąc wypuścić. Do tej pory dziewczyna szła z przodu, więc zrównałem z nią marsz.
Przystanęła uważnie wpatrując się w wielki, lśniący srebrem księżyc. Uniosła ręce do góry, wdychając mroźne powietrze.
- Hassana maruku la jobo tura masa la* - powiedziała głośno, a jej oczy znów na chwilę, zmieniły kolor. Czekaliśmy chwilę, aż na ogromnej polanie, wylądował smok. Megara pokłoniła mu się i podeszła do niego. Ja trzymałem się z boku, nie chciałem by patrzyli na to jak cierpię z utraty Szczerbatka. Lecz ten smok nie był podobny do tych, które widziałem. Był większy i potężniejszy. Pokryty czarnymi łuskami. Przypominał Mordkę, ale nim nie był.
Dopiero po chwili, zwrócił ku mnie swoją głowę. Nie wiedziałem co zrobić, dlatego schyliłem nisko głowę. Armin pociągnęła mnie za rękę i wsiedliśmy na smoka. Znów mogłem poczuć się szczęśliwy. Będąc tu gdzie moje miejsce, tu gdzie powinienem być już zawsze.
*Valhalla/Narrator*
Blondynka zsunęła się z grzbietu Nocnej Furii. Czarne łuski zalśniły w świetle, wstającego słońca. Przetarła ręką zmęczona twarz, kierując smoka do jednego z rozwalonych domów. W ruinach tych bowiem ukrywały się "dobre dusze", które w czasie Ragnaröku, pomogą Thorowi w walce z Lokim.
Szybko przedostała się przez pękniętą ścianę i wprowadziła Furię do środka. Astrid usiadła na ziemi, przy smoku wpatrując się w młodego wikinga, siedzącego na przeciw niej.
- Ktoś jeszcze przyjdzie? - jej pytanie odbiło się od kamienistego muru, zmuszając towarzysza blondynki do spojrzenia na nią.
- Jeśli nie zginęli, to tak - wzruszył ramionami, uśmiechając się cierpko. Przeczesał palcami rudą czuprynę. Miał ciemne oczy oraz dość rosłą posturę. Nie przypominał zwyczajnych, grubych, wielkich wikingów, tylko zwyczajnego umięśnionego chłopaka. Uwer, bo tak się nazywał, został zraniony w czasie jednej ze swych bitew. Zmarł kilka dni później w wyniku, zakażenia rany. Dostał się jeszcze do spokojnej Valhalli, lecz niedługo potem raj przerodził się w piekło.
Hofferson zdmuchnęła złoty kosmyk, opadający jej na oczy. Podrapała Szczerbatka za uchem, kładąc się na nim. Wdychała zapach Mordki, jakby był łąką pełną kwitnących kwiatów lub świeżo upieczonym ciastem jagodowym. Kochała go bo był tu z nią i tylko jego miała. Pozwalał jej pamiętać o Czkawce, którego raz tu widziała, lecz potem jak się dowiedziała od Furii, zostało mu ponownie ofiarowane życie. Sama nie wiedziała, że cieszy się bo go zobaczyła, czy nienawidzi bo pozwolili mu wrócić na ziemię.
Uwer wstał z twardej posadzki, wyglądając przez dziurę w ścianie, która niegdyś robiła za okno. Z zadowoleniem stwierdził, że Mroczne Elfy, zgromadziły się na wspólnej uczcie w pałacu Odyna. Miał nadzieje, że teraz, ci wszyscy, którzy jeszcze nie zostali unicestwieni, przyjdą na ich spotkanie. Dziwne spotkania w Valhalli, albo raczej w Asgardzie, z racji napadu na Miasto Bogów, prawda? Wszystko to wyszło z inicjatywy Astrid, która wiedziała, że muszą zostać uratowani, a ani ten świat ani inne, nie zostaną skrzywdzone przez siły Ciemności. Dlatego ci, którzy mają w sobie tyle odwagi by zmierzyć się z groźnym przeciwnikiem, przyjdą na umówione miejsce.
Po kolejnych kwadransach, Astrid, przestała wierzyć, że ktokolwiek przyjdzie. Może większość już nie ma, a ci, którzy zostali nie wiedzą gdzie przyjść? Rozmyślając tak wstała, ciągnąc za sobą Szczerbatka. Smok posłusznie wstał, lecz zostali powstrzymani przez Uwera.
- Nie możesz iść Astrid - powiedział stanowczo. Blondynka wydawała się troszkę poddenerwowana przez jego postawę. Zmarszczyła czoło.
- Dlaczego? - przypatrywała mu się, czekając na wyjaśnienia. Lecz i tak, w jej mniemaniu, nie były jej do niczego potrzebne. Zrobi to co uważa za słuszne i nikt tego nie będzie kwestionował.
- Przecież sama dobrze wiesz, że wszyscy wiedzą o tym spotkaniu więc przyjdą. Jeśli wyjdziesz możesz zdradzić naszą kryjówkę. Zostań i czekaj - nalegał, kładąc rękę na ramieniu dziewczyny. Blondynka szybko ją straciła a Nocna Furia, zawarczał na wikinga. Nie lubił gdy ktoś dotykał jego wierną jeźdźczynię, a tym bardziej gdy miał dziwne zamiary. Rudowłosy przestraszył się lekko, cofając natychmiastowo rękę.
- Astrid - wyszeptał prawie błagalnym tonem. Hofferson zarzuciła warkoczem do tyłu, prychając.
- Będę robić co mi się podoba i to co uważam za słuszne - warknęła w stronę chłopaka. Jej złość przesyciła powietrze, a Uwer mógł tylko westchnąć, w utrapieniu. Wiedział, że nie zatrzyma Astrid. Za dobrze ją znał. - Szczerbatek, idziemy - mruknęła na smoka, na co ten ruszył za nią, wcześniej rzucając młodemu, ostrzegawcze spojrzenie.
Wyszli z resztki domu, a zimne powietrze owiało ich twarze. Astrid już spokojniejsza weszła na smoka i od razy poderwali się do lotu. Jej policzki zrobiły się czerwone od szczypiącego mrozu. Na głowę założyła tunikę Czkawki, mocno się nią opatulając. Materiał przesiąknięty był jego zapachem, cudownym zapachem. Las, powietrze, ziemia i morze - to wszystko co było jej bliskie, zawarte było w tym skrawku koszulki. Z błogim uśmiechem na ustach, skierowała smoka ku zachodniej części Miasta, nad zniszczonymi domostwami. Uważnie rozglądała się po okolicy, wyszukując jakichkolwiek ocalałych dusz i ludzi. Każdy w jej mniemaniu zasługiwał na ratunek. Każdy, bez wyjątku.
*Berk/Narrator*
Wiking rozglądał się wokoło nie wiedzą gdzie się znajduje. Jego powieki wykonały kilka mrugnięć, po których dziewiętnastolatek już wszystko wiedział, a przynajmniej częściowo. Powoli wstał, trzymając się gałęzi. Ból głowy nie pozwalał mu racjonalnie myśleć, dlatego też wiking ponownie upadł, tym razem zapadając w głęboki sen. Nie wiedział gdzie się znajduje, ale co do jednego był pewien. Żył.
*
Szukała, była pewna tego co zauważyła.
Myśli krążą po umyśle,
szukają wyjścia.
Serce jej zostało rozdarte,
kocha czy nienawidzi?
Beznamiętne spojrzenie,
usta wygięte w sztucznym uśmiechu.
Błysk w oku,
te same usta.
Chciała poczuć je,
już ostatni raz.
* tłumacz. (moje własne) "Przybądź o wielki mistrzu, królu magicznych stworzeń"
~*~
Nie sprawdzany, ale dodany.~ SuperHero ❤
Przeczytałam, melduję się.
OdpowiedzUsuńMoże to dziwne, ale na myśl od razu przychodzi mi serial 'Forever'. Znasz? Główny bohater jest nieśmiertelny, a za każdym razem, gdy umiera, wynurza się z rzeki Hudson, ściągając tym samym uwagę policji:)) Czkawka właśnie przypomina mi Henry'ego. Chciałby wreszcie dokonać żywota, lecz zawsze znajdzie się coś, co go przed tym uchroni. Ale nie powinien tak myśleć. Życie to dar.
Fragment z Astrid mnie zaintrygował. Jestem ciekawa, jak dalej to rozwiniesz:)
Czekam na nn :*
L x
Co tu dużo mówić? Rozdział świetny jak zawsze. Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle kawał dobrej roboty ^_^
OdpowiedzUsuńNo hej lasia :D Wreszcie nie jestem tak spóźniona jak zawsze! ( mnie to powinnaś zlinczować XD)
OdpowiedzUsuńNo dobra, no to zaczynajmy :)
Mówiłam Ci już wiele razy jak kocham to opowiadanie, co nie? A więc powiem jeszcze raz, tak żeby Ci odświeżyć pamięć UBÓSTWIAM TO OPOWIADANIE!!!!!!!
Strasznie szkoda mi Czkawki... został całkiem sam :( A tak naprawdę to ta samotność go zabija!
Przecież nie ma w życiu nic gorszego :(
Jeju będę płakać przez niego! Kocham Cię po prostu, jak Ty poruszasz we mnie te wszystkie emocje? Ja się pytam, jak!
Jak ten cały Uwer śmiał rozkazywać naszej Astrid? Ja się pytam, jak? Bardzo dobrze, że blondynka robi co chce i go nie słucha, to jej życie :*
Kochana masz przeogromny talent, o czym Ty już wiesz!!!! :******
Tak strasznie Cię kocham <3<3<3<3
Uwielbiam to opowiadanie i Ciebie <3<3<3<3<3
<3<3
<3<3
Czekam na następny i ślę całusy :*
Cudo będzie hiccstrid? I oby się wreszcie spotkali
OdpowiedzUsuńHero, skąd Ty bierzesz ta wene??? Rozdział genialny i po prostu cudowny!
OdpowiedzUsuńCzkawka, Ty biedaku, chce zginąć, ale za każdym razem uchodzi z życiem? No co to ma być? Jak usłyszał ten szloch, pomyślałam, że to Mieczyk. Tak samo jak jakiś chłopak mówił do As. A tu niespodzianka xD.
Hero, mogłabyś napisać jak czuję się As jako....niezywa osoba? No wiesz co czuje, jak nie ma jej na ziemi czy przy Czkawce. :D
Szykuje się wojną w Asgardzie?? Oo To to jazda. Zaraz zwolamy avengersow! " Kazdy kowal kocha swój młot". Uwielbiam. <3
Dobra, bo wyszłam z tematu xD.
Daj trochę nostalgii Czkawki do As. On jest w niej zakochany, ale tego nie wie. Jeszcze. ^^
Chyba muszę obejrzeć następną część Thora, bo jestem w tyle. Mroczne Elfy? Coś mi się obilo o uszy... Dobra, kochana. Jestem z Ciebie bardzo dumna! Jesteś mega uzdolniona i życzę ci abyś była jeszcze lepsza i żebyś miała jak najwięcej fanów! :D :*
Cudeńko ;)
OdpowiedzUsuńPolecam bloga o Wielkiej Czwórce
- http://bigfourinhogwartspl.blogspot.com/?m=1
Przepraszam! Jestem straszna! Mam tyle zaległości. Po prostu zapominałam wpaść na twoje cudo! Czytam nadal bloga. Dlaczego miała bym przestać? Jest zbyt fajny aby się od niego oderwać!
OdpowiedzUsuńRozdział zajebiszty! Przepraszam,z e brzydko się wyrażam. Ale to najlepsze słowo aby opisać twój talent! Jesteś ZAJEBISTA!
Powinnam Cię teraz zasypać długim komentarzem ale nie ukrywam,że chcę w miarę szybko iść przeczytać moją zaległość na tym blogu. nie obrazisz się?
Tak,że do następnego.! ^.^
//Tami G.
#No nieźle ! <3 Rozdział zajebisty jak zawsze.Czekam na next ;) Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńWow, świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Czkawka żyje, ale bardzo się o niego niepokoję....
Astrid! Trzeba było jeszcze trochę poczekać według mnie xD
Ogólnie bardzo fajnie, przyjemnie się czytało. Życzę dużo czasu i weny :)
truelifebydamien.blogspot.com
Przybyłam by skomentować xD
OdpowiedzUsuńAle zasmucę cię bo nie jestem w stanie wydukać nic więcej niż kilka słów bo TWÓJ TALENT SPRAWIŁ, ŻE MAM ZAWAŁ!
Wypalam się i sama nie wiem jak już komentować i jak znów zacząć pisać :C
Ale muszę skomentować tak cudowny rozdział. Nie mam serca zostawiać go bez mojego śladu.
Co do As, jestem z niej dumna bo nikt nie może jej rozkazywać itd. No chyba, że Czkawuś ale bez przesady. Czkawka znalazł sobie małą dziewczynkę? :D I gada po smoczemu! Merlin >:-] Hahahah mam dobre skojarzenie xD Za dużo tego oglądasz xD
Nie będę owijać w bawełnę. Rozdział mi się podoba i myślę, że zrobisz nam tu wojnę dwóch światów xD Potrzebni są avengersi xD :3
Kocham! ♥
Ten rozdział pokazał, że masz w sobie ogromną wyobraźnię. Serio, jeszcze nigdy nie czytałam tak oryginalnego i kreatywnego bloga. Cieszę się, że zaczęłaś pisać to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńAle swoją drogą... ta dziewczyna z wyspy cały czas miała przy sobię te tunikę, nie? Więc czemu mu jej nie dała? Smoczego Jeźdźca w takim stanie może oglądać tylko Astrid. I ewentualnie Szczerbatek.