Przeczytałem wszystko raz jeszcze i silno zamknąłem pamiętnik. Nie miałem siły myśleć o kolejnych wersach, dlatego też wstałem, prostując kości. Każdy mięsień naprężył się, a po chwili zmniejszył gdy podszedłem do wylotu jaskini. Granatowe chmury zasłoniły piękne, poranne słońce. Chłodnym wiatr, otulił moje zmarznięte ciało.
Spojrzałem na Śmiertnika. Leżał pod ścianą i smacznie chrapał. Jego skrzydło będzie się jeszcze musiało zrosnąć, lecz przez usztywnienie deskami proces, powinien przyspieszyć. Po drugiej pełni księżyca czyli za jakieś dwadzieścia dni, rany na nogach powinny już zupełnie zniknąć. Nie będzie mógł latać, ale na pewno stanie o własnych siłach. Powoli odzyska zdrowie, a za kilka miesięcy zapewne stąd odleci do swojej rodziny.
Zasunąłem wejście, dość sporym głazem by ochronić nas przed przeraźliwym zimnem. Usiadłem przy smoku, dokładając chrustu do ogniska. Wesołe, pomarańczowo-czerwone iskierki tańczyły na kawałkach sosnowego drzewa. Przypatrywałem im się z uśmiechem.
Zębacz przeciągnął się. Odtworzył wielkie ślepia, patrząc na mnie ciekawie. Dopiero po chwili zrozumiałem, że on może być głodny, z resztą ja również.
Poklepałem smoczka po różowej skórze i udałem się na zewnątrz jaskini.
Od razu po wyjściu, w twarz uderzyło mnie mroźne powietrze i kilka płatków śniegu. Zbliżała się zima, a my nie możemy zostać tu na zawsze. Ja i tak nie mam gdzie się podziać, więc mogę towarzyszyć smoki, dopóki nie odzyska sił.
Zszedłem skalnymi schodami, zabijając się prawie trzy razy. Przezroczysty szron osiadł na kamieniach, trawach i drzewach tworząc ledwo widoczne prześcieradła, ochraniające całą naturę. Ptaki fruwały nad górami, śpiewając rozmaite melodie i szukając pożywienia. Dzikie zwierzęta odzywały się z puszczy, jakby szykując się na polowanie. Cała przyroda czuła zbliżającą się zimę.
Postanowiłem złowić dla nas kilka ryb. Gdy zanurzyłem dłonie w lodowatej wodzie, wspomnienie zalało mój umysł.
Wziąłem jakiegoś patyka i poszliśmy łowić razem ryby. Na początku szło nam wyśmienicie ale, że mam bardzo dowcipnego smoka już przy piątej rybie leżałem w wodzie. Cały byłem mokry. Szczerbek śmiał się ze mnie. (rozdział 3 "Strata przyczyną radości")
Uśmiechnąłem się szeroko, a w sercu poczułem ciepło. Ze Szczerbatkiem, łączą mnie tylko dobre wspomnienia. Tyle razy mnie ratował, pomagał i wspierał. Był tuż obok mnie. Niestety rozłączyła nas śmierć. Chciałbym umrzeć, lecz to się nie uda. Czuję, że istnieje inny sposób. Musi istnieć, nie ma wyboru.
Krzywym kijem brodziłem w wodzie, rozmyślając. Niespodziewanie do głowy, spłynęło kolejne wspomnienie.
Usiadłem na piasku, który w świetle porannego słońca wydawał się małymi, okruchami czystego złota. Patrzyłem w lekko poruszającą się taflę oceanu. Miała taki piękny kolor. Błękitny. Od razu przed oczami pojawiła się postać dziewczyny z takimi właśnie oczami. Miały w sobie taką głębię, tajemniczość i piękność. Kogoś mi przypominała, tylko, żebym jeszcze wiedział kogo. Postać zniknęła wypowiadając jeszcze słowa, które bardzo mnie zaciekawiły. (rozdział 4 "Cisza ukazuje smutek")
- Będę za tobą tęsknić tak, choćby nawet miał się zmienić świat.
Dopiero teraz, po tych siedmiu latach, zrozumiałem tę wizję, to przesłanie. Cudowne, wręcz magiczne niebieskie spojrzenie. Groźne i tajemnicze niczym ocean, a jednak wspaniałe i piękne. Złociste blond włosy, ciasno zaplecione w warkocz w tyłu głowy, brązowa przepaska, mały nos, usta. okrągła twarz. Twardy charakter i nieustępliwa osobowość. Serce wojowniczki i dusza bogini.
Kilka łez spłynęło mi po twarzy, tworząc malutką rzeczkę wzdłuż moich kości policzkowych. Ze złością, cisnąłem dorszem o ziemię, skulając się i dając wyjść emocjom na zewnątrz. Tym razem uda mi się.... na pewno.
- Nigdy nie widziałam, żeby chłopak płakał - usłyszałem głos, na który podskoczyłem. Spojrzałem do tyłu, skąd dochodził dźwięk. Megara stała o kilka metrów ode mnie, patrząc mi w oczy.
- Wróciłaś - zerwałem się, wstając na równe nogi. Uśmiechnąłem się.
- A co, tęskniłeś? - prychnęła, mocno uderzając mnie pięścią w brzuch. Ze świstem, nabrałem powietrza. - To, za to co zrobiłeś. A to - szepnęła, drugi raz mnie uderzając - za wszystko.
- Megara, ja tylko... - zacząłem, rozmasowywując bolące miejsce.
- Nie tłumacz się, nie masz po co - warknęła, uśmiechając się złośliwie.
Zabraliśmy złowione przeze mnie ryby i udaliśmy się do jaskini. W drodze opowiedziałem jej wszystko o rannym Śmiertniku.
*Valhalla/Narrator*
Dziewczyna wraz ze smokiem i chłopakiem, dotarła do wyspy jeszcze szybciej niż przypuszczała. Pomarańczowe słońce już prawie schowało się za nierównym widnokręgiem. Niebo z wolna ogarniała ciemność, a szykujący się księżyc, wschodził w pełni.
Oboje zsunęli się z Nocnej Furii, gdy ten spokojnie wylądował na miękkiej, soczyście zielonej trawie. Blondynka odwróciła wzrok od roślin, dobrze wiedziała kogo jej przypominają. Uwer natomiast z chęcią, poleżałby w niej, rozkoszując się chłodną rosą, znajdującą się na źdźbłach. Szczerbatek za to, czujnie obserwował okolice i tak samo jak jego jeźdźczyni, wolał odwracać wzrok od trawy, by nie zaskomleć żałośnie. Razem z wojowniczką czuli dokładnie, to samo.
Szli cicho, nie chcąc wywołać nie potrzebnej paniki. W końcu nie codziennie, na wyspie Dtrah, pojawią się smoki. To też, Astrid, chciała zachować szczególną ostrożność. Nie chciała nawet myśleć, co by było gdyby teraz ich złapali.
Gdy wyszli na wielką polanę, ich oczom ukazał się ogromny zamek. Nie był podobny do tego w Asgardzie, ale równie majestatycznie prezentował się na tle, gwieździstego nieba. Trójka podeszła do bramy, wbiegającej na królewski dziedziniec. Wokół zamku, na strażniczych wieżach, Astrid nie widziała ani jednego asgardzkiego wojownika czy żołnierza. Zdziwił ją fakt, że chociaż tam szaleją walki, tutaj nie ma żadnej straży, która w razie dostania się tu Mrocznych Elfów, obroniła by Dtrah.
Uwer tak samo jak Hofferson, rozglądał się w poszukiwaniu, kogoś, z kim mogliby porozmawiać. Dowiedzieć jak sytuacja i co dalej zamierza Odyn. Nie mogą się wiecznie chować, bo prędzej czy później Elfy, wtargnął do pałacu, a stąd nie ma już innej drogi ucieczki.
Weszli na zamkowy dziedziniec, lecz tam również nikogo nie znaleźli. Nawet zaczęli wołać, ale niestety nikt im nie odpowiadał, dlatego też blondynka wskoczyła na smoka, szykując się do lotu.
- A ty gdzie? - zapytał Uwer, a dziewczyna widziała w jego oczach lekki strach i troskę. Palce wbiła w siodło, powieki mocno przymknęła. Nie chciała o nim myśleć, nie w tej chwili.
Przezwyciężyła wspomnienie, dlatego głęboko odetchnęła.
- Muszę sprawdzić czy ktokolwiek tutaj jest. Jeśli są, wrócę się tu po ciebie, jeśli nie, to nie wiem dokąd uciekniemy - wyjaśniła Astrid, głaszcząc ciemną mordkę smoka.
- Lecę z tobą - rzucił wiking, podnosząc nogę w górę, jakby chciał wskoczyć na grzbiet Nocnej Furii. Szczerbatek odsunął się natychmiastowo, warcząc na Uwera.
- Nie - odparła stanowczo, spoglądając na chłopaka. Wiking zmarszczył brwi trochę nie zadowolony, lecz nic nie odpowiedział. - Szczerbatkowi jest niewygodnie, gdy leci z dwiema osobami. Zostań, niedługo wrócę.
- Rozejrzę się tutaj - wskazał na pałac. - A i jeszcze coś... uważaj na siebie - szepnął, dotykając jej ramienia. Pogłaskał smoka po łuskach.
- Dobrze - Astrid uśmiechnęła się do niego, klepiąc Szczerba pod szyją. - Lećmy.
Kilka godzin zajęło im przeszukanie większości wyspy. Zdawało się, że nie miała końca, bo gdy przybliżali się do celu, przed nimi wciąż rozciągały się równiny. Niewielkie stada Nordryfów (coś takiego jak łosie, tylko z wielkimi zębami i pięcioma oczami) przechadzały się po łąkach w poszukiwaniu pożywienia. Żałosne jęki jednego z nich, zakłuły blondynkę, a jej oczodoły wypełniły się łzami.
Szczerbatek mruknął pocieszająco, spoglądając na nią, kocimi oczami
- Wszystko będzie dobrze - mruknęła, kierując smoka na wschód, w stronę Asgardu.
Smok jakby wyczuł jej zamiary i gwałtownie przyśpieszył, zawracając.
- Szczerbek - rzuciła, starając się, wrócić na poprzedni tor lotu. Niestety Nocna Furia, szamotała się i uparcie skręcała na wyspę Dtrah. Blondynka nie widziała co ma zrobić. - Mordko, co ci jest? - spytała, widząc strach malujący się na jego mordce. Smok warknął żałośnie, co Astrid w mig pojęła.
Czule pogłaskała go po chropowatej skórze.
- Nie bój się... Mi też go brakuje...
*Berk/Narrator*
Wikingowie w szybkim tempie znaleźli się w lasie. Zmierzali do Wielkiego Schronu, lecz nie widzieli swojego wodza i Pyskacza.
Sączyślin zatrzymał Marona, Grubego, Forema i Wiadra. Zostali trochę w tyle, by móc spokojnie porozmawiać. Nie wiedzieli jednak, że ich rozmowie przysłuchiwała się trójka młodych wikingów.
Jorgenson przystanął przy jednym z drzewem i bacznie spojrzał w kierunku wioski. Miał pewne przeczucia, a jeśli pójdą na zwiady, będzie pewien.
- Po co zostaliśmy Sączyślinie? - zapytał Maron, trzymając w prawej dłoni pochodnię, a w lewej - topór.
- Nie ma z nami Stoika i Pyskacza - wyjaśnił, drapiąc się po brodzie. Jego czarne włosy, wyszły spod żeliwnego hełmu i połyskiwały w świetle, zachodzącego słońca. Gruby poprawił na plecach, mały pakunek, rozważając to co powiedział im wiking.
- Sądzisz, że... - urwał Forem, zaczesując rude włosy do tyłu. Szare oczy Wandala zabłysły przerażeniem o wodza i kowala. Swego czasu bardzo był zżyty z Gburem, lecz po śmierci swojej żony, Forem unikał ludzi, przez co ich kontakt się częściowo urwał.
- Tak - powiedział Sączyślin - sądzę, że Stoik i Pyskacz zostali na Berk by odciągnąć najeźdźców od nas - spojrzał kolejno na wszystkich.
- Więc co robimy? - spytał Wiadro, który dotychczas siedział cicho. Podrapał się po miedzianym wiadrze, spoczywającym na jego głowie.
Wiking zwrócił twarz ku osadzie.
- Idziemy po swoich.
Nieopodal wikingów, w krzakach schowali się Sączysmark, Szpadka i Śledzik. Dokładnie wysłuchali co mówili Wandale, a w ich sercach zrodziła się potrzeba, pomocy Stoikowi i Pyskaczowi. Wiedzieli, że nie mogą pozwolić by ich współplemieńcom, coś się stało. Byli w Straży Berk, a za tym szedł, obowiązek pomocy każdemu z klanu. Od tych najstarszych do najmłodszych. Nikt nie mógł zostać pominięty.
Młody Jorgenson, wychylił głowę z krzaków, by upewnić się, że mężczyźni już poszli, a nikt inny ich nie nakrył. Gdy teren okazał się czysty, wyszli z zarośli, każdy dzierżąc w dłoni, broń. Sączysmark miał młot, Szpadka topór, a Śledzik maczugę. Nie władali doskonale tymi narzędziami, lecz dla wodza i kowala, byli w stanie zrobić wszystko.
Słońce podzieliło się na pół, dając swoje ostatnie promyki ciepła. Niebo zaróżowiło się, a w niektórych miejscach było wręcz fioletowe. Chłodny wiatr powiewał lekko, nadając temu wieczorowi, niezwykłego piękna. Szkoda tylko, że ta aura, już niedługo zamieni się w piekło.
Trójka doszła do wioski po kilku minutach, uważnie rozglądając się za wikingami. Szli cicho, nasłuchując czy najeźdźcy dotarli do portu. Widzieli zakotwiczony jeden statek, a po chwili z gęstej mgły, wypłynęło o wiele więcej statków, niż mogliby przypuszczać. Schowali się za jedną z chat, czekając na rozwój wydarzeń. Zrozumieli, że zbyt pochopnie podjęli decyzję o powrocie do wioski. Wróg był już blisko, a oni nie mają szans na przetrwanie.
Ingerman postanowił iść na zwiady, a Szpadka z Sączysmarkiem, ukryli się w stodole.
Czekali na Śledzika, nasłuchując. Nieprzyjaciele dostali się na Główny Plac. Jeśli ich znajdą, to koniec. Nie było już odwrotu.
Thorston z przerażeniem wymalowanym na twarzy, patrzyła na Jorgensona. Przeczuwała, że najeźdźcy ich znajdą i zabiją, Bała się śmierci i nie chciała jeszcze odchodzić, dlatego wtuliła się w zdezorientowanego Smarka. Po jej bladych policzkach, popłynęły łzy. Chłopak szybko je otarł, lekko się uśmiechając. Blondynka niepewnie odwzajemniła jego gest. Rzadko kiedy spędzała czas z Sączysmarkiem, sam na sam. Ta sytuacja wydawała jej się, żywcem, ściągnięta z taniego romansidła. Wszystko przewidywalne, banalne i nudne. Lecz teraz po wpływem emocji, jej ciało ogarniał spokój, będące szczelnie zamknięte w ramionach dziewiętnastolatka.
Usiedli pod jedną z drewnianych ścian, czekając na pewną śmierć. Nie mówili nic, albowiem wiedzieli, że zbyteczne słowa, zniszczyłyby tę piękną chwilę. Wspomnienie tego dnia, zostanie w ich pamięciach, zapewne na długo, albo nawet... na zawsze.
Szpadka podciągnęła nosem.
- Proszę, nie opuszczaj mnie już więcej - powiedziała prawie w ogóle nie ruszając ustami. Brunet zdziwił się trochę, lecz nie skomentował jej wyznania. Dziewczyna odwróciła na niego, swoje spojrzenie. Oczy miała, jakby ze szkła. - Chcę, byśmy razem dostali się do Valhalli - mówiła, a Smark już dawno zatonął w jej ślicznym, niebieskim spojrzeniu.
- Szpadka, uratuję cię, bez względu na wszystko - szepnął i bez zastanowienia ja pocałował.
Thorston, zdumiała się na jego gest, lecz delikatnie go odwzajemniła. Cały strach jaki trzymała w sobie, zniknął w ciemnościach, drewnianego budynku, a sami najeźdźcy nie mieli, dla nich, większego znaczenia.
~*~
Dodaję w pierwszych minutach, 28 sierpnia, ale to wszystko zasługa ukochanej Chi, która chyba uwielbia mnie męczyć.
Skoro już o niej mowa to, Chitooge, kochana chcę Ci złożyć życzenia + dedykację.
W dniu twoich imienin składam Ci, najlepsze życzenia pod słońcem. Bądź zawsze wesoła, pełna weny i szczęścia. Niech Twoje wewnętrzne piękno dalej rozkwita, dając wspaniałe owoce. A ten rozdział będzie i moim prezentem oraz dedykacją.
Ogromnie Cię kocham, Chiiii :***
Ogromnie Cię kocham, Chiiii :***
A tu nasza parka. Chi, myślę, że taka słodycz Ci wystarczy...
~ SuperHero *.*
Och, ten rozdział <3 Taki mega słodki pod koniec.<3 Sączysmark i Szpadka <333 Awww ;3 Już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Pozdrawiam :****
OdpowiedzUsuńDruga! Nigdy nie uda mi się być pierwsza :(.
OdpowiedzUsuńKomentarz chyba będzie krotszy, ponieważ jak już wiesz, byłam na noc u przyjaciółki i wiadomo, gadanie do późna i wariactwa. ;P.
Kochana, po prostu nie mogę wyrobić z tego, że tak cudownie piszesz. Po prostu jakby pisał to nie jakiś bloger a Nicolas Sparks czy inny niesamowity autor :3. I chyba powinnam brać u Ciebie jakieś korepetycje, czy coś xD.
Uwer zauroczony w As ? Nie on jeden. W sumie taka uroda, więc nie dziwię się. A mam nadzieję, że wojowniczka jeszcze mocniej teskni za Czkawka ^^.
Juz nie moge się doczekać doczekać az bedzoe koniec wojny w Berk i w Asgardzie. Chcę po prostu hiccstrid. Niech Czkawka i As no i Szczerbatek się w końcu spotkają. Już nie mogę się doczekać!
Wiesz, piszesz takie spokojne romansidła ten pocałunek Smarka i Szpadki ^^ i Love it. Są naprawdę fajna para xD.
Megara okazała się nawet w porządku, że puszcza w niepamięć zachowanie Czkawki. Nawet ja lubię.
To chyba na tyle. Obiecuję, że nn razem napiszę długi i ładny kom, okej? :))
Kocham twoją fantazję i czekam na nn :* ;))
NIE WSTAJĘ Z PODŁOGI . GENIALNE . CZY MOGĘ ZAPISAĆ SIĘ NA KOREPETYCJE ? :'( NIGDY NIE BĘDĘ PISAĆ TAK JAK TY ! :/ CUDO, PO PROSTU ARCYDZIEŁO !
OdpowiedzUsuńhttp://tworczoscgabrielaanastazji.blogspot.com/ - proszę zajrzyj i skomentuj . To dla mnie cholernie ważne . ;)
Cały dzień przy komputerze daje się we znaki. Pisałam od południa, nie czuję już rąk, tak więc dzisiaj krótko i treściwie.
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, nowe wątki genialne, a końcówka wręcz cudowna. Dopisuje się do dziewczyn na górze, chce korepetycje. Najlepiej natychmiast.
Zapraszam do siebie 😊 http://inna-historia-kickinit-2.blogspot.com/?m=1
Bardzo mi się podobało :)
OdpowiedzUsuńRozdział był świetny :)
Wzruszyłem się czytając go, ale mam nadzieję, że niedługo wszystko będzie dobrze :)
Pozdrawiam :)
truelifebydamien.blogspot.com
Fajny rozdział
OdpowiedzUsuńWłaśnie zdałam sobie sprawę, ze nie dodałam koma pod tak fantastycznym rozdziałem jakim nas obdarzyłaś!
OdpowiedzUsuńJeju kochana dziękuje za życzenia :* nie musiałaś ♥
Jestem wielce wzruszona ^^ ♥ Dziękuję ♥
Ah ta słodycz xD
Ekhem....
Czkawka... co ja mam tobie powiedzieć? Nie użalaj się tak nad sobą :C
Powinieneś być twardy jak na początku. Łamacz kobiecych serc i wieki macho
Nieustraszony wiking i jeźdźca. A ty... nie płacz w końcu jesteś facetem. Ogarnij żywot i zacznij w końcu coś robić! As walczy o przetrwanie w Valhalli a ty siedzisz i jedynie narzekasz na swój ciężki żywot. Jeżeli jest tak ciężki to weź się do roboty. Jesteś facetem, tak czy nie?
Astrid moja ukochana! Do Asgardu? Czy cie nie popierdoliło? :D Kobito musisz ocalić Valhalle i wydostać się stamtąd. Tylko ty i Szczerbatek jesteście w stanie to zrobić. Na Czkawkę nie licz. Ta sierota se nawet nie potrafi pomóc... to smutne ale prawdziwe. Dasz radę! Uda ci się stamtąd uciec i uwolnić ich wszystkich od złego losu! Niech Czkawce opadnie kopara! :3
A czo tu sie dzieję?! Ber w ogóle kurde do rozbiórki, że tak powiem. :/ Ojejku! Sączysmark ale z ciebie romantyk! Aj słodziaki wy moje! W tak trudnej chwili wy nagle.. :3 Kocham to!
Jeju wiesz co sobie właśnie przypomniałam? Kiedyś wspominała o hiccstrid i rozdziale 30.... :D Jak widzisz 30 rozdział się zbliża xD Hiccstrid musi być! :D Nie wiem jak to zrobisz ale musi być xD Bo się na śmierć zapłaczę!
Kochana napisałam wiele słów, lecz jednak za mało by opisać jak wspaniały jest ten rozdział. Podbijasz moje serduszko z każdym nowym rozdziałem ^^ Kocham cie za to! ♥
♥♥♥
Wrócę tutaj za chwilę :D
OdpowiedzUsuńOkej, szybciej niż planowałam, ale nawet lepiej. Mam jeszcze dosyc duzo rzeczy do ogarnięcia i zaległych blogów do skomentowania, wiec powiem Ci tylko że ten i poprzedni rozdział przeczytałam i bardzo mi się podoba! :D
UsuńAstrid ma charakterek, ale też niemałą odwagę. Trzymam za nią kciuki! :)
Czekam na rozdział.
L x
Przeczytałam wszystko, tak jak obiecałam!Super blog! Zostaję na dłużej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :*
S.Z.w.J.H.P.G 💕