Otarłem ręce z krwi przy okazji, oblizując zwycięsko palce. Beznamiętnym spojrzeniem ogarnąłem kolejnego trupa. Sztylet utonął w szkarłatnej cieczy dlatego chwyciłem go, wycierając o spodnie. Schowałem narzędzie do rękawa i ruszyłem ścieżką usłaną ludzkimi ciałami. Z szyderczym uśmiechem, minąłem pustą wioskę, udając się na północ, w stronę mórz.
Przez kolejne odcinki drogi, myślałem tylko o moim drogim przyjacielu. Chciałbym móc wreszcie go przytulić, więc mam nadzieję, że coraz więcej zabitych, pozwoli mi na to.
Po kilku godzinach, byłem w Wysokich Górach. Odetchnąłem głęboko, szukając odpowiedniej jaskini do noclegu. Długo krążyłem po wąskich, skalistych ścieżkach. Dopiero gdy cieplutkie słońce, chowało się za pofalowanymi pagórkami, znalazłem dość duży "domek" na noc.
Wszedłem do środka z podziwem oglądając wyrzeźbione przez wodę znaki. Mogłyby śmiało robić za dziwne symbole lub prastare języki. Każdy zawijas miał swoją szerokość i długość. Niektóre układały się w śmieszne wzory, a inne w poszarpane litery. Gdybym tylko znał co to za język, może udałoby mi się to odczytać.
Usłyszałem świst w głębi jaskini, dlatego chwyciłem Piekło, zapalając i ostrożnie kierując się w stronę nadbiegających głosów. Szedłem wolno, uważnie stąpając po kamieniach, by nie wpaść w dziury, których tutaj jest od groma. Z każdą minutą mój strach narastał, a ręce drżały. Pomruki teraz wydawały się bardziej jak jęki lub stękanie.
Gdy doszedłem do jednej ze ścian, tuż obok niej leżał ranny różowo-żółty Śmiertnik Zębacz. Natychmiastowo przejąłem się jego stanem, który nie był zadowalający. Jedno skrzydło było prawie rozłupane na dwie części, a nogi poharatane przez żelazne kajdany.
- Kłusownicy - warknąłem, wściekle, przypominając sobie ile złego zrobili smokom ci okropni ludzie. Łapali je, a potem zabijali. Biedne skrzydlate stworzenia umierały w męczarniach i torturach.
Od razu wzdrygnąłem się na myśl o tym biednym Zębaczu. Patrzył na mnie swoimi smutnymi, choć wciąż czujnymi oczami. Rany sprawiały mu niemiłosierny ból, bo z ciężkim oddechem, odchylał głowę w tył. Z otwartych ran lekko sączyła się ciemna krew.
Niemniej myśląc, oswoiłem smoka by móc z nim porozmawiać. Rozpaliłem ognisko blisko niego, bym mógł opatrzeć jego rany i spróbować uratować. Skoro jestem Smoczym Jeźdźcem, powinienem ratować wszystkie smoki. Bez względu na to co się stało ze Szczerbatkiem.
Wziąłem wodę, która ówcześnie przyniosłem z rzeczki i obmyłem skrzydło oraz zaschnięta ciecz. Wiedziałem, że Śmiertnik walczy o chociażby godzinę więcej życia. A gdybym wcześniej tu przyszedł, nie cierpiałby tak długo. Niestety czasu nie cofnę, a postaram się mu pomóc.
Smok poczuł się lepiej gdy obłożyłem jego skrzydło liśćmi Lśniącej Paproci, której składniki mają niezwykłe właściwości lecznicze. Na nogi położyłem okłady z Czarnego Bzu, który idealnie zagoi zadrapania i wszelkie otarcia.
Zębacz spojrzał na mnie jasnożółtymi ślepiami i wystawił język w podzięce. Pogłaskałem go po chropowatej, różowej skórze i uśmiechnąłem się. Niespodziewanie po jego wielkim poliku spłynęła jedna łza. W środku mnie zakłuło. To była najwspanialsza chwila w moim życiu, w ostatnim czasie.
Przyłożyłem rękę do jego
nosa, czule muskając jego skórę. Znalazłem smoka, któremu pomogłem, a to tylko
dowód, że jeszcze potrafię ratować te skrzydlate stworzenia. Chciałbym móc
poświęcić mu najwięcej czasu, nawet resztę życia. Wiem, że nie zostanie moim
przyjacielem, nie potrafię po stracie Mordki, ale samo to, że byłby przy mnie
jest czymś wspaniałym. Mógłbym mu wszystko powiedzieć, a on zatrzymałby to dla
siebie. Pomógłby mi na pewno. Może nawet odnaleźli byśmy Szczerbatka i… Astrid.
Na wspomnienie
dziewczyny, z całej siły uderzyłem ręką w skalną ścianę. Kilka okruchów,
odłupało się od skały i potoczyło do ogniska. Pod wpływem uderzenia z palca
wskazującego, popłynęła malutka stróżka krwi. Nie przejmowałem się nią, a tylko
tępo patrzyłem w trzaskający ogień i czekając, aż oczodoły wypełnią się łzami.
Zębacz mruknął przeciągle bym, za pewne, zwrócił na niego swoją uwagę. W jego
oczach pojawiła się troska i malujące się pytanie.
- Nic mi nie jest – Zdobyłem się na słaby uśmiech, lecz widocznie
nie zadowolił on smoka. Wytarłem więc rękę, obwiązując kawałkiem szmatki.
Śmiertnik skulił głowę i starał się zasnąć. Nie wiele myśląc poszedłem w jego
ślady, gasząc ognisko i myśląc o ukochanej Nocnej Furii.
*Valhalla/Narrator*
Astrid przeglądnęła się w srebrzystej kałuży. Jej własne odbicie przestraszyło
ją trochę, lecz zachwyciła się warkoczem jaki miała na lewym boku. Był
doskonały, taki jaki chciała mieć.
Dotknęła go, a w wodzie
pojawił się obraz młodego chłopaka. Blondynka od razu rozpoznała te oczy, usta,
włosy i twarz. Nie mogła ich zapomnieć. Nie dała by rady.
Brunet siedział w
jaskini, a ona bacznie oglądała jak chłopak zajmował się rannym smokiem. Po jej
policzku popłynęła łza, na myśl o tym, że go straciła. Widok Śmiertnika również
wstrząsnął jej duszą, lecz miała nadzieję, że Jeździec go uratuje. Chciała im
pomóc, ale to nie było możliwe. Jak miałaby im pomoc, będąc tu w Valhalli?
Nawet gdyby najbardziej się starała Walkirie nie oddadzą jej życia. Nie
przejdzie przez pola bitewne Odyna, by wrócić do swego ciała i do łodzi
zrobionej przez Czkawkę, na pogrzeb. Nie wróci, nie pomoże, zostanie tu.
Przed jej więzienie
przyszedł jeden z Mrocznych Elfów. Po chwili upadł a za nim pojawił się Uwer i
Szczerbatek. Astrid uśmiechnęła się szeroko, widząc ich przed celą. Wiking
otworzył kraty, a blondynka mocno go przytuliła. Mordka zamruczał, w wyraźnym
geście odrzucenia. Hofferson zaśmiała się i ucałowała jego ciemny pyszczek.
Szczerbek odwzajemnił jej gest, liżąc jej ręce.
Dziewczyna przyglądała
się młodemu wikingowi.
- Jak się tu dostaliście? - zapytała
zaskoczona. Przytuliła się do wielkiego ciała Nocnej Furii, rozglądając się tym
samym w poszukiwaniu strażników.
- Twój smok jest bardzo silny - odparł
Uwer, a Astrid popatrzyła mu w oczy. Widziała w nich swoje odbicie i ciemne oczy
chłopaka. Za bardzo nie rozumiała co miał na myśli Uwer.
Po krótkim rozmyślaniach
usłyszeli szelest dochodzący z pobliskiego więzienia.
Były to Mroczne Elfy, które zbliżały się
do nich. Jednym zwinnym ruchem reki blondynka złapała Uwera za koszulę i
usadziła go wygodnie na siodle Szczerbatka.
- Zrób miejsce... - chrząknęła gdy Elfy
coraz szybciej zbliżały się do ich trójki. Uwer szybko odsunął się do tyłu, na
co blondynka zareagowała natychmiastowo. Wskoczyła na siodło lekko uderzając
przy tym chłopaka łokciem w nos – Przepraszam… - wydukała i złapała siodło,
wbijając do niego palce. Schyliła tułów, prawie że kładąc się na ciele smoka.
Pogłaskała go, koło lewego ucha co miało oznaczać atak a potem ucieczkę.
W kilka sekund, cały
korytarz otoczyła zgraja szarych żołnierzy Kohna. Sam Elf wyszedł przed szereg
uzbrojonych strażników. Rzucił dwójce rozłoszczone spojrzenie i skierował na
nich swoje berło, co miało oznaczać atakowanie.
Szczerbatek jednym splunięciem, powalił
sześciu Elfów, dzięki czemu zdążyli umknąć reszcie. Szybko wylatywali z
ciemnych, podziemnych lochów, jak najszybciej chcąc dostać się do Wyspy Dtrah,
która jako jedyna była wyzwolona spod władzy Kohna. Znajdowała się na uboczu
Asgardu, to też tam ukryła się królewska rodzina, dworzanie i słudzy.
Astrid miała świadomość
tego, że mogą ich tam nie wpuścić, lecz dla bezpieczeństwa Szczerba, była
gotowa zrobić wszystko.
*Berk/Narrator*
Ciemne chmury zasłoniły
widoczność, a deszcz lunął jak z cebra. Wikingowie zebrali się w Twierdzy by
przeczekać szalejącą burzę. Ich smutne twarze, mówiły jasno, że choć ich lud
przyzwyczajony był do wszystkiego, okropnie znosili złą pogodę. Najbardziej
nie odpowiadała im burza, gdyż byli pewni, że Thor, bóg piorunów i burz, był zdenerwowany
i zesłał na nich straszliwe grzmoty. Często modlili się do niego, składali ofiary, żeby
tylko oddalił wszelkie niebezpieczeństwa od ich wioski.
Stoik siedział na swym
krześle otoczony przez Radę, przy wielkim stole. Rozmyślał co dalej z
Mieczykiem.
- Stoiku! – Głos Sączyślina, odbił się echem, gdy wiking wpadł do
pomieszczenia. Wódz zwrócił na niego swoje spojrzenie. – Wrogowie atakują! –
wrzasnął, tak, że wszyscy podskoczyli. Ważki zerwał się z krzesła biegnąc do
drzwi, a Najwyższa Rada za nim.
W Twierdzy wybuchła
panika, niespodziewanym atakiem nieprzyjaciół. Kobiety lamentowały, trzymając
na rękach, malutkie dzieci. Mężczyźni biegli do kuźni po broń, albowiem wiedzieli,
że muszą się bronić za wszelką cenę.
Haddock z zamyśleniem,
wpatrywał się w ogromną armadę, wolno zbliżającą się do Berk. Nie chciał tego
robić, lecz nie miał wyjścia.
- Pyskacz – zatrzymał biegnącego wikinga – zbierz wszystkich ludzi
i uciekajcie w las do Wielkiego Schronu, tam… – Gbur wiedział, że jego
przyjacielowi ciężko o tym mówić, więc bez słowa odbiegł ku innym wikingom,
przekazując informacje od wodza.
- Wodzu, dlaczego mamy uciekać? – zapytał Jorgenson, patrząc na
rudobrodego.
Stoik westchnął i wszedł
na podest.
- Słuchajcie! – ryknął, a na sali zapanowała cisza. – Musimy się
schować w Wielkim Schronie, dlatego, że nie jesteśmy przygotowani na tę bitwę.
Wróg nas zaatakował, a my nie może dać się zabić. Przeważa nas zapewne
liczebnością, więc przeczekamy ich najazd, a potem gdy opadną z sił,
zaatakujemy. Bierzcie wszystko co macie z domów. Wiem, że trudno wam to
zaakceptować, bo jesteśmy wikingami, lecz wierzcie mi, gdybyśmy zostali
walczyć, poleglibyśmy i zostawili tak wspaniałą wyspę, bez życia. Obiecuję, że
wynagrodzę wam to i odbijemy naszą Berk! – wrzasnął, a Wandale w mig
rozproszyli się do swoich domów. Najeźdźcy są blisko, a oni nie mają dużo
czasu.
Stoik zeskoczył z
podestu i wyciągnął swój miecz. Patrzył w daleki horyzont na drewniane statki.
- Stoik! – krzyknął na niego kowal. – Idziemy!
- Nie, Pyskacz. Uciekajcie a ja ich odciągnę. W końcu mnie chcą,
bo jestem wodzem. Ukryjecie się a mnie zabiorą. Ochronię wyspę i mój lud –
powiedział a Pyskacz, miał ochotę uderzyć się w twarz.
- Stoik, jesteś chyba coraz bardziej głupszy – żąchnął. – Skoro ty
nie idziesz, to ja też nie – zawiadomił, wymieniając kubek w kikucie na topór.
- Nie – warknął, chłodno – nie będziesz się dla mnie narażał
Pyskacz.
- Ależ oczywiście, że będę – postawił na swoim, zagradzając mu
drogę do drzwi.
- Jesteś niemożliwy – zaśmiał się wódz, co nie było za bardzo na
miejscu. Kowal uśmiechnął się szczerze.
- W końcu jestem twoim przyjacielem…
*
Miejsce zostało zdobyte,
mury cichną.
Nie słychać nawoływania,
duchy zamilkły.
Cisza zawiązała gruby węzeł,
na jego szyi.
Oddech pochłonięty,
usta w bezruchu.
Zapłakała,
choć nie mogła.
Nie odpowiedział,
ręce zadrżały.
Członki zamarły,
serce przestało bić.
Nienawiść ich przeznaczeniem,
a miłość zgubą…
~*~
Przepraszam, że tekst może być raz mniejszy, a raz większy, pisałam na Wordzie - nigdy więcej.
Więc się wyrabiam, hura! Następny będzie dłuższy, obiecuję...
Ale to zasługa mojej kochanej Bety, która mi pomogła w napisaniu tego rozdziału i, której szczerze dziękuję z całego serca. <3 Kocham mocno!
Oraz Chitooge K, której motywacja podniosła mnie na duchu. Kocham cię :***
Dedykacja własnie dla niej, dla mojej kochanej, malutkiej Chitooge ;*** Jesteś wielka, mała <3
~ SuperHero *.*
Malutka Chi melduje sie jako pierwsza :*
OdpowiedzUsuńJak to miło jest zająć sobie pierwsze miejsce, no nie? :D :*
UsuńRozdział jest głupi, brzydki i a fuj! :D
Hahaha dobry żart na początek komentarza ^^ Aż śmiechłam :*
Khem Khem khem....be nie ładnie. Brzydko zaczynam zdanie :C o chyba przez to, że zaliczyłam... xD Ale mniejsza z tym :3 Kochana to jest tak dobre, że aż mi zaszkodziło! xD Poważnie! Tu wspaniały opis, tam cudowna scenka, tu genialna akcja... rzygasz talentem xD
Czkawka mój bohaterze... kogo żeś ty zabił idioto? Wioskę? Zgłupiałeś do reszty? Tylko na tyle cię stać?? Ty idioto... uratowałeś Śmiertnika ale się stało. Ale przed tym pozabijałeś ludzi kretynie! Myślisz, że tak prędzej dostaniesz się do ukochanych? Sie mylisz kochaniutki...
As uratowana! Kuźwa chwila moment! A co tu się wyprawia? Kogóź ona przytula? Tępić gada a nie przytulać! Nie lubię go od samego początku. Kawałek gdy mu dała w nosa z łokcia powinien go czegoś nauczyć xD Wiadomo, że to nie As poleciała na niego.To jego wina! Po co się pokazywał xD Szczerbu taki słodki! Dostał buziaczka! :* Kocham go ♥
Co się dzieje na tym Berk. Eh ten Stoick... eh.... Pyskacz ty wierny przyjacielu :3 Nic lepszego na świecie się nie zdarza jak bratnia dusza :*
Ah rozdział podbił moje zwiędłe serduszko ♥ Jestem zadowolona z tego rozdziału u z twojej Bety. Odwaliłyście dobrą robotę :*
Dziękuję za dedyk :D Wiesz, ze ja ci tylko marudziłam ,, kiedy rozdział?", ,,napisałaś już coś?", ,, zdradź coś" :D Nie wiem gdzie ty tu widzisz motywację ;P Huhuhuhu ♥
Rozdział boski! Kocham go! Ide go zapisać w folderze: Ulubione rozdziały :3 ♥ Zajmiesz honorowe miejsce xD Bo pierwsze :D Ogólnie będziesz pierwsza w tym folderze xD
Nic dodać, nic ująć. Życzyć weny mi jedynie pozostało i czekać do piątku :*
Kocham Mocno! ♥
Ten niedosyt... ta chęć natychmiastowego nexta...
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny. Martwi mnie jednak stan Czkawki ;c. Tak co chwilę wspomina o Szczerbatku i Astrid. Biedaczek, został sam. :c No, ale dobra już nie będę tutaj smutać. XD Czekam na next'a ^^ Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńHej, kochana :*
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę mi się podoba. Jest ciekawy i trzymający w napięciu, co sprawia, że już po prostu nie mogę się doczekać następnego ! Już wiem bowiem o czym będę myśleć przez następne kilka dni.
Twój styl pisania coraz bardziej mnie zachwyca. Widać, że rozwijasz się z rozdziału na rozdział i jeżeli dalej tak pójdzie to za niedługo będziesz na naprawdę, naprawdę bardzo wysokim poziomie. Jeżeli już nie jesteś ! :*
Przepraszam, że tak krótko, ale mam małe problemy z komputerem i pisze z telefonu. Niestety, ale tutaj nie napisze strasznie długiego komentarza. Wiedz jedna, że bardzo mi się podoba i w momencie, kiedy odzyskam laptopa, wrócę i zostawię po sobie coś lepszego !
Ściskam ! :*
OMG . CZY MOGĘ ZAMOWIĆ CAŁOŚĆ W WERSJI PAPIEROWEJ ? XD GENIALNE . WYMIATA .
OdpowiedzUsuńhttp://tworczoscgabrielaanastazji.blogspot.com/ - WSZYSTKO, CO MOGŁAM WYMYŚLEĆ, BĘDZIE TAM :*
Rozdział napisany jak najbardziej poprawnie, trzymający w napięciu. Myślę, że Stoik postąpił słusznie i mimo tych wszystkich głupot, zdobył u mnie mały plusik. Był gotowy narazić swoje własne życue, aby ocalić swoich poddanych. A to naprawdę olbrzymie poświęcenie.
OdpowiedzUsuńOpisując to, jak Czkawka ratował rannego smoka, przypomniałaś mi pierwsze poważniejsze opowiadanie jakie napisałam. Bodajże w trzeciej klasie kazali nam spisać naszą własną baśń i wynysliłam jakieś brednie o Małym Jeżyku i Sowie. Chryste, do dzisiaj mi za to wstyd... jestem ciekawa co pomysleli nauczyciele, kiedy usłyszeli o rannych i niedoszłej śmierci. Dziewięciolatka pisząca dramaty 😂
Niemniej jednak dziękuję za tę krótką retrospekcje, to jedno z moich najmilszych wspomnień.
Nie ciekawią mnie o tyle losy Smoczego Jeźdźca, co jego zmarłych przyhaciół. Odkryli zupełnie nową krainę, gdzie podobno ma się odzyskać spokój ducha - tymczasem oni przeżywają okrutne katusze. I myślę, że Czkawka prędzej czy później się podda. Tęsknota będzie zbyt silna, postanowi z tym skończyć. Bo nie wierzę, że As wróci na ziemię.
W zasadzie to podoba mi się taka długość rozdziału. Często się nie wysypiam, a od rana pracuję nad blogami i coś krótszego czyta mi się o wiele przyjemniej.
O Boziu! Genialne! Po prostu brak słów.
OdpowiedzUsuńNie no, Hero, przeszlas sama siebie. Zresztą jak zawsze. Rozdział jest genialny taki trzymający w napięciu.
I te myśli Czkawki. Jego tęsknota za ukochanym przyjacielem i As. <3 cudo!
Mam nadzieję, że już porządne ukarał się za ten pocałunek z Megara, bo jak nie to ja mu w tym pomogę. ^^
Kurde, nie mam pojęcia skąd czerpiesz takie pomysły, ale aż chce się ten talentos ukraść xD. Jesteś niesamowita! :D
Podziwiam Cię za ten wkład włożony w ten blog. Jestem mega dumna!
Obyś pisała tak dalej. I nie mogę się doczekać tej wojny z mrocznym elfami. Będzie jadka! Hahah. A tak poza tym, czemu władcy Asgardu się chronią? Muszą walczyć! Tchórze! I tyle. Wszystko musi robić As i Szczerbatek. Nosz kurde. :/.
Czkawka musi w końcu zobaczyć przyjaciela i ukochaną. Przecież on tak tęskni ;(. Niech jego męki się już skończą :/.
Dobra. Ja już lecę A Ty szykuj nn! :D
Hejo skarbie :**
OdpowiedzUsuńWreszcie mogę napisać komentarz :D
Cudny rozdział :D
Gdy czytałam o tym smoku - Zębaczu, czułam jak serce mi pęka. No bo to mi tak strasznie przypomina Mordkę... Ale bardzo się cieszę, że Czkwaka znalazł kogoś na kim może polegać :)
Astrid się tak bardzo zaprzyjaźniła ze Szczerbem ^^
Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy :D Wieź, która ich połączyła jest po prostu piękna i wyjątkowa!
Kiedy wreszcie Astrid spotka się z Czkawką? Proszę Cię, nie trzymaj mnie już dłużej w niepewności :D Ja chcę ich razem!!!!! Kocham tą parkę :****
"Nienawiść ich przeznaczeniem,
a miłość zgubą…" ~ jedne z najpiękniejszych słów jakie w życiu słyszałam, kochanaaaa :D Skradałaś mi serce ^^
Kocham Cię, mała :******
Pozdrawiam i ściskam mono!!!
Moim zdaniem genialne choć powiem szczerze nie wyobrażam Sb Czkawki na różowym smoku, chyba że zmieniłby orientację xD tak czy siak chyba powinien wziąć dupę w kroki i zalukać do Berk. Pewnie by się zdziwił gdyby zobaczył walczącego tatusia. Umłaa! :3
OdpowiedzUsuńPiszesz pięknie a emocje dosłownie wypływają mi z ekranu telefonu, a już niedługo mój ekran bd większy xd jeej, w końcu. No, muszę ponadrabiać ale na razie sobota, 8 rano a ja w szkole na dodatkowej matmie :)) pozdro xd